NR 1, NR 2 W ANTYKU

 NUMER JEDEN 

NUMER DWA 

PO STARORZYMSKU



Dla starożytnych Rzymian zwyczaj siedzenia na wspólnej toalecie
w otwartym pomieszczeniu, pełnym ludzi, był całkowicie zwyczajny.


Historia szkolna mówi nam:
byli sobie król, królowa, królewicze i królewny,
byli także paź z hetmanem, stolnik, podkomorzy,
i rycerze i rabusie, damy, łotry, kaci i pobożni mnisi.
Była jazda i piechota, i włócznicy z łucznikami i procarze,
oraz zbóje, pokutnicy i handlarze odpustami.
Kronikarze byli i poeci, skrybów pełno, dzwonnik, karczmarz,
kupców zgraja i gajowy, oraz kowal, medyk, bednarz, ceklarz i folusznik.
Były dwórki i dworzanie, a za nimi jaśnie państwo, płatnerz, gręplarz, trefniś dworski i jadownik oraz wszyscy inni,  których dopisz sobie czytelniku i zastanów się przez chwilkę nad biologią tejże zgraji.
Wszyscy jedli, wszyscy pili, zatem wszyscy na bok też latali, co historia szkolna jednak tai.
 Ja uważam, nie latanie wszakże najważniejsze, lecz higiena osobista,
przecież chodzi o to żeby pupka była czysta.

O tym jak to drzewiej z tym elementem kulturowym bywało, opowiada na przykładzie najbardziej cywilizowanego miasta antyku, historyk nauki i archeolog z Denver Museum of Nature & Science, doktor Stephen E. Nash.
Tytuł oryginału: What Did Ancient Romans Do Without Toilet Paper?,  opublikowany na portalu Sapiens – Anthropology / Everything Human.   
Polski tekst, w moim tłumaczeniu, poniżej.

1500 lat po upadku Cesarstwa Rzymskiego, Benito Mussolini, przywódca narodu spadkobierców eleganckiej spuścizny Antoniusza, Cesara, Petroniusza i Cicero, rzekł:

"Krew sama porusza koła historii."

Il Duce miał wysoki współczynnik IQ, ale moim zdaniem to nie krew, rusza kołami historii, tylko "kaka"...





Jak Rzymianie radzili sobie bez papieru toaletowego?


Zdarzyło się to rodzinie Nash kilka miesięcy temu. Zbliżaliśmy się do końca naszej długiej podróży samochodem, kiedy jadąc w nocy drugorzędną drogą przez słabo zaludniony teren Kolorado, jeden z moich 9-letnich synów bliźniaków musiał skorzystać z toalety. Pomimo moich błagań, powiedział że nie będzie w stanie doczekać do następnego miasta. (Musiał się wykupkać.) Zatem zatrzymaliśmy się i biegiem w kierunku krzaków. Po tym, jak wykonał robotę, zdaliśmy sobie sprawę, że nie mamy przy sobie papieru toaletowego.

Ten, tak dramatyczny epizod, skłonił mnie do myślenia i przez następne kilka godzin zastanawiałem się nad rolą papieru toaletowego i kulturowym charakterem praktyk łazienkowych. (Pozwólcie mi na odrobinę luzu. To była długa jazda.)

Papier toaletowy jest obecnie tak rutynową częścią naszego życia, że raczej ​​rzadko myślimy o nim. Ta nudna rzeczywistość powinna nas jednak zastanowić, ponieważ papier toaletowy jest głęboko zakorzenionym naszej w kulturze artykułem, wraz z całą niezbedną dlań technologią.

Po pwrócie do Denver, gdy moja żona i dzieci były już błogo śpiące, zobaczyłem na horyzoncie pięknie oświetlony gmach Kapitolu stanu Kolorado. Wtedy to zacząłem myśleć o starożytnych Rzymianach. Z wysokimi kolumnami, kolumnadą i wysoką, złotą kopułą, Kapitol jest niczym innym jak rzymską świątynią obywatelską.

Współczesne społeczeństwo amerykańskie, a bardziej ogólnie, społeczeństwa zachodnie, mają tendencję do patrzenia na starożytny Rzym jako na szczyt cywilizacji zachodniej. Naśladujemy ich instytucje i praktyki kulturowe. Dlaczego? Czy są tego warte?

Kiedy zastanawiałem się nad ich codziennymi nawykami, zdałem sobie sprawę, że pomimo wszystkich swoich osiągnięć, starożytni Rzymianie angażowali się w pewne praktyki, które większość ludzi uznałaby dzisiaj za wręcz odrażające. Poświęćmy zatem chwilę na rozważenie, na przykład, tego co wielu z tych skąd innąd „cywilizowanych” ludzi robiło, kiedy musieli odwiedzić ubikację.

Kiedy Wezuwiusz wybuchł 24 sierpnia w 79-tym roku naszej ery, Pompeje, Herkulanum, a także inne pobliskie osiedla zostały "zalakowane" jako kapsuły czasu. Po raz pierwszy eksplorowano je w XVIII wieku i od tego czasu miejsca te dały nam doskonały wgląd w życie codzienne starożytnego społeczeństwa rzymskiego.

Wiele ubikacji odkrytych w Pompejach i innych miejscach miało charakter komunalny. Sporo z nich było wręcz pięknych, z freskami na ścianach, rzeźbami w narożnikach i rzędami otworów wykutych w zimnych płytach z włoskich marmurów.

Rzymskie toalety nie miały spłuczek. Niektóre z nich natomiast posiadały wewnętrzny systemem kanalizacyjny, którym pod płytami sedesowymi płynął nieprzerwanie mały strumień wody.

Roman Period tersorium
W taki sam sposób, w jaki korzystamy z toalety w stylu amerykańskim, rzymski użytkownik siadał, wykonał robotę, i mógł obejrzeć numer dwa, odpływający z wdziękiem kanłem ściekowym. Z tym, że zamiast sięgać po rolkę papieru toaletowego, starożytny Rzymianin często chwytał w rękę tersorium (w moim ujęciu technicznym, „szczotkę do tyłka”). Było to pomysłowe małe urządzenie składające się z naturalnej gąbki (oczywiście z Morza Śródziemnego), przymocowanej do końca drewnianego pałąka. Nasz starożytny Rzymianin po prostu podtarłby się tersorium, po czym wypłukałby je w czymkolwiek, co było dostępne (bieżąca woda i/lub wiadro z octem albo słoną wodą), i pozostawił do użycia następnej osobie. Po prostu, to był komunalny środek do podcierania tyłka. (Oczywiście były też inne sposoby podcierania się, takie choćby jak używanie szorstkich dysków ceramicznych o nazwie pessoi.)

No dobra, starożytne rzymskie zwyczaje dotyczące kupkania wydają się dziwne, ale co z ich zwyczajami co do sikania?



Otóż, to co możemy powiedzieć na podstawie danych historycznych i archeologicznych, to tyle, że starożytni Rzymianie w swoich domach, biurach i sklepach sikali do małych naczyń. Kiedy te małe garnki zapełniły się, wrzucali je do dużych garów na ulicy. Było to tak jak z naszymi śmieciami, raz w tygodniu przyjeżdżał serwis i zabriał te potężne gary pełne siusiu do pralni(!). Dlaczego do pralni? Ponieważ starożytni Rzymianie prali togi i tuniki właśnie w siusiu!

Ludzki mocz jest pełen amoniaku i innych substancji chemicznych, które są doskonałymi naturalnymi detergentami. Jeśli pracowałeś w rzymskiej pralni, twoim zadaniem było stąpanie po ubraniach przez cały dzień - boso i po kostki głęboko w kolosalnych kadziach pełnych ludzkich sików.

Szczerze mówiąc, zastanawiam się, dlaczego nie naśladujemy tego aspektu kultury rzymskiej w naszych ekologicznych, przyjaznych dla środowiska czasach zrównoważonych przedsiębiorstw. Myślę o otwarciu łańcucha pralniczego o nazwie „W Pełni Naturalna Pralnia Urynalna - Ulżyj Sobie” (Urine-Urout All-Natural Laundromat). Jestem przekonany, że byłaby to znakomita okazja ma zrobienie dobrego iteresu.

Nieważne jak osobliwe mogą się nam wydawać praktyki higieny osobistej w starożytnym Rzymie, to jest faktem, że wielu Rzymian z powodzeniem i trwale korzystało zarówno z tersori'ów, jak i prało ubrania w moczu przez kilka stuleci - znacznie dłużej niż używamy papieru toaletowego. Co zaskakujące, papier toaletowy nawet dzisiaj wciąż nie jest produktem uniwersalnym, ponieważ każda podróż do Indii, wiejskiej Etiopii lub odległych rejonów Chin uczyni to nader oczywistym.

Fragmenty ceramiki jako pessoi
Pamiętny przystanek, jaki zrobiliśmy dla mojego syna w dziewiczym rejonie Kolorado, zawsze będzie przypominał mi o powszechnej zależności naszej kultury od papieru toaletowego. Staliśmy się tak uzależnieni od tego wyrobu, że wręcz nie lubimy zastanawiać się nad powszechnie stosowanymi środkami alternatywnymi . (Przecież, do licha, nawet używanie eleganckiego bidetu szybko wychodzi z użycia w naszym społeczeństwie.)


Dla mnie, jako archeologa, jest to zaskakujące, zwłaszcza że papier toaletowy został formalnie wprowadzony w USA dopiero w 1857 r., a więc stosunkowo niedawno. W tym czasie nowojorski przedsiębiorca Joseph Gayetty stworzył pierwszy komercyjny papier toaletowy; każda pojedyncza kartka papieru nosiła jego imię. Twierdził ponadto, że poza ich nowatorską funkcją użytkową były one lecznicze i zapobiegały hemoroidom.

W 1890 roku Clarence i E. Irvin Scott opracowali pierwszy papier toaletowy w rolkach; ich marka kwitnie do dzisiaj. (Przypadkiem jest to mój ulubiony wyrób. Za dużo informacji?) Podobnie jak papier Gayetty’ego, rolki Scotta były pierwotnie sprzedawane jako produkt leczniczy. Pod koniec lat dwudziestych firma Hoberg Paper wprowadziła na rynek papier toaletowy marki Charmin dla kobiet, kładąc nacisk na jego miękkość (dzięki Bogu) i kobiecość, a nie na właściwości lecznicze, które faktycznie nie działały.

Dzisiaj papier toaletowy jest wszechobecny w kulturach zachodnich; w Stanach Zjednoczonych to przemysł o wartości 9,5 miliarda USD rocznie. Amerykanie w typowym dla siebie nadmiarze, zużywają go ponad 25 kilogramów na osobę rocznie! Około 1,75 tony surowego włókna roślinnego jest potrzebne do produkcji każdej tony papieru toaletowego. Nie wydaje się to być produkcją zrównoważoną, i szczerze mówiąc, jestem zaskoczony, że w ludzie nie protestują więcej z tego powodu.

Biorąc pod uwagę te liczby i wysiłki marketingowe stojące za nimi, trudno twierdzić, że używanie papieru toaletowego jest w jakiś sposób naturalne. Jest wręcz przeciwnie, bowiem papier toaletowy to nic innego jak technologia. Więc następnym razem, gdy będziesz cieszyć się porannym przywilejem konstytucjnym, pomyśl o tym, że defekacja i oddawanie moczu to coś więcej niż funkcje biologiczne; są to działania kulturowe obejmujące artefakty i technologie, które zmieniają się w czasie.

A skoro o tym mowa, to najwyższy czas, abyśmy rozważyli zmianę sposobu w jaki myjemy się po skorzystaniu z toalety. Tersorium, ktoś chętny?

----------------------------------------------------------------

Korekta

We wcześniejszej wersji tego utworu użyto terminu „tersoriums” jako liczby mnogiej dla pojecia „tersorium”. Po przeczesaniu źródeł w celu uzyskania uzupełniajacych informacji stwierdziliłem, że forma „tersoria” jest prawidłową liczbą mnogą tego terminu. Tekst został również zaktualizowany, aby wyjaśnić, iż rytuał „czyszczenia” się gąbką na kiju z pewnością nie był jedynym środkiem, jaki stosowali starożytni Rzymianie. Nie na myśli mi zbywanie was szorstko, ale po prostu nie sposób przekazać wszystkich szczegółów higieny osobistej praktykowanej przez starożytnych Rzymian. A z drugiej strony, czy naprawdę chcesz wiedzieć więcej?


Komentarze

  1. Na pewno temat tej minidysertacji nie jest gówniany i nie można go olać! Z przyjemnością ten tekst przetrawiłem i niecierpliwie czekam, co się wydali, a co wchłonę?!

    Jerzy

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo interesujące uwagi na temat papieru!
    Używanie organów prasowych PZPR było w PRL normą.
    Z bardziej współczesnych czasów wiem z mojej podróży do Peru kilka lat temu, że ilości papieru dostępnego w publicznych toaletach mogą być bardzo ograniczone.
    Natomiast pamiętam, że z okazji jakiejś rocznicy Mozarta (1991?), toalety w Bundesrepublice były pełne.
    okolicznościowych rolek z odpowiednimi nadrukami - chyba włączając czerwone serduszka.
    Nie należy też zapominać o fiskalnych aspektach rzymskiego systemu (pecunia non olet).
    I z późniejszych czasów:
    "Szeląg dam od wychodu, nie zjem jeno jaje:
    Drożej sram, niźli jadam; złe to obyczaje"
    (Jan Kochanowski, Fraszki, ”Na ucztę")

    Tomek

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspomnijmy przy okazji o średniowiecznych "gdaniskach", wysuniętych poza mury pomieszczeniach z dziurą w podłodze, skąd można było nieczystości wyprawić od razu do fosy. Otóż wymyślono je we Francji chyba w XI wieku i nazwano "garderobami". Dlaczego tak? Ano ponoć dlatego, że pod dziurą podwieszano nieraz ubrania, żeby obmył je amoniak przed właściwym praniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za świetny komentarz!
      Ważne przypomnienie słowa, które dawno już wyszło z użycia: „gdanisko” – typowa dla średniowiecznych zamków, głównie krzyżackich, wieża „sralna”, do której z reguły prowadził dosyć długi, wysoko posadowiony krużganek. Dziura w podłodze prowadziła do czegoś w rodzaju szerokiej, spadkowo usytuowanej rynny, którą urobek toczył się (spływał) do okna w tylnej ścianie wieży. Na ścianach niektórych gdanisk do dzisiaj widać urocze zacieki – poszukajcie w opisie i na fotografiach Kwidzynia.
      Wadą tego średniowiecznego przybytku było to, że przebywało się tam jednoosobowo i bez telefonu komórkowego dowolnej marki. Zaletą rzymskich obiektów tej natury była natomiast zdolność przyjmowania sporej klienteli w tym samym czasie, dzięki czemu latryny dawały okazję do wymiany poglądów, omówienia biznesu, lub powołania do życia jakiegoś startupu, a można było też knuć otrucie lub zasztyletowanie jakiegoś senatora.
      Samo słowo „gdanisko”, niektórzy twierdzą, że pochodzi od Gdańska, ale ja skłaniam się do tezy, że źródłosłów leży w pruskim słowie "dansk", oznaczajacym coś mokrego, wilgotnego. Tym samym nazwa miasta – perły Bałtyku – ma to samo pochodzenie, ba, jest ono pierwotne w stosunku do wież „sralniczych”.

      Usuń
    2. nad tą nazwą, nad jej pochodzeniem, sam się zastanawiałem... chyba nie dojdziemy do prawdy... jeśli pruska, to by była w ichnim nazwa na wszystkie kible

      Usuń
    3. Niekoniecznie, w staropruskim wcale nie musiało to oznaczać kibla i związanego z nim biznesu. U nich pojęcie to wiązało się z wilgocią, mokradłami, grzęzawiskami, podobnie jak nasze starosłowiańskie ner lub nur – (rzeka Ner, nurkowanie, etc.) dotyczyło wody, wilgoci, podmokłych terenów, ale nie urobku osobistego.
      „Gdanisko”, wygląda mi na sąsiedzkie zapożyczenie z późniejszym, drobnym dostosowaniem do językowej wrażliwości lokalnej ludności. Jeśli się nie mylę, to ten termin nie funkcjonował poza obszarem Pomorza i terenów bezpośrednio doń przyległych od południa – Kujawy, płn. Mazowsze, Warmia...

      Usuń
    4. a co powiesz na takie "prasłowiański rdzeń *gъd oznaczał teren wilgotny, mokradła, być może mokry las. Dokładna etymologia nie została ustalona jednoznacznie. Pierwsza wzmianka o Gdańsku pochodzi z Żywotu Świętego Wojciecha, który opisuje wizytę biskupa na tym terenie wiosną 997. W dokumencie nazwa Gdańska zapisana jest jako Gyddanyzc" ?

      Usuń
    5. No cóż, jeśli prasłowiański rdzeń *-gьd oznaczał coś mokrego, wilgotnego, to mamy dwa różne prasłowiańskie pojęcia na opisanie tego samego, czyli: *-gьd = nur, ner.
      Oba pojęcia mają prawo istnienia, szczególnie, że występują w innych regionach Polski. Ponadto, jeśli staropruskie "dansk" = strosłowiańskie *-gьd, to jakbyśmy byli w domu... Tak sobie myślę...

      Usuń
  4. No świetnie, - doskonały pomysł na organiczny business. Nawet nazwa „W Pełni Naturalna Pralnia Urynalna - Ulżyj Sobie” mówi wszystko. Podłączymy rurę do publicznej odlewni - klient wchodzi boso z workiem brudnej odzieży i kartą kredytową i pierze. Gwarantowana satysfakcja z serwisu, zapewniona czystość ubrań oraz paznokci u nóg, nie wspominając o organicznym zapachu, a to wszystko za jedyne 20 USD.
    Dzięki za wspaniały archeologiczny artykuł, oparty na faktach.

    GB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi GB, czy masz już wszystkie pozycje obsadzone w Twoim biznesie? Byłbym chętny do pracy w reklamie... i na początek proponuję obniżyć cenę w USA do 8,99 USD, a w Polsce zachęcam do zastosowania promocyjnego odpisu podatkowego przez pierwsze pięć lat korzystania z usługi, potem natomiast coś w rodzaju dodatku "złotówka+" na każdy dzień roku, z wyjątkiem lat przestępnych.

      Usuń
  5. Parę uwag do Twego artykułu o podcieraniu. Wiele lat temu sam zastanawiałem się jak dawno temu sobie radzono. Te przemyślenia były związane z naszą nieciekawą sytuacją za komuny. Papier toaletowy był rarytasem, a to, że niektóre komunistyczne gazety od biedy nadawały się, nie dawało to dobrego samopoczucia i nie przynosiło chwały partii ludu pracującego. Dzisiaj wiem jak sobie radzono w pałacach i toaletach miejskich, a jak sobie radzili chłopi, wędrownicy, myśliwi. Mam nadzieję, że ciągle nie śmierdzieli. Czytając Twój artykuł mimowolnie przypomniałem sobie korzystne dla siebie zdarzenie związane z papierem toaletowym w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Byłem wówczas w Bardzie Śl. u moich kolegów z pracy. Prowadzili tam badania archeologiczne. W tym czasie byliśmy zaproszeni do zakładu produkującego papier toaletowy w Bardzie Przyłęk. Udało mi się wówczas w tymże zakładzie załatwić dwa wory po 100 sztuk papieru toaletowego. Jak przywiozłem je do domu, wywołałem wielką sensację i zadowolenie. Dzisiaj śmiejąc się przypominam sobie jak załatwienie głupiego papieru toaletowego mogło taką radość sprawić.

    Andrzej D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluje Panie Andrzeju imponujacej zdobyczy z ktora nie moge konkurowac co do ilosci, lecz ja sam tez mialem swoj sukses toaletowo papierowy, coprawda mniejszy niz Panski, ale w bardziej "dramatycznych" okolicznosciach. Pracowalem w tych latach na Wybrzezu w Centrali Handlu Zagrnicznego. Prowadzac przy stole konferencyjnym wstepne rozmowy z przedstawicielami armatora skandynawskiego na temat sprzedazy statku, do sali wpadl jeden z kolegow zwracajac sie do zebranych , ze slowami " przepraszam, ale musze Pana Z. wyprosic na chwile w sprawie naglej osobistej. Po wyjsciu kolega do mnie " stary, ja sie zajme goscmi na chwile , a ty biegnij bo na rogu do kiosku przywiezli papier toaletowy. Czy masz sznurek ?" " Oczywiscie ! " ( kazdy dobrze zorganizowany obywatel PRL-u , nosil zawsze przy sobie siatke do zakupow na wypadek jesli cos "rzuca" i sznurek na zaieszenie na szyji girlandu rolek papieru toaletowego , ktorego wszyscy zazdroscili. Po udanym zakupie wrocilem do negocjacji wyjasniajac ze krytyczna sytuacja osobista zostala zazegnana
      Z.Z.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JAK DRZEWA KOMUNIKUJĄ SIĘ ZE SOBĄ

APOKALIPSA