W JAK WALENTY

 

WALENTY czyli 
PODKOZIOŁEK

Podkoziołek  |  źródło

   
Wczorajsza poczta elektroniczna przyniosła mi sporą garść życzeń, takich oto i podobnych:

Św. Walenty - źródło

Happy Valentine’s Day – kobieta, przyjaciółka rodziny
You are my main squeeze – dentysta 

Happy Valentine’s Day – inny dentysta
Happy Valentine’s Day – mechanik samochodowy, 
Happy Valentine's day, love. Ha...Ha.. – mężczyzna, przyjaciel rodziny
Walentynka dla Ciebie – miś od powinowatej kobiety



Życzenia walentynkowe...
No fajnie, pomyślałem, tylko jak ja się teraz z tej ambarasującej sytuacji wykaraskam?
Tak ambarasującej, proszę nie kwestionować!

No bo sięgając do źródeł historii romansu w imię świętego Walentego, powiedzmy sobie szczerze, że jest to prawdopodobnie chrześcijańska przykrywka starorzymskich pogańskich Luperkaliów, czyli święta przepojonego seksualnością, składaniem ofiar ze zwierząt, losowego kojarzenia par i oddawania się prasiłom życia w nadziei odparcia złych duchów i bezpłodności. W dodatku z tym Walentym, a raczej z tymi Walentymi, to mamy całkiem solidny galimatias. Ilu ich było, trudno powiedzieć. Historia rozpisuje się zasadniczo acz enigmatycznie o trzech, ale tak mgliście, że może było ich tylko dwóch, a nawet zaledwie jeden, za to trójpostaciowy. 

Jakby tam nie było, cysorz (taki facet co ma klawe życie) Klaudiusz II Gocki kazał Walentemu ściąć głowę 14 lutego, 269 roku. Tylko komu? Chrześcijańskiemu duchownemu z Rzymu, biskupowi Terni w Umbrii, czy pewnemu nieszczęśnikowi z Arfyki Prokonsularnej – bo tego też nie wiadomo. Chociaż wątek afrykański jest o tyle istotny, iż pochodzący z tego kontynentu papież Gelazjusz I, dwieście lat z okładem po egzekucji, wpisał Walentego w poczet świętych. Konfuzji walentyńskiej ciąg dalszy nastąpił w 1969 roku, kiedy papież Paweł VI usunął jego imię z ogólnego kalendarza rzymskiego, pozostawiając celebrację liturgiczną kalendarzom lokalnym i wymieniając go jako świętego we wpisie na dzień 14 lutego w Martyrologium Romanum. Taki zapis pozwala honorować go liturgicznie 14 lutego tam gdzie tego dnia nie jest odprawiana jakaś inna msza, dedykowana dowolnemu świętemu wymienionemu na ten dzień w Martyrologium. A tak na marginesie, dokument ten wymienia ośmiu świętych Walentych, a posoborowa (SWII) Encyklopedia Świętych aż piętnastu. Przyznaj Czytelniku, toż to istny zawrót głowy ze świętym, którego najważniejszym miejscem kultu jest bazylika jego imienia w Terni, gdzie na relikwiarzu widnieje inskrypcja "Święty Walenty patron miłości". 

No właśnie, „patron miłości”, tyle że prawo do tego patronażu Walenty nabył piórem Geoffrey’a Chaucera dopiero przeszło 1 100 lat po śmierci i do tego z pomocą ptaków. A tak, ptaków. W dziele zatytułowanym Parliament of Fowls („Sejm ptasi”) Chaucer pisze “Było to bowiem w dzień Świętego Walentego, kiedy każdy ptak przylatuje tam, aby wybrać sobie partnera (”For this was on Seynt Valentynes day, Whan every foul cometh ther to chese his make”. 

Ale w połowie lutego, w Anglii? Ano w Anglii. Po pierwsze wciąż jeszcze trwa wczesnośredniowieczne optimum klimatyczne – innymi słowy, jest po prostu cieplej, szczególnie, że dzień 14 lutego w połowie lat 70 XIV wieku jest już de facto kalendarzowym końcem tego miesiąca, o czym przyjdzie się ludziom przekonać dopiero za 200 lat, po wprowadzeniu kalendarza gregoriańskiego (zapraszam na
kilka słów o kalendarzu). Ale, zapytasz Czytelniku, co z tymi ptakami? No więc, chaucerowski narrator śni, że przechodzi najpierw jakimś przepięknym terenem, potem przez ciemną świątynię Wenus i wchodzi w obszar światła słonecznego. Pani Natury obserwuje duże stado ptaków, które zbierają się, aby wybrać sobie partnerów. Toczą przy tym debatę parlamentarną, podczas gdy trzy samce orłów próbują uwieść samicę. W debacie dominują dwa elementy, to jest przemówienia i obelgi. Ostatecznie żaden z trzech orłów nie zdobywa orlej samicy, a sen kończy się powitaniem nadchodzącej wiosny - koniec dygresji.

Wracam zatem do pytania o ambaras.

Skoro Walenty patronuje zakochanym, to zastanawiam się, jakie ma wobec mnie zamiary na przykład dentysta, pisząc do mnie o uścisku (squeeze). Rozumiem nawet, że istnieje między między nami pewna intymność – przecież gmera mi w zębach z pasją, ale przyznajmy, że z miłością akt ten niewiele ma do czynienia, nieprawdaż?

A mechanik samochodowy? Widziałem u niego nie raz, nie dwa maślane oczy, ale zawsze tylko na widok gaźnika lub zawieszenia w moim samochodzie. Niech może zatem życzy mojej hondzie, jednej czy drugiej, do wyboru, s'il vous plait.
Co do przyjaciół, powinowatych, wujostwa, kuzynostwa, etc., miło ich mieć, a jakże, ale treści romantyczne w tych relacjach jakoś parami nie chodzą.

To co ja mam zrobić?
Odpisywać wedle oferty w necie, coś takiego?:

W Dniu Świętego Walentego
masz życzenia z serca mego!
Od początku znajomości
w moim sercu stale gościsz.
I zostaniesz tam do końca,
bo to rzecz nieustająca!


Eee, raczej nie..., szczególnie, że Walenty patronuje także epileptykom...
A poza tym mamy przecież w Polsce od wieków naszego rodzimego Podkoziołka, symbolizującego witalność i seksualność, naszą słowiańską, znad Warty. Idea ta sama, obrzędowość kompatybilna po trosze z Luperkaliami, a i czas świętowania zbliżony, bo we wtorek zapustny.

Innymi słowy, "Cudze chwalicie, swego nie znacie".

No to chyba się wykaraskałem. Ambarasu nie będzie.

„Od Twojego Walentego” – mojej Żonie
_____________________________________________
* - co dzisiaj brzmi tak: “For this was on Saint Valentine’s Day, when every bird comes there to choose his mate.”)

Komentarze

  1. Drogi Krzysztofie,
    bardzo dobrze, że wyjaśniłeś wiele wątpliwości w sprawie św. Walentego, ale to nie wszystko. Św. Walenty jest także patronem chorych na epilepsję (niemoc św. Walentego) oraz innych chorób psychicznych. Dlatego jest on uważany za opiekuna chorych psychicznie oraz ludzi ogarniętych innymi mrokami umysłowymi. Chrześcijańska ikonografia przedstawia go zwykle jako męczennika w stroju kapłańskim, w momencie uzdrawiania chorego psychicznie.
    Pozdrawiam,
    Janek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Janie!
      O wszystkim, co się wiąże z tym świętym, nie zamierzałem nawet pisać, bowiem moc ci o nim wieści w sieci, ale o patronowaniu epileptykom wspomniałem. Moim zasadniczym celem było zahaczenie przy okazji o nonsens składania życzeń walentynkowych wszystkim przez wszystkich. W przyszłym roku pójdę 14 lutego do rzeźnika i jak nie powie "od twojego Walentego" wręczając mi schab z kością oraz wątrobiankę, to nie zapłacę...

      Usuń
  2. Krzysztofie, a to zaskoczenie... Jakoś nie zastbawiałam się nad genezą owegoż quasi-święta, bo dla mnie - wychowanicy babci Janiny, to noc Świetego Jana była i jest okazją do fetowania uczuć radości oraz miłości. Każda inna noc czy dzień też jest super, jeśli służy słusznej sprawie :-) Jednak skoro babcia fruwa po zielonych pastwiskach Pana, a mnie przyszło żyć dalej, warto cokolowiek wiedzieć na ten temat. Dziękuję, że w ogóle zechciałeś przybliżyć tych wszystkich Walentych. Cóż mogę rzec, skoro ostatecznie nadal nie wiadomo o którego "celebranta" tak naprawdę chodziło...
    Każdy święty ma wykręty,
    I czy śnięty, czy walnięty,
    Zgięty, mięty czy padnięty,
    Jakiś musi być Walenty...
    Skoro więc chcemy, czy nie, celebrować ów dzień, róbmy to z dystansem i humorem.
    Pozdrawiam serdecznie, Krzysztofie!
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki Aneto,
      Jakże miło mi, że Cię zaskoczyłem!
      "...z dystansem i humorem", powiadasz... tak, ale ja umieszczam to w kategorii "ściśle osobiste".
      Pomyślności!

      Usuń
  3. Walenty i świetna reklama rozsławili ten dzień na cały świat. I nikt nie docieka genezy, bo wszyscy robią sobie przyjemności. I jak to zwykle bywa w takich przypadkach miłość rozumiana jest sensu largo largissimo.
    Natomiast jeżeli chodzi o pogaństwo przykryte chrześcijaństwem, to Słowianie podobnie jak inne nacje kochali się na zabój we wszystkie dni związane z przesileniami pór roku. Najbardziej znana jest Noc Kupały, vel Sobótki, vel Noc Świętojańska czyli wigilia św. Jana. Niczego nie brakuje popularnym Andrzejkom, czy drugiemu dniu Świąt Wielkanocnych. Myślę, że jest w czym wybierać i co popularyzować ...a nawet na czym biznes kręcić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, Drogi Anonimie,
      przecież wiadomo dlaczego wszystko wciąż się jeszcze kręci na tym świecie...
      Komercja ma żniwa z tej okazji, ale do czasu, do czasu...
      Jak implanty, o czym generalnie zawiadamiałem w poprzednim poście, sprawią że za przyciśnięciem guzika odlecisz ekstatycznie w kosmos, i to dowolną ilość razy w jednostce czasu, to i walentynkowa reklama zniknie i czekoladki w serduszka..., ot tak sobie myślę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

NR 1, NR 2 W ANTYKU

JAK DRZEWA KOMUNIKUJĄ SIĘ ZE SOBĄ

APOKALIPSA