Chopin



CHOPIN’S  HEART
Reflections on Coming Full Circle
Dr. Steven Lagerberg
For English version please go to the bottom of the Polish text.



SERCE  CHOPINA

Refleksje na temat zamknięcia
kręgu życiowych doświadczeń
Dr. Steven Lagerberg

Xawery Dunikowski - Głowa Chopina
Muzeum w Żelazowej Woli



Materiał ten prezentuję za zgodą autora. Published with the author's permission. Tłumaczenie/Translation: Krzysztof Onzol

Fryderyk Chopin skomponował wiele ze swoich nokturnów w taki sposób, iż początkowy temat często powtarza się na zakończenie dzieła w formie bardzo nieznacznie zmienionej w stosunku do jego pierwotnego brzmienia.  Ta subtelna zmiana dokonuje się jakby przez nabywanie doświadczenia w trakcie przechodzenia przez cały utwór, by ostatecznie wyłonić się ze swoich początków jako wzbogacony, bardziej dojrzały i pewny siebie temat.  



Niedawno temu stałem przed majestatyczną kolumną w Kościele Świętego Krzyża w Warszawie.
Tam, za ogromną płytą z szarego marmuru, spoczywa na stałe serce Chopina. Zdałem sobie wówczas sprawę, że byłem w tym samym miejscu piętnaście lat temu, a tak wiele wydarzyło mi się w tym przedziale czasu, że podobnie jak jeden z tych podlegających przemianie tematów Chopina, nie byłem już tym samym człowiekiemZatoczyłem pełne koło
Oto moja opowieść o tym cyklu przeistoczenia

W 2000 roku wybraliśmy się z żoną do Warszawy, żeby wysłuchać wystąpień uczestników Międzynarodowego Konkursu ChopinowskiegoNie znając nikogo i nigdy wcześniej nie będąc w Polsce, dopiero tam uświadomiłem sobie jak piękna muzyka Chopina dotyka głębi mojego wnętrza.  Jego muzyka nasycona emocjonalnie przemawiała do mnie jak żadna innaDo tego czasu moje uznanie dla jego dzieł było ściśle prywatną sprawą.  A teraz nagle siedziałem w wielkiej, wspaniałej sali koncertowej, otoczony przez setki miłośników Chopina, wsłuchujących się w każdą nutę, w każdą frazę z zamiarem wydobycia z tej muzyki wszystkiego, tak jakby poprzez obecność w tej uświęconej sali mogli dzielić jakieś ulotne powinowactwo z muzycznym geniuszem Chopina.  Poczułem się tym doznaniem onieśmielony...i na zawsze zmieniony.

Jak większość turystów, podczas tegoż pobytu w Warszawie udałem się do kościoła Świętego Krzyża i z uwagą przglądałem kolumnie zawierającej relikwię, wiedząc wciąż niewiele o historii życia Chopina i będąc nieco zaskoczony tą separacją serca od jego ciała.  Wiedziałem o kilku świętych, których fragmenty ciał znajdowały się w różnych miejscach świata, ale dlaczego serce tego konkretnego człowieka było w Warszawie, a jego ciało na cmentarzu Pere Lachaise w Paryżu było dla mnie nierozwiązaną zagadką.  Byłem też zaskoczony niemal ciągłym strumieniem wielbicieli Chopina przybywających z całego świata z pielgrzymką do tego odległego świeckiego sanktuarium.  A kiedy potem w rocznicę przedwczesnej śmierci Chopina, zmarłego w wieku zaledwie trzydziestu dziewięciu lat, odegrano w tejże bazylice Requiem Mozarta, doświadczyłem ogromnego wzruszenia.  Było to tak jakby cały naród polski w tę bardzo zimną noc stłoczył się w tym historycznym miejscu na chwałę tego drobnego acz niezwykłego człowieka za jego ogromny wkład do naszej kultury uczyniony przed tak wielu laty. Doświadczenie ogromu uwielbienia całej Polski dla tego człowieka było wręcz zdumiewjące.

Na Konkursie spotkałem kilku wspaniałych ludzi, a wśród nich, Jadwigę Gewert, dyrektora wykonawczego Fundacji Chopina USAJakoś niechcący musiałem zwierzyć się jej z mojego zamiłowania do muzyki Chopina, co widząc podjęła próbę przekonania mnie do ustanowienia sekcji Fundacji Chopina w Seattle.  W sposób raczej nawet dla mnie samego niespodziewany, spełniłem jej prośbę, i ku chwale Seattle to dzieło trwa i ma się świetnie do dziś. 

Wtedy to właśnie
rozpoczęło się moje zdobywanie wiedzy o Fryderyku ChopinieZacząłem czytać o jego życiu i czasach wszystko co tylko mogłem wziąć ręce, a następnie, powoli i metodycznie zbudowałem moją znajomość jego dzieł muzycznychZajęło mi to faktycznie lata, ale okazało się być jedną z najwspanialszych przygód mojego życia.

Do czasu gdy wróciłem do Warszawy na Konkurs Chopinowski w roku 2005, poznałem wielu ludzi z całego świata, którzy również znali i kochali muzykę Chopina. Odwiedziłem też większość miejsc w Paryżu, do których uczęszczał ten polski patriota, skazany przez samego siebie na wygnanie.  Wtedy to też nabyliśmy z żoną dom w tym wspaniałym mieście i jedną z moich ulubionych rozrywek stało się zdobywanie wszelkiej dostępnej informacji o tym niezwykle interesującym człowiekuW Mieście Światła spędził on połowę swojego życia, zyskał sławę, ustanawiając siebie jako jednego z najwybitniejszych pianistów świata, i ostatecznie zmarł boleśnie powolną śmiercią w swoim luksusowym mieszkaniu przy eleganckim Placu Vendome.

Zatem kiedy w 2008 roku otrzymałem od Jadwigi list z propozycją, żebym zajął jej miejsce na Międzynarodowej Konferencji Federacji Towarzystw Chopinowskich w Nohant, bez wahania zgodziłem się tam pojechać.  Nohant to mała wioska w środkowej Francji, która była rodzinnym miejscem George SandByło to spokojne i wygodne zacisze, gdzie oboje z Chopinem spędzili wiele miłych letnich miesięcy i gdzie, jak powszechnie wiadomo, skomponował niektóre ze swoich największych arcydziełJako, że było to jedno z niewielu miejsc zwiazanych z Chopinem, których jeszcze nie odwiedziłem, zależało mi bardzo żeby je poznać.

W pociągu do Chateauroux, najbliższej stacji kolejowej koło Nohant, przeczytałem w internecie fascynujacy artykuł w Times of India mówiący, że według wybitnego polskiego naukowca, profesora Wojciecha Cichego, Chopin cierpiał na mukowiscydozę (schorzenie, które nazywamy w USA "cystic fibrosis"), i że zamierza on to udowodnić, wykonując analizy DNA na próbce z zachowanego serca kompozytoraZ artykułu wynikało, że przedłożył już wniosek do władz polskich z prośbą o udostępnienie mu serca Chopina do przeprowadzenia badań. Przeczytanie tej informacji na kilka godzin przed spotkaniem się z czołowymi badaczami Chopina stało się dla mnie rewelacją.  Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że pobyt w Nohant stanie się początkiem mojej drogi do odsłonięcia wielu tajemnic serca Chopina.

Uczestnicy konferencji w Nohant przedłużyli czas na dyskusję aby rozważyć niezwykłą teorię profesora CichegoStało się dla mnie jasne wszakże niemal natychmiast, że choć większość uczestników była rzeczywiście ekspertami na temat Chopina, to niewielu, jeśli ktokolwiek z nich, miał wiedzę z dziedziny nauk ścisłychIch wiedza o chorobach, a konkretnie o mukowiscydozie i gruźlicy, dwóch głównych kandydatach w kwestii przewlekłej choroby Chopina, była absolutnie mizernaWkrótce okazało się, że jedynym obecnym na tym spotkaniu, który miał zarówno wiedzę historyczną o Fryderyku Chopinie jak i dość szerokie pojęcie naukowe o jego chorobie, byłem tylko ja samPrzyjąłem zatem, że moja wiedza o Chopinie w połączeniu z wiedzą naukową mogłyby pozwolić mi kontynuować ten temat i być może ostatecznie rozwiązać tajemnicę choroby kompozytora.  Wtedy to postanowiłem napisać książkę.

W miesiącach i latach po mojej wizycie w Nohant przejrzałem całą literaturę medyczną na temat choroby Fryderyka Chopina.  Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, było tego sporo, ale nie wszystko napisane w języku angielskim.  Z wielką uwagą i wysiłkiem przetłumaczyłem na angielski szereg artykułów z polskich, niemieckich i francuskich czasopism medycznych.  Przeczytałem wszystkie dostępne korespondencje Chopina, z uwagą poszukując jakichkolwiek wskazówek co do jego choroby.  Dokształciłem się solidnie z analizy DNA i medycyny sądowej, żeby być na bieżąco w tych dziedzinach wiedzy.  Zacząłem regularnie korespondować z profesorem Cichym, a także z wieloma innymi naukowcami na całym świecie i omawiać z nimi bardzo szczegółowo, w jaki sposób badanie tkanki uzyskanej z serca Chopina powinno zostać wykonane.  Spędziłem nawet wiele miesięcy ustalając, czy nie byłoby możliwe uzyskanie niezbędnych informacji z którejś z kilku istniejących próbek włosów pobranych od Chopina. Niestety, okazało się to niemożliwe.  Szczególnie frustrujące okazały się próby pozyskania zgody na ekshumację szczątków Chopina z grobu na cmentarzu Pere Lachaise.  Niestety, wdepnąłem w absolutne bagno francuskiej biurokracji i po kilku miesiącach drogi do nikąd porzuciłem i ten zamiar.  Dostałem lekcję, że dla obcokrajowca uzyskanie dostępu do jednej z czołowych postaci historycznych jaką był Fryderyk Chopin, jest po prostu niemożliwe.

Z chwilą gdy założenia teoretyczne wszystkich proponowanych badań zostały jaśniej sformułowane, stało się oczywiste, że nadszedł dla mnie czas, żeby spotkać się z odpowiednimi władzami polskimi i spróbować przekonać ich aby umożliwiono dalszą kontynuację dochodzeniaW 2008 roku szybko jednak ostudzono propozycję profesora Cichego pozyskania dostępu do serca, powołując się na sprzeciwy kulturowe, religijne, osobiste, a nawet ekonomiczne.  W tej sytuacji wiedziałem, że muszę zgromadzić w jednym ręku wszystkie zasadnicze argumenty jeśli mam mieć jakiekolwiek szanse na sukces.

W 2011 roku została wydana moja książka, "Serce Chopina, próba identyfikacji tajemniczej choroby najbardziej ukochanego kompozytora na świecie".  Następnie zacząłem długą serię e-maili, listów i osobistych wizyt, podczas których starałem się przekonać dyrektora Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w Warszawie, Ministra Kultury, arcybiskupa Warszawy, dwoje żyjących krewnych Chopina, i innych ludzi, aby zezwolono na analizę serca.  Niestety, ich zgodna opinia była przeciwna jakiemukolwiek badaniu serca, a prywatnie dzielili się ze mną swoją obawą, że jeśli okazałoby się iż serca nie ma w krypcie, to polska turystyka poniosłaby poważne straty.  Nawet polscy naukowcy zaprotestowali przeciwko wykonaniu takiej analizy, twierdząc że wiele środków finansowych na ich badania pochodzi ze źródeł rządowych, i że publicznie wspieranie takiego dochodzenia uszczupliłoby podstawowe źródło finansowania ich pracy. Zastraszanie, tajemniczość i biurokratyczne rozgrywki rządziły Polską!  Zdałem sobie sprawę, że uzyskanie zezwolenia na przeprowadzenie badań będzie żmudną walką.  Niemniej jednak nalegałem i grałem często niewygodną rolę skwierczącego nudziarza.  Teraz, z perspektywy czasu, uważam że to działa!

W marcu 2014 roku jeden z moich przyjaciół w Narodowym Instytucie Fryderyka Chopina powiadomił mnie, że coś ruszyło w górę.  Okazało się, że przyjęto nadzwyczaj tajny plan, aby otworzyć kryptę zawierającą serce.  Wkrótce potem cała korespondencja między władzami polskimi i mną ustała.  Nie podano powodów, nikt nawet nie próbował wyjaśnić przyczyn tej nagłej zmiany nastawienia do mnie.  Przyjąłem zatem, że owa cisza w eterze może wskazywać, iż rzeczywiście podjęto decyzję przeprowadzenia badań w najbliższym czasie.  Dopiero szereg miesięcy później, pod koniec tego roku dowiedziałem się z Associated Press, że krypta Chopina w kościele Świętego Krzyża faktycznie została potajemnie otwarta i wykonano zdjęcia. Byłem zarówno w szoku jak i niezwykle zainteresowany dowiedzeniem się czegoś więcej.  

A oto czego się dowiedziałem: jedenaście osób, wszyscy Polacy, zgromadzili się w kościele Świętego Krzyża tuż po północy z 13-go na 14-ty kwietnia 2014 roku. Obecni byli prezydent Polski, arcybiskup Warszawy, jedyna żyjąca osoba spokrewniona z Chopinem, dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina i jego zastępca, wraz z dwoma naukowcami, kamerzystą, kamieniarzem, i dwójką innych osób.  Wiele napięcia wywołały próby zdjęcia kamiennej pokrywy krypty. Okazało się to niezwykle trudne zadanie, wymagające więcej niż godzinę bardzo delikatnej pracy. Jeśli kamień zostałby uszkodzony lub zniszczony, z całą pewnością byłoby to oczywiste dla zwiedzających kościół następnego dnia.  Oficjele przyszli jednak przygotowani, przynosząc ze sobą identyczną płytę kamienną z identycznym napisem na wypadek potencjalnego nieszczęścia. 

Gdy płyta została zdjęta i odstawiona na bok, skrzynkę z relikwią wyjęto i postawiono na specjalnie przygotowanym stole do przeprowadzenia oględzin.  Mocne elektryczne światła były wyłączone. Szklane naczynie, zawierające serce ostrożnie wyjęto z chroniących je drewnianych skrzynek, z których zewnętrzna wykonana była z drewna dębowego, a wewnętrzna ze znakomitego hebanu.  Na hebanowym pudełku znajdował się srebrny medalion.  Widniał na nim pięknie wygrawerowany napis z nazwiskiem kompozytora wraz z datami jego urodzenia i śmierci, ale zaskakujące okazało się, iż datę urodzenia zapisano jako 28 lutego 1810 roku.  Ponieważ współczesne analizy historyczne określają datę urodzin Chopina jako 1 marca, zatem było to niespodziewanie ciekawe odkrycie.  Woskowe uszczelnienie pojemnika znajdowało się w nienaruszonym stanie, płyn balsamujący był koloru jasnego bursztynu, a samo serce doskonale zachowane.  Dla wszystkich obecnych w wyciszonym nocą sanktuarium był to niezwykle ekscytujący moment. 

Wykonano wiele fotografii serca z każdego możliwego kąta, a następnie dwóch naukowców dokonało bardzo szczegółowych oględzin szklanego naczynia.  Niestety, żaden z nich nie był ekspertem w dziedzinie medycyny klinicznej - jeden był genetykiem, drugi zaś patologiem.  Zakończeniem całej procedury było dołożenie dodatkowej warstwy wosku do istniejącego uszczelnienia pojemnika.  Naczynie umieszczono z powrotem w chroniących je drewnianych  krzynkach, po czym oryginalna płyta kamienna krypty została ponownie zacementowana na swoim miejscu.  Od początku do końca całego procesu minęły niespełna dwie godziny.  Zanim powoli wszyscy opuścili kościół i wyszli na chłód wczesnego wiosennego poranka, podjęto postanowienie, że krypta Chopina nie zostanie otwarta przez następne pięćdziesiąt lat.

Ogarnięcie umysłem tego co zobaczyli tej nocy okazało się wręcz trudne i chyba nie do końca satysfakcjonujące.  Trudne w tym sensie, że tylko dwójka z obecnych była naukowcami, a niesatysfakcjonujące poprzez to, że obaj nie mieli wątpliwości, iż pomoc kogoś jeszcze byłaby konieczna żeby wyciągnąć właściwe wnioski co do przyczyn i mechanizmów choroby Chopina, wyłącznie na podstawie obserwacji organu zamkniętego w szklanym pojemniku.  Pragnęli wykonać swoje zadanie najlepiej jak tylko to było możliwe, wiedząc że nie będzie kolejnej okazji żeby zbadać tę relikwię za ich życia.

Ogólnie rzecz biorąc, serce było wyjątkowo duże jak na człowieka postury Chopina.  I od początku stało się oczywiste dla tych dwóch badaczy, że coś było nie w porządku z osierdziem, czyli zewnętrzną powłoką samego serca. Było ono nierównomiernie pogrubione i pokryte żółtawymi złogami rozrzuconymi po jego powierzchni.  Uważne przyjrzenie się pozwoliło także dostrzec w tkance zgranulowane cząstki materii.  Z obserwacji wynikało, że oryginalny patolog - musimy założyć, że był to osobisty lekarz Chopina w chwili jego śmierci, szanowny dr Cruveilhier - wyjąwszy serce z ciała, poddał je ścisłej inspekcji i dokonał głębokich nacięć w trzech zastawkach, szukając tam nieprawidłowości, ale nie znalazłszy ich, pozszywał nacięcia czymś co wydaje się było ketgutem (struna chirurgiczna z baranich lub kozich jelit).  Konkluzja mogła być tylko jedna: ów nieszczęsny człowiek, którego życie było zasilane niekooperującym sercem, zmarł z powodu jego zastoinowej niewydolności z powikłaniami wywołanymi gruźliczym zapaleniem osierdzia.

W mojej książce postulowałem, że Chopin zmarł w wyniku powikłań gruźlicy. Szczególnie podkreśliłem możliwość gruźliczego zapalenia osierdzia, rzadkiej, ale wyniszczającej choroby.  Zatem, chcąc być w stanie potwierdzić tę diagnozę, w przypadku gdyby kiedykolwiek w moim życiu serce Chopina stało się znowu przedmiotem badania, zgromadziłem prawdopodobnie największy na świecie zbiór dokumentacji opisowej przypadków i pośmiertnych zdjęć serc ludzi, którzy ulegli tej rzadkiej chorobie.  Owe setki medycznych zdjęć okazały się później wręcz nieocenione przy próbie określenia przyczyny śmierci Chopina.

Sposób w jaki udało mi się uzyskać fotografie serca Chopina musi obecnie pozostać tajemnicą. Obiecałem również dyrektorowi Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w Warszawie, że nie będę publikować ani upowszechniać tych zdjęć. Jednakowoż, skoro w styczniu tego roku zdjęcia zostały w niektórych szczegółach omówione na publicznej konferencji prasowej w Warszawie, postanowiłem że i ja nie będę wstrzymywać się od ich omówienia.  Pragnąłbym jednak aby cały ten proces był znacznie bardziej jawny, ale niestety, nie można mieć wszystkiego.

Kiedy wszedłem do kościoła Świętego Krzyża, tuż przed rozpoczęciem tegorocznego Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego i stanąłem ponownie przed kolumną zawierającą serce Chopina, mój umysł ogarnęło wielkie morze emocji. Moje oczy zawilgotniały gdy uświadomiłem sobie, że zatoczyłem pełne koło w odniesieniu do tej relikwii, od zerowej wiedzy piętnaście lat temu do pozycji jednego z niewielu ludzi na świecie, którzy byli uprzywilejowani zobaczyć je na własne oczy.

Przez lata moich badań poznałem setki fascynujących ludzi, podróżowałem do miejsc, o których nigdy bym nawet nie marzył, i nauczyłem się tak bardzo wiele o tym nadzwyczajnym człowieku, o jego życiu, muzyce, i oczywiście o jego chronicznej chorobie. Czułem, że naprawdę mogłem teraz zrozumieć jak ten wspaniały człowiek, dotknięty nieubłaganie postępującą chorobą, potrafił w trudny do uwierzenia sposób zaszufladkować swoje cierpienie i kontynuować komponowanie. Bo przecież właśnie gdy cierpiał najbardziej, potrafił stworzyć niektóre z najwspanialszych dzieł muzyki jakie świat kiedykolwiek znał.

Okazje takie jak ta nie pojawiają się często i niewielu z nas ma szczęście znaleźć rozwiązanie tajemnic na jakie natykamy się podczas naszego życia.  Byłem jednym z tych szczęśliwców, i za to zawsze będę wdzięczny losowi.

Podobnie jak zmienia się temat otwierający chopinowski nokturn, tak i ja uległem przeobrażeniu, zataczając pełne koło mojej wiedzy i doświadczeń.

                                                            Steven Lagerberg      Listopad 2015, Paryż


********************************

English version (original text)



Reflections on Coming Full Circle


Frédéric Chopin composed many of his Nocturnes in such a way that the initial theme was often repeated at the end of the work, reprised yet changed ever so slightly from its original presentation. Its subject would be subtly altered by its experience of transitioning through the entire piece, ultimately emerging from its origins enriched, more mature and self-confidant. A short while ago I stood in front of the majestic column in the Holy Cross Church in Warsaw where Chopin’s preserved heart still rests behind an enormous gray marble plaque.  I realized I had been in that same place fifteen years earlier, yet so much had happened to me during that interval that - like one of Chopin’s modified themes, I wasn’t the same person. I had come full circle. This is the story of that cycle of transition.

In 2000 my wife and I traveled to Warsaw to attend the International Chopin Competition. Knowing no one there and never having been to Poland, I only then had recently realized how well Chopin’s beautiful music connected to my inner self. His emotionally saturated music spoke to me like none other. Up until then my appreciation for his works had been a strictly private matter. Suddenly, I found myself seated in a large and magnificent auditorium surrounded by hundreds of rapt listeners hanging on to every note, every phrase, intent on extracting as much as they could from the music, as if just being present there in that hallowed hall might allow them to share some special affinity, however fleeting, with Chopin’s musical genius. I was awed by that experience…and forever changed.

While in Warsaw, like most tourists, I visited the Holy Cross Church and dutifully viewed the revered relic’s column, knowing little about Chopin’s life story and puzzled by the apparent division of his body. I knew of a few saints whose bodies lay scattered across the globe, yet why this particular man’s heart was in Warsaw and his body in the Pére Lachaise Cemetery in Paris was an unsolved mystery for me. I was also struck by the near constant stream of Chopin admirers arriving from all over the world who made their long pilgrimage to this faraway secular shrine. And then I was terribly moved to experience the presentation of Mozart’s Requiem in that same cathedral on the anniversary of Chopin’s untimely death at the age of only thirty-nine. It was if the entire Polish nation that very cold night had been crammed into this ancient place to praise this odd little man for his enormous contribution to its culture so many years ago. To witness the enormity of Poland’s adulation for this man was mind-boggling.

At the Competition I met several wonderful people, among them, Jadwiga Gewert, the Executive Director of the Chopin Foundation of the United States. Somehow, I must have confided to her my love for Chopin’s music, and then somehow, she managed to persuade me to start a branch of the Chopin Foundation in Seattle. Rather surprisingly, I subsequently did just that, and to Seattle’s great fortune its chapter endures and thrives to this day.

Thus began my acquisition of knowledge of Frédéric Chopin.  I first started reading everything I could lay my hands on about his life and times, and then slowly and methodologically built up my knowledge of his musical works. It took years actually, but it has been one of the most pleasant adventures of my life.

By the time I returned to Warsaw for the 2005 Chopin Competition I had come to know many others from across the world who also knew and loved the music of Chopin. I also had visited most of the sites in Paris frequented by this self-exiled Polish patriot. My wife and I had recently acquired a home in that wonderful city and one of my favorite pastimes there was to ferret out as much information as I could about this interesting man.  He had spent half of his life in the City of Light, acquiring his fame, establishing himself as one of the world’s foremost pianists, and ultimately died an agonizingly slow death in a ritzy apartment in the posh Place Vendome.

So when Jadwiga wrote me in 2008 requesting that I take her place at the Nohant conference of the International Federation of Chopin Societies, I immediately offered to go. Nohant is a tiny hamlet in central France that was the ancestral home of George Sand. It was a restful comfortable country place where she and Chopin spent many pleasant summers and where he was able to compose some of his greatest masterpieces. As it was one of the few places Chopin had lived that I hadn’t yet visited, I was keen to discover it.

Fascinatingly, while on the train to Chateauroux, the closest railway link to Nohant, I read an online article from the Times of India stating that a prominent Polish scientist, a Professor Wojciech Cichy, claimed that Chopin suffered from mucoviscidosis (what we term cystic fibrosis in the U.S.) and that he planned to prove it by doing a DNA analysis on a piece of Chopin’s preserved heart. He had proffered a proposal to the Polish authorities requesting their permission to obtain access to the long preserved heart. Receiving this information just hours before I was to meet with the world’s leading Chopin scholars proved to be a revelation for me. Little did I know then that my experience in Nohant would serve to launch my journey of discovery into the many mysteries of Chopin’s heart.

In Nohant the conferees had prolonged discussions about Cichy’s remarkable theory. However, it became clear to me that although most of the attendees were indeed experts on the subject of Chopin, few if any had any background whatsoever in science. Their knowledge of disease, and specifically of cystic fibrosis and tuberculosis, the two leading candidates for Chopin’s chronic illness, was abysmal. It soon became apparent that the only one present at this meeting who had both the knowledge of the historical Frederic Chopin and a fairly extensive understanding of disease and scientific analysis was myself! I soon decided that my combined knowledge of Chopin and science could possibly allow me to pursue this topic and ultimately solve the mystery of Chopin’s illness. It was at that moment I decided to write a book.

In the months and years that followed my visit to Nohant I reviewed all the medical literature on the subject of Chopin’s illness. To my pleasant surprise, there was quite a bit of it, but not all of it was written in English, so I painstakingly translated many articles from the Polish, German, and French medical journals. I read all of Chopin’s available correspondence, thoroughly searching for any clues to his illness. I boned up on DNA analysis and forensic pathology, seeking to become as current as possible. I regularly corresponded with Professor Cichy as well as many other scientists around the world and discussed in great detail how a scientific investigation of the tissue obtained from Chopin’s heart might be analyzed. I even spent months researching whether it would be possible to obtain the necessary information from any one of several hair samples taken from Chopin.  Unfortunately, it’s not. And then there was the terribly frustrating endeavor to unearth the remains of Chopin from the tomb in the Pére Lachaise Cemetery. Running into an absolute quagmire of French bureaucracy, after some months of getting nowhere I soon gave up. I was to learn that for a foreigner to gain access to one of France’s leading historical figures is simply impossible.

Once the structure of any proposed scientific inquiry became clearer it was time for me to meet with the relevant Polish authorities in an attempt to convince them to allow such an investigation to proceed. In 2008 they had quickly squelched Professor Cichy’s proposal to gain access to the heart, citing cultural, religious, personal, and even economic objections. I knew I would need to have all of the relevant bases covered if I were to have any success at all.

By 2011 my book, “Chopin’s Heart, The Questto Identify the Mysterious Illness of the World’s Most beloved Composer” was published. Subsequently, I began a long series of e-mails, letters, and personal visits by which I attempted to persuade the Director of the Fryderyk Chopin Institute in Warsaw, The Polish Minister of Culture, the Archbishop of Warsaw, Chopin’s then two remaining relatives, and others to sanction an analysis of the heart. Their combined opinion was one opposed to any investigation of the heart, and privately they shared with me their worry that if the heart were not to be found in the crypt, the Polish tourism industry would almost certainly be severely hurt. Even Polish scientists balked at condoning such an analysis, claiming much of their economic support for their research was derived from government sources and that by publically supporting such an inquiry they would be jeopardizing the primary source of funding for their work. Intimidation, secrecy, and bureaucratic infighting reigned supreme in Poland!  I realized it would be an uphill battle to obtain authorization for such an investigation. Nevertheless, I persisted and played the often-uncomfortable role of the squeaky wheel. Now in retrospect, I believe it worked!

In March of 2014 one of my friends in the Fryderyk Chopin Institute notified me that something appeared to be up. It appeared that there was a super secret plan to open the crypt containing the heart. Soon thereafter all correspondence ceased between the Polish authorities and me. No reasons were ever offered to explain this break, but I had been expecting that a news blackout might indicate that an investigation was imminent. It wasn’t until months later at the end of that year that I learned from an Associated Press source that Chopin’s crypt in the Holy Cross Church had indeed been clandestinely opened and pictures taken. I was shocked. I was also extraordinarily curious to know more.

What I subsequently learned was this: eleven people, all Poles, gathered in the Holy Cross Church just after midnight on the night of April 14th, 2014. Those present included the President of Poland, the Archbishop of Warsaw, the sole-surviving relative of Chopin, the Director of the Fryderyk Chopin Institute and his Assistant Director, along with two scientists, a cameraman, a masonry specialist, and a couple of others.  Many tense moments were spent attempting to open the stone cover to the crypt. This proved to be an unusually difficult task, requiring more than an hour of painstakingly delicate work. If the stone were to be broken or damaged it most certainly would have been obvious to those visiting the church the following day. These officials came prepared, however, bringing with them an identical replacement stone cover with an identical inscription just in case of any potential calamity.

Once the stone was pulled out and set aside, the box containing the relic was removed and placed on a table especially set up to position the heart for its inspection. Strong electric lights were switched on. The glass jar containing the heart was carefully lifted from within its protective wooden boxes, the outer one made of oak and the interior one crafted from fine ebony. There was a tarnished silver medallion on the top of the ebony box. It had been beautifully engraved with the composer’s name along with his birth and death dates, yet surprisingly, the birth date was inscribed as February 28th, 1810. Modern analyses have set the date for Chopin’s birth as being March 1st, so this was an unexpectedly curious finding. The wax seal appeared intact, the embalming fluid clear amber, and the heart itself perfectly preserved. For everyone present in that hushed sanctuary that night it was a very exciting moment.

Multiple photographs were taken of the heart from every conceivable angle and then the two scientists closely inspected the glass vessel. Neither of them was an expert in clinical medicine, one a geneticist, the other a research pathologist. Finally, for safekeeping additional wax was added to the existing seal and the jar placed back into its two protective containers. The original stone crypt cover was retrieved and cemented into place. From start to finish the entire process took less than two hours. As they slowly  left the church and walked out into the cool air of an early spring morning those who had been present agreed then and there that Chopin’s crypt should not be touched for fifty years .

Understanding just what they saw that night proved to be difficult and more than a little awkward. It was difficult in that that only two of those present were scientifically trained, and awkward in that those scientists felt that outside assistance might be necessary to arrive at a firm pathologic conclusion. Knowing there would not be another opportunity to examine this relic in their lifetimes, they desperately wanted to get it right.

Overall, the heart was exceeding large for man of Chopin’s size. And from the start it was obvious to the two scientific investigators that something was amiss with the pericardium, the outer covering of the heart itself. It was thickened unevenly and there were yellowish deposits scattered across its surface. Closer inspection revealed granular particles in the tissue. It was also obvious that the original pathologist removing the heart from Chopin’s body and closely inspecting it - we must assume it was Chopin’s personal physician at the time of his death, the esteemed Dr. Cruveilhier - had made deep cuts into the areas of the three heart valves, looking for anomalies there, but finding none, sewed up the incisions with what appeared to be catgut. The unfortunate person whose life was powered by this compromised heart died from congestive heart failure complicated by tuberculous pericarditis.

My book had postulated that Chopin died from complications of tuberculosis. Specifically, I had mentioned the possibility of tuberculous pericarditis, a rare but devastating disease. Wishing to confirm my diagnosis just in case Chopin’s heart were ever to be examined in my lifetime, I had slowly amassed what is probably the world’s largest collection of case reports and postmortem photographs of the hearts of those individuals who had succumbed to this unusual disease. These hundreds of medical pictures subsequently proved invaluable in helping to determine the cause of Chopin’s demise.

Just how I obtained the photographs of Chopin’s heart for now needs to be kept a guarded secret. I have also promised the Director of the Fryderyk Chopin Institute in Warsaw that I will not publish these pictures nor disseminate them. However, since the pictures were talked about in some detail at a public news conference in Warsaw this past January, I will not refrain from discussing them. I would have wished for far greater transparency during this entire process, but alas, one cannot have everything.

When I walked into the Holy Cross Church just before the start of the 2015 International Chopin Competition and stood once again before the column containing Chopin’s heart my mind became flooded with a myriad of emotions. My eyes watered as I realized I had come full circle with this relic, from knowing absolutely nothing about it fifteen years earlier to now being one of only a handful of people in the world who had been privileged to see it.

During the years of my research I had met hundreds of fascinating people, traveled to places I would never have dreamed of, and learned so very much more about this interesting man, his life, his music, and yes, of course, about his chronic illness. I felt that I really could now understand how this inexorably progressive disease affected this amazing man, but I still remain incredulous as to how he was able to compartmentalize his suffering and continue with his composing. For even when he was suffering the most, he managed to produce some of the most beautiful music the world has ever known.

Opportunities like this don’t come around very often and few of us are fortunate to find resolution to the mysteries we might come across during our lifetime. I have been one of the lucky ones and for that that I will be forever grateful. Like the opening theme of a Chopin Nocturne I have been changed and come full circle.


Steven Lagerberg
November 2015, Paris

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

NR 1, NR 2 W ANTYKU

JAK DRZEWA KOMUNIKUJĄ SIĘ ZE SOBĄ

APOKALIPSA