NR 1 i NR 2 DAWNIEJ, DZIŚ I...

 

CZEGO UŻYWALI LUDZIE

PRZED PAPIEREM TOALETOWYM?

Stary niemiecki papier toaletowy


No właśnie, co mówią tym źródła z różnych stron antycznego i bliższego naszym czasom świata? O Rzymianach czytaliście już nieco w artykule sprzed dwóch lat, który można ponownie przywołać klikając tutaj. Jednakże zanim przejdziemy do zasadniczej treści artykułu opublikowanego przez Taryn Smee na portalu The Vintage News, korci mnie pytanie, jak to się robi w kosmosie? A dokładnie, to w warunkach braku grawitacji – oczywiście, nie mam na myśli uwarunkowań po-barowych, tylko zjawisko fizyczne. Ciekaw jestem, bowiem pomimo tego, że zdarzyło mi się być wielokrotnie po kilkanaście do kilkudziesięciu sekund w autentycznym stanie nieważkości – tym zależnym od grawitacji lub jej braku – ani przez moment nie znalazłem się na poziomie nagłej potrzeby. Za to, lewitując w przestrzeni, wypuszczałem z butelki kulki wody, które mogłyby być produktem numer 1 gdybym się zsikał z wrażenia. Ale nie, nic takiego się nie stało. Kulki lewitowały wespół ze mną – dwie dopadłem i łyknąłem zanim grawitacja wróciła, a te niełyknięte chlasnęły o podłogę, co zresztą i ja uczyniłem, doświadczając przykrości lądowania z warunkach 1.8 g. Pytanie o biznes numer 1 i 2 w kosmosie pozostało więc aktualne i jestem głęboko przekonany, że nurtuje ono większość ludzkości, a przynajmniej tę część, która zbiera grosz na wyprawę turystyczną w przestrzeń pozaziemską. Myślę, że lata trzydzieste będą obfitować w weekendy, a może i dwutygodniowe wakacje na orbicie. Zatem jak radzono sobie z tym problemem w formatywnych latach przebywania homo sapiens kilkaset kilometrów nad Ziemią?

Nie wiem jak to było z Gagarinem, ale Alan Shepard zlał się w gacie. Owszem, i to na rozkaz z centrum dowodzenia lotem. Siedział w kabinie już o 5:20 rano czekając na start, który miał nastąpić za dwie godziny, ale zdarzyło się opóźnienie, a jego pęcherz nie był na to przygotowany. Dwa miesiące później, podczas drugiego amerykańskiego lotu w kosmos, Virgil Grissom miał już kombinezon z wbudowanym pojemnikiem na siku. To było wszakże całe 60 lat temu, w czasach 15-minutowych lotów ... Potem przyszły kilkudniówki, a po nich wielomiesięczne przebywanie w kosmosie. Już w drugiej połowie lat 80-tych XX wieku, miały miejsce ponadroczne pobyty na orbicie. Zastanówmy się na ile wypraw do wychodka to się przelicza, szczególnie gdy wziąć pod uwagę, że pierwsze kilble para-normalnego kalibru zaistniały na orbicie dopiero w roku 2000. Ale to nie wszystko. Sikać trzeba było na stojąco, panie też. Do grubszej roboty, na maleńkim sedesiku, trzeba było się przycumować pasami – uda w zwarciu, a mały otwór musiał być uszczelniony dupą każdego rozmiaru niczym śluza cumownicza orbitera kiedy przyleci z prowiantem, sprzętem i/lub wymianą załogi. Niestety, nawet ten model nie działał zbyt dobrze, a o wygodzie i czystości było można tylko pomarzyć. Dopiero 23 miliony dolarów i osiem lat później – tak w roku 2018 – wyposażono Stację Kosmiczną „Wolność” w próżniowy kibelek. Jak zdarzy się wam tam pobyć, sikać będziecie do lejka, na siedząco, na stojąco, jak wolicie, ale trzeba przyciskać go do ciała tak, żeby jakaś niesforna kropla nie wybrała wolności. Luksus przychodzi z kupą! Podnosisz przykrywę kibla, i w tym momencie zaczyna działać ssanie. Spuszczasz gacie i rozsiadasz się jak w swojej wygódce – co urobisz jest zassane, perfumy też. To co poszło do wora, zostanie spalone, żeby nie ciążyło, ale próbki i tak polecą na Ziemię, do badań. Siku natomiast jest przerabiane na pijalną wodę – taka 90-procentowo zamknięta cyrkulacja. Astronauci nawet mawiają: „dzisiejsza kawa jest jutrzejszą kawą". A jak kiedyś zobaczysz spadającą gwiazdę, to może to być zarówno meteoryt, jak i fragment komety, albo spalający się worek astronautycznego gówna. Wrażenie jest identyczne!

Ale wracajmy do naszych baranów... no to >


CZEGO UŻYWALI LUDZIE
PRZED PAPIEREM TOALETOWYM?*
Taryn Smee


Wczesny chiński papier z włókien konopnych. Zdjęcie: Ytrottier CC BY SA 3.0

Pierwsze odnotowane użycie czegoś przypominającego papier toaletowy pochodzi z VI wieku w Chinach, gdzie zamożniejsi członkowie społeczeństwa używali zwitki papieru do czyszczenia swoich dolnych regionów.

Za czasów dynastii Tang, wizytujący w Chinach dyplomata z Bliskiego Wschodu skomentował rzecz następująco: „Nie dbają o czystość i nie myją się wodą po załatwieniu swoich potrzeb, tylko wycierają się papierem”.

Za czasów dynastii Song cesarz zarządził udostępnienie papieru o wymiarach 60 na 90 centymetrów na potrzeby jego łazienki. To pierwszy raz papier stworzony specjalnie do toalety.

W starożytnym Rzymie, gdzie powszechne były publiczne toalety, preferowano używanie tersorium, czyli gąbki na patyku do wspólnego użycia, którą między użyciami przechowywano w mocnej morskiej solance lub occie.


Replika xylospongium (gąbka na patyku). Zdjęcie: D. Herdemerten ( Hannibal21 ) CC BY 3.0

Czasami przekazywano ją sobie nawzajem, od osoby do osoby, a bywało, że ktoś chwytał za niewłaściwy koniec kija, co stawało się powodem do wesołości, aczkolwiek bywało, iż także infekcji a nawet śmierci. Seneka opowiada historię germańskiego gladiatora który zamiast stawić czoła okropnościom Koloseum, w roku 64 popełnił samobójstwo z pomocą tersorium.

(Autentyczny passus z „Listów” Seneki jest następujący: „W akademii szkolenia gladiatorów, pracujących z dzikimi bestiami germański niewolnik, przygotowując się do porannych pokazów, poszedł sobie ulżyć – jedyne, co wolno mu było robić w odosobnieniu i bez obecności strażnika. Będąc zajęty wypróżnianiem się, chwycił przeznaczony do brudnych czynności drewniany kij zakończony gąbką i wepchnął go sobie do gardła. W ten sposób zatkał tchawicę i uniemożliwił sobie oddychanie… Co za dzielny facet. Bez wątpienia zasłużył na to, aby wybrać swój los". – mój dopisek)

Pessoi

Równie dziwne rzeczy miały miejsce w starożytnej Grecji, gdzie w użyciu też bywała gąbka na patyku, zwana xylospongium, aczkolwiek preferowaną metodą oczyszczania się były kawałki ceramiki nazwane pessoi.  Używano je do skrobania się od lewej do prawej; historycy oszacowali, że jednorazowo zużywano z reguły trzy kawałki pessoi.


Chociaż powszechne było załatwianie się na świeżym powietrzu, istnieją dowody na to, że osoby bardziej uprzywilejowane w społeczeństwie miały dostęp do spłukiwanych toalet. Według Timesa „Uważa się, że najstarsze spłukiwane toalety na świecie znajdują się w minojskim pałacu w Knossos na Krecie, gdzie wciąż można zobaczyć ich 4000-letnie pozostałości. Minojska rodzina królewska siadywała na drewnianym siedzeniu nad glinianą miską, którą spłukiwano wodą do kamiennych kanałów ściekowych”.

Chūgi z okresu Nara (710 do 784) w Japonii. Zdjęcie: Chris 73 CC BY-SA 3.0

W starożytnej Japonii do czyszczenia trudniej dostępnych miejsc używano metalowego narzędzia zwanego chugi, które wyglądało podobnie do szpatułki do przyciskania języka — na szczęście nie ma doniesień o myleniu tych dwóch części ciała.

Sprawy były nieco bardziej sanitarne na starożytnym Bliskim Wschodzie, gdzie używano bieżącej wody i lewej ręki, aby skierować strumień wody we właściwe miejsce, po czym dokładnie myto rękę.

W Europie powszechne było używanie szmat, które można było prać i używać ponownie. Wiele z tych szmat trafiło do kanalizacji, więc nie można dowieść, ile razy te szmaty były używane przed wyrzuceniem.

W Amerykach powszechne było używanie kolb kukurydzy po usunięciu ziaren. Była to popularna opcja, ponieważ kolby były łatwo dostępne i zaskakująco miękkie i elastyczne.

Mimo że toaleta do spłukiwania została wynaleziona w 1596 roku, pierwszy papier toaletowy został wyprodukowany dopiero w 1857 roku, kiedy amerykański wynalazca Joseph Gayetty zaczął sprzedawać pierwszy papier terapeutyczny nasycony aloesem w cenie 50 centów za 500 arkuszy. Początkowo produkt Gayetty'ego był sprzedawany jako akcesorium medyczne, reklamowane jako pomoc dla osób zmagających się z hemoroidami.


Zanim wynalazek Gayetty'ego stał się popularny, ludzie używali wszystkiego, co tylko wpadło im w ręce. Ulubionymi substytutami papieru toaletowego w łazienkach były katalogi wysyłkowe i publikacje, takie jak Almanach Farmera, albo inne, bardziej naturalne materiały, jak kawałek mchu, garść piasku, odrobina futra, a nawet w niektórych przypadkach muszle małży i ostryg.

Chociaż Gayetty był bardzo dumny ze swojego wynalazku, produkt został później zapamiętany jako komercyjna katastrofa. Idąc za jego przykładem, kilku innych wynalazców próbowało wprowadzić na rynek swoje papiery w rulonie. Wiele z nich nie odniosło sukcesu aż do 1867 roku, kiedy braciom Thomasowi, Edwardowi i Clarence Scott udało się z powodzeniem rozreklamować papier toaletowy. Tak więc rok 1867 był rokiem, w którym perforowany papier toaletowy w rolkach, jaki znamy dzisiaj, doczekał się szerszego zastosowania.

W 1935 roku Northern Issue zaczął reklamować na rynku papier toaletowy „bez drzazg”**. A w 1942 roku, papiernia św. Andrzeja w Wielkiej Brytanii uzyskała pożądaną miękkość, wprowadzając papier dwuwarstwowy.

Od tego momentu była to już tylko kwestia jakości PT – rozmiar, waga, wytrzymałość, chropowatość, pozostałości, nasiąkliwość itp. Niektóre firmy inwestowały w badania, aby znaleźć lepszą formułę produktu. Doprowadziło to na przykład do dodania aloesu do papieru, aby go zmiękczyć.

Jakość tego produktu zależy od jego trwałości, szorstkości i ilości warstw. Niskogatunkowy PT składa się tylko z jednej lub dwóch warstw i czasami może być bardzo chropowaty. Papier średniego gatunku jest mocniejszy i nieco miększy, podczas gdy najwyższej jakości papier składa się z 2 do 4 warstw, i może być wzbogacony balsamami lub kremami dla uzyskania miękkości, a także teksturowany, wzorzysty, lub pikowany, aby nadać mu luksusowy charakter.

Przez większość XX wieku istniała ogromna przepaść między „miękkim” a „twardym” papierem toaletowym nie tylko pod względem jakości, ale także ceny. Twardy był bardziej przystępny cenowo i często umieszczano na nim nadruki, takie jak „TERAZ PROSZĘ UMYĆ RĘCE”, „NSYCANY IZALEM” lub „WŁASNOŚĆ RZĄDOWA”, które były napisane na każdym arkuszu w pobliżu perforowanej części. W końcu różnica w cenie między dwoma rodzajami papieru została zredukowana na tyle, że podstawowym wyborem stał się papier miękki.
__________________

* Wszystkie zdjęcia, pochodzą z oryginalnego artykułu  |  tłumaczenie na j. polski: Krzysztof Onzol
** Pamiętam szorstki marszczowy z 2-cm drzazgami jeszcze w latach 80-tych, nie wspominając nawet o wcześniejszych

Komentarze

  1. Byłem już prawie przekonany, że nie ma gównianych tematów, ale - na szczęście - wyprostowałeś moje błędne przekonanie. Zatem, zamiast pecunia non olet wprowadzam paper doesn't smell!
    Pozdro
    Jerzy/Anonim

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

NR 1, NR 2 W ANTYKU

JAK DRZEWA KOMUNIKUJĄ SIĘ ZE SOBĄ

APOKALIPSA