NA
POCZĄTKU
BYŁA
PRZYSZŁOŚĆ
 |
Homo Erectus - czaszka jednego z naszych ewolucyjnych przodków
|
|
„Jeśli ktoś z Czytelników jest w jakimś stopniu europejskiego pochodzenia, to jest również potomkiem Karola Wielkiego, władcy, który spłodził co najmniej 18 dzieci w zestawie licznych żon i konkubin. Masz dwoje rodziców, czworo dziadków, ośmioro pradziadków i tak dalej. Ale ta ekspansja przodków nie przenosi się nieustannie w przeszłość. Gdyby tak było Czytelniku, twoje drzewo genealogiczne, kiedy Karol Wielki był Le Grand Fromage (najważniejszą osobą), zawierałoby ponad miliard przodków - więcej ludzi niż wtedy żyło. Oznacza to, że rodowody zaczynają składać się w sobie kilka pokoleń wstecz i stają się mniej rozgałęzione, a bardziej podobne do sieci. W 2013 roku genetycy Peter Ralph i Graham Coop wykazali, że wszyscy Europejczycy pochodzą od dokładnie tych samych ludzi. Zasadniczo każdy żyjący w IX wieku, który zostawił potomków, jest przodkiem każdego żyjącego dziś Europejczyka.” I dalej:
„Pochodzenie jest chaotyczne. Genetyka jest pogmatwana, ale potężna. Ludzie mają wady. Życie jest złożone. Każdy, kto mówi inaczej, coś sprzedaje. W mozaikach naszych genomów ukryta jest tajemna historia, ale pamiętaj o pustce. Jeśli chcesz wydać pieniądze na kogoś w białym fartuchu, który mówi ci, że jesteś potomkiem Wikingów, Saksonów lub Karola Wielkiego, pomóż sobie - ja, lub setki genetyków na całym świecie, wzruszymy ramionami i zrobimy to za darmo, a ty nie musisz nawet pluć do probówki.”
Cóż, w kontekście tego wszystkiego dodam, że jeśli wszyscy myślicie, że jesteście potomkami rodów królewskich, to nie ma w tym nic niezwykłego, bowiem wasi przyjaciele i wrogowie oraz wielu ludzi, o których nic nie wiecie, łącznie ze mną, też są. Należymy do wspólnego zestawu osobników, których przodkowie nosili na głowach korony – w zasadzie wszyscy, jak leci. Innymi słowy, urawniłowka, ale zapewniam was drodzy „równi pośród równych”, że jako podzbiór błękitnokrwistych czytelników tego blogu, jesteście jednak absolutnie wyjątkowi – gwarantuję!
Skoro tyle mamy już ustalone to spróbujmy jeszcze pogrzebać w nieco głębszej przeszłości rodzaju ludzkiego. Pomoże nam w tym Scotty Hendricks w opublikowanym na łamach portalu BIG THING artykule*:
DNA POCHODZĄCE OD NIEZNANEGO PRZODKA
ZNALEZIONO U WSPÓŁCZESNYCH LUDZI
Nasze drzewo genealogiczne jest skomplikowane, a niektóre gałęzie są nadal nieoznaczone.
Współcześni ludzie są ostatnimi przedstawicielami rodzaju Homo. Chociaż udało nam się przetrwać jako jedynym z długiej listy kuzynów i genetycznych przodków, to ich dziedzictwo genetyczne żyje dzięki nam nadal. Badania wykazały, że wielu współczesnych ludzi może wywodzić swoje pochodzenie od neandertalczyków i denisowian.
Nowe badania sugerują, że DNA jeszcze starszego przodka żyje w nas i ma pewne zaskakujące implikacje dla życia seksualnego naszych starożytnych przodków.
Artykuł zatytułowany „Mapowanie przepływu genów między starożytnymi homininami poprzez wnioskowanie z uwzględnieniem demografii grafu rekombinacji przodków” został opublikowany w PLOS Genetics. Jego autorzy wykorzystali nową metodę statystyczną do analizy genomów dwóch neandertalczyków, denisowiana i dwóch współczesnych ludzi.
Metoda ta pozwoliła naukowcom określić, kiedy segmenty DNA osobnika X są wprowadzane do chromosomów osobnika Y. Zdarzenia te nazywane są „zdarzeniami rekombinacji” i można je użyć do ustalenia, kiedy określone geny znalazły się w naszym genomie, dostarczając dowodów na to, skąd pochodzą. Można byłoby to wykorzystać do ustalenia czy neandertalskie DNA zawierało geny pochodzące od innego przedludzkiego przodka, który następnie został nam przekazany. Ta metoda pozwoliłaby tego przodka zidentyfikować.
Analiza potwierdziła wcześniejsze badania, które wykazały, że współcześni ludzie krzyżowali się z neandertalczykami i denisowianami. Jednak analiza ta sugeruje, że część tych zdarzeń miała miejsce między 200 000 a 300 000 lat temu, czyli na długo przed tym, co sugerowały poprzednie prace. Wskazano również, że miało miejsce więcej przypadków krzyżowania się niż wcześniej przypuszczano.
Co najciekawsze, badacze zauważyli, że jeden procent DNA denisowian pochodzi od naszego jeszcze bardziej starożytnego przodka, a w genomie współczesnego człowieka nadal istnieje piętnaście procent genów, które ten przodek przekazał denisowianom.
Nie wiadomo dokładnie, kim on był, ale istnieją pewne wskazówki. Fakt, że oddzielił się około 1 000 000 lat temu od linii, która prowadziła do powstania współczesnych ludzi, jest obecnie najbardziej prawdopodobny. To skłoniło naukowców do zasugerowania, że potencjalnym kandydatem może być Homo erectus.
Pierwszym ludzkim przodkiem, który opuścił Afrykę był Homo Erectus - zmora wszystkich wykładowców, skupiających się na ewolucji człowieka i pierwotnym „brakującym ogniwie.” Homo erectus rozprzestrzenił się szeroko po całym starym świecie, a ich szczątki znaleziono od Hiszpanii po Jawę. Przypominali współczesnych ludzi, choć byli ciut niżsi. Jako pierwsi kontrolowali ogień, wytwarzali narzędzia, kreowali dzieła sztuki i prawdopodobnie komunikowali się prymitywnym językiem.
Należy powtórzyć, że chociaż Homo erectus jest prawdopodobnym źródłem tego starożytnego DNA, ostateczny werdykt wciąż nie istnieje. Aby mieć pewność, naukowcy musieliby zsekwencjonować jego genom.
Badanie ewolucji człowieka prowadzi nas bardzo dziwnymi drogami. Jest dla nas coraz bardziej jasne, że wszędzie tam, gdzie następowało współistnienie gatunków ludzkich, dochodziło do krzyżowania, i że przetrwała w nas do dziś znaczna część genetycznych pozostałości tych gatunków. Chociaż może to przeszkadzać tradycyjnemu poglądowi na ewolucję jako powolną wspinaczkę ku człowieczeństwu, będącego szczytowym osiągnięciem biologicznym, to dostarcza nam to bogatszego obrazu tego, kim jesteśmy, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy.
--------------
"Dokąd zmierzamy" brzmią ostatnie słowa artykułu Scotty Hendricksa...
Hmm, jak myślicie, dokąd?
Kto wie, niech cicho siedzi, a zaintrygowanych tym pytaniem zapraszam do transkryptu wypowiedzi Michelle Thaller, zastępcy dyrektora ds. komunikacji naukowej NASA w Centrum Lotów Kosmicznych imienia Roberta H. Goddarda.
Dr Thaller, w wideo wypowiedzi*, uzupełniającej artykuł Hendricksa, zadaje sobie pytanie:
JAKI JEST NASTĘPNY ETAP LUDZKIEJ EWOLUCJI?
Jedno z najstarszych pytań, jakie ludzkość sobie zadaje, brzmi: jeśli we wszechświecie istnieje inne życie, to czy jest ono bardzo, bardzo różne od nas, czy też bardzo podobne? Badamy obecnie Układ Słoneczny w poszukiwaniu dowodów na istnienie życia na Marsie lub na lodowych księżycach Jowisza i Saturna, na poziomie drobnoustrojów, nawet jak bardzo małych jak bakterie. Pod lodami znajdują się oceany i nawet jeśli znaleźlibyśmy mikroba, myślę, że jedno z pierwszych pytań brzmiałoby: czy ma on coś w rodzaju DNA? Czy jest podobnie zbudowany tak, jak my, czy też jest to coś zupełnie innego, nawet na poziomie mikrobiologicznym? A potem bierzesz to pytanie i idziesz jeszcze dalej. Pytasz, jak wyglądaliby ci bardziej rozwinięci kosmici, ci obcy, z zaawansowanej cywilizacji? I to jest jedna z tych rzeczy, co do których doskonale zdaję sobie sprawę z ograniczeń ludzkiej wyobraźni. Einstein** powiedział, że „Wszechświat jest nie tylko dziwniejszy, niż sobie wyobrażamy, jest dziwniejszy, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.” Ludzie często mówią, no cóż, mamy jeden dowód na to, jak życie się zaczęło i jak życie może istnieć. Całkiem sensowny jest pogląd, że być może coś podobnego zaistniało też na innych planetach. Sądzę, że kiedy myślimy o cywilizacjach, o kosmitach, którzy są bardziej zaawansowani, to zakładamy że mogą mieć bardziej zaawansowane cywilizacje niż my. Rzeczą, której naprawdę nie mogę przestać rozważać, jest to, że wydaje mi się iż, definicja bycia człowiekiem bardzo się zmieni w następnym stuleciu. Myślę, że ludzie, sztuczna inteligencja i komputery zaczną się łączyć i faktycznie staną się nieco nie do odróżnienia od siebie. To nie jest scenariusz Terminatora, w którym SI przejmuje i niszczy wszystko. Na przykład mam znajomego, który ma implanty ślimakowe. Był całkowicie głuchy, a potem wszczepiono mu implanty ślimakowe. Chodziłam z nim na koncerty muzyki klasycznej. Pamiętam, że poszliśmy zobaczyć "Carmen" i łzy spływały mu po twarzy, kiedy słuchał "Carmen". Wie, że nie słyszy tak, jak słyszy człowiek. Do jego mózgu są wszczepione bezpośrednio przewody, które stymulują sekcję słuchową; dźwięk nigdy nie przechodzi przez ucho. Znajomy od czasu do czasu aktualizuje swoje oprogramowanie, a potem słyszy inaczej. Nagle dźwięki są inne i faktycznie słyszy różne zakresy w zależności od tego, jak zaktualizowano jego oprogramowanie. Ale zawsze przypomina mi, że tym co technologia uczyniła dla niego, to poczucie lepszego połączenia ze światem, i doznawania go bardziej emocjonalnie. Pamiętam, że ktoś miał ślepotę barw, ale w rzeczywistości miał słuchową wskazówkę dotyczącą koloru, co zmieniło w istotny sposób, w jak mózg tej osoby reagował. Iż implanty nadchodzą i będą tutaj wkrótce, to pewne. Skoro można wszczepiać ludziom sztuczne uszy, to po co słyszeć w zasięgu typowym dla człowieka, prawda? Dlaczego nie słyszeć w zasięgu słuchu psa, wieloryba lub ptaka, które mogą słyszeć znacznie wyższe i niżej stonowane częstotliwości niż my? To nadejdzie wkrótce. A następnie, skoro możemy poszerzyć zakres naszego widzenia, to po co ograniczać się do światła widzialnego? Dlaczego nie widzieć w zakresie promieniowania rentgenowskiego, światła ultrafioletowego i podczerwonego i wszystkiego, co tam jest? Myślę, że nie da się tego uniknąć. Obcy, których spotkamy, jeśli są od nas na wiele stuleci technologii bardziej zaawansowani, będą nie do odróżnienia od SI. Nie sądzę, żebyśmy szukali życia biologicznego. Myślę, że powinniśmy poświęcić więcej czasu na myślenie o tym, w jakim kierunku naprawdę będzie ewoluować życie. Być może, że biologiczna istota, którą jestem, była tylko pierwszym etapem ewolucji. Koniecznym, a może nawet pięknym, następnym krokiem w ewolucji będzie to, żebyśmy się ulepszyli i być może pewnego dnia całkowicie zaprojektowali nasze sztuczne ciała. Kiedy projektujesz własne ciało, aby pasowało do dowolnego otoczenia, to po co wyglądać jak człowiek? Może chcesz być kawałkiem folii, który rozciąga się na kilometry kwadratowe, aby faktycznie unosić się przy pomocy wiatru słonecznego i przemieszczać się po układach słonecznych. Może nie będziesz wyglądać jak człowiek. Może nie będziesz mieć nic takiego jak ludzkie życie. Nie jest to jednak straszny scenariusz science-fiction. Nie mówię, że zostaniemy opanowani i zniszczeni przez SI, ale nie wiem, jak poradzisz sobie z bardzo zaawansowanymi cywilizacjami, które przeszły na wyższy etap rozwoju. Myślę, że następnym etapem naszej ewolucji będzie najprawdopodobniej właśnie to. Raczej nie powinniśmy szukać w środowiskach takich jak Ziemia, w których być może zaczęło się życie, ale które prawdziwie rozwinięte cywilizacje dawno temu pozostawiły za sobą jako biologiczną konieczność. To bardzo interesujące, ale tak jak powiedziałam, jest ten facet z implantami ślimakowymi, nazywa się Michael. I on pyta: dlaczego zakładamy, że technologia będzie nas oddzielać od siebie i sprawi, że staniemy się mniej ludzcy? Przecież to może uczynić nas jeszcze bardziej ludzkimi.
No właśnie, może?
A jeśli tak, to KIM, CZYM albo KIMCZYM/CZYMKIM?
Oto jest pytanie!
Jeśli scenariusz naszkicowany w kilku słowach przez Michelle Thaller ma się spełnić, to na szczęście dla mnie dobiegnę końca dni moich w tym biologicznym tyglu, jaki służył mi od od kiedym zaistniał. I dobrze, bo przyzwyczaiłem się do tuptania po betonie bez hydraulicznego wspomagania, choć uległem poddając się monitorowaniu ilości kroków, rytmu serca, pomiaru pokonanego dystansu, spalonych kalorii, i ustalania reżimu wydatkowania energii na następny tydzień czy miesiąc. I to wszystko nawet nie tyle dzięki implantowi, co luźno obejmującemu mój nadgarstek urządzeniu dobrowolnie zakładanemu codziennie rano na rękę. W chwili szczerości wyznam wszakże, iż moje biologiczne jestestwo wspomagają także dwa różne, autentyczne implanty - jeden nawet o znaczeniu krytycznym; na szczęście oba bez możliwości zdalnego sterowania, które jak wiemy, i jak doktor Thaller dowodzi, zaczyna kwitnąć.
Zatem pytam, gdzie jest próg, za którym wiatr słoneczny stanie się demiurgiem istnienia i czy kilkukilometrowa płachta folii będzie miała zależne wyłącznie od własnej woli kosmiczne doznania orgazmiczne? Więcej pytań na razie nie ośmielę się zadać...
____________________________________________
* - tłumaczenie artykułu i transkrypt wypowiedzi wideo z tłumaczeniem: Krzysztof Onzol
** - nie jestem pewien, czy rzeczywiście jest to cytat z Einsteina, bowiem słowa te przypisywane są rzadziej jemu niż kilku innym tuzom intelektu i wiedzy; zachęcam do przeszukania zasobów Googl'a albo udanie się w poszukiwaniu prawdy do jakiejś przepastnej biblioteki uniwersyteckiej.