WIZJA PRZYSZŁOŚCI

Mieszkańcy Europy w niedalekiej przyszłości
(zdjęcie pochodzi z oryginalnego tekstu sprzed 30 lat)

Wysłałem mojemu zielonogórskiemu przyjacielowi tekst o dobrodziejstwie papieru toaletowego, a on w podziękowaniu poczęstował mnie arcyciekawym tekstem wizjonerskim. Tak ciekawym, że postanowiłem natychmiast podzielić się nim z moimi czytelnikami. Otóż, Maroš Puchovský, słowacki publicysta, eseista i politolog, przedstawił 30 lat temu w gazecie Zmena swoją wizję przyszłości na rok 2023. Wieszczy rok już blisko, ale czy tylko?


Śmiertelnego wirusa przetrwają tylko te kraje,

które doświadczyły komunizmu
*

Maros Puchovsky

Ibrahim Husseini, przywódca Prowansalskiego Frontu Allaha, zostaje prezydentem Francji i proklamuje w Paryżu republikę islamską. Kanclerz Niemiec Türgüt Mustafa jest zaniepokojony atakami szyickiej większości w Bawarii na mniejszość katolicką, która domaga się przywrócenia języka niemieckiego przynajmniej w szkołach podstawowych. Brytyjski premier Jalal Jrinaputra stoi w obliczu separatyzmu od buddystów, którzy podpalili hinduską świątynię w Liverpoolu. Jorge Luis de las Mercedes Pérez y Dominguez, gubernator niepodległej Kalifornii, wprowadza hiszpański jako jedyny język urzędowy w tym kraju. Podobnie prezydenci innych niepodległych państw latynoskich – Arizony, Nowego Meksyku, Teksasu i Florydy. Jest rok 2023...

Nie, to nie jest science fiction, to wizja bardzo bliskiej przyszłości, którą nasze pokolenie zobaczy na własne oczy. Trzy i pół roku po upadku komunizmu pojawiają się niezwykle ciekawe światowe trendy, w których odegramy swoją rolę. Wahadło historii szybko zawraca w przeciwną stronę. W ciągu ostatnich 200 lat Europa Zachodnia skolonizowała całą Amerykę, Australię, Afrykę i Azję. Teraz dawne kolonie w okrutny sposób powracają do ojczyzny. Dzisiejsi najsłynniejsi pisarze angielscy pochodzą z Indii i Pakistanu, literatura hiszpańska nie powstaje w Hiszpanii, ale w Ameryce Łacińskiej, sportowcy w barwach Stanów Zjednoczonych to w większości czarni – potomkowie importowanych niewolników. Wkrótce w Paryżu będzie więcej muzułmańskich meczetów niż kościołów. I nie chodzi tylko o kulturę.

Eksplozja populacyjna w trzecim świecie jest nie do powstrzymania. Na przykład sama niepozorna Indonezja liczy 200 milionów mieszkańców, czyli prawie tyle samo co Stany Zjednoczone, które już za dziesięć lat wyprzedzi. Turcja jeszcze w 1950 roku miała tylko 16 milionów mieszkańców, dziś ma 60 milionów, a za dziesięć lat będzie ich 80 milionów. W Ameryce Łacińskiej żyje obecnie 500 milionów ludzi, nie wspominając o Chinach i Indiach, które razem stanowią prawie połowę ludzkości. Jednocześnie największe wzrosty dotyczą głodu, wojny i AIDS w Afryce,. Naukowcy obliczyli, że gdyby bomby spadające na Afrykę zabijały codziennie 90 000 ludzi, to i tak nie powstrzymałoby to przyrostu populacji. Kolejne 250 000 nowych Afrykanów rodzi się tam każdego dnia. I wszyscy zmierzają do bogatych krajów Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, dokąd będą uciekać od biedy milionami. Czy wiesz, co się stanie za dziesięć lat?

Południowe Stany Zjednoczone zostaną zalane dziesiątkami, a później setkami milionów Meksykanów i innych Latynosów, którzy kompleksowo zlatynizują południowe stany i stopniowo przejmą w swoje ręce rządy i administrację. Następnie rozwijają silną presję separatystyczną. Zachodni Europejczycy będą wypierani i zastępowani przez miliony Arabów z Afryki Północnej, Turków, Nigeryjczyków i Hindusów. W potwornym morzu imigrantów bogactwo tych krajów ulegnie rozproszeniu. Nie zapobiegną napływowi – zdradzi ich własna liberalna ideologia swobodnego przepływu osób i praw człowieka. Sytuacja podejrzanie przypomina ostatnie dni prosperującego Cesarstwa Rzymskiego przed jego podbojem przez barbarzyńców. Pierwszy (bogaty) świat łączy się z trzecim (rozwijającym się) światem.

Tylko drugi (postkomunistyczny) świat zostanie na boku - czyli my. Imigrantów nie obchodzimy - jesteśmy prawie tak biedni jak oni. Jednocześnie posiadamy dziedzictwo kultury i edukacji europejskiej. Paradoksalnie, przed infiltracją Europa Wschodnia zostanie uratowana przez zrujnowane gospodarki. Będzie to wyspa stabilności, podczas gdy w Europie Zachodniej z ogólnego chaosu wyłonią się państwa muzułmańskie. Wahadło historii powróci i Słowianie wyjdą z cienia. Śmiertelny wirus imigracyjny przetrwają tylko te kraje, które doświadczyły komunizmu. Czeka nas ciekawa przyszłość.

PS - Jeśli w to nie wierzysz, odłóż ten artykuł na bok i przeczytaj go ponownie za dziesięć lat.
___________________________

* Wersję angielskojęzyczną opublikował dwa dni temu na swoim blogu Lubos Molt, czeski bloger, teoriostrunowiec, były wykładowca na Harvardzie, i jak powiada mój przyjaciel - "wariat, ale umysł pierwszorzędny".

NR 1 i NR 2 DAWNIEJ, DZIŚ I...

 

CZEGO UŻYWALI LUDZIE

PRZED PAPIEREM TOALETOWYM?

Stary niemiecki papier toaletowy


No właśnie, co mówią tym źródła z różnych stron antycznego i bliższego naszym czasom świata? O Rzymianach czytaliście już nieco w artykule sprzed dwóch lat, który można ponownie przywołać klikając tutaj. Jednakże zanim przejdziemy do zasadniczej treści artykułu opublikowanego przez Taryn Smee na portalu The Vintage News, korci mnie pytanie, jak to się robi w kosmosie? A dokładnie, to w warunkach braku grawitacji – oczywiście, nie mam na myśli uwarunkowań po-barowych, tylko zjawisko fizyczne. Ciekaw jestem, bowiem pomimo tego, że zdarzyło mi się być wielokrotnie po kilkanaście do kilkudziesięciu sekund w autentycznym stanie nieważkości – tym zależnym od grawitacji lub jej braku – ani przez moment nie znalazłem się na poziomie nagłej potrzeby. Za to, lewitując w przestrzeni, wypuszczałem z butelki kulki wody, które mogłyby być produktem numer 1 gdybym się zsikał z wrażenia. Ale nie, nic takiego się nie stało. Kulki lewitowały wespół ze mną – dwie dopadłem i łyknąłem zanim grawitacja wróciła, a te niełyknięte chlasnęły o podłogę, co zresztą i ja uczyniłem, doświadczając przykrości lądowania z warunkach 1.8 g. Pytanie o biznes numer 1 i 2 w kosmosie pozostało więc aktualne i jestem głęboko przekonany, że nurtuje ono większość ludzkości, a przynajmniej tę część, która zbiera grosz na wyprawę turystyczną w przestrzeń pozaziemską. Myślę, że lata trzydzieste będą obfitować w weekendy, a może i dwutygodniowe wakacje na orbicie. Zatem jak radzono sobie z tym problemem w formatywnych latach przebywania homo sapiens kilkaset kilometrów nad Ziemią?

Nie wiem jak to było z Gagarinem, ale Alan Shepard zlał się w gacie. Owszem, i to na rozkaz z centrum dowodzenia lotem. Siedział w kabinie już o 5:20 rano czekając na start, który miał nastąpić za dwie godziny, ale zdarzyło się opóźnienie, a jego pęcherz nie był na to przygotowany. Dwa miesiące później, podczas drugiego amerykańskiego lotu w kosmos, Virgil Grissom miał już kombinezon z wbudowanym pojemnikiem na siku. To było wszakże całe 60 lat temu, w czasach 15-minutowych lotów ... Potem przyszły kilkudniówki, a po nich wielomiesięczne przebywanie w kosmosie. Już w drugiej połowie lat 80-tych XX wieku, miały miejsce ponadroczne pobyty na orbicie. Zastanówmy się na ile wypraw do wychodka to się przelicza, szczególnie gdy wziąć pod uwagę, że pierwsze kilble para-normalnego kalibru zaistniały na orbicie dopiero w roku 2000. Ale to nie wszystko. Sikać trzeba było na stojąco, panie też. Do grubszej roboty, na maleńkim sedesiku, trzeba było się przycumować pasami – uda w zwarciu, a mały otwór musiał być uszczelniony dupą każdego rozmiaru niczym śluza cumownicza orbitera kiedy przyleci z prowiantem, sprzętem i/lub wymianą załogi. Niestety, nawet ten model nie działał zbyt dobrze, a o wygodzie i czystości było można tylko pomarzyć. Dopiero 23 miliony dolarów i osiem lat później – tak w roku 2018 – wyposażono Stację Kosmiczną „Wolność” w próżniowy kibelek. Jak zdarzy się wam tam pobyć, sikać będziecie do lejka, na siedząco, na stojąco, jak wolicie, ale trzeba przyciskać go do ciała tak, żeby jakaś niesforna kropla nie wybrała wolności. Luksus przychodzi z kupą! Podnosisz przykrywę kibla, i w tym momencie zaczyna działać ssanie. Spuszczasz gacie i rozsiadasz się jak w swojej wygódce – co urobisz jest zassane, perfumy też. To co poszło do wora, zostanie spalone, żeby nie ciążyło, ale próbki i tak polecą na Ziemię, do badań. Siku natomiast jest przerabiane na pijalną wodę – taka 90-procentowo zamknięta cyrkulacja. Astronauci nawet mawiają: „dzisiejsza kawa jest jutrzejszą kawą". A jak kiedyś zobaczysz spadającą gwiazdę, to może to być zarówno meteoryt, jak i fragment komety, albo spalający się worek astronautycznego gówna. Wrażenie jest identyczne!

Ale wracajmy do naszych baranów... no to >


CZEGO UŻYWALI LUDZIE
PRZED PAPIEREM TOALETOWYM?*
Taryn Smee


Wczesny chiński papier z włókien konopnych. Zdjęcie: Ytrottier CC BY SA 3.0

Pierwsze odnotowane użycie czegoś przypominającego papier toaletowy pochodzi z VI wieku w Chinach, gdzie zamożniejsi członkowie społeczeństwa używali zwitki papieru do czyszczenia swoich dolnych regionów.

Za czasów dynastii Tang, wizytujący w Chinach dyplomata z Bliskiego Wschodu skomentował rzecz następująco: „Nie dbają o czystość i nie myją się wodą po załatwieniu swoich potrzeb, tylko wycierają się papierem”.

Za czasów dynastii Song cesarz zarządził udostępnienie papieru o wymiarach 60 na 90 centymetrów na potrzeby jego łazienki. To pierwszy raz papier stworzony specjalnie do toalety.

W starożytnym Rzymie, gdzie powszechne były publiczne toalety, preferowano używanie tersorium, czyli gąbki na patyku do wspólnego użycia, którą między użyciami przechowywano w mocnej morskiej solance lub occie.


Replika xylospongium (gąbka na patyku). Zdjęcie: D. Herdemerten ( Hannibal21 ) CC BY 3.0

Czasami przekazywano ją sobie nawzajem, od osoby do osoby, a bywało, że ktoś chwytał za niewłaściwy koniec kija, co stawało się powodem do wesołości, aczkolwiek bywało, iż także infekcji a nawet śmierci. Seneka opowiada historię germańskiego gladiatora który zamiast stawić czoła okropnościom Koloseum, w roku 64 popełnił samobójstwo z pomocą tersorium.

(Autentyczny passus z „Listów” Seneki jest następujący: „W akademii szkolenia gladiatorów, pracujących z dzikimi bestiami germański niewolnik, przygotowując się do porannych pokazów, poszedł sobie ulżyć – jedyne, co wolno mu było robić w odosobnieniu i bez obecności strażnika. Będąc zajęty wypróżnianiem się, chwycił przeznaczony do brudnych czynności drewniany kij zakończony gąbką i wepchnął go sobie do gardła. W ten sposób zatkał tchawicę i uniemożliwił sobie oddychanie… Co za dzielny facet. Bez wątpienia zasłużył na to, aby wybrać swój los". – mój dopisek)

Pessoi

Równie dziwne rzeczy miały miejsce w starożytnej Grecji, gdzie w użyciu też bywała gąbka na patyku, zwana xylospongium, aczkolwiek preferowaną metodą oczyszczania się były kawałki ceramiki nazwane pessoi.  Używano je do skrobania się od lewej do prawej; historycy oszacowali, że jednorazowo zużywano z reguły trzy kawałki pessoi.


Chociaż powszechne było załatwianie się na świeżym powietrzu, istnieją dowody na to, że osoby bardziej uprzywilejowane w społeczeństwie miały dostęp do spłukiwanych toalet. Według Timesa „Uważa się, że najstarsze spłukiwane toalety na świecie znajdują się w minojskim pałacu w Knossos na Krecie, gdzie wciąż można zobaczyć ich 4000-letnie pozostałości. Minojska rodzina królewska siadywała na drewnianym siedzeniu nad glinianą miską, którą spłukiwano wodą do kamiennych kanałów ściekowych”.

Chūgi z okresu Nara (710 do 784) w Japonii. Zdjęcie: Chris 73 CC BY-SA 3.0

W starożytnej Japonii do czyszczenia trudniej dostępnych miejsc używano metalowego narzędzia zwanego chugi, które wyglądało podobnie do szpatułki do przyciskania języka — na szczęście nie ma doniesień o myleniu tych dwóch części ciała.

Sprawy były nieco bardziej sanitarne na starożytnym Bliskim Wschodzie, gdzie używano bieżącej wody i lewej ręki, aby skierować strumień wody we właściwe miejsce, po czym dokładnie myto rękę.

W Europie powszechne było używanie szmat, które można było prać i używać ponownie. Wiele z tych szmat trafiło do kanalizacji, więc nie można dowieść, ile razy te szmaty były używane przed wyrzuceniem.

W Amerykach powszechne było używanie kolb kukurydzy po usunięciu ziaren. Była to popularna opcja, ponieważ kolby były łatwo dostępne i zaskakująco miękkie i elastyczne.

Mimo że toaleta do spłukiwania została wynaleziona w 1596 roku, pierwszy papier toaletowy został wyprodukowany dopiero w 1857 roku, kiedy amerykański wynalazca Joseph Gayetty zaczął sprzedawać pierwszy papier terapeutyczny nasycony aloesem w cenie 50 centów za 500 arkuszy. Początkowo produkt Gayetty'ego był sprzedawany jako akcesorium medyczne, reklamowane jako pomoc dla osób zmagających się z hemoroidami.


Zanim wynalazek Gayetty'ego stał się popularny, ludzie używali wszystkiego, co tylko wpadło im w ręce. Ulubionymi substytutami papieru toaletowego w łazienkach były katalogi wysyłkowe i publikacje, takie jak Almanach Farmera, albo inne, bardziej naturalne materiały, jak kawałek mchu, garść piasku, odrobina futra, a nawet w niektórych przypadkach muszle małży i ostryg.

Chociaż Gayetty był bardzo dumny ze swojego wynalazku, produkt został później zapamiętany jako komercyjna katastrofa. Idąc za jego przykładem, kilku innych wynalazców próbowało wprowadzić na rynek swoje papiery w rulonie. Wiele z nich nie odniosło sukcesu aż do 1867 roku, kiedy braciom Thomasowi, Edwardowi i Clarence Scott udało się z powodzeniem rozreklamować papier toaletowy. Tak więc rok 1867 był rokiem, w którym perforowany papier toaletowy w rolkach, jaki znamy dzisiaj, doczekał się szerszego zastosowania.

W 1935 roku Northern Issue zaczął reklamować na rynku papier toaletowy „bez drzazg”**. A w 1942 roku, papiernia św. Andrzeja w Wielkiej Brytanii uzyskała pożądaną miękkość, wprowadzając papier dwuwarstwowy.

Od tego momentu była to już tylko kwestia jakości PT – rozmiar, waga, wytrzymałość, chropowatość, pozostałości, nasiąkliwość itp. Niektóre firmy inwestowały w badania, aby znaleźć lepszą formułę produktu. Doprowadziło to na przykład do dodania aloesu do papieru, aby go zmiękczyć.

Jakość tego produktu zależy od jego trwałości, szorstkości i ilości warstw. Niskogatunkowy PT składa się tylko z jednej lub dwóch warstw i czasami może być bardzo chropowaty. Papier średniego gatunku jest mocniejszy i nieco miększy, podczas gdy najwyższej jakości papier składa się z 2 do 4 warstw, i może być wzbogacony balsamami lub kremami dla uzyskania miękkości, a także teksturowany, wzorzysty, lub pikowany, aby nadać mu luksusowy charakter.

Przez większość XX wieku istniała ogromna przepaść między „miękkim” a „twardym” papierem toaletowym nie tylko pod względem jakości, ale także ceny. Twardy był bardziej przystępny cenowo i często umieszczano na nim nadruki, takie jak „TERAZ PROSZĘ UMYĆ RĘCE”, „NSYCANY IZALEM” lub „WŁASNOŚĆ RZĄDOWA”, które były napisane na każdym arkuszu w pobliżu perforowanej części. W końcu różnica w cenie między dwoma rodzajami papieru została zredukowana na tyle, że podstawowym wyborem stał się papier miękki.
__________________

* Wszystkie zdjęcia, pochodzą z oryginalnego artykułu  |  tłumaczenie na j. polski: Krzysztof Onzol
** Pamiętam szorstki marszczowy z 2-cm drzazgami jeszcze w latach 80-tych, nie wspominając nawet o wcześniejszych

PODBRÓDEK

 

PODBRÓDEK

By Pied Kiwi - Own work, CC BY-SA 3.0 (edited)



Nie przypuszczałem, że zdarzy mi się poczęstować moich Czytelników historią podbródka...
A jednak staje się to faktem, i to nie byle kiedy, bo już dwa dni po tym jak Kabul został wzięty oraz sto jeden lat i dwa dni po Cudzie nad Wisłą. Na pytanie o to, co wspólnego mają te dwa wydarzenia z obskurnym elementem anatomicznym zwierzyny, która na tym samym poziomie potrzeb je, wypróżnia się i napierdziela, odpowiadam krótko: w zasadzie nic. Chwilę później refleksyjna myśl jednak nie daje spokoju, bowiem wnioski jakie nasuwają się z abstraktu artykułu Stephena Leacha wskazują wyraźnie, że w konstytucji biolo, potrzeba napierdzielania ma priorytet – innymi słowy, nawet na głodnego trzeba się trzaskać, żre się potem. Przeczytajcie - może być na głodnego - i zastanówcie się dlaczego figiel ewolucyjny dał nam podbródek, pomijając przy okazji 100% reszty istnień na tej planecie.

*

I did not think that I would ever treat my Readers with the history of the chin ...
And yet it becomes fact, exactly today, two days after Kabul was taken, and one hundred and one years+two days after the Miracle on the Vistula River. When asked what these two events have in common with the irrelevant anatomical element of the game, which at the same level of needs eats, defecates and screws around, I answer briefly: basically nothing. However, a moment later, the reflective thought does not give one peace, because the conclusions that arise from the abstract of Stephen Leach's article clearly indicate that because of the biological constitution, the need to screw around has a priority - in other words, even if you are hungry, you first beat and kick around, and eat later. Read on – even being hungry - and think about why the evolutionary joke gave us a chin, disregarding 100% of the rest of the creatures on this planet.
For original English version of the text, please click here.



Ewolucyjna zaleta ludzkiego podbródka*
Stephen Leach

Podbródek jest cechą charakterystyczną dla homo sapiens, ale jak dotąd nie ma zgody co do jego ewolucyjnego pochodzenia. Sugeruje się, że dawał homo sapiens korzyści przy czynności picia. Kiedy pijemy z dwiema złożonymi razem dłońmi, podnosimy ręce do twarzy i podbródkiem zatykamy szczelinę u podstawy naszych dłoni, dzięki czemu jesteśmy w stanie pić, mogąc jednocześnie doskonale obserwować nasze otoczenie.

W książce The Enduring Puzzle of the Human Chin, James Pampush i David Daegling dokonują przeglądu sześciu konkurencyjnych hipotez na temat tego detalu anatomicznego człowieka; trzy z nich ewolucyjnie widzą brodę jako produkt uboczny (ang. spandrel), a trzy jako adaptację. Trzy pierwsze hipotezy postrzegają podbródek zasadniczo jako relikt, (produkt uboczny) jakiegoś innego rozwoju, podczas gdy hipotezy adaptacyjne postrzegają go generalnie jako dodatek rozwojwy, będący bezpośrednią odpowiedzią na określone okoliczności.

Chwilowy hiatus na kilka słów mojego uzupełnienia: podbródek jako produkt uboczny znalazł próby wyjaśnienia:
- w hipotezie hipofunkcji - procesowanie żarcia w ogniu wymagało mniej żucia, więc wielkie zęby i szczęki zredukowały się – nie kupuję!

- w redukcji górnej części twarzy przy zachowaniu prominentnej brody z podbródkiem – nie kupuję!

- w samoudomowieniu, na skutek czego nastąpiła redukcja środkowej części twarzy w odpowiedzi na obniżony poziom androgenów – nie kupuję!

Zwolennicy podbródka adaptacyjnego głoszą jego wykształcenie się na gruncie:
- hipotezy stresu żucia – innymi słowy, więcej żucia, większy podbródek – nie kupuję!

- hipotezy mowy – dużo gadasz, potrzebujesz wzmocnienia dla jęzora, zatem rośnie ci podbródek – nie kupuję!

- hipotezy doboru płciowego – innymi słowy, podbródek ornamentem (pytam: takim samym jak trzepotanie rzęsami?) – nie kupuję!

Wracajmy zatem do mojego wyboru numer jeden, czyli „picia ze złożonych rąk” jako przyczyny wykształcenia się podbródka u homo sapiensów...

Picie ze złożonych rąk - koncepcja, którą kupuję w pełni.

Badania nad ewolucją człowieka poświęciły wcześniej wiele uwagi aktowi jedzenia, natomiast piciu znacznie mniej. Jednak sama czynność ma ogromne znaczenie; stawia one wszystkie ssaki w pozycji zagrożenia na atak ze strony drapieżników zarówno w wodzie jak i na lądzie. Drapieżniki w wodzie są trudne do zobaczenia, usłyszenia lub wywąchania, natomiast na lądzie drapieżniki są mniej widoczne ponieważ ssak pijący bezpośrednio z wody nie jest w stanie rozejrzeć się wokół siebie. Z konieczności patrzy w dół, spoglądając w wodę tuż przed sobą.

Szympans radzi sobie z tym problemem, zanurzając od czasu do czasu rękę w wodzie i następnie pijąc ze swojej dłoni. Homo sapiens jest jednakże jedynym żyjącym zwierzęciem, które pije z dwóch złożonych dłoni. Jest to technika, którą umożliwia dwunożność. Zatem, ze względu na jej skuteczność w doniesieniu wody do ust, przy jednoczesnym zachowaniu możliwości obserwacji otoczenia w znacznym stopniu, technika picia ze złożonej dłoni mogła być stosowana przez inne dwunożne homininy, z których żaden wszakże nie miał podbródka. Jak pokazuje prosty eksperyment, posiadanie podbródka potęguje tę zaletę. Spróbuj przed lustrem w łazience pić ze złożonymi dłońmi, ale bez opierania ich o podbródek! Kąt głowy jest wtedy taki, że ręce częściowo zasłaniają nam pole obserwacji. Dopiero wraz z rozwojem podbródka byliśmy w stanie pić z minimalnym ograniczeniem pola widzenia. Niewielka, mięsista wypukłość tuż nad podstawą brody równie dobrze może być częścią tej samej bezpośredniej adaptacji – skutecznego zatykania luki w najbliższym miejscu spotkania naszych dwóch złożonych dłoni. Skuteczność nowej metody picia byłaby również zaletą w podchodzeniu i polowaniu na zdobycz.

Homo sapiens polował przede wszystkim za pomocą zmysłu wzroku i powszechnie uważa się, że jedną z najbardziej lubianych przez naszych przodków technik łowieckich było wyczerpanie ofiary poprzez biegi wytrzymałościowe na długich dystansach. Istnieje kilka innych cech ludzkiego ciała, które pozwalają nam pokonać inne zwierzęta w bieganiu na duże odległości. Kilka z nich dotyczy nawodnienia, w tym naszej zdolności do pocenia się (szybciej niż u innych zwierząt) i braku gęstej sierści na dużej części ciała. Podbródek to kolejna cecha zwiększająca naszą przewagę nad zdobyczą w polowaniach długodystansowych, polegająca na tym, że potrafimy pić nie tracąc z oczu ofiary.

Podsumowując, picie ze złożonych rąk jest techniką, jaką umożliwia nam dwunożność. Dzięki ewolucji podbródka stało się ono jeszcze bardziej efektywne. Posiadanie zdolności obserwacyjnej niczym z „wieży strażniczej”, dało homo sapiens przewagę nad innymi elementami wspólnego środowiska.
________________________________________________

* - za portalem: ACADEMIA | Letters | An Evolutionary Advantage of the Human Chin, Stephen Leach - autor | Tłumaczenie z j. angielskiego Krzysztof Onzol



  NA POCZĄTKU BYŁA Foto - Krzysztof Onzol Biblijna Księga Rodzaju opowiada o powstaniu naszego świata. Wedle źródła, Ziemia w swoich początk...