CASH
JOHNNY CASH
PODRÓŻ CZASOPRZESTRZENNA
Wspomnienie na kanwie artykułu1
Rosanne Cash, najstarszej córki Johnny Cash’a,
która opowiada o wizycie w domu jego dzieciństwa w Dyess Colony w Arkansas.
„Kiedy weszłam do domu, doznałam bardzo
dziwnego uczucia – było to wrażenie, jak sądzę nabliższe temu jakie
kiedykolwiek mogłoby mi się przydarzyć w odniesieniu do faktycznego
podróżowania w czasie, mianowicie, odwiedzałam dzieciństwo mojego ojca.”
Rosanne Cash
Puste puszki po farbach, którymi właśnie wymalowano
pięć pokoi nowego domku w Dyess Colony w Hrabstwie Mississippi,
były pierwszym wspomnieniem jakie Johnny miał ze swojego wczesnego dzieciństwa,
a potem, wiele lat później, z radością opowiadał o tym swoim córkom.
Wspomnienie to sięgało roku 1935 – miał wtedy trzy latka. Następnym było
wydarzenie z 9 czerwca 1936 roku, kiedy to Pierwsza Dama, Eleanor Roosevelt,
odwiedziła Dyess Colony i przywitała się osobiście, podając rękę każdemu z 2
500 mężczyzn, kobiet i dzieci, które tam właśnie od niedawna zamieszkały.
Przybyła tam, odwiedzając liczne miejsca objęte rządowym programem reform ekonomiczno–społecznych
pod nazwą Nowy Ład (New Deal), wprowadzonych w Stanach Zjednoczonych przez
prezydenta Franklina Delano Roosevelta w celu przeciwdziałania skutkom
wielkiego kryzysu lat 1929–1933 oraz pomocy mieszkańcom dziewiętnastu stanów z
rejonu Wielkich Równin, dotkniętych w tym sammym czasie katastrofą ekologiczną
na skutek suszy i silnej erozji gleb (zob. Dust Bowl). Aby wspomóc
mieszkańców stanu Arkansas, rząd USA kupił niemal 6 500 hektarów terenu w
północno wschodniej części tego stanu, w rejonie tzw. Sunken Lands3 (Zatopiony Ląd) gdzie
między 16 grudnia 1811 roku a 7 lutego 1812 roku doszło do serii największych
trzęsień ziemi w USA na wschód od Gór Skalistych. Wywołały one dramatyczne
zmiany w środowisku naturalnym na ogromnych obszarach, zamieniając między
innymi na trwałe wyniosły i suchy grunt w rozległe jeziora, grzęzawiska i
podmokłe połacie ziemi. Budowę przyszłego miasteczka zaplanowano w epicentrum trzęsień ziemi z początku XIX wieku. W latach trzydziestych ubiegłego wieku był
to wciąż obszar zawładnięty głównie przez węże i komary, urzędujące w strefie lepkiej
jak wosk, gliniastej i maziowatej gleby, pełnej głazów, korzeni i pni po
ściętych drzewach. Na takim to terenie przeprowadzono podstawową irygację gruntów i zbudowano nowiusieńkie domostwa dla 500 rodzin. Każdy dostał w
przydziale od 8 do 16 hektarów ziemi oraz nasiona, maszyny i urządzenia do
uprawy roli, a także pociągowego muła.
J.R. Cash przed nowym domem, 1935 (źródło: FB2) |
Ray i Carrie Cash, rodzice
Johnny’ego byli jednymi z pierwszych, którzy złożyli wniosek o przesiedlenie do
nowej osady z ich prymitywnego domostwa w leśnym Kingsland, jakieś 300
kilometrów z okładem na południowy zachód od nowego gospodarstwa. Ray Cash dokonywał cudów żeby utrzymać
rodzinę z pięciorgiem dzieci. Złożenie
wniosku wymagało ogromnej ilości pracy papierowej oraz przebrnięcia przez ustny
wywiad z pracownikiem agencji rządowej, ale wszystko opłaciło się bowiem
zostali zaakceptowani i w konsekwencji zawiezieni do nowego osiedla żeby
przyjąć ofertę domu i gospodarstwa numer 266 przy ulicy 3-ciej (obecnie: 4791
West County Road 924), niemal 4 km na zachód od centrum budowanego miasteczka
Dyess. Po obowiązkowym lekarskim egzaminie zdrowia w jednym ze szpitali, zostali
przyjęci na okres próbny na jeden rok. Jeśli
wszystko byłoby w porządku, mieliby prawo do wykupu od rządu domu z gospodarstwem,
na które składało się osiem hektarów ziemi, stodoła, kurnik, wędzarnia i
latryna. Praca przy adaptacji gruntu do
zadania jaką miała spełniać była wręcz mordercza. Ojciec Johnny’ego i jego najstarszy brat Roy,
pracowali każdą minutę dziennego światła, karczując korzenie starych drzew,
wielkie kępy ciernistych krzewów, usuwając głazy zalegające w glebie i przygotowując
gliniastą ziemie do uprawy. Z reguły
zabierało kilka dobrych lat zanim można było oczekiwać przyzwoitego zbioru
bawełny i innych sezonowych upraw.
Niektórzy, słabsi fizycznie i psychicznie, poddawali się i wracali do
miejsc swojej poprzedniej wegetacji. W
dokumentacji z lat 1935-1937, powody dla których nowi osadnicy opuszczali Dyess
Colony wynikały przede wszystkim z
„ogólnego niezadowolenia”, „wysokiego poziomu wody”, „nadmiaru błota”, i
„zniechęcenia do życia”. Rodzina Cash’ów
jednak trwała. Tyrali od świtu do nocy, bez elektryczności i bieżącej wody, której przez 18 lat mieszkania w Dyess, nigdy nie zdołali doprowadzić. Warunki życia z czasem stawały się coraz
znośniejsze choć wciąż czytano przy lampie naftowej. Szczypta zarobionych pieniędzy pozwoliła na
luksus kupienia radia na baterię, co w efekcie okazało się prorocze w
odniesieniu do zakiełkowania przyszłości Johnny’ego. Życie szło naprzód ociupinkę gładziej i
można było już nie tylko walczyć o przetrwanie ale także zacząć myśleć o pewnej
stabilizacji i zabezpieczeniu na przyszłość.
Katastrofa przyszła jednak szybciej niż można było się spodziewać.
Rok 1935 - Dyess Colony w Arkansas - typowy dom i działka osadnicza (Library of Congress) |
W roku 1937 anomalie barometryczne jakie
zapanowały na znacznych obszarach północnej półkuli wywołały raptowny napływ
tropikalnych mas powietrza daleko na północ i w tym samym czasie spływ polarnych mas
powietrza bardzo glęboko na południe. Ta
niezwykła kombinacja warunków atmosferycznych przyniosła niespotykane deszcze. Masa wody jaka spadła w strefie dolin rzek
Ohio i Mississippi na przełomie stycznia i lutego uczyniłaby z całego terytorium
Polski jezioro o średniej głębokości 70 cm. Żywioł powodzi dotknął w Arkansas 41 000 rodzin - jedną z nich była rodzina
Cash'ów. Ray został żeby chronić
cokolwiek dało się uratować, ale Carrie z dziećmi musiała być chwilowo przesiedlona
w rejon centralnego Arkansas. Wiele
rodzin postanowiło nie wracać do zdewastowanego Dyess Colony. Cash'owie jednak powrócili. Usunęli błoto z domu i zaczęli wszystko jeszcze raz od początku. Silnym świadectwem trwania w domu nr 266 w
ciągu kilku następnych lat były narodziny dwójki rodzeństwa Johnny'ego, jego
siostry Joanne i brata Tommy'ego.
Rok 1935 - Dyess Colony w Arkansas - typowy dom i działka osadnicza (Library of Congress) |
Ze
współczesnej perspektywy
mieszkańca wygodnego domu ze zmywarką do naczyń, ciepłym światłem lamp,
kieliszkiem wina pod ręką i brzmieniem ulubionej muzyki na zawołanie,
życie
Carrie Cash wychowującej siedmioro dzieci bez bieżącej wody i
elektryczności musi
wydawać się niewyobrażalnie trudne. Dla
nich wszystkich gotowała, prała, sprzątała i pomagała mężczyznom w
polu, będąc
jednocześnie zmuszoną tolerować nierzadkie przejawy grubiaństwa swojego
męża. Ale to też nie wszystko. Johnny uwielbiał śpiewać, zatem Carrie
brała
pranie od obcych żeby zarobić dodatkowy grosz na jego lekcje śpiewu. Na
szczęście nie trwało to długo bowiem nauczycielka
bardzo prędko dostrzegła wrodzony naturalny dar młodego człowieka i
odmówiła
pracy z nim, motywując to swoim brakiem kwalifikacji do pracy nad głosem
Johnny'go.
W 1938 roku Ray i Carrie Cash wykupili od rządu dom i gospodarstwo za 2 183 dolary i 60 centów (dzisiaj równowartość około 40 000 USD). Siedem lat później, w 1945 roku w domu Johnny Cash'a zabłysła pierwsza elektryczna żarówka. Wody bieżącej niestety nie było tam nigdy do dnia wyprowadzki rodziny w 1953 roku. Johnny opuścił dom rodzinny wszakże trzy lata wcześniej, natychmiast po ukończeniu szkoły średniej i nigdy więcej już nie mieszkał w Dyess Colony, ani nawet w stanie Arkansas.
Zaciągnął się do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych i wkrótce pisał z Landsberg w Niemczech o rodzinnej farmie w Dyess do swojej narzeczonej, Vivian: "Każde drzewo, pieniek, krzew, czy piędź ziemi tego miejsca darzę wdzięczną pamięcią. Każdy cal tego miejsca przypomina mi coś innego, wszystkiego pięknego i cennego co tam się zdarzyło".
Przesiedlony farmer z rodziną - Dyess Colony, 1935 (Library of Congres) |
W 1938 roku Ray i Carrie Cash wykupili od rządu dom i gospodarstwo za 2 183 dolary i 60 centów (dzisiaj równowartość około 40 000 USD). Siedem lat później, w 1945 roku w domu Johnny Cash'a zabłysła pierwsza elektryczna żarówka. Wody bieżącej niestety nie było tam nigdy do dnia wyprowadzki rodziny w 1953 roku. Johnny opuścił dom rodzinny wszakże trzy lata wcześniej, natychmiast po ukończeniu szkoły średniej i nigdy więcej już nie mieszkał w Dyess Colony, ani nawet w stanie Arkansas.
Zaciągnął się do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych i wkrótce pisał z Landsberg w Niemczech o rodzinnej farmie w Dyess do swojej narzeczonej, Vivian: "Każde drzewo, pieniek, krzew, czy piędź ziemi tego miejsca darzę wdzięczną pamięcią. Każdy cal tego miejsca przypomina mi coś innego, wszystkiego pięknego i cennego co tam się zdarzyło".
Dom połowników w Dyess Colony, 1935 (Library of Congres) |
Minęło ponad 50 lat. Wiekszość
gospodarstw podupadła kompletnie - w Dyess zostało niespełna 500 osób
zamieszkujących około 170 domostw, ludzi w większości żyjących poniżej lub na
krawędzi ubóstwa. W roku 2007 Gene Williams, człowiek z Dyess, urodzony opodal, wychowany tamże,
kumpel szkolny Johnny Cash'a, prezenter i promotor muzyki, osobowość radiowa i
telewizyjna, D.J. Ameryki w latach 60-tych, przekazał miasteczku solidną
dotację na odrestaurowanie historycznego budynku administracyjnego Dyess
Colony. W akcję właczyła się Organizacja
Ochrony Zabytków Stanu Arkansas, przekazując dotację, która umożliwiła
przejęcie budynku przez Uniwersytet Stanowy i objęcie go Programem Ochrony Dziedzictwa Stanowego. Uniwersytet poszedł wszakże o krok dalej i w
2010 roku Rosanne Cash otrzymała z ASU (Arkansas State University) zapytanie
czy rodzina Cash'ów byłaby zainteresowana włączniem się w projekt dedykowany
historii Dyess Colony i odrestaurowaniem domu, w którym dzieciństwo spędził jej
ojciec - jednego z bardzo niewielu wciąż jeszcze zachowanych oryginalnych 500
domostw w Dyess z 1934 roku. Z ogromnej
ilości wydarzeń honorujących imię jej ojca, do jakich Rosanne stale bywała
zapraszana, i które przynajmniej w części wspierała wykonawczo, finansowo i moralnie,
ten projekt porwał jej serce natychmiast. Rok później ASU zakupił dom w Dyess przy 4791
West County Road 924.
Stan obiektu, w jakim go pozyskano od ówczesnego właściciela obrazuje w pewnym stopniu wideoklip, w którym Rosanne Cash odwiedza po raz pierwszy dom gdzie jej ojciec spędził swoje lata formatywne. Jeszcze tego samego roku odbył się pierwszy koncert dobroczynny na rzecz projektu, w którym oprócz Rosanne, jej męża John'a Leventhal'a oraz znacznej części rodziny Cash'ów, wzięli udział take Kris Kristofferson i George Jones. Zaśpiewali dla 7000 dumnych ze swojego dziedzictwa mieszkańców stanu Arkansas. Wuj Tommy i ciotka Joanne z fotograficzną niemal pamięcią, wiedli prym w zabiegach restauracyjnych, wspomagając zespół uniwersytecki w znalezieniu kawałka linoleum z dokładnie takim wzorem jaki widniał na oryginale, a także kuchenki na drewno, zasłon okiennych, obrusa, oraz puszek na żywność, czy pojemników na mąkę i innych elementów kuchennego i domowego gospodarstwa. Znalazło się nawet identyczne pianino, które weszło do domowego wyposażenia rodziny Cash'ów w późniejszym okresie ich życia w Dyess, jak i torebka pani Cash, która spoczęła na wydzierganej ręcznie narzucie na łóżko w sypialni, jaką dzielili z dwójką najmłodszych dzieci - Joanne i Tommy'm. W muzealnym wyposażeniu znalazły się wszystkie zachowane drobiazgi z czasów służby wojskowej Johnny'ego, w tym poduszka jego tragicznie zmarłego brata Jack'a, którą Johnny miał ze sobą wszędzie gdzie życie go niosło aż do 1968 roku, kiedy to pozostawił ją u matki na wieczne przechowanie.
W upalny poranek 16 sierpnia 2014 roku zespół restauratorów pod kierownictwem dr. Hawkins przyjął Rosanne i niemal trzydzieścioro członków rodziny na prywatnym spotkaniu w domu nr 266 by przedstawić im rezultat pracy czterech lat, a mianowicie perfekcyjnie zrekonstruowany trójwymiarowy obraz ich przeszłości.
Rosanne Cash wspomina:
„Kiedy weszłam do domu, doznałam bardzo dziwnego uczucia – było to wrażenie, jak sądzę nabliższe temu jakie kiedykolwiek mogłoby mi się przydarzyć w odniesieniu do faktycznego podróżowania w czasie, mianowicie, odwiedzałam dzieciństwo mojego ojca. Przeszłam przez pokój gościnny pod domowej roboty narzutą podwieszona do sufitu, gotową do ściągnięcia w dół na cotygodniowe spotkanie mojej babci z kółkiem szwaczek. Minęłam ciemno czerwony fotel w rogu pokoju z leżącą na siedzieniu popołudniówką Memphis Press-Scimitar z 13 lipca 1947 roku. Weszłam do kuchni gdzie ciężka żeliwna patelnia stała na piecu do gotowania. Przeszłam przez mały stołowy pokój w kierunku drzwi frontowych i spróbowałam zagrać kilka nut na starym pianinie. Było okropnie rozstrojone. Spojrzałem na Ruth Hawkins i zapytałam czy spróbuje je nastroić. Uśmiechnęła się i odpowiedziała, że nie, bowiem oni nie mieliby na to pieniędzy. Weszłam do sypialni mojego ojca. Stały tam dwa metalowe łożka równiótko zasłane ręcznie pikowanymi kołdrami. To po prawej było mojego ojca i jego brata Jack'a. Trzy moje córki podeszły za mna - stałyśmy i patrzyły w skupieniu w przeszłość, wyobrażając sobie małego chłopca, który przez pierwsze 12 lat życia spał przytulając się do swojego starszego brata i życiowego wzorca, a potem, po wypadku, już sam tylko z poduszką Jack'a. Tuż przy drzwiach mały J. R. Cash napisał na ścianie drobniuteńkimi literkami swoje imię, tak żeby mama nie zauważyła tego kiedy przychodziła posprzątać - oczywisty ślad terytorialności małego rebelianta.
Co myślałby o mnie mając 3, 8 albo 12 lat? Czy wogóle mógłby sobie wyobrazić, że miałby córkę? Czy byłby w stanie przypuszczać, że mogłabym wejść do jego sypialni będąc starszą niż była wówczas jego matka, kiedy on sam przeżył życie tak pełne rozmachu, iż Jack mógłby być z niego dumnym, a jednocześnie spoczywał już w ziemi od ponad dekady? Czy poznałby te trzy młode kobiety, jego własne wnuczki, które postępowały za mną?
Dziwne to - czułam się przepełniona żalem. Niestety, nie był to całkiem słodki moment. Nie jestem jedną z tych osób przekonanych, iż ci których kochaliśmy spoglądają z nieba na nasze ziemskie wydarzenia z życzliwym uśmiechem. Nigdy nie wiedziałby o tym dniu i nie miałoby to dla niego żadnego znaczenia. Ta myśl przeszyła mnie. Może jednak człowiek nie powinien nawet snuć rozważań w taki sposób: kompletne życie rodzica jako dziecka i starego człowieka w tym samym momencie, znając jednocześnie pełnię życia stojącą przed chłopcem oraz niesprawiedliwy ale nieunikniony koniec starego człowieka. Ale właśnie tak to mi się teraz objawiło, ukazane w pięciopokojowej chacie, z tym samym linoleum, garnkami i patelniami, i wydrapanaym na ścianie napisem J.R. Cash, Dyess, Arkansas, 1935.
Dopiero teraz, pisząc o tym w retrospekcji, pozwalam sobie myśleć jakie to miało dla mnie znaczenie. Jakże szczęśliwa jestem i jak odważną muszę nauczyć się być żeby spojrzeć w ową nieskończoną głębię naszej przeszłości po to by zobaczyć klarownie na palecie krajobrazu tych wszystkich, którym zawdzięczam moje istnienie, a zarazem obserwować jak cienie rzucane przez światło naftowej lampy tańcują ku przyszłości.”
Stan obiektu, w jakim go pozyskano od ówczesnego właściciela obrazuje w pewnym stopniu wideoklip, w którym Rosanne Cash odwiedza po raz pierwszy dom gdzie jej ojciec spędził swoje lata formatywne. Jeszcze tego samego roku odbył się pierwszy koncert dobroczynny na rzecz projektu, w którym oprócz Rosanne, jej męża John'a Leventhal'a oraz znacznej części rodziny Cash'ów, wzięli udział take Kris Kristofferson i George Jones. Zaśpiewali dla 7000 dumnych ze swojego dziedzictwa mieszkańców stanu Arkansas. Wuj Tommy i ciotka Joanne z fotograficzną niemal pamięcią, wiedli prym w zabiegach restauracyjnych, wspomagając zespół uniwersytecki w znalezieniu kawałka linoleum z dokładnie takim wzorem jaki widniał na oryginale, a także kuchenki na drewno, zasłon okiennych, obrusa, oraz puszek na żywność, czy pojemników na mąkę i innych elementów kuchennego i domowego gospodarstwa. Znalazło się nawet identyczne pianino, które weszło do domowego wyposażenia rodziny Cash'ów w późniejszym okresie ich życia w Dyess, jak i torebka pani Cash, która spoczęła na wydzierganej ręcznie narzucie na łóżko w sypialni, jaką dzielili z dwójką najmłodszych dzieci - Joanne i Tommy'm. W muzealnym wyposażeniu znalazły się wszystkie zachowane drobiazgi z czasów służby wojskowej Johnny'ego, w tym poduszka jego tragicznie zmarłego brata Jack'a, którą Johnny miał ze sobą wszędzie gdzie życie go niosło aż do 1968 roku, kiedy to pozostawił ją u matki na wieczne przechowanie.
W upalny poranek 16 sierpnia 2014 roku zespół restauratorów pod kierownictwem dr. Hawkins przyjął Rosanne i niemal trzydzieścioro członków rodziny na prywatnym spotkaniu w domu nr 266 by przedstawić im rezultat pracy czterech lat, a mianowicie perfekcyjnie zrekonstruowany trójwymiarowy obraz ich przeszłości.
Rosanne Cash wspomina:
„Kiedy weszłam do domu, doznałam bardzo dziwnego uczucia – było to wrażenie, jak sądzę nabliższe temu jakie kiedykolwiek mogłoby mi się przydarzyć w odniesieniu do faktycznego podróżowania w czasie, mianowicie, odwiedzałam dzieciństwo mojego ojca. Przeszłam przez pokój gościnny pod domowej roboty narzutą podwieszona do sufitu, gotową do ściągnięcia w dół na cotygodniowe spotkanie mojej babci z kółkiem szwaczek. Minęłam ciemno czerwony fotel w rogu pokoju z leżącą na siedzieniu popołudniówką Memphis Press-Scimitar z 13 lipca 1947 roku. Weszłam do kuchni gdzie ciężka żeliwna patelnia stała na piecu do gotowania. Przeszłam przez mały stołowy pokój w kierunku drzwi frontowych i spróbowałam zagrać kilka nut na starym pianinie. Było okropnie rozstrojone. Spojrzałem na Ruth Hawkins i zapytałam czy spróbuje je nastroić. Uśmiechnęła się i odpowiedziała, że nie, bowiem oni nie mieliby na to pieniędzy. Weszłam do sypialni mojego ojca. Stały tam dwa metalowe łożka równiótko zasłane ręcznie pikowanymi kołdrami. To po prawej było mojego ojca i jego brata Jack'a. Trzy moje córki podeszły za mna - stałyśmy i patrzyły w skupieniu w przeszłość, wyobrażając sobie małego chłopca, który przez pierwsze 12 lat życia spał przytulając się do swojego starszego brata i życiowego wzorca, a potem, po wypadku, już sam tylko z poduszką Jack'a. Tuż przy drzwiach mały J. R. Cash napisał na ścianie drobniuteńkimi literkami swoje imię, tak żeby mama nie zauważyła tego kiedy przychodziła posprzątać - oczywisty ślad terytorialności małego rebelianta.
Co myślałby o mnie mając 3, 8 albo 12 lat? Czy wogóle mógłby sobie wyobrazić, że miałby córkę? Czy byłby w stanie przypuszczać, że mogłabym wejść do jego sypialni będąc starszą niż była wówczas jego matka, kiedy on sam przeżył życie tak pełne rozmachu, iż Jack mógłby być z niego dumnym, a jednocześnie spoczywał już w ziemi od ponad dekady? Czy poznałby te trzy młode kobiety, jego własne wnuczki, które postępowały za mną?
Dziwne to - czułam się przepełniona żalem. Niestety, nie był to całkiem słodki moment. Nie jestem jedną z tych osób przekonanych, iż ci których kochaliśmy spoglądają z nieba na nasze ziemskie wydarzenia z życzliwym uśmiechem. Nigdy nie wiedziałby o tym dniu i nie miałoby to dla niego żadnego znaczenia. Ta myśl przeszyła mnie. Może jednak człowiek nie powinien nawet snuć rozważań w taki sposób: kompletne życie rodzica jako dziecka i starego człowieka w tym samym momencie, znając jednocześnie pełnię życia stojącą przed chłopcem oraz niesprawiedliwy ale nieunikniony koniec starego człowieka. Ale właśnie tak to mi się teraz objawiło, ukazane w pięciopokojowej chacie, z tym samym linoleum, garnkami i patelniami, i wydrapanaym na ścianie napisem J.R. Cash, Dyess, Arkansas, 1935.
Dopiero teraz, pisząc o tym w retrospekcji, pozwalam sobie myśleć jakie to miało dla mnie znaczenie. Jakże szczęśliwa jestem i jak odważną muszę nauczyć się być żeby spojrzeć w ową nieskończoną głębię naszej przeszłości po to by zobaczyć klarownie na palecie krajobrazu tych wszystkich, którym zawdzięczam moje istnienie, a zarazem obserwować jak cienie rzucane przez światło naftowej lampy tańcują ku przyszłości.”
Tekst ukazał się również w blogosferze na portalu Meakultura
1. Goin'
Back to Dyess - Reflections on Visiting the Childhood Arkansas Home of my
Father, J.R. "Johnny" Cash, by Rosanne Cash w "Hemispheres",
November 2015
2. Zdjęcie pochodzi ze strony Historic Dyess Colony: Johnny Cash Boyhood Home na FB
2. Zdjęcie pochodzi ze strony Historic Dyess Colony: Johnny Cash Boyhood Home na FB
3. Jeden z utworów Rosanne Cash opowiada
o Sunken Lands - w słowie wstępym do tego utworu mówi ona skąd nazwa ta (Zatopiony Ląd) się wzięła oraz dedykuje utwór swojej babci za jej ciężką pracę i poświęcenie
wszystkiego rodzinie bez narzekania oraz pomimo trudów życia z gburowatym mężem.
"Sunken Lands" jest pierwszym utworem tutaj oraz drugim w kolejności na
nagraniu z Mrągowa 2015.
Komentarze
Prześlij komentarz