CHOPIN
CHOPIN’S HEART
Reflections on Coming Full Circle
Dr. Steven Lagerberg
For English version please go to the bottom of the Polish text.
SERCE CHOPINA
Refleksje
na temat zamknięcia
kręgu
życiowych doświadczeńDr. Steven Lagerberg
Xawery Dunikowski - Głowa Chopina Muzeum w Żelazowej Woli |
Materiał ten prezentuję za zgodą autora. Published with the author's permission. Tłumaczenie/Translation: Krzysztof Onzol
Fryderyk Chopin skomponował wiele ze
swoich nokturnów w taki sposób, iż początkowy temat
często powtarza się na zakończenie
dzieła w formie bardzo
nieznacznie zmienionej w stosunku do jego pierwotnego brzmienia. Ta subtelna zmiana dokonuje
się jakby przez nabywanie doświadczenia w trakcie przechodzenia
przez cały utwór, by ostatecznie
wyłonić się ze swoich początków jako wzbogacony, bardziej dojrzały i pewny siebie temat.
Niedawno temu stałem przed majestatyczną kolumną w Kościele Świętego Krzyża w Warszawie.
Tam, za ogromną płytą z szarego marmuru, spoczywa na stałe serce Chopina. Zdałem sobie wówczas sprawę, że byłem w tym samym miejscu piętnaście lat temu, a tak wiele wydarzyło mi się w tym przedziale czasu, że podobnie jak jeden z tych podlegających przemianie tematów Chopina, nie byłem już tym samym człowiekiem. Zatoczyłem pełne koło.
Oto moja opowieść o tym cyklu przeistoczenia.
W 2000 roku wybraliśmy się z żoną do Warszawy, żeby wysłuchać wystąpień uczestników Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego. Nie znając nikogo i nigdy wcześniej nie będąc w Polsce, dopiero tam uświadomiłem sobie jak piękna muzyka Chopina dotyka głębi mojego wnętrza. Jego muzyka nasycona emocjonalnie przemawiała do mnie jak żadna inna. Do tego czasu moje uznanie dla jego dzieł było ściśle prywatną sprawą. A teraz nagle siedziałem w wielkiej, wspaniałej sali koncertowej, otoczony przez setki miłośników Chopina, wsłuchujących się w każdą nutę, w każdą frazę z zamiarem wydobycia z tej muzyki wszystkiego, tak jakby poprzez obecność w tej uświęconej sali mogli dzielić jakieś ulotne powinowactwo z muzycznym geniuszem Chopina. Poczułem się tym doznaniem onieśmielony...i na zawsze zmieniony.
Jak większość turystów, podczas tegoż pobytu w Warszawie udałem
się do kościoła Świętego Krzyża i z uwagą przglądałem kolumnie zawierającej
relikwię, wiedząc wciąż niewiele o historii życia Chopina i będąc nieco zaskoczony
tą separacją serca od jego ciała. Wiedziałem
o kilku świętych, których fragmenty ciał znajdowały się w różnych miejscach
świata, ale dlaczego serce tego konkretnego człowieka było w Warszawie, a jego
ciało na cmentarzu Pere Lachaise w Paryżu było dla mnie nierozwiązaną zagadką. Byłem też zaskoczony niemal ciągłym
strumieniem wielbicieli Chopina przybywających z całego świata z pielgrzymką do
tego odległego świeckiego sanktuarium. A
kiedy potem w rocznicę przedwczesnej śmierci Chopina, zmarłego w wieku zaledwie
trzydziestu dziewięciu lat, odegrano w tejże bazylice Requiem Mozarta,
doświadczyłem ogromnego wzruszenia. Było
to tak jakby cały naród polski w tę bardzo zimną noc stłoczył się w tym
historycznym miejscu na chwałę tego drobnego acz niezwykłego człowieka za jego
ogromny wkład do naszej kultury uczyniony przed tak wielu laty. Doświadczenie
ogromu uwielbienia całej Polski dla tego człowieka było wręcz zdumiewjące.
Na Konkursie spotkałem kilku wspaniałych ludzi, a wśród nich, Jadwigę
Gewert, dyrektora wykonawczego Fundacji Chopina
USA. Jakoś
niechcący musiałem zwierzyć się jej z mojego zamiłowania do muzyki Chopina, co widząc podjęła
próbę przekonania mnie do ustanowienia sekcji
Fundacji Chopina w Seattle. W sposób raczej nawet dla mnie samego niespodziewany, spełniłem jej
prośbę, i ku chwale Seattle
to dzieło trwa i
ma się świetnie do dziś.
Wtedy to właśnie rozpoczęło się moje zdobywanie wiedzy o Fryderyku Chopinie. Zacząłem czytać o jego życiu i czasach wszystko co tylko mogłem wziąć ręce, a następnie, powoli i metodycznie zbudowałem moją znajomość jego dzieł muzycznych. Zajęło mi to faktycznie lata, ale okazało się być jedną z najwspanialszych przygód mojego życia.
Wtedy to właśnie rozpoczęło się moje zdobywanie wiedzy o Fryderyku Chopinie. Zacząłem czytać o jego życiu i czasach wszystko co tylko mogłem wziąć ręce, a następnie, powoli i metodycznie zbudowałem moją znajomość jego dzieł muzycznych. Zajęło mi to faktycznie lata, ale okazało się być jedną z najwspanialszych przygód mojego życia.
Do czasu gdy wróciłem do Warszawy na Konkurs Chopinowski w roku 2005, poznałem wielu ludzi z całego świata, którzy również znali i kochali muzykę Chopina. Odwiedziłem też większość miejsc w Paryżu,
do których uczęszczał ten polski patriota, skazany przez samego
siebie na wygnanie. Wtedy to też nabyliśmy z żoną dom w tym wspaniałym mieście i jedną z moich ulubionych rozrywek stało się
zdobywanie wszelkiej dostępnej
informacji o tym niezwykle interesującym
człowieku. W Mieście Światła spędził on połowę swojego życia, zyskał sławę, ustanawiając siebie jako jednego z najwybitniejszych pianistów świata,
i ostatecznie zmarł boleśnie powolną śmiercią w swoim luksusowym mieszkaniu przy
eleganckim Placu Vendome.
Zatem kiedy w 2008 roku otrzymałem od Jadwigi
list z propozycją, żebym zajął jej
miejsce na Międzynarodowej Konferencji
Federacji Towarzystw Chopinowskich w Nohant, bez wahania zgodziłem się
tam pojechać. Nohant
to mała wioska w środkowej
Francji, która była rodzinnym
miejscem George Sand. Było to spokojne i wygodne zacisze, gdzie oboje
z Chopinem spędzili wiele miłych
letnich miesięcy i gdzie, jak
powszechnie wiadomo, skomponował niektóre
ze swoich największych arcydzieł.
Jako, że było to jedno z niewielu
miejsc zwiazanych z Chopinem, których jeszcze nie
odwiedziłem, zależało mi bardzo
żeby je poznać.
W pociągu do Chateauroux, najbliższej stacji kolejowej koło Nohant, przeczytałem w internecie fascynujacy artykuł w Times of India mówiący, że według wybitnego polskiego naukowca, profesora Wojciecha Cichego, Chopin cierpiał na mukowiscydozę (schorzenie, które nazywamy w USA "cystic fibrosis"), i że zamierza on to udowodnić, wykonując analizy DNA na próbce z zachowanego serca kompozytora. Z artykułu wynikało, że przedłożył już wniosek do władz polskich z prośbą o udostępnienie mu serca Chopina do przeprowadzenia badań. Przeczytanie tej informacji na kilka godzin przed spotkaniem się z czołowymi badaczami Chopina stało się dla mnie rewelacją. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że pobyt w Nohant stanie się początkiem mojej drogi do odsłonięcia wielu tajemnic serca Chopina.
W pociągu do Chateauroux, najbliższej stacji kolejowej koło Nohant, przeczytałem w internecie fascynujacy artykuł w Times of India mówiący, że według wybitnego polskiego naukowca, profesora Wojciecha Cichego, Chopin cierpiał na mukowiscydozę (schorzenie, które nazywamy w USA "cystic fibrosis"), i że zamierza on to udowodnić, wykonując analizy DNA na próbce z zachowanego serca kompozytora. Z artykułu wynikało, że przedłożył już wniosek do władz polskich z prośbą o udostępnienie mu serca Chopina do przeprowadzenia badań. Przeczytanie tej informacji na kilka godzin przed spotkaniem się z czołowymi badaczami Chopina stało się dla mnie rewelacją. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że pobyt w Nohant stanie się początkiem mojej drogi do odsłonięcia wielu tajemnic serca Chopina.
Uczestnicy konferencji w Nohant przedłużyli czas na
dyskusję aby rozważyć niezwykłą teorię
profesora Cichego. Stało się dla mnie jasne wszakże niemal natychmiast, że choć większość uczestników była rzeczywiście ekspertami na temat
Chopina, to niewielu, jeśli ktokolwiek z nich, miał wiedzę z dziedziny nauk ścisłych. Ich wiedza
o chorobach, a konkretnie o mukowiscydozie i
gruźlicy, dwóch głównych kandydatach
w kwestii przewlekłej choroby Chopina,
była absolutnie mizerna.
Wkrótce okazało się, że jedynym
obecnym na tym spotkaniu, który
miał zarówno wiedzę historyczną o
Fryderyku Chopinie jak i dość szerokie pojęcie naukowe o jego chorobie, byłem
tylko ja sam! Przyjąłem
zatem, że moja wiedza o Chopinie
w połączeniu z wiedzą naukową mogłyby
pozwolić mi kontynuować ten temat i być może ostatecznie rozwiązać tajemnicę choroby kompozytora. Wtedy to postanowiłem napisać książkę.
W miesiącach i latach po mojej wizycie w Nohant przejrzałem całą
literaturę medyczną na temat choroby Fryderyka Chopina. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, było tego
sporo, ale nie wszystko napisane w języku angielskim. Z wielką uwagą i wysiłkiem przetłumaczyłem na
angielski szereg artykułów z polskich, niemieckich i francuskich czasopism
medycznych. Przeczytałem wszystkie
dostępne korespondencje Chopina, z uwagą poszukując jakichkolwiek wskazówek co
do jego choroby. Dokształciłem się
solidnie z analizy DNA i medycyny sądowej, żeby być na bieżąco w tych
dziedzinach wiedzy. Zacząłem regularnie
korespondować z profesorem Cichym, a także z wieloma innymi naukowcami na całym
świecie i omawiać z nimi bardzo szczegółowo, w jaki sposób badanie tkanki
uzyskanej z serca Chopina powinno zostać wykonane. Spędziłem nawet wiele miesięcy ustalając, czy
nie byłoby możliwe uzyskanie niezbędnych informacji z którejś
z kilku istniejących próbek włosów pobranych od Chopina. Niestety, okazało się
to niemożliwe. Szczególnie frustrujące
okazały się próby pozyskania zgody na ekshumację szczątków Chopina z grobu na
cmentarzu Pere Lachaise. Niestety,
wdepnąłem w absolutne bagno francuskiej biurokracji i po kilku miesiącach drogi
do nikąd porzuciłem i ten zamiar. Dostałem
lekcję, że dla obcokrajowca uzyskanie dostępu do jednej z czołowych postaci
historycznych jaką był Fryderyk Chopin, jest po prostu niemożliwe.
Z chwilą gdy założenia teoretyczne wszystkich proponowanych
badań zostały jaśniej sformułowane, stało się oczywiste,
że nadszedł dla mnie czas, żeby spotkać
się z odpowiednimi władzami polskimi
i spróbować przekonać ich aby
umożliwiono dalszą kontynuację dochodzenia. W 2008 roku szybko jednak ostudzono propozycję profesora Cichego pozyskania
dostępu do serca, powołując się na sprzeciwy kulturowe, religijne, osobiste, a nawet ekonomiczne. W tej sytuacji wiedziałem, że
muszę zgromadzić w jednym ręku wszystkie
zasadnicze argumenty jeśli mam mieć jakiekolwiek szanse na
sukces.
W 2011 roku została wydana moja książka, "Serce Chopina, próba identyfikacji tajemniczej choroby najbardziej
ukochanego kompozytora na świecie". Następnie zacząłem długą serię e-maili,
listów i osobistych wizyt, podczas których starałem się przekonać dyrektora
Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w Warszawie, Ministra Kultury,
arcybiskupa Warszawy, dwoje żyjących krewnych Chopina, i innych ludzi, aby
zezwolono na analizę serca. Niestety, ich
zgodna opinia była przeciwna jakiemukolwiek badaniu serca, a prywatnie dzielili
się ze mną swoją obawą, że jeśli okazałoby się iż serca nie ma w krypcie, to
polska turystyka poniosłaby poważne straty.
Nawet polscy naukowcy zaprotestowali przeciwko wykonaniu takiej analizy,
twierdząc że wiele środków finansowych na ich badania pochodzi ze źródeł
rządowych, i że publicznie wspieranie takiego dochodzenia uszczupliłoby
podstawowe źródło finansowania ich pracy. Zastraszanie, tajemniczość i
biurokratyczne rozgrywki rządziły Polską! Zdałem sobie sprawę, że uzyskanie zezwolenia
na przeprowadzenie badań będzie żmudną walką.
Niemniej jednak nalegałem i grałem często niewygodną rolę skwierczącego
nudziarza. Teraz, z perspektywy czasu,
uważam że to działa!
W marcu 2014 roku jeden z moich przyjaciół w Narodowym
Instytucie Fryderyka Chopina powiadomił mnie, że coś ruszyło w górę. Okazało się, że przyjęto nadzwyczaj tajny
plan, aby otworzyć kryptę zawierającą serce.
Wkrótce potem cała korespondencja między władzami polskimi i mną
ustała. Nie podano powodów, nikt nawet
nie próbował wyjaśnić przyczyn tej nagłej zmiany nastawienia do mnie. Przyjąłem zatem, że owa cisza w eterze może
wskazywać, iż rzeczywiście podjęto decyzję przeprowadzenia badań w najbliższym
czasie. Dopiero szereg miesięcy później,
pod koniec tego roku dowiedziałem się z Associated Press, że krypta Chopina w
kościele Świętego Krzyża faktycznie została potajemnie otwarta i wykonano
zdjęcia. Byłem zarówno w szoku jak i niezwykle zainteresowany dowiedzeniem się
czegoś więcej.
A oto czego się dowiedziałem: jedenaście osób, wszyscy Polacy,
zgromadzili się w kościele Świętego Krzyża tuż po północy z 13-go na 14-ty
kwietnia 2014 roku. Obecni byli prezydent Polski, arcybiskup Warszawy, jedyna
żyjąca osoba spokrewniona z Chopinem, dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka
Chopina i jego zastępca, wraz z dwoma naukowcami, kamerzystą, kamieniarzem, i
dwójką innych osób. Wiele napięcia
wywołały próby zdjęcia kamiennej pokrywy krypty. Okazało się to niezwykle trudne
zadanie, wymagające więcej niż godzinę bardzo delikatnej pracy. Jeśli kamień
zostałby uszkodzony lub zniszczony, z całą pewnością byłoby to oczywiste dla
zwiedzających kościół następnego dnia. Oficjele
przyszli jednak przygotowani, przynosząc ze sobą identyczną płytę kamienną z
identycznym napisem na wypadek potencjalnego nieszczęścia.
Gdy płyta została zdjęta i odstawiona na bok, skrzynkę z relikwią wyjęto i postawiono
na specjalnie przygotowanym stole do przeprowadzenia oględzin. Mocne elektryczne światła były wyłączone.
Szklane naczynie, zawierające serce ostrożnie wyjęto z chroniących je
drewnianych skrzynek, z których zewnętrzna wykonana była z drewna dębowego, a
wewnętrzna ze znakomitego hebanu. Na
hebanowym pudełku znajdował się srebrny medalion. Widniał na nim pięknie wygrawerowany napis z
nazwiskiem kompozytora wraz z datami jego urodzenia i śmierci, ale zaskakujące
okazało się, iż datę urodzenia zapisano jako 28 lutego 1810 roku. Ponieważ współczesne analizy historyczne
określają datę urodzin Chopina jako 1 marca, zatem było to niespodziewanie
ciekawe odkrycie. Woskowe uszczelnienie
pojemnika znajdowało się w nienaruszonym stanie, płyn balsamujący był koloru
jasnego bursztynu, a samo serce doskonale zachowane. Dla wszystkich obecnych w wyciszonym nocą
sanktuarium był to niezwykle ekscytujący moment.
Wykonano wiele fotografii serca z każdego możliwego kąta, a następnie dwóch naukowców dokonało bardzo
szczegółowych oględzin szklanego naczynia. Niestety, żaden z nich nie był ekspertem
w dziedzinie medycyny
klinicznej - jeden był genetykiem, drugi zaś patologiem. Zakończeniem całej procedury było dołożenie dodatkowej warstwy wosku do istniejącego uszczelnienia pojemnika. Naczynie umieszczono z powrotem w chroniących
je drewnianych krzynkach, po czym oryginalna płyta kamienna krypty została ponownie zacementowana na swoim
miejscu. Od początku do końca całego procesu minęły niespełna dwie godziny. Zanim powoli wszyscy opuścili kościół i wyszli
na chłód wczesnego wiosennego poranka, podjęto postanowienie, że krypta Chopina nie zostanie otwarta przez następne pięćdziesiąt
lat.
Ogarnięcie umysłem tego co zobaczyli tej nocy okazało się wręcz trudne i chyba nie do końca
satysfakcjonujące. Trudne
w tym sensie, że tylko dwójka z obecnych była naukowcami,
a niesatysfakcjonujące poprzez to, że obaj
nie mieli wątpliwości, iż pomoc kogoś
jeszcze byłaby konieczna żeby wyciągnąć właściwe
wnioski co do przyczyn i mechanizmów choroby Chopina, wyłącznie
na podstawie obserwacji organu zamkniętego w szklanym pojemniku. Pragnęli wykonać swoje
zadanie najlepiej jak tylko to było możliwe, wiedząc że
nie będzie kolejnej okazji żeby zbadać
tę relikwię za ich życia.
Ogólnie rzecz biorąc, serce było wyjątkowo duże jak na
człowieka postury Chopina. I od początku
stało się oczywiste dla tych dwóch badaczy, że coś było nie w porządku z
osierdziem, czyli zewnętrzną powłoką samego serca. Było ono nierównomiernie
pogrubione i pokryte żółtawymi złogami rozrzuconymi po jego powierzchni. Uważne przyjrzenie się pozwoliło także
dostrzec w tkance zgranulowane cząstki materii.
Z obserwacji wynikało, że oryginalny patolog - musimy założyć, że był to
osobisty lekarz Chopina w chwili jego śmierci, szanowny dr Cruveilhier -
wyjąwszy serce z ciała, poddał je ścisłej inspekcji i dokonał głębokich nacięć
w trzech zastawkach, szukając tam nieprawidłowości, ale nie znalazłszy ich,
pozszywał nacięcia czymś co wydaje się było ketgutem (struna chirurgiczna z
baranich lub kozich jelit). Konkluzja
mogła być tylko jedna: ów nieszczęsny człowiek, którego życie było zasilane niekooperującym
sercem, zmarł z powodu jego zastoinowej niewydolności z powikłaniami wywołanymi
gruźliczym zapaleniem osierdzia.
W mojej książce postulowałem, że Chopin zmarł w wyniku powikłań
gruźlicy. Szczególnie podkreśliłem możliwość
gruźliczego zapalenia osierdzia, rzadkiej, ale wyniszczającej choroby. Zatem, chcąc być w stanie potwierdzić tę
diagnozę, w przypadku gdyby kiedykolwiek w moim życiu serce Chopina stało się
znowu przedmiotem badania, zgromadziłem prawdopodobnie największy na świecie
zbiór dokumentacji opisowej przypadków i pośmiertnych zdjęć serc ludzi, którzy
ulegli tej rzadkiej chorobie. Owe setki
medycznych zdjęć okazały się później wręcz nieocenione przy próbie określenia
przyczyny śmierci Chopina.
Sposób w jaki udało mi się uzyskać fotografie serca Chopina musi obecnie
pozostać tajemnicą. Obiecałem również dyrektorowi Narodowego Instytutu
Fryderyka Chopina w Warszawie, że nie będę publikować ani upowszechniać tych
zdjęć. Jednakowoż, skoro w styczniu tego roku zdjęcia zostały w niektórych
szczegółach omówione na publicznej konferencji prasowej w Warszawie,
postanowiłem że i ja nie będę wstrzymywać się od ich omówienia. Pragnąłbym jednak aby cały ten proces był
znacznie bardziej jawny, ale niestety, nie można mieć wszystkiego.
Kiedy wszedłem do kościoła Świętego Krzyża, tuż przed rozpoczęciem tegorocznego
Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego i stanąłem ponownie przed kolumną
zawierającą serce Chopina, mój umysł ogarnęło wielkie morze emocji. Moje oczy
zawilgotniały gdy uświadomiłem sobie, że zatoczyłem pełne koło w odniesieniu do
tej relikwii, od zerowej wiedzy piętnaście lat temu do pozycji jednego z
niewielu ludzi na świecie, którzy byli uprzywilejowani zobaczyć je na własne
oczy.
Przez lata moich badań poznałem setki fascynujących ludzi,
podróżowałem do miejsc, o których nigdy bym nawet nie marzył, i nauczyłem się
tak bardzo wiele o tym nadzwyczajnym człowieku, o jego życiu, muzyce, i
oczywiście o jego chronicznej chorobie. Czułem, że naprawdę mogłem teraz
zrozumieć jak ten wspaniały człowiek, dotknięty nieubłaganie postępującą
chorobą, potrafił w trudny do uwierzenia sposób zaszufladkować swoje cierpienie
i kontynuować komponowanie. Bo przecież właśnie gdy cierpiał najbardziej,
potrafił stworzyć niektóre z najwspanialszych dzieł muzyki jakie świat
kiedykolwiek znał.
Okazje takie jak ta nie pojawiają się często i niewielu z nas ma szczęście znaleźć rozwiązanie
tajemnic na jakie natykamy się podczas naszego życia. Byłem jednym z tych szczęśliwców, i za to zawsze będę wdzięczny losowi.
Podobnie jak zmienia się temat otwierający chopinowski nokturn, tak i ja uległem przeobrażeniu, zataczając pełne
koło mojej wiedzy i doświadczeń.
********************************
English version (original text)
Reflections
on Coming Full Circle
Frédéric
Chopin composed many of his Nocturnes in
such a way that the initial theme was often repeated at the end of the work,
reprised yet changed ever so slightly from its original presentation. Its
subject would be subtly altered by its experience of transitioning through the
entire piece, ultimately emerging from its origins enriched, more mature and
self-confidant. A short while ago I stood in front of the majestic column in
the Holy Cross Church in Warsaw where Chopin’s preserved heart still rests
behind an enormous gray marble plaque. I
realized I had been in that same place fifteen years earlier, yet so much had
happened to me during that interval that - like one of Chopin’s modified
themes, I wasn’t the same person. I had come full circle. This is the story of
that cycle of transition.
In
2000 my wife and I traveled to Warsaw to attend the International Chopin
Competition. Knowing no one there and never having been to Poland, I only then
had recently realized how well Chopin’s beautiful music connected to my inner
self. His emotionally saturated music spoke to me like none other. Up until
then my appreciation for his works had been a strictly private matter.
Suddenly, I found myself seated in a large and magnificent auditorium
surrounded by hundreds of rapt listeners hanging on to every note, every
phrase, intent on extracting as much as they could from the music, as if just
being present there in that hallowed hall might allow them to share some
special affinity, however fleeting, with Chopin’s musical genius. I was awed by
that experience…and forever changed.
While
in Warsaw, like most tourists, I visited the Holy Cross Church and dutifully
viewed the revered relic’s column, knowing little about Chopin’s life story and
puzzled by the apparent division of his body. I knew of a few saints whose
bodies lay scattered across the globe, yet why this particular man’s heart was
in Warsaw and his body in the Pére Lachaise Cemetery in Paris was an unsolved
mystery for me. I was also struck by the near constant stream of Chopin
admirers arriving from all over the world who made their long pilgrimage to
this faraway secular shrine. And then I was terribly moved to experience the
presentation of Mozart’s Requiem in that same cathedral on the anniversary of
Chopin’s untimely death at the age of only thirty-nine. It was if the entire
Polish nation that very cold night had been crammed into this ancient place to
praise this odd little man for his enormous contribution to its culture so many
years ago. To witness the enormity of Poland’s adulation for this man was
mind-boggling.
At the
Competition I met several wonderful people, among them, Jadwiga Gewert, the
Executive Director of the Chopin Foundation of the United States. Somehow, I
must have confided to her my love for Chopin’s music, and then somehow, she
managed to persuade me to start a branch of the Chopin Foundation in Seattle.
Rather surprisingly, I subsequently did just that, and to Seattle’s great
fortune its chapter endures and thrives to this day.
Thus
began my acquisition of knowledge of Frédéric Chopin. I first started reading everything I could
lay my hands on about his life and times, and then slowly and methodologically
built up my knowledge of his musical works. It took years actually, but it has
been one of the most pleasant adventures of my life.
By the
time I returned to Warsaw for the 2005 Chopin Competition I had come to know
many others from across the world who also knew and loved the music of Chopin.
I also had visited most of the sites in Paris frequented by this self-exiled
Polish patriot. My wife and I had recently acquired a home in that wonderful
city and one of my favorite pastimes there was to ferret out as much
information as I could about this interesting man. He had spent half of his life in the City of
Light, acquiring his fame, establishing himself as one of the world’s foremost
pianists, and ultimately died an agonizingly slow death in a ritzy apartment in
the posh Place Vendome.
So
when Jadwiga wrote me in 2008 requesting that I take her place at the Nohant
conference of the International Federation of Chopin Societies, I immediately
offered to go. Nohant is a tiny hamlet in central France that was the ancestral
home of George Sand. It was a restful comfortable country place where she and
Chopin spent many pleasant summers and where he was able to compose some of his
greatest masterpieces. As it was one of the few places Chopin had lived that I
hadn’t yet visited, I was keen to discover it.
Fascinatingly,
while on the train to Chateauroux, the closest railway link to Nohant, I read
an online article from the Times of India
stating that a prominent Polish scientist, a Professor Wojciech Cichy,
claimed that Chopin suffered from mucoviscidosis
(what we term cystic fibrosis in the U.S.) and that he planned to prove it
by doing a DNA analysis on a piece of Chopin’s preserved heart. He had
proffered a proposal to the Polish authorities requesting their permission to
obtain access to the long preserved heart. Receiving this information just
hours before I was to meet with the world’s leading Chopin scholars proved to
be a revelation for me. Little did I know then that my experience in Nohant
would serve to launch my journey of discovery into the many mysteries of
Chopin’s heart.
In
Nohant the conferees had prolonged discussions about Cichy’s remarkable theory.
However, it became clear to me that although most of the attendees were indeed
experts on the subject of Chopin, few if any had any background whatsoever in
science. Their knowledge of disease, and specifically of cystic fibrosis and
tuberculosis, the two leading candidates for Chopin’s chronic illness, was
abysmal. It soon became apparent that the only one present at this meeting who
had both the knowledge of the historical Frederic Chopin and a fairly extensive
understanding of disease and scientific analysis was myself! I soon decided
that my combined knowledge of Chopin and science could possibly allow me to
pursue this topic and ultimately solve the mystery of Chopin’s illness. It was
at that moment I decided to write a book.
In the
months and years that followed my visit to Nohant I reviewed all the medical
literature on the subject of Chopin’s illness. To my pleasant surprise, there
was quite a bit of it, but not all of it was written in English, so I
painstakingly translated many articles from the Polish, German, and French
medical journals. I read all of Chopin’s available correspondence, thoroughly
searching for any clues to his illness. I boned up on DNA analysis and forensic
pathology, seeking to become as current as possible. I regularly corresponded
with Professor Cichy as well as many other scientists around the world and
discussed in great detail how a scientific investigation of the tissue obtained
from Chopin’s heart might be analyzed. I even spent months researching whether
it would be possible to obtain the necessary information from any one of
several hair samples taken from Chopin.
Unfortunately, it’s not. And then there was the terribly frustrating
endeavor to unearth the remains of Chopin from the tomb in the Pére Lachaise
Cemetery. Running into an absolute quagmire of French bureaucracy, after some
months of getting nowhere I soon gave up. I was to learn that for a foreigner
to gain access to one of France’s leading historical figures is simply impossible.
Once
the structure of any proposed scientific inquiry became clearer it was time for
me to meet with the relevant Polish authorities in an attempt to convince them
to allow such an investigation to proceed. In 2008 they had quickly squelched
Professor Cichy’s proposal to gain access to the heart, citing cultural,
religious, personal, and even economic objections. I knew I would need to have
all of the relevant bases covered if I were to have any success at all.
By
2011 my book, “Chopin’s Heart, The Questto Identify the Mysterious Illness of the World’s Most beloved Composer” was published. Subsequently, I began a
long series of e-mails, letters, and personal visits by which I attempted to
persuade the Director of the Fryderyk Chopin Institute in Warsaw, The Polish
Minister of Culture, the Archbishop of Warsaw, Chopin’s then two remaining
relatives, and others to sanction an analysis of the heart. Their combined
opinion was one opposed to any investigation of the heart, and privately they
shared with me their worry that if the heart were not to be found in the crypt,
the Polish tourism industry would almost certainly be severely hurt. Even
Polish scientists balked at condoning such an analysis, claiming much of their
economic support for their research was derived from government sources and
that by publically supporting such an inquiry they would be jeopardizing the
primary source of funding for their work. Intimidation, secrecy, and
bureaucratic infighting reigned supreme in Poland! I realized it would be an uphill battle to
obtain authorization for such an investigation. Nevertheless, I persisted and
played the often-uncomfortable role of the squeaky wheel. Now in retrospect, I
believe it worked!
In
March of 2014 one of my friends in the Fryderyk Chopin Institute notified me
that something appeared to be up. It appeared that there was a super secret
plan to open the crypt containing the heart. Soon thereafter all correspondence
ceased between the Polish authorities and me. No reasons were ever offered to
explain this break, but I had been expecting that a news blackout might
indicate that an investigation was imminent. It wasn’t until months later at
the end of that year that I learned from an Associated Press source that
Chopin’s crypt in the Holy Cross Church had indeed been clandestinely opened
and pictures taken. I was shocked. I was also extraordinarily curious to know
more.
What I
subsequently learned was this: eleven people, all Poles, gathered in the Holy
Cross Church just after midnight on the night of April 14th, 2014.
Those present included the President of Poland, the Archbishop of Warsaw, the
sole-surviving relative of Chopin, the Director of the Fryderyk Chopin
Institute and his Assistant Director, along with two scientists, a cameraman, a
masonry specialist, and a couple of others.
Many tense moments were spent attempting to open the stone cover to the
crypt. This proved to be an unusually difficult task, requiring more than an
hour of painstakingly delicate work. If the stone were to be broken or damaged
it most certainly would have been obvious to those visiting the church the
following day. These officials came prepared, however, bringing with them an identical
replacement stone cover with an identical inscription just in case of any
potential calamity.
Once
the stone was pulled out and set aside, the box containing the relic was
removed and placed on a table especially set up to position the heart for its
inspection. Strong electric lights were switched on. The glass jar containing
the heart was carefully lifted from within its protective wooden boxes, the
outer one made of oak and the interior one crafted from fine ebony. There was a
tarnished silver medallion on the top of the ebony box. It had been beautifully
engraved with the composer’s name along with his birth and death dates, yet
surprisingly, the birth date was inscribed as February 28th, 1810.
Modern analyses have set the date for Chopin’s birth as being March 1st,
so this was an unexpectedly curious finding. The wax seal appeared intact, the
embalming fluid clear amber, and the heart itself perfectly preserved. For
everyone present in that hushed sanctuary that night it was a very exciting moment.
Multiple
photographs were taken of the heart from every conceivable angle and then the
two scientists closely inspected the glass vessel. Neither of them was an
expert in clinical medicine, one a geneticist, the other a research
pathologist. Finally, for safekeeping additional wax was added to the existing
seal and the jar placed back into its two protective containers. The original
stone crypt cover was retrieved and cemented into place. From start to finish
the entire process took less than two hours. As they slowly left the church and walked out into the cool
air of an early spring morning those who had been present agreed then and there
that Chopin’s crypt should not be touched for fifty years .
Understanding
just what they saw that night proved to be difficult and more than a little
awkward. It was difficult in that that only two of those present were
scientifically trained, and awkward in that those scientists felt that outside
assistance might be necessary to arrive at a firm pathologic conclusion.
Knowing there would not be another opportunity to examine this relic in their
lifetimes, they desperately wanted to get it right.
Overall,
the heart was exceeding large for man of Chopin’s size. And from the start it
was obvious to the two scientific investigators that something was amiss with
the pericardium, the outer covering
of the heart itself. It was thickened unevenly and there were yellowish
deposits scattered across its surface. Closer inspection revealed granular
particles in the tissue. It was also obvious that the original pathologist
removing the heart from Chopin’s body and closely inspecting it - we must
assume it was Chopin’s personal physician at the time of his death, the
esteemed Dr. Cruveilhier - had made deep cuts into the areas of the three heart
valves, looking for anomalies there, but finding none, sewed up the incisions
with what appeared to be catgut. The unfortunate person whose life was powered
by this compromised heart died from congestive heart failure complicated by tuberculous
pericarditis.
My
book had postulated that Chopin died from complications of tuberculosis.
Specifically, I had mentioned the possibility of tuberculous pericarditis, a
rare but devastating disease. Wishing to confirm my diagnosis just in case
Chopin’s heart were ever to be examined in my lifetime, I had slowly amassed
what is probably the world’s largest collection of case reports and postmortem
photographs of the hearts of those individuals who had succumbed to this
unusual disease. These hundreds of medical pictures subsequently proved
invaluable in helping to determine the cause of Chopin’s demise.
Just
how I obtained the photographs of Chopin’s heart for now needs to be kept a
guarded secret. I have also promised the Director of the Fryderyk Chopin
Institute in Warsaw that I will not publish these pictures nor disseminate
them. However, since the pictures were talked about in some detail at a public
news conference in Warsaw this past January, I will not refrain from discussing
them. I would have wished for far greater transparency during this entire
process, but alas, one cannot have everything.
When I
walked into the Holy Cross Church just before the start of the 2015
International Chopin Competition and stood once again before the column containing
Chopin’s heart my mind became flooded with a myriad of emotions. My eyes
watered as I realized I had come full circle with this relic, from knowing
absolutely nothing about it fifteen years earlier to now being one of only a
handful of people in the world who had been privileged to see it.
During
the years of my research I had met hundreds of fascinating people, traveled to
places I would never have dreamed of, and learned so very much more about this
interesting man, his life, his music, and yes, of course, about his chronic
illness. I felt that I really could now understand how this inexorably
progressive disease affected this amazing man, but I still remain incredulous
as to how he was able to compartmentalize his suffering and continue with his composing.
For even when he was suffering the most, he managed to produce some of the most
beautiful music the world has ever known.
Opportunities
like this don’t come around very often and few of us are fortunate to find
resolution to the mysteries we might come across during our lifetime. I have
been one of the lucky ones and for that that I will be forever grateful. Like
the opening theme of a Chopin Nocturne
I have been changed and come full circle.
Steven Lagerberg
November 2015, Paris
Komentarze
Prześlij komentarz