RYZYKO

R Y Z Y K O




Dzisiaj ode mnie tylko kilka słów, bowiem za wprowadzenie do zasadniczej części postu niech posłuży fragment z tekstu Jonathana Kay opublikowanego 23 kwietnia w Quilette, tekstu zresztą, na którym bazował swój artkuł Erin Bromage opublikowany 6 maja, 2020 roku – to jego treść w moim tłumaczeniu przedkładam pod rozwagę.

Intro

W 1899 roku niemiecki bakteriolog Carl Flügge udowodnił, że drobnoustroje mogą być przenoszone balistycznie przez duże kropelki, emitowane z wielką prędkością z jamy ustnej i nosa. Jego metodą udowodnienia istnienia tych „kropelek Flügge” (jak zostały nazwane) było skrupulatne policzenie kolonii drobnoustrojów rozmnażających się na laboratoryjnych płytkach hodowlanych, na które opadły wydalone wydzieliny zainfekowanych osób. To nie mogła być przyjemna praca. Ale jego odkrycia uratowały niezliczone życia. Ponad 12 dekad później te duże krople oddechowe zostały zidentyfikowane jako tryb transmisji COVID-19 .

Studenci Carla Flügge kontynuowali jego pracę przez wiel lat w XX wieku, eksperymentując z różnymi podmiotami wydalającymi na różne sposoby kropelki flegmy i śliny . W końcu ustalili, jak stwierdził raport z 1964 r. w Proceedings of the Royal Society of Medicine, że ilość wydalonych kropelek Flügge różni się znacznie w zależności od sposobu oddychania: „Bardzo niewiele, jeśli w ogóle… kropelek powstaje podczas spokojnego oddychania, aczkolwiek zostają one wydalane podczas takich czynności, jak rozmowa, kaszel, dmuchanie i kichanie.” Wiadomo, że pojedyncze ciężkie kaszlnięcie może wydalić nawet ćwierć łyżeczki płynu w postaci kropelek Flügge. Im wyższa prędkość wyjściowa kaszlu, tym większe globulki mogą zostać wydalone.

Gdyby jednak Flügge był dzisiaj z nami, mógłby być zaskoczony, jak mało jego nauka została zaawansowana w ciągu ostatnich kilku pokoleń. Jak niedawno w publikacji w JAMA Insights zauważyła Lydia Bourouiba z MIT Fluid Dynamics of Disease Transmission Laboratory, podstawowe modele używane do reprezentowania przenoszenia chorób układu oddechowego z człowieka na człowieka, takie jak COVID-19, pozostają zakorzenione w erze gruźlicy. Zgodnie z modelem binarnym ustanowionym w latach 30. XX wieku, kropelki zazwyczaj klasyfikuje się jako (1) duże globule odmiany Flüggian - wyskakujące w powietrzu jak piłka tenisowa, aż grawitacja sprowadzi je na ziemię; lub (2) mniejsze cząstki o średnicy mniejszej niż pięć do 10 mikrometrów (około dziesiątej szerokości ludzkiego włosa), które leniwie dryfują w powietrzu jako drobne aerozole.


 

Wygląda na to, że wiele osób odczuwa ulgę i nie jestem pewien, dlaczego. Krzywa epidemiczna ma względnie przewidywalny wzrost, a po osiągnięciu szczytu można również przewidzieć odwrócenie krzywej. Mamy solidne dane dotyczące wybuchów epidemii w Chinach i we Włoszech, które pokazują, że koniec krzywej umieralności maleje powoli, a zgony utrzymują się przez miesiące. Zakładając, że właśnie osiągnęliśmy szczyt śmierci w wysokości 70 tys. Osób, możliwe jest, że stracimy kolejne 70 000 osób w ciągu następnych 6 tygodni, gdy zjedziemy z tego szczytu. Tak się stanie w przypadku zachowania blokady.

Gdy poszczególne stany ponownie się otwierają, dajemy wirusowi więcej paliwa, a wtedy wszystkie założenia znikają. Rozumiem powody ponownego otwarcia gospodarki, ale powiedziałem wcześniej, że jeśli nie rozwiążemy zagadniena z dziedziny biologii, gospodarka nie odrodzi się.

Istnieje bardzo niewiele stanów, które wykazały stały spadek liczby nowych infekcji. W rzeczywistości, od 3 maja w większości problem nadal rośnie, a mimo to ponownie się otwierają. Jako prosty przykład trendu w USA, jeśli pominąć dane z Nowego Jorku, to warto zauważyć, że na pozostałym obszarze Stanów Zjednoczonych, liczba codziennych zakażeń rośnie. Podsumowując: jedynym powodem, dla którego całkowita liczba nowych przypadków w USA wygląda teraz płasko, jest to, że epidemia w Nowym Jorku była tak duża i teraz została już zatrzymana.

Zatem, otwierając kraj ponownie, dodajemy nowego paliwa do wirusowego ognia w tej większej części kraju. Stanie się tak, czy mi się to podoba, czy nie, więc moim celem tutaj jest ostrzec cię przed zagrożeniami sytuacyjnymi wysokiego ryzyka.

Gdzie ludzie chorują? 

Wiemy, że większość ludzi zaraża się we własnym domu. Członek gospodarstwa domowego zaraża się wirusem na zewnatrz i wprowadza go do domu, w którym ciągły kontakt między członkami gospodarstwa domowego prowadzi do infekcji.

Ale w jakim środowisku ludzie łapią tę infekcję? Regularnie słyszę ludzi martwiących się o sklepy spożywcze, przejażdżki rowerowe, nieostrożnych biegaczy, którzy nie noszą masek ... czy są to rzeczywiście miejsca niepokojące? Cóż, nie za bardzo. Pozwól mi to wyjaśnić.

W celu zarażenia musisz zostać narażony na zakaźną dawkę wirusa; w oparciu o badania dawek zakaźnych z innymi koronawirusami, niektórzy szacują, że zaledwie 1000 cząsteczek wirusa SARS-CoV2 wystarczy do wywołania infekcji. Pamiętaj, że nadal wymaga to ustalenia eksperymentalnego, ale możemy użyć tej liczby, aby zademonstrować, w jaki sposób może wystąpić infekcja. Zakażenie może nastąpić przez 1000 cząstek wirusowych otrzymanych w jednym oddechu lub z jednego potarcia oka, albo 100 cząstek wirusowych wdychanych przy każdym oddechu w ciągu 10 oddechów lub 10 cząstek wirusowych w 100 oddechach. Każda z tych sytuacji może prowadzić do infekcji.

Ile wirusów jest uwalnianych do środowiska?

Łazienka: Łazienki mają wiele powierzchni dotykowych - klamki, krany, drzwi do kabin. Zatem ryzyko przenoszenia materiału zakaźnego w tym środowisku może być wysokie. Nadal nie wiemy, czy dana osoba uwalnia materiał zakaźny z kałem, czy po prostu tylko zdefragentowanego wirusa, ale wiemy, że spłukiwanie toalety powoduje aerozolowanie wielu kropelek. Traktuj łazienki publiczne z większą ostrożnością (powierzchnie i powietrze), dopóki nie dowiemy się więcej o ryzyku.

Kaszel: Pojedyncze kaszlnięcie uwalnia około 3000 kropelek, które przemieszczają się z prędkością 80 kilometrów na godzinę. Większość kropelek jest dosyć duża i te szybko opadają (grawitacja), ale inne pozostają w powietrzu i moga przelecieć przez pomieszczenie w ciągu kilku sekund.

Kichnięcie: pojedyncze kichnięcie uwalnia około 30 000 kropel, poruszających się z prędkością do 320 kilometrów na godzinę. Większość kropelek jest niewielka i pokonuje duże odległości (łatwo rpznoszą się przez pokój).

Jeśli dana osoba jest zarażona, krople w jednym kaszlu lub kichnięciu mogą zawierać aż 200 000 000 (dwieście milionów) cząstek wirusa, które wszystkie mogą zostać rozproszone w otaczającym nas środowisku.

Oddech: pojedynczy oddech uwalnia 50 - 5000 kropelek. Większość z nich ma małą prędkość i szybko opada na ziemię. Jeszcze mniej kropelek uwalnia się przez oddychanie przez nos. Co ważne, z powodu braku siły wydechowej, cząsteczki wirusowe z dolnych obszarów oddechowych nie są wydalane z normalnym oddechem.

W przeciwieństwie do kichania i kaszlu, które uwalniają ogromne ilości materiału wirusowego, krople oddechowe uwalniane z oddechu zawierają jedynie małe ilości wirusa. Nie mamy jeszcze właściwej liczby dla SARS-CoV2, ale możemy użyć grypy jako przykładu. Badania wykazały, że osoba zarażona grypą może uwalniać do 33 zakaźnych cząstek wirusowych na minutę. Ale ja zamierzam użyć liczby 20 dla uproszczenia obliczeń.

Zapamiętaj formułę: Udane zakażenie = ekspozycja na wirusa x czas

Jeśli ktoś kaszle lub kicha, te 200 000 000 cząstek wirusowych trafia wszędzie. Część wirusów wisi w powietrzu, część spada na okoliczne powierzchnie, większości spada na ziemię. Jeśli więc rozmawiasz twarzą w twarz z kimś, a ta osoba kicha lub kaszle prosto na ciebie, łatwo zauważyć, jak można wziąć z wdechem powietrza 1000 cząstek wirusa i zarazić się.

Ale nawet jeśli ten kaszel lub kichnięcie nie były skierowane na ciebie, niektóre zainfekowane kropelki - najmniejsze z małych - mogą wisieć w powietrzu przez kilka minut, wypełniając każdy zakątek skromnego pokoju zakaźnymi cząsteczkami wirusowymi. Wszystko, co musisz zrobić, to wejść do tego pokoju w ciągu kilku minut od kaszlu / kichania i wziąć kilka oddechów - potencjalnie dostajesz wtedy wystarczającą ilość wirusa, aby zapewnić infekcję.

Przy normalnym oddychaniu i przekazywaniu do środowiska 20 cząsteczek wirusa na minutę, nawet jeśli każdy wirus trafiłby do płuc (co jest bardzo mało prawdopodobne), do zakażenia potrzebne byłoby 1000 cząsteczek wirusa, co podzielone przez 20 jednostek na minutę wymagałoby 50 minut przebywania w pomieszczeniu

Mówienie zwiększa uwalnianie kropelek oddechowych około 10-krotnie; ~200 cząstek wirusa na minutę. Ponownie, zakładając, że każdy wirus jest wdychany, potrzeba około 5 minut na rozmowę twarzą w twarz, aby otrzymać wymaganą dawkę.

Formuła, ekspozycja na wirua x czas, stanowi podstawę śledzenia kontaktów. Każdy, z kim spędzasz więcej niż 10 minut w bezpośredniej sytuacji, jest potencjalnie zainfekowany. Każdy, kto dzieli z tobą miejsce (np. biuro) przez dłuższy czas, jest potencjalnie zainfekowany. Dlatego tak ważne jest, aby ludzie, którzy mają symptomy, pozostali w domu. Twoje kichnięcia i kaszel wydalają tyle wirusów, że możesz zarazić cały pokój ludzi.

Jaka jest rola osób bez objawów w rozprzestrzenianiu się wirusa?

Ludzie z objawami nie są jedynym sposobem, w jaki wirus jest szerzony. Wiemy, że co najmniej 44% wszystkich zakażeń - i większość wirusów transmitowanych w warunkach socjalnych – dokonuje się od osób bez objawów (bezobjawowcy lub przedobjawowcy). Człowiek może przenosić wirusa do środowiska już na 5 dni przed wystąpieniem objawów.

Ludzie zakażeni bywają w każdym wieku i wszyscy wyrzucają różne ilości wirusów. Poniższa ilustracja pokazuje, że bez względu na wiek (oś X), możesz mieć mniejszą lub większą ilość wirusa (oś Y).


Ilość wirusa uwolnionego od zainfekowanej osoby zmienia się w trakcie infekcji i różni się również w zależności od osoby. Obciążenie wirusowe zwykle narasta do momentu, gdy osoba staje się objawowa. Tak więc tuż przed pojawieniem się objawów wypuszczasz najwięcej wirusów do środowiska. Co ciekawe, dane pokazują, że zaledwie 20% zainfekowanych osób jest odpowiedzialnych potencjalnie za 99% wirusów jakie zostają uwolnione do środowiska.

Przejdźmy teraz do sedna. Gdzie są nasze osobiste zagrożenia związane z ponownym otwarciem?

Kiedy myślisz o ogniskach epidemii, to gdzie są te największe? Większość ludzi powiedziałaby statki wycieczkowe. Niestety, mylisz się. Statki jako ogniska zakażeń, choć bywają niepokojące, nie mieszczą się w 50 największych epidemiach do tej pory.

Pomijając straszne wybuchy epidemii w domach opieki, okazuje się, że największe wybuchy mają miejsce w więzieniach, podczas obrzędów religijnych i w miejscach pracy, takich jak zakłady pakowania mięsa i centra telefoniczne. Każde zamknięte środowisko o słabej cyrkulacji powietrza i dużej gęstości zaludnienia oznacza problemy.

Niektóre z miejsc o największym potencjale super-rozprzestrzeniających się zakażeń to:

Paczkowalnie mięsa: W zakładach przetwórstwa mięsnego gęsto skupieni pracownicy muszą komunikować się między sobą w ogłuszającym hałasie maszyn przemysłowych i w zimnych pomieszczeniach będących doskonałym środowiskiem do przetrwania wirusa. Obecnie istnieja epidemie w 115 placówkach w 23 stanach, jest ponad 5000 zarażonych pracowników a 20 zmarło.

Wesela, pogrzeby, urodziny: 10% wszystkich wczesnych zakażeń

Spotkania biznesowe: konferencje, takie jak konferencja Biogen w Bostonie pod koniec lutego.

Spójrzmy na to, co może się zdarzyć kiedy wrócimy do pracy lub podziemy do restauracji.

Restauracje: Pewne naprawdę świetne dane epidemiologiczne wyraźnie wykazały wpływ pojedynczego bezobjawowego nosiciela na otoczeniu restauracji (patrz poniżej). Zarażona osoba (A1) usiadła przy stole i zjadła obiad z 9 przyjaciółmi. Obiad trwał około 1 do 1,5 godziny. Podczas tego posiłku bezobjawowy nosiciel uwolnił w swoim oddechu raczej niewielką ilość wirusa. Przepływ powietrza (z różnych otworów wentylacyjnych w restauracji) był od prawej do lewej. Około 50% osób przy stole zarażonej osoby zachorowało w ciągu następnych 7 dni. 75% osób przy sąsiednim stole, w stronę którego działał nawiew z wentylacji, zostało zarażonych. I nawet dwie z siedmiu osób przy stole pod wiatr zostało zainfekowanych (przypuszczalnie w wyniku turbulentnego przepływu powietrza). Nikt przy stołach E loraz F nie został zainfekowany, bowiem znajdowały się one poza głównym przepływem powietrza z klimatyzatora po prawej stronie wentylatora wyciągowego i po lewej stronie pomieszczenia.


Miejsca pracy: Kolejnym świetnym przykładem jest epidemia w centrale telefoniczne (patrz poniżej). Zarażony pracownik przyszedł do pracy na 11. piętrze budynku. Na tym piętrze pracowało 216 osób. W ciągu tygodnia 94 z tych osób zostało zarażonych (43,5%: niebieskie krzesła). 92 z 94 osób zachorowało, 2 osoby pozostały bezobjawowe. Zauważmy, że przede wszystkim jedna strona biura jest zainfekowana, a po drugiej stronie jest bardzo mało osób zakażonych. Dokładna liczba osób zarażonych kropelkami oddechowymi / ekspozycją oddechową w stosumku do metod przenoszena materiału zakaźnego (klamki, wspólne chłodnice wody, przyciski windy itp.) jest nieznana. Służy to podkreśleniu, że przebywanie w zamkniętej przestrzeni oraz dzielenie tego samego powietrza przez dłuższy czas zwiększa szanse na ekspozycję i infekcję. Kolejne 3 osoby na innych piętrach budynku zostały zainfekowane, ale autorzy nie byli w stanie prześledzić infekcji w stosunku do głównej grupy na 11. piętrze. Co ciekawe, pomimo znacznych interakcji między pracownikami na różnych piętrach budynku w windach i w holu, ognisko było w większości ograniczone do jednego piętra. Podkreśla to znaczenie ekspozycji i czasu w rozprzestrzenianiu się SARS-CoV2. 


Chór: lokalny chór w stanie Waszyngton. Ludzie będąc świadomi wirusowego zagrożenia, podjęli kroki w celu zminimalizowania możliwości zakażania się; np. zaniechali tradycyjnego podawania dłoni i powitalnych uścisków, przynieśli własne nuty, aby uniknąć wspólnego korzystania z nich oraz dystansowali się społecznie podczas prób. Dołożyli nawet wszelkich starań, aby powiedzieć członkom chóru przed praktyką, że każdy, kto ma objawy, powinien zostać w domu. Niestety, pojedynczy bezobjawowy nosiciel zainfekował większość obecnych osób. Chór śpiewał przez 2 i pół godziny w zamkniętej sali prób, która była mniej więcej wielkości boiska do siatkówki.

Śpiewanie, w większym stopniu niż mówienie, wyjątkowo dobrze aerozoluje kropelki oddechowe. Głębokie oddychanie podczas śpiewania ułatwiło kroplom oddechowym przedostanie się głęboko do płuc. Dwie i pół godziny ekspozycji sprawiły, że ludzie byli narażeni na dostateczna ilość wirusa przez wystarczająco długi okres czasu, aby mogło dojść do infekcji. W ciągu 4 dni u 45 z 60 członków chóru wystąpiły objawy, 2 zmarło. Najmłodszy zarażony miał 31 lat, ale średnia wieku wyniosła 67 lat.

Sporty halowe: choć może to być wyjątkowo kanadyjskie zdarzenie, podczas imprezy w curlingu w Kanadzie miał miejsce przypadek super-rozprzestrzenienia wirusa. Curling, w którym wzięło udział 72 uczestników, stał się kolejnym ważnym punktem transmisji. Curling zapewnia zawodnikom i członkom zespołu bliski kontakt w chłodnym pomieszczeniu z intensywnym oddychaniem przez dłuższy czas. W rezultacie tego turniej spowodował zarażenie 24 z 72 osób.

Urodziny / pogrzeby: aby zobaczyć, jak proste mogą być drogi infekcji, przyjrzyjmy się zdarzeniu jakie miało miejsce w Chicago. Imię jest zmienione - Bob został zainfekowany, ale nie wiedział o tym. Bob zjadł z 2 członkami rodziny posiłek na wynos, serwowany we wspólnych naczyniach z daniami. Kolacja trwała 3 godziny. Następnego dnia Bob wziął udział w pogrzebie, przytulając członków rodziny i innych, aby wyrazić kondolencje. W ciągu 4 dni obaj członkowie rodziny, którzy dzielili z nim posiłek, zostali chorzy. Trzeci członek rodziny, który przytulił Boba na pogrzebie, zachorował także. Ale Bob na tym nie skończył. Uczestniczył potem w przyjęciu urodzinowym z 9 innymi osobami. Obejmowali się i dzielili jedzeniem na 3-godzinnej imprezie. Siedmiu z tych ludzi zachorowało. W ciągu następnych kilku dni Bob także zachorował, był hospitalizowany, wentylowany, ostatecznie jednak zmarł. Ale spuścizna Boba trwała. Trzy osoby zarażone przez Boba podczas urodzin poszły do ​​kościoła, gdzie śpiewały, podawały innym pojemnik podczas kolekty, itp. Niektórzy uczestniczący w tym kościelnym zgromadzeniu zachorowali. W sumie Bob był bezpośrednio odpowiedzialny za zarażenie 16 osób w wieku od 5 do 86 lat. Trzech z tych 16 ludzi zmarło.

Uważa się, że szerzenianie się wirusa w gospodarstwie domowym i rozprowadzenie go w lokalnej społeczności poprzez pogrzeby, urodziny i spotkania kościelne jest odpowiedzialne za szerszą transmisję COVID-19 w Chicago.

Otrzeźwienie, prawda?
Powszechność ognisk

Powodem podkreślenia tych różnych sposobów wybuchu choroby jest pokazanie powszechności epidemii COVID-19. Wszystkie te infekcje miały miejsce wewnątrz, z ludźmi blisko siebie, z dużą ilością mówienia, śpiewania lub krzyczenia. Głównymi źródłami infekcji są dom, miejsce pracy, transport publiczny, spotkania towarzyskie i restauracje. Stanowi to 90% wszystkich zdarzeń transmisji. Natomiast rozprzestrzenianie się epidemii w rezultacie zakupów wydaje się być odpowiedzialne za niewielki procent wykrytych infekcji.

Co ważne, w krajach, które prawidłowo śledzą kontakty, zgłoszono tylko jeden wybuch choroby ze środowiska zewnętrznego (mniej niż 0,3% wykrytych infekcji).

Wróćmy do pierwotnej myśli mojego postu.

Przestrzenie wewnętrzne, z ograniczoną wymianą powietrza lub powietrzem z recyklingu i z dużą ilością ludzi, są niepokojące z punktu widzenia transmisji. Wiemy, że 60 osób w sali (chór) wielkości boiska do siatkówki powoduje masowe infekcje. Ta sama sytuacja jest z restauracją i centralami telefonicznymi. Zasady dotyczące dystansu społecznego nie sprawdzaja sie w pomieszczeniach, w których spędzasz dużo czasu, czego dowodzi fakt, że ludzie po przeciwnej stronie pokoju zostali zainfekowani.

Zasadą jest ekspozycja wirusowa przez dłuższy okres czasu. We wszystkich tych przypadkach ludzie byli narażeni na wirusa w powietrzu przez dłuższy czas (godziny). Nawet jeśli znajdowali się w odległości 15 metrów (chór lub centrala telefoniczna), to nawet niewielka dawka wirusa w powietrzu docierająca do nich przez dłuższy czas wystarczała, aby spowodować infekcję, a w niektórych przypadkach śmierć.

Zasady dystansowania społecznego naprawdę chronią cię podczas krótkich ekspozycji lub ekspozycji na zewnątrz. W takich sytuacjach nie ma wystarczająco dużo czasu, aby osiągnąć zakaźne miano wirusa. Gdy stoisz 2 metry od siebie lub gdy wiatr i nieskończona przestrzeń zewnętrzna wpływają na rozcieńczenie ilości wirusa, znacznie zmniejsza się jego miano. Wpływ światła słonecznego, ciepła i wilgoci na przetrwanie wirusowego zagrożenia służy minimalizacji ryzyka dla wszystkich przebywających na zewnątrz.

Oceniając ryzyko zakażenia (przez oddychanie) w sklepie spożywczym lub centrum handlowym, należy wziąć pod uwagę objętość przestrzeni powietrznej (bardzo duża), liczbę osób (ograniczona), czas przebywania ludzi w sklepie (pracownicy - cały dzień; klienci - godzina). Podsumowując, dla osoby dokonującej zakupów: niska gęstość, duża objętość powietrza w sklepie, wraz z ograniczonym czasem spędzanym tamże, oznaczają że możliwość otrzymania dawki zakaźnej jest niska. Jednak dla pracownika sklepu dłuższy czas spędzony w sklepie oznacza większą szansę na otrzymanie dawki zakaźnej i dlatego praca staje się bardziej ryzykowna.

Zasadniczo, jak regulacje dotyczące zamknięcia wielu miejsc prac ulegają poluzowaniu, a my zaczynamy podejmować więcej działań, być może nawet wznawiając działalność w biurze, musisz spojrzeć na swoje otoczenie i osądzić ile tu jest ludzi, ile powietrza wokół mnie i jak długo będę w tym środowisku. Jeśli pracujesz w biurze typu z otwartą przestrzenią, naprawdę musisz krytycznie ocenić ryzyko (objętość, ludzie i przepływ powietrza). Jeśli wykonujesz pracę, która wymaga rozmowy twarzą w twarz lub, co gorsza, krzyczenia, musisz ocenić ryzyko.

Jeśli siedzisz w dobrze wentylowanej przestrzeni, z niewielką liczbą osób, ryzyko jest niskie.

Jeśli jesteś na zewnątrz i przechodzisz obok kogoś, pamiętaj, że potrzeba „dawki i czasu” na infekcję. Musisz być w ich strumieniu powietrza przez ponad 5 minut, aby mieć szansę na infekcję. Podczas gdy biegacze mogą wypuszczać więcej wirusów z powodu głębokiego oddychania, pamiętaj, że czas ekspozycji jest również krótszy ze względu na ich szybkość. Zachowaj dystans fizyczny, ale ryzyko infekcji w tych scenariuszach jest niskie. Oto świetny artykuł w Vox, który szczegółowo omawia niskie ryzyko biegania i jazdy na rowerze.

Chociaż skupiłem się tutaj na ekspozycji oddechowej, nie zapominaj o powierzchniach. Te zainfekowane krople oddechowe lądują gdzieś. Często myj ręce i przestań dotykać twarzy!
Ponieważ możemy znowu swobodniej poruszać się w naszych środowiskachach i mieć regularny kontakt z większą liczbą osób w większej liczbie miejsc, ryzyko dla nas samych i naszej rodziny jest znaczne. Nawet jeśli jesteś gotów na ponowne otwarcie i wznowienie działalności, jak zwykle, zrób swoją część i załóż maskę, aby zmniejszyć ilość uwolnionego do środowiska patogenu. Pomożesz wszystkim, w tym twojemu biznesowi.

O autorze

Dr Erin S. Bromage jest profesorem nadzwyczajnym biologii na University of Massachusetts Dartmouth. Dr Bromage ukończył School of Veterinary and Biomedical Sciences James Cook University w Australii, gdzie jego badania koncentrowały się na epidemiologii i odporności na choroby zakaźne u zwierząt. Studia podoktoranckie odbył w College of William and Mary, Virginia Institute of Marine Science w Laboratorium Immunologii Porównawczej, zmarłego już dr Stephena Kaattari.

Badania dr Bromage koncentrują się na ewolucji układu odpornościowego, mechanizmach immunologicznych odpowiedzialnych za ochronę przed chorobami zakaźnymi oraz na projektowaniu i stosowaniu szczepionek do zwalczania chorób zakaźnych u zwierząt. Koncentruje się również na projektowaniu narzędzi diagnostycznych do wykrywania zagrożeń biologicznych i chemicznych w środowisku w czasie rzeczywistym.

Dr Bromage dołączył do Wydziału University of Massachusetts Dartmouth w 2007 r., gdzie prowadzi kursy z immunologii i chorób zakaźnych. W wiosennym semestrze 2020 roku prowadził wykłady na temat ekologii chorób zakaźnych, które koncentrowały się na powstaniu epidemii SARS-CoV2 w Chinach.


CHAOS (żadnej wersji)




CHAOS

Source: Asymmetrical symbol of Chaos



Zamiarem moim było pociągnąć temat w pięciu odsłonach. Niestety, na tym co teraz czytacie lub nie, poprzestanę – powód jest tak oczywisty, że go po prostu przemilczę. Podejrzliwym wyjaśniam pośpiesznie: mój koronawirusowy pięcioksiąg z „Torą” nie miał mieć nic wspólnego.
Następnym artykułem jaki miałem na tapecie, był tekst opublikowany w ostatnich dniach kwietnia w amerykańskim magazynie The Atlantic, który nielicznym, głęboko zainteresowanym, polecam w oryginale: Dlaczego koronawirus tak nas konfuduje? Przewodnik do zrozumienia problemu, który stał się tak wielki, że nikt go nie może w pełni pojąć.
Na zakończnie, w mojej Piątce, szykowałem głos z Niemiec. W Przeglądzie Niemieckim Tomasza Gabisia znajdziecie trylogię o koronawirusowej debacie za Odrą – gorąco polecam.

Konkluzja

Na początku było zdziwienie, potem ciekawość, a za chwilę nieco wstępnej złości. Druga faza to dramat, lekceważenie, wydumane pomysły, budowanie palisad i nosogębny welon. Po miesiącu euforia, bowiem okazuje się, że w kilka tygodni od wprowadzenia obowiązkowej, wszechświatowej hibernacji, oddychamy czystszym powietrzem, w płytkich zbiornikach wodnych światło słoneczne sięga dna, ptactwo wykorzystując niezwykłą ciszę kracze, ćwierka lub tokuje od świtu do późnej nocy, a czworonożna zwierzyna, pełna zdumienia zaczyna przejmować w posiadanie trawniki przed budynkami lub urządzać majówki w śródmiejskich parkach (ostatnio dziki w Zielonej Górze). Wygląda na to, że gdy kozy z lubością strzygą żywopłoty, my zapędziliśmy się w kozi róg. Ekran telewizora stał się nam ołtarzem głównym, bocznym zaś monitor kompa, i pompujemy się wirtualnym istnieniem z przerwą na niespokojny sen. Łykamy garściami mądrość z lewa, z prawa i w centrum. Potem ogłaszamy światu w mediach społecznościowych produkt naszej szarej masy, który wkrótce tonie w odmętach ekskrementalnych opinii, wyrażonych z głębokim poczuciem nienawiści do zasad ortografii, logiki wykładu i kultury dyskursu, uczonych onegdaj powszechnie i z powagą. Ostatecznie, nie o to jednak tutaj chodzi. Tym co bardzo trudno mi pojąć, jest poczucie bezradności i chaosu, jaki dystrybutują ze swych ambon, mędrcy wszystkich stosownych dziedzin wiedzy oraz polityki, gospodarki i aparatu decyzyjnego. Natomiast zupenie niepojęte jest to, że niezależnie z jakiego zakątka świata tuba nadaje (z wyjątkiem Chin), stopień chaosu w chaosie mieści się w sztywnych granicach stuprocentowego wysycenia, zgodnie z zasadami pomiaru ustalonymi przez Mistrza Bareję już w 1972 roku. Innymi słowy, opiniotwórczy warkot nie słabnie, decyzje zapadają bez konsensusu, po prostu bezhołowie, jak przed laty powiedziałaby moja niania. Taki mam obraz koronawirusowego cesarstwa w ten sobotni wieczór, w 75 lat po kapitulacji Niemiec. Wygrzebiemy się z tego paskudztwa, tak jak i wtedy, ale rany bedziemy lizać długo, bardzo długo!

Powinienem na tym zakończyć, ale w związku z napływającymi do mnie różnymi przekazami medialnymi lub pytaniami co sądzę o tym czy tamtym artykule, wypowiedzi audio lub wideo, posłużę się jednym przykładem do zobrazowania chaosu jakim nasiąkamy, chcemy tego czy nie chcemy. Oto wywiad z dr. Mikovits (z polskim tekstem) i komentarz na temat jej wypowiedzi opublikowany przez American Association for the Advancement of Science.

Wywiad z Judy Mikovits:  Wideo_link 1  |  Wideo_link 2  |  Wideo_link 3




AAAS - Science
Martin Enserink, Jon Cohen | 8 maja, 2020, 18:20  |  (tłumaczenie moje)

W filmie, który w ostatnich dniach eksplodował w mediach społecznościowych, wirusolog Judy Mikovits twierdzi, że nowy koronawirus jest niesłusznie obwiniany za wiele zgonów. Serwuje też druzgocące stwierdzenia na temat wirusa - na przykład, że jest on „aktywowany” przez maski na twarz.

Mikovits oskarża również Anthony'ego Fauci, szefa amerykańskiego Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID) oraz wybitnego członka Grupy Roboczej Koronawirusa Białego Domu, o bycie odpowiedzialnym za śmierć milionów ludzi w pierwszych latach pandemii HIV / AIDS . Film twierdzi, że Mikovits była częścią zespołu, który odkrył HIV, zrewolucjonizował leczenie HIV, a następnie bez formalnego oskarżenia została uwięziona za swoje poglądy naukowe.

Zespół portalu Science (AAAS) obejrzał wideo. Żadne z tych twierdzeń nie jest prawdziwe. Film jest fragmentem nadchodzącego filmu Plandemic, który obiecuje „ujawnić elitę naukową i polityczną, która kieruje oszustwem, jakim jest nasz globalny system opieki zdrowotnej”. YouTube, Facebook i inne platformy usunęły film z powodu nieścisłości. Wideo powraca jednak na nowo, w tym na stronie internetowej Plandemic, która „próbując ominąć strażników wolności słowa” zachęca ludzi do pobrania filmu i opublikowania go ponownie.

Ale po pierwsze, kim jest Judy Mikovits?

Mikovits rozpoczęła karierę jako technik laboratoryjny w National Cancer Institute (NCI) w 1988 roku. Została naukowcem i  w 1991 roku uzyskała stopień doktora nauk medycznych z biochemii i biologii molekularnej w George Washington University. W 2009 roku została dyrektorem badawczym Whittemore Peterson Institute (WPI), prywatnego centrum badawczego w Reno w stanie Nevada, ale pozostała w dużej mierze nieznana społeczności naukowej. Jednak w tym samym roku została współautorką artykułu naukowego, w którym zasugerowano, że niejasny czynnik o nazwie wirus ksenotropowej mysiej białaczki wywołany wirusem XMRV powoduje zespół przewlekłego zmęczenia (CFS).

Przyczyna mukowiscydozy, zwanej także mielgicznym zapaleniem mózgu i rdzenia, od dawna pozostaje nieuchwytna, ale ta dziedzina badań została zaniedbana w nauce. Badania stworzyły nadzieję, że CFS możnaby leczyć za pomocą leków przeciwwirusowych. Niektórzy pacjenci zaczęli nawet przyjmować leki przeciwretrowirusowe stosowane przez osoby zakażone wirusem HIV. Ale atykuł wzbudził również obawy, że XMRV może rozprzestrzeniać się przez podawanie krwi.

Inni badacze wkrótce zakwestionowali te wyniki, a w ciągu następnych 2 lat ustalenia zawarte w artykule rozpadły się. Badacze wykazali, że XMRV powstał przypadkowo w laboratorium podczas eksperymentów na myszach, ale nigdy nie zainfekował żadnego człowieka. Autorzy najpierw wycofali dwie liczby i tabelę z artykułu w październiku 2011 r. Mniej więcej w tym samym czasie badania przeprowadzone przez kilka laboratoriów, w tym także przez WPI, wykazały, że wyników nie można powtórzyć.

Dwa miesiące później cały artykuł naukowy został wycofany. Mikovits odmówiła podpisania powiadomienia o wycofaniu, ale wzięła udział w kolejnej dużej próbie replikacji [wirusa]. To badanie o wartości 2,3 miliona dolarów, prowadzone przez Iana Lipkina z Columbia University i finansowane przez National Institutes of Health, było „ostateczną odpowiedzią”, powiedziała Mikovits na konferencji prasowej we wrześniu 2012 r., na której ogłoszono wyniki. Rygorystyczne badanie poszukiwało XMRV w tzw. ślepych próbkach krwi pobranych od prawie 300 osób, z których połowa miała chorobę, ale żadna nie miała wirusa . „Nie ma dowodów na to, że XMRV jest ludzkim patogenem”, przyznała Mikovits.

Dział naukowy Science , który działa niezależnie od strony redakcyjnej, ściśle śledził tę sagę i opublikował szczegółową rekonstrukcję fiaska we wrześniu 2011 roku. (Tekst ten wygrał Communications Award przyznawaną przez Amerykańskie Towarzystwo Mikrobiologiczne).

Mniej więcej w tym samym czasie Mikovits zmuszona została przeżyć gwałtowne rozstanie się z WPI. W listopadzie 2011 r. Instytut złożył przeciwko niej pozew o rzekome usunięcie notesów laboratoryjnych i przechowywanie innych zastrzeżonych informacji na swoim laptopie, pendrivie oraz osobistym koncie e-mail. Została aresztowana w Kalifornii pod zarzutem przestępstwa, że była uciekinierką przed wymiarem sprawiedliwoci i uwięziona na kilka dni. Prokuratorzy hrabstwa Washoe w stanie Nevada ostatecznie wycofali zarzuty karne przeciwko niej w czerwcu 2012 r.

Mikovits nie opublikowała niczego w literaturze naukowej od 2012 roku. Wkrótce jednak zaczęła ponownie promować hipotezę XMRV i atakować badania Lipkina, które jak sama wcześniej przyznała, położyły kres temu problemowi. Włączyła się w debatę na temat autyzmu, z kontrowersyjnymi teoriami na temat przyczyn i leczenia schorzenia. Jej zdyskredytowana praca i prawne kłopoty sprawiły, że niektórzy uważają ją za męczennicę.

Teraz pojawia się raptownie szerzące się wideo, będące pogłębionym wywiadem z Mikovits oraz nowa książka, której jest współautorką, Plague of Corruption: Restoring Faith in the Promise of Science (Plaga korupcji: przywracanie wiary w obietnicę nauki) - afiszowanana jako „spojrzenie zza kulis na problemy i chciwość, które będą decydować o przyszłym zdrowiu ludzkości”

Magazyn Science poprosił Mikovits o wywiad dla ninejszego artykułu. Odpowiedziała, wysyłając pusty e-mail, a w załączniku, kopię swojej nowej książki i prezentację w formacie PowerPoint z 2019 r. zatytułowaną „Prześladowania i tuszowanie prawdy”.

Poniżej znajdują się niektóre z głównych roszczeń i zarzutów prezentowanych w wideo, w konfrontacji z faktami.

Przeprowadzający wywiad (PW): Dr Judy Mikovits została uznana za jedną z najwybitniejszych naukowców swojego pokolenia.

Mikovits napisała 40 artykułów naukowych, ale nie była szeroko znana w społeczności naukowej, zanim opublikowała pracę w 2009 roku, w której twierdziła, że istnieje związek między nowym retrowirusem a CFS. Artykuł okazał się później błędny i został wycofany.

PW: jej praca doktorska z 1991 roku zrewolucjonizowała leczenie HIV / AIDS.

Praca dr Mikovits „Negatywne regulowanie ekspresji HIV w monocytach” nie miała zauważalnego wpływu na leczenie HIV / AIDS.

PW: u szczytu swojej kariery dr Mikovits opublikowała przebojowy artykuł w czasopiśmie Science. Kontrowersyjny artykuł wyołał szok w społeczności naukowej, ponieważ autorka ujawniła, że powszechne stosowanie tkanek płodowych zwierząt i ludzi wyzwala niszczycielskie plagi przewlekłych chorób.

Artykuł niczego takiego nie ujawnił; dowodził jedynie, że w jednym przypadku istnieje związek między CFS i retrowirusem myszy.

Mikovits: Byłam przetrzymywana w więzieniu, bez zarzutów.

Prokurator okręgowy hrabstwa Washoe w stanie Nevada złożył skargę karną przeciwko Mikovits, w którym oskarżona ona została o nielegalne pozyskanie danych komputerowych i związanej z tym własności WPI. Oskarżenie zostało anulowane, częściowo z powodu problemów prawnych, z jakimi borykał się jej były pracodawca.

Mikovits: Szefowie całego naszego HHS [Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej] zmówili się i zniszczyli moją reputację, a Departament Sprawiedliwości i FBI przysiedli na sprawie i trzymali ją pod zamknięciem.

Mikovits nie przedstawiła żadnych bezpośrednich dowodów na to, że szefowie HHS zmówili się przeciwko niej.

Mikovits: [Fauci] zarządził utajnienie. I w rzeczywistości wszyscy inni zostali zapłaceni, i to zpłaceni wielkimi pieniądzmi, w milionach dolarów, przez Tony'ego Fauci oraz z funduszu Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych. Ci śledczy, którzy popełnili oszustwo, do dziś otrzymują duże wynagrodzenia z NIAID.

Nie jest jasne, o którym oszustwie i o czym dokładnie mówi Mikovits. Nie ma dowodów na to, że Fauci był zaangażowany w tuszowanie lub że ktoś został opłacony ze środków pochodzących od niego lub z jego instytutu. Nikt nie został oskarżony o oszustwo w związku z zarzutami Mikovits.

Mikovits: Zaczęło się tak naprawdę, gdy miałam 25 lat i należałam do zespołu, który wyizolował wirusa HIV ze śliny i krwi pacjentów z Francji, gdzie wirusolog Luc Montagnier pierwotnie wyizolował wirusa. … Fauci wstrzymuje publikację tego artykułu przez kilka miesięcy, podczas gdy Robert Gallo pisze własny artykuł i przypisuje sobie całą zasługę, i oczywiście dochodzą do tego patenty. To opóźnienie zatwierdzenia artykułu, jak wiesz, doprowadziło do rozprzestrzeniania się wirusa wokół, no i jak wiesz, dosłownie do uśmiercenia milionów.

W momencie odkrycia HIV Mikovits była technikiem laboratoryjnym w laboratorium Francisa Ruscettiego w NCI i nie miała jeszcze doktoratu. Nie ma dowodów na to, że była częścią zespołu, który jako pierwszy wyizolował wirusa. Jej pierwszy opublikowany artykuł, we współautorstwie z Ruscettim, był na temat HIV, ale opublikowany w maju 1986 roku, dwa lata po tym, jak magazyn Science opublikował cztery przełomowe artykuły łączące HIV z AIDS (wtedy wirus był zwany przez laboratorium Gallo jako HTLV-III). Pierwszy artykuł Ruscettiego na temat HIV ukazał się w sierpniu 1985 roku. Nie ma dowodów na to, że Fauci wstrzymał pracę nad tym dokumentem, lub że doprowadziło to do śmierci milionów.

PW: Jeśli wprowadzimy obowiązkowe szczepionki na całym świecie, wyobrażam sobie, że ludzie ci zarobią setki miliardów dolarów z tytułu praw do szczepionek.

Mikovits: I zabiją miliony, jak to już zrobili ze szczepionkami. W planach nie ma obecnie szczepionki na żadnego działającego wirusa RNA.

Szczepionki nie zabiły milionów; uratowały miliony istnień ludzkich. Wiele szczepionek, które działają przeciwko wirusom RNA, jest dostępnych na rynku, w tym przeciwko grypie, odrze, śwince, różyczce, wściekliźnie, żółtej febrze i wirusowi Ebola.

PW: Więc muszę cię zapytać, czy jesteś antyszczepionkowcem?

Mikovits: Och, absolutnie nie. W rzeczywistości szczepionka jest immunoterapią, podobnie jak interferon alfa jest immunoterapią, więc nie jestem antyszczepionkowcem. Moim zadaniem jest opracowywanie terapii immunologicznych. Czyli tego czym są szczepionki.

W innym niedawnym filmie Mikovits ma na sobie kapelusz z napisem VAXXED II, będący kontynuacją filmu, który łączy szczepionkę przeciw śwince, odrze i różyczce z autyzmem, co jest od dawna obaloną teorią. Powtarza również kilka twierdzeń osób kierujących ruchem przeciwszczepionkowym. W prezentacji PowerPoint, którą wysłała do Science, wzywa do „natychmiastowego moratorium” na wszystkie szczepionki.

PW: Czy uważasz, że ten wirus SARS-CoV-2 został stworzony w laboratorium?

Mikovits: Nie użyłabym słowa „stworzony”. Ale nie można powiedzieć, że występuje naturalnie, jeśli pochodziłby z laboratorium. Jest więc jasne, że ten wirus został zmanipulowany. Ta rodzina wirusów została zmanipulowana i była badana w laboratorium, do którego zwierzęta zostały dostarczone, i to właśnie zostało uwolnione, celowo lub nie. To nie może naturalnie występować. To nie tak, że ktoś poszedł na targ, wziął nietoperza, wirus przskoczył bezpośrednio na ludzi. Nie tak to działa. To przyspieszona ewolucja wirusów. Gdyby było to zjawisko naturalne, zajęłoby to do 800 lat.

Szacunki naukowe sugerują, że wirus najbliższy SARS-CoV-2, ten powodujący COVID-19, jest koronawirusem nietoperza, zidentyfikowanym przez Wuhan Institute of Virology (WIV).  „Odległość” w czasie ewolucyjnym tego wirusa najbliższego do SARS-CoV-2, wynosi około 20 do 80 lat. Nie ma dowodów na to, że ten wirus od nietoperzy został zmanipulowany.

PW: Czy masz jakieś pomysł, gdzie to się wydarzyło?

Mikovits: O tak, jestem pewna, że miało to miejsce między laboratoriami Północnej Karoliny w Fort Detrick, Amerykańskim Wojskowym Instytutem Badań Medycznych Chorób Zakaźnych tamże i laboratorium Wuhan.

Nie ma dowodów na to, że SARS-CoV-2 pochodzi z WIV. Finansowanie przez NIAID amerykańskiej grupy współpracującej z laboratorium Wuhan zostało wstrzymane [dwa lata temu - mój dopisek], co oburzyło wielu naukowców .

Mikovits: Włochy mają bardzo starą populację. Mają wiele schorzeń o charakterze zapalnym. Na początku 2019 r. otrzymali niesprawdzoną nową formę szczepionki przeciw grypie, która zawierała cztery różne szczepy grypy, w tym wysoce patogenny H1N1. Szczepionkę whodowano w linii komórkowej, psiej linii komórkowej. Psy mają wiele koronawirusów.

Nie ma dowodów, które wiązałyby jakąkolwiek szczepionkę przeciw grypie lub psi koronawirus z epidemią COVID-19 we Włoszech.

Mikovits: Noszenie maski dosłownie aktywuje twojego własnego wirusa. Chorujesz od własnych reaktywowanych ekspresji koronawirusa, a jeśli tak się dzieje z SARS-CoV-2, masz duży problem.

Nie jest jasne, co Mikovits rozumie przez „ekspresję koronawirusa”. Nie ma dowodów na to, że noszenie maski może aktywować wirusy i powodować choroby.

Mikovits: Dlaczego zamknąłbyś plażę? Masz sekwencje w ziemi, w piasku. W słonej wodzie oceanu masz lecznicze mikroby. To szaleństwo.

Nie jest jasne, co Mikovits rozumie przez „sekwencje” piasku lub gleby. Nie ma dowodów na to, że drobnoustroje w oceanie mogą wyleczyć pacjentów z COVID-19.

A teraz czas na końcowe pytanie:


KOMU

WIERZYSZ?

WIRUS 2020, wersja 3.0



P A S K U D

Z  WUHAN


Mokre targi w Chinach znów działają w najlepsze. Autor zdjęcia: Anthony Kwan, Źródło: Getty Images

Dwa dni temu pewien mój Przyjaciel (piszę o Nim z dużej litery, bo to na prawdę wielki szermierz na słowa), napadł mnie po przeczytaniu wywiadu z historykiem medycyny, Frank’iem Snowdenem. Przyjaciel „zadziora” o opiniach historyka Snowdena wydał wyrok następujacy: „Są to wzajemnie kontrujące się opinie, niezależnie, każda jest głupia...”.
Zagotowałem się bez kipienia, bo tak mam w zwyczaju. Zamiast wystąpienia z brzegów odpisałem Przyjacielowi tak:


[Snowden] nasz grzech postrzega w globalizacji, na zasadach uprawiania tego fenomenu ekonomicznego przez ostatnie 30 lat – on nawet tego nie mówi, ale to się czuje. Globalizacja według standardów AD 2000+ , to jazda bez trzymanki i hamulców w Ferarri z turbodoładowaniem.
Kiedy na świecie żyło tyle ludzi co dzisiaj?
Kiedy ostatnio na świecie istniały miasta liczące po kilkadziesiąt milionów ludzi? (patrz infrastruktura: woda pitna, czysta, a jakże, kanalizacja, ścieki, śmieci i śmietniska, smog, generowanie mikroklimatów, aprowizacja wedle zasady Just-In-Time dla setek tysiecy i milionów głodnych, spragnionych, potrzebujących WC teraz, nagle).
Kiedy na świecie ludzie przenosili sie masowo z kontynentu na kontynent w kilka, kilkanaście godzin codziennie?
Kiedy na świecie transport towarów odbywał się na skalę i nieograniczoną odległość 24/7?
Kiedy decyzje podejmowane w punkcie X globu wpływały w kilka sekund na zdarzenia w miejscu Y na innej półkuli, w innej strefie klimatycznej, w odległości 100 dni jazdy konnej bez ustanku?
Kiedy w historii mieliśmy wątpliwą możność spędzania na statku 20-dniowych wakacji w towarzystwie 5999 innych radośnie usposobionych producentów gówna, którzy pili, żarli, rzygali i zwilżali swoje pampersy 24/7?
Kończę produkcję nastepnych „kiedy” i odpowiadam: NIGDY!

Potem gość (Snowden) mówi jasno: „Musimy myśleć jak gatunek - jako gatunek żyjący w świecie drobnoustrojów.”
Dopowiem: w świecie drobnoustrojów i innych stworzeń oraz elementów przyrody, wśród których jesteśmy, staliśmy się najbardziej destruktywnym elementem naszego ziemskiego istnienia, zachowując z niektórymi innymi elementami świata ożywionego 97-procentową zbieżność genetyczną, w tym ze szpinakiem nasz genom zgadza się w 70 procentach. Interesujące, nie? Z bananem mamy zgodność na poziomie 60%!
Może zatem jednak musimy myśleć jak gatunek, a nie jak rasa panów?

Kłapiesz Waszeć siekaczami na zdanie „Od ptasiej grypy po SARS, od Eboli po koronawirusa - wszystkie te choroby powstały w wyniku odzwierzęcych efektów ubocznych.” To przestań kłapać i powiedz co w tym zdaniu jest fałszem, no powiedz!

Drogi Interlokutorze, na zakończenie powiem Ci tyle: spieprzyliśmy equilibrium na naszej kochanej ziemi.
Nas jest „raz”, ich multum. Jak rozum nie pozwoli okiełznać nam myśli iż panami istnienia, to my nie jesteśmy, to robale zwyciężą. Już szykują swoje czułki, macki, i struktury chemiczne żeby nam przypierdzielić.

Na koniec wywiadowczyni pyta:
„Czy zgadzasz się z Louisem Pasteurem, pionierem badań nad chorobami zakaźnymi, że drobnoustroje będą miały ostatnie słowo?” A on odpowiada: „Myślę, że będzie to zależeć od tego, czy chcemy uczyć się na błędach z przeszłości. Wiemy, jakie są nasze słabości, które torują drogę pandemiom takim jak ta, w czasie której teraz żyjemy. Mamy zdolność współpracy i narzędzia zapobiegające przyszłym pandemiom, a przynajmniej zmniejszające ich prawdopodobieństwo. Ale czy będziemy działać?”
Ano spróbujmy nie działać!, Spróbujmy!!!

Posłużyłem się tą moją tyradą zaaplikowaną Przyjacielowi, bo oto wiele z moich argumentów znalazłem nagle w tekście, który wtedy gdy doń pisałem, znalazł się na łamach artykułu opublikowanego w Magazynie WP z dnia 30 kwietnia, br.

Do tekstu artykułu Łukasza Dynowskiego, „Wuhan, miasto wirusów. Koronawirus nie był pierwszy" zapraszam poniżej, a jeśli ktoś woli oryginał, to wystarczy kliknąć na tytuł.

Miłego czytania!





Wuhan, miasto wirusów.
Koronawirus nie był pierwszy 


Im więcej będzie takich wirusów jak ten z Wuhan, tym więcej ludzi będzie umierać – mówiła epidemiolożka Nancy Arden z rządowej agencji Stanów Zjednoczonych.

Był rok 1996.
Wirus z Wuhan atakował szybko. Nagle pojawiała się gorączka i bóle mięśni. Chorzy mieli problemy z oddychaniem i odczuwali zmęczenie. Wirus był szczególnie niebezpieczny dla osób starszych i tych z chorobami współistniejącymi, u których występowało podwyższone ryzyko śmiertelnych komplikacji. Zakażenie następowało drogą kropelkową.

Wbrew pozorom nie chodziło o koronawirus SARS-CoV-2. On został wykryty u ludzi po raz pierwszy pod koniec 2019 roku w Wuhan. Tak pisano o wirusie grypy typu A (podtyp H3N2), który pochodził z tego samego miasta. Stwierdzono go w 1995 roku.

Wirus, który "może sprawić poważne problemy"Rok później był już w USA i przeraził epidemiologów, takich jak Nancy Arden pracująca w Centrach Kontroli i Prewencji Chorób (CDC).

Agencja prasowa Associated Press już w lutym 1996 roku informowała o odkryciu w Wuhan groźnego wirusa, przed którym nie uchroni żadna z istniejących wtedy szczepionek. Agencja Żywności i Leków (FDA) zwróciła się do producentów, aby do marca wstrzymali się z opracowywaniem szczepionek.

- Do tego czasu CDC powinny mieć lepsze dane z Chin, które pokażą, czy należy martwić się grypą z Wuhan – informowała Associated Press.

W październiku sprawa była już jasna. CDC ostrzegały, że wirus z Wuhan "może sprawić poważne problemy", bo spośród trzech wirusów grypy, które miały wtedy krążyć – chodziło również o wirus typu A z Teksasu oraz wirus typu B z Pekinu – to ten z Wuhan wskazywano jako najbardziej niebezpieczny.

W grudniu grypa była już w 38 amerykańskich stanach, a liczba chorych rosła z tygodnia na tydzień. Associated Press informowała wówczas, powołując się na wypowiedzi lekarzy, że to niespotykane, aby tak dużo ludzi złapało infekcję tak wcześnie w sezonie.

Szkoły w kilku stanach, w tym w Pensylwanii i Ohio, trzeba było zamknąć – tak wielu zachorowało uczniów i nauczycieli.

Na oddziałach ratunkowych w niektórych szpitalach odnotowywano rekordowo dużą liczbę pacjentów. Trzeba było zatrudnić dodatkowy personel, a lekarze i pielęgniarki musieli zostawać po godzinach.

W Massachusetts Medical Center w mieście Worcester było tylu pacjentów, że ci, którym podawano dożylnie płyny, musieli siedzieć na wózkach inwalidzkich i noszach sanitarnych w korytarzach.

W tym okresie w USA rokrocznie odnotowywano ok. 20 tys. zgonów z powodu grypy. Kiedy pojawiła się grypa z Wuhan, Nancy Arden alarmowała, że umrzeć może nawet 40 tys. ludzi.

- Dostrzegliśmy aktywność grypy wcześniej niż zwykle, do infekcji dochodziło w całym kraju w stosunkowo krótkim okresie. Niektóre epidemie grypy rozprzestrzeniają się powoli, ale tutaj w krótkim czasie wybuchały ogniska w całym kraju – mówiła w styczniu 1997 roku Arden, cytowana przez Associated Press.

Ilość ofiar? NieznanaNie wiadomo, ile dokładnie osób zachorowało i ile zmarło, bo lekarze nie mieli obowiązku zgłaszania agencji rządowej każdego przypadku grypy.

Ale Arden i tak podkreśliła, że liczba zgonów, które odnotowywano każdego tygodnia, przewyższała prognozy CDC. W styczniu 1997 roku zaznaczała też, że wirus z Wuhan został odnaleziony w 97 proc. próbek wysłanych do rządowych laboratoriów.

W 10-tygodniowym okresie pomiędzy grudniem a lutym zgony z powodu grypy i zapalenia płuc, do którego może dojść na skutek jej powikłań, stanowiły 9 proc. wszystkich zgonów w USA. Dla porównania w 1995 roku w 6-tygodniowym okresie grypa i zapalenie płuc były przyczyną 8 proc. wszystkich zgonów. Wydaje się, że 8 a 9 proc. to mniej więcej tyle samo, ale ten dzielący je 1 proc. to potwornie dużo.

- To znacząca różnica. W tym sezonie dochodziło do większej liczby zgonów przez dłuższy okres – tłumaczyła w kwietniu 1997 roku Arden.

Tak jak koronawirus z Wuhan dziś, tak i wirus grypy z Wuhan rozniósł się po świecie.

Dotarł do Ameryki Północnej, Europy, Australii i innych części Azji. Nie wiadomo dokładnie, ile ofiar pochłonął, choć z pewnością nieporównywalnie mniej niż koronawirus SARS-CoV-2. Między innymi z tego względu, że na grypę już wtedy mieliśmy szczepionkę. Na koronawirusa nie mamy i jeszcze jakiś czas mieć nie będziemy.

Świat jest co roku gotowy na nowy sezon grypy. Istnieje co do niej "pewność", jak to określił w styczniu br. na konferencji prasowej Białego Domu słynny immunolog dr Anthony Fauci. Można przewidzieć przebieg sezonu, ile mniej więcej będzie zgonów i ile hospitalizacji.

Gotowość była też w 1996 roku.
Wirus grypy, który pojawił się w Wuhan, do pewnego stopnia stanowił oczywiście zaskoczenie – np. firma farmaceutyczna Parke Davis musiała przywołać z powrotem 11 partii szczepionek, ponieważ nie były na tyle silne, żeby uchronić przed wirusem z Wuhan – ale była już wiedza, jak się przed nim bronić.

CDC co roku monitoruje sytuację na świecie i na podstawie zebranych danych ustala, jakie szczepy wirusa grypy są najgroźniejsze i przed jakimi powinna chronić szczepionka. Czasami trzeba szybko zmieniać plany, jeśli nagle pojawi się jakiś nowy szczep, bo wirusy są szybsze niż technologia szczepionkowa.

Ale koniec końców sprowadza się to do reagowania i zmiany składu istniejącego już preparatu.

Obecność szczepionki stanowi więc fundamentalną różnicę między obecnym a tamtym wirusem z Wuhan.

Poza tym podobieństw jest jednak dużo. Symptomy infekcji wirusem grypy i koronawirusem są na tyle podobne, że nawet WHO przyznaje, że na podstawie samych objawów trudno je rozróżnić.

I wylicza w zakładce "Podobieństwa i różnice" na swojej stronie internetowej, że oba wirusy wywołują chorobę dróg oddechowych, mają taką samą drogę transmisji i w związku z tym wymagają takiej samej profilaktyki (np. higieny rąk i zasłaniania ust łokciem podczas kichania bądź kaszlenia). Jednocześnie dodaje, że są też istotne różnice, takie jak np. szybkość transmisji, która jest wyższa w przypadku grypy.

Jedno miasto, dwa wirusy
Prof. Lidia Brydak, mikrobiolog i wirusolog, kierownik Zakładu Badania Wirusów Grypy w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego – Państwowym Zakładzie Higieny, przestrzega, aby nie snuć teorii spiskowych i nie łączyć tego wirusa z Wuhan z tamtym, z 1995 roku.

- To zupełnie inna rodzina. Ten wirus również należy wirusów oddechowych, ale to zupełnie inna rodzina wirusa. Wirusy Corona należą do rodziny Coronaviridae i rzędu Nodovirales, natomiast wirus grypy należy do rodziny Orthomyxoviridae – wyjaśnia.

Zasadne pozostaje jednak pytanie: jak to się dzieje, że w ciągu 24 lat z tego samego miasta w Chinach po świecie rozniosły się dwa groźne wirusy?

- Trzeba wziąć pod uwagę bardzo specyficzne położenie Wuhan. W całych Chinach liczba mieszkańców szybko rośnie, faktem jest duża migracja ze wsi do miasta. Urbanizacja w ostatnich 30 latach w Chinach jest bardzo dynamiczna. Sprzyja temu ogromny rozwój przemysłu, rozwój nauki, szybkie przekształcanie kraju o profilu za naszego życia rolniczym do kraju o jednej z najbardziej dynamicznych gospodarek na świecie. Miasto Wuhan i region, w którym jest położone, jest jednym z takich właśnie obszarów – mówi dr Aneta Afelt z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego na Uniwersytecie Warszawskim.

W Wuhan, tłumaczy dalej dr Afelt, przecinają się szlaki interesów przemysłowych i szlaki komunikacyjne. To nowoczesne miasto, duży ośrodek nie tylko rolniczy, ale i naukowy.

- Czyli spotyka się dużo ludzi z różnych regionów Chin i świata, mających różne cele. Jeżeli dodamy do tego to, że jest to metropolia 11-milionowa, z mniejszymi – szybko rosnącymi w liczbę ludności miastami satelickimi, to proszę sobie wyobrazić, jak dużo żywności jest transportowane do tego jednego miejsca. To powoduje, że w jedno, ograniczone mimo wszystko przestrzennie miejsce, trafia ogromne zróżnicowanie towarów, ludzi, żywności, interesów – mówi dr Afelt.

Tkając tak gęstą sieć komunikacyjną, człowiek sam w końcu może w nią wpaść. Tworzy się, jak mówi dr Afelt, "sytuacja niepewna, niebezpieczna, nietypowa". Sprzyja temu taka sytuacja jak w Wuhan, gdzie w jednym regionie jest dużo "zbiegów okoliczności". Wzrasta tam możliwość niekorzystnego skrzyżowania się szlaków ludzi i patogenów.

"Sprawa Chin"

Wirus grypy i koronawirus, o których mowa, pochodzą z Chin, podobnie jak kilka innych plag, które trapiły ludzkość w tym i minionym wieku.

- Dziewiątego maja 1997 roku w Hongkongu wybuchł wirus A/H5N1/HPAI i dlatego został tak oznakowany, jako wysoce patogenny wirus ptasiej grypy. Okazało się, że jeżeli się nie złamie tradycji chińskiej, tj. sprzedawania na rynku dzikich zwierząt i jedzenia ich surowego mięsa, to zawsze będzie dochodziło do reasortacji. Co do tego jestem pewna – mówi prof. Lidia Brydak.

Bynajmniej nie jest jednak tak, że Chiny mają "wyłączność" na epidemie. Grypa hiszpanka z lat 1918-1920, jedna z największych pandemii w historii (której pierwszy przypadek, wbrew nazwie, stwierdzono w USA), pochłonęła kilkadziesiąt milionów istnień.

W tym samym roku, w którym w Stanach Zjednoczonych walczono z wirusem grypy z Wuhan, obecny był też szczep z Teksasu. W kolejnych sezonach grypy, kiedy z tą z Wuhan już się oswojono, pojawił się groźny szczep z jeszcze innego zakątka świata – Sydney.

Zdaniem prof. Lidii Brydak to "tradycja chińska" ma jednak najwięcej na sumieniu. Wirusolożka raz jeszcze powraca do 9 maja 1997 roku:

- Wtedy Światowa Organizacja Zdrowia wydała 10 "złotych" reguł, co należy zrobić. W Hongkongu zostało wtedy na tych targowiskach wszystko zrównane z ziemią, zdezynfekowane, i był spokój. A potem znów zaczęła się ta historia. To jest sprawa zwyczajowa Chin. Targi dzikimi zwierzętami i jedzenie tych zwierząt powinno być zakazane.

Mimo to w Wuhan otwarto już część mokrych targów, podobnych do tego, na którym koronawirus SARS-CoV-2 miał "przeskoczyć" ze zwierząt na człowieka (to wersja oficjalna, ale niepotwierdzona; więcej o tym pisaliśmy w Magazynie WP 17 kwietnia). Targi, na których jest pełno krwi zabijanych na miejscu zwierząt, wznowiły działalność pomimo głosów sprzeciwu dobiegających z różnych części świata.

Mokre targi w Wuhan znalazły się w centrum globalnego kryzysu, ale stanowią tylko kroplę w morzu problemu, jakim jest stosunek ludzi nie tylko do innych gatunków zwierząt, ale ogółem do otaczającego nas świata pozaludzkiego.

- Pamiętajmy o tym, że mokre targi to nic nowego - również u nas były tego rodzaju miejsca, jeszcze nawet w latach 90. Handel żywnością, i to żywnością często nieprzebadaną, jest wciąż w wielu regionach na świecie czymś absolutnie naturalnym. Chiny nie są jedynym regionalnym wyjątkiem. Są one w Tajlandii, Indonezji, Wietnamie, Kambodży, Mjanmie, również na innych kontynentach, choćby w Afryce. Wszędzie jest bardzo podobnie – mówi dr Afelt.

Różnica może polegać na tym, że w mniejszych miejscowościach istnieje mniejsza bioróżnorodność towarów. Na targi w metropoliach takich jak 11-milionowe Wuhan produkty trafiają produkty z różnych źródeł. Na ograniczonej przestrzeni skrócony jest dystans między żywymi zwierzętami, pół przetworzonymi i świeżymi produktami, tłumem kupujących i sprzedających. A wszystko, tłumaczy dr Afelt, w warunkach higienicznych, które pozostawiają wiele do życzenia.

Pandemia nie jest zaskoczeniem

Epidemie, tak jak grypa z Wuhan w USA, i pandemie, takie jak koronawirus z Wuhan, zaskakują tylko o tyle, o ile nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie się zaczną. Ani z jakim wirusem będziemy mieć do czynienia. Ale samo prawdopodobieństwo, że dojdzie do przełamania bariery gatunkowej i jakiś patogen "przeskoczy" na człowieka, jest duże.

Zwłaszcza teraz, w epoce antropocenu (charakteryzuje się ona znacznym wpływem człowieka na ekosystem i geologiczny system Ziemi). Już nie tylko naukowcy, lecz cały świat przekonuje się, że istnieje związek pomiędzy warunkami przyrodniczymi i socjoekonomicznymi a warunkami epidemiologicznymi. Że przędzona bez opamiętania sieć może stać się pułapką.

Jeśli nie uświadomił tego pierwszy wirus z Wuhan, którego bilans ofiar był relatywnie mały, to zrobił to drugi.

Naukowcy od lat ostrzegali o ryzyku. Dr Aneta Afelt również, wraz z innymi badaczami, prowadziła w badania nad transmisją koronawirusów. Wyniki badań, które prowadzono w Laosie i Kambodży, zestawiono z danymi z wcześniejszych publikacji. Wniosek był prosty.

- Opublikowaliśmy wyniki w artykułach, w których wskazywaliśmy na ryzyko możliwości wystąpienia nowych szczepów koronawirusów, astrowirusów, a w artykułach przeglądowych formułując jasną tezę – masywne naruszanie równowagi przyrodniczej prowadzi do podwyższania ryzyka pojawienia się nowych szczepów patogenów. To jest wiedza, którą w środowisku epidemiologicznym dość powszechna, ostatecznie około 70 proc. naszych chorób pochodzi pierwotnie od zwierząt – mówi.

Antropocen poważnie zaburzył niszę socjoekologiczną, tj. relację między człowiekiem a przyrodą. Jej zasadą powinno być osiągnięcie pewnej stabilności w tej relacji. Jeśli jest ona utrzymana, to nawet patogeny trzymają się w ryzach i dostosowują do otoczenia.

W takich warunkach po prostu nie dochodzi do drastycznych zmian. Jeśli jednak ma miejsce eksploatacja na wielką skalę, np. niszczenie ekosystemów, to następuje przyspieszenie cyklu krążenia patogenów, w tym wirusów. To z kolei zwiększa ryzyko ich mutacji.

- Proszę zauważyć, do czego doprowadziliśmy jako cywilizacja. Jesteśmy w stanie przemieścić dowolny towar od punktu A do punktu B, w dowolnym kierunku na kuli ziemskiej. To jest jeden z czynników, które powodują, że jesteśmy w tej chwili tak wrażliwi epidemiologicznie. Po prostu za mocno skróciliśmy dystans geograficzny. Za szybko się przemieszczamy. Czyli nie dajemy sobie możliwości tego, żeby złamać łańcuch epidemiologiczny – to znaczy spowodować tak duże opóźnienie w czasie, w którym wirus, który świadomie bądź nie przenosimy, nie będzie się mógł reprodukować w kontakcie z innymi osobami – mówi dr Aneta Afelt.

I proponuje radykalne rozwiązanie: - Powinniśmy zrezygnować z globalizacji. Pytanie, czy jesteśmy na to gotowi.
____________________________________________

O autorze: Łukasz Dynowski - dziennikarz i wydawca w Wirtualnej Polsce. Poeta, publikował m.in. w czasopismach "Wizje", "Ha!art", w biBLiotece Biura Literackiego, a także w antologiach poetyckich "Wiersze i opowiadania doraźne 2019" i "Dzieci wolności. Antologia przełomu".

WIRUS 2020, wersja 2.0


Z A R A Z A

Historyczna ilustracja przedstawiająca postawy antyimigracyjne podczas epidemii cholery. Source


Mówiłem już poprzednio, że na wirusach się nie znam i zdanie to podtrzymuję. Nie zamierzam jednak być ślepy, ani głuchy na historię paskudztwa, które odwiecznie próbuje urządzić świat po swojemu. Czyni tak bo po prostu może. A może dlatego, że my nasz rozum, wiedzę i doświadczenie lokujemy w sejfie, zajmując się z wigorem robieniem szybkich pieniędzy. Przecież jest taki tekścik, który wielu, pewnie nawet większość pieniężnych szybkorobów zna na pamięć, a jeśli nie, to przynajmniej wie, że istnieje, mianowicie ten:
"Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi." (Księga Rodzaju (1:26)
Panie Boże, melduję, że nas dużo, miejscami, bardzo dużo, ryby w znacznej części odłowione, ptactwo łapiemy na życzenie, a zwierzynę pełzającą po ziemi walimy tłuczkiem na azjatyckich targowiskach lub tuczymy stłoczone, wyprzedzając wzrost naturalny nawet trzykrotnie. Zadanie wykonane na Twoją chwałę! Ba, poszliśmy dalej – robal zbóż i owoców się nie ima, rzodkiew bywa wielkości jabłka, a winogrono bez pestek, smród wyperfumowany i zdezynfekowane brudactwo. PANUJEMY!

A co z odpowiedzialnością?

Na to pytanie odpowiada do pewnego stopnia historyk medycyny, Frank Snowden, w wywiadzie udzielonym Veronice Hackenbroch dla tygodnika Der Spiegel z 25 kwietnia br.

Tłumaczenie moje na podstawie wydania SPIEGEL International z 27 kwietnia, 2020 roku
Artykuł pierwotnie ukazał się w języku niemieckim w numerze 18/2020 (25-04-2020) DER SPIEGEL.

„Do jakiego stopnia możesz być ślepy?


Co historia może nam powiedzieć o dzisiejszej pandemii koronawirusa?




W wywiadzie historyk medycyny, Frank Snowden, omawia, w jaki sposób pandemia koronawirusa odzwierciedla przeszłe wybuchy epidemii, i twierdzi, że musimy szybko zastosować pozyskaną dziś naukę, przygotowując się do następnej choroby.

73- letni Frank Snowden jest profesorem historii medycyny na Uniwersytecie Yale i autorem książki „Epidemia i społeczeństwo: od czarnej śmierci do teraźniejszości”. Prawie 50 lat temu przeżył epidemię cholery w Rzymie, prowadząc tam badania, a teraz znów utknął w stolicy Włoch z powodu COVID-19, ponownie podczas podróży badawczej. Historyk zaraził się koronawirusem, ale kiedy DER SPIEGEL rozmawiał z nim w zeszły poniedziałek, czuł się już dobrze, choć nadal podlegał kwarantannie.


DER SPIEGEL: Wiele lat temu ostrzegał pan, że SARS, ptasia grypa i świńska grypa są jedynie przygotowawczymi próbami do czegoś znacznie większego, naprawdę strasznej pandemii, która miała nadejść. Czy myślał pan o patogenach takich jak SARS-CoV-2?

Snowden: Och tak, absolutnie. I nie tylko ja oczekiwałem pandemii z takim wirusem płucnym. Wirusolodzy i epidemiologowie na całym świecie ostrzegali raz po raz. Naprawdę zadaję sobie pytanie: jak można być tak ślepym? Kiedy Donald Trump pyta teraz „kto mógł wiedzieć”, moja odpowiedź brzmi: wszyscy!

DER SPIEGEL: Dlaczego więc ten przekaz [nauki] nie został wysłuchany?

Snowden: Nader często jest tak, po prostu jakieś fatum Kasandry (prorokini nieszczęścia). Anthony Fauci, dyrektor Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych w USA, wyjaśnił graficznie sytuację w 2006 roku: jeśli mieszkasz na Karaibach, klimatolodzy powiedzą ci, że nieuchronnie nadejdzie huragan. Nie mogą podać ci daty i nie mogą powiedzieć, jak potężny będzie huragan, ale bardzo ważne jest, aby się na to przygotować. Podobnie jest z pandemią. Ale co zrobiliśmy? Po krótkiej fazie niepokoju po SARS i ptasiej grypie zapomnieliśmy o zagrożeniu pandemią! Więc teraz nie mamy wspólnej polityki pandemicznej w Unii Europejskiej, a Światowa Organizacja Zdrowia jest niedofinansowana i brakuje nam możliwości zapewnienia miejsc w szpitalach w okresie gwałtownego wzrostu zachorowań.

DER SPIEGEL: Niektórzy porównali wirusa koronawirusa do dżumy dymieniczej. Ale czytając o tej naprawdę okropnej epidemii, która przez wieki przyniosła śmierć Europie, odnosi się wrażenie, jakby ktoś był zwykłą ofermą pracującą z naszych przytulnych zachodnioeuropejskich domów, nie sądzisz?

Snowden: ( śmiech ) Doskonale, że tak się pocieszacie. Dołączę do pani, będąc ofermą. Chociaż traktuję Covid-19 bardzo poważnie, myślę, że nie należy go porównywać z dżumą dymieniczą. Ta zaraza zabiła około 100 milionów ludzi w Europie między 1347 a 1743 rokiem. Całe regiony zostały wyludnione, a to wywołało terror, którego tak naprawdę nie widzę w koronawirusie.

DER SPIEGEL: Czy zatem jesteśmy jakoś zepsuci przez nasze systemy opieki zdrowotnej?

Snowden: Gdy niemal rozpaczamy, czekając na szczepionkę, mieszkańcy Florencji prawdopodobnie zatańczyliby z radości, gdyby powiedziano im, że za 18 miesięcy będzie szczepionka przeciw zarazie. Myślałem o tym. Niekoniecznie najgroźniejsze choroby wywołują największy horror i mają największy wpływ polityczny i społeczny.

DER SPIEGEL: Ale?

Snowden: Myślę, że wpływ nowych, nieznanych chorób, które nagle pojawiają się znikąd, takich jak koronawirus, jest szczególnie duży, bowiem choroby są medycznie nieprzewidywalne, tak jak COVID-19. Na przykład ospa - okropna choroba, która zabiła ponad połowę zarażonych, często dzieci, i oszpeciła większość jej ofiar. I oczywiście ludzie się tego bali. Ale na początku XVIII wieku ludzkość jakoś się z tym pogodziła. Zostało to zaakceptowane jako przeznaczenie.

DER SPIEGEL: Podobnie jak gruźlica?

Snowden: Możliwe, z tą różnicą, że z powodu gruźlicy nie umierasz szybko. Większość ludzi męczyła się słabła z powodu choroby przez lata. W XIX wieku chorowanie na gruźlicę było nieco romantyczne, podczas gdy z powodu dżumy dymieniczej lub cholery ludzie padali martwi w miejscach publicznych. Zarażeni lekarze byli bezradni, nie mogli sobie poradzić. Zdjęcia podobnych sytuacji można było zobaczyć w telewizji z Wuhan. Mogę sobie bardzo dobrze wyobrazić, w jaki sposób takie wyjątkowe okoliczności mogą napędzać zmiany polityczne i kryzysy gospodarcze, nawet jeśli śmiertelność jest stosunkowo niska, tak jak w przypadku COVID-19.

DER SPIEGEL: Niektórzy ludzie nawet myślą, że Chiny mogą osiągnąć status supermocarstwa z powodu koronawirusa.

Snowden: Tak jak Stany Zjednoczone dzięki żółtej gorączce.

DER SPIEGEL: Przepraszam?

Snowden: OK, myślę, że muszę podać kilka podstawowych informacji. Około 1800 r. Francuska kolonia na Haiti była jedną z najbogatszych na świecie ze względu na plantacje cukru uprawiane przez niewolników, którzy rozpoczęli rewolucję. Napoleon, mający ambicje rozszerzenia potęgi Francji na Nowy Świat, wysłał ponad 60 000 żołnierzy, aby stłumić tę rewolucję. Niestety, większość z nich została zabita przez żółtą gorączkę [choroba wywoływana przez wirusa należącego do grupy flawiwirusów – mój dopisek]. Napoleon musiał pogrzebać swoje ambicje za granicą, a w 1803 r. sprzedał Luizjanę Stanom Zjednoczonym. Oznaczało to podwojenie terytorium USA - ważny krok w kierunku stania się supermocarstwem.

DER SPIEGEL: Czyżby supermocarstwa ginęły z powodu drobnoustrojów?

Snowden: Tak, wiele z nich. Plaga ateńska, śmiertelna i tajemnicza choroba, która rozprzestrzenia pęcherzyki na całym ciele, przyczyniła się do upadku starożytnej Grecji. Jeśli chodzi o upadek starożytnego Rzymu, oprócz wielu innych czynników, ważną rolę odegrała malaria. Z powodu zmian klimatu malaria zaczęła się rozprzestrzeniać w południowej Europie w V wieku naszej ery. Ci, którzy przeżyli, mieli regularne ataki gorączki przez resztę życia i na pewno nie mogli pracować tak ciężko jak wcześniej, co przyczyniło się do upadku rolnictwa. W Wielkiej Brytanii ospa zakończyła panowanie dynastii Stuartów, a armia Napoleona w Rosji nie została unicestwiona na polu bitwy, tylko tyfusem i czerwonką.

DER SPIEGEL: Obecnej pandemii towarzyszy dramat etyczny, na przykład w dyskusji na temat podjętych działań, które sparaliżowały życie publiczne. Zasadniczo jest to zderzenie pomiędzy ratowaniem życia i ratowaniem gospodarki.

Snowden: Brzmi to bardzo znajomo. Z powodu cholery odbywały się w latach 1851–1910 regularne międzynarodowe konferencje w celu omówienia, w jaki sposób można powstrzymać rozprzestrzenianie się tej choroby - na przykład poprzez kwarantanny dla statków przypływających do portów lub zakazy podróży. Omawiano również problemy gospodarcze spowodowane tymi metodami postępowania - na przykład pięciodniowa kwarantanna sprawiłaby, że korzystanie z Kanału Sueskiego przestałoby być tego warte.

DER SPIEGEL: To brzmi jak niektóre z dzisiejszych argumentów.

Snowden: O tak, i jest więcej przykładów. W 1720 roku statek przewożący cenne tkaniny ze Smyrny i Trypolisu przybył do portu w Marsylii na południu Francji. Jeszcze na morzu ośmiu żeglarzy, pasażer i lekarz statku zmarli na zarazę. Zwykle kwarantanna trwała 40 dni, ale w tym przypadku, pod naciskiem lokalnych kupców, została ona skrócona do 10 dni, a cenne tkaniny nie zostały spalone. W rezultacie ponad połowa ze 100 000 mieszkańców Marsylii zmarła z powodu zarazy. Skrócony czas kwarantanny został określony lekceważaco terminem „mała kwarantanna”. Przypomina mi to Donalda Trumpa, który minimalizował COVID-19, nazywając go początkowo „zwykłym przeziębieniem” i „grypą”.

DER SPIEGEL: A zatem, czy istnieje jakaś podobieństwo między pandemią koronawirusa a zarazą?

Snowden: Pewnie tak. Na przykład takie, że bardzo bogaci ludzie uciekają teraz przed koronawirusem w jakieś odległe miejsca, tak jak 10 młodych ludzi uciekło przed dżumą dymieniczną do willi pod Florencją w słynnej zbiorze nowel pod tytułem „Dekameron” autorstwa włoskiego pisarza Giovanniego Boccaccio. Także fakt, że Chiny i USA próbują teraz czynić się nawzajem kozłem ofiarnym w związku z pandemią, przypomina mi fakt, że czasie dżumy dymienniczej prostytutki i Żydzi zostali kozłami ofiarnymi, co stało sie powodem strasznych pogromów. Podobnie rzecz się miała w historycznej powieści „Narzeczeni” Alessandro Manzoniego, która to historia opowiada o czterech Hiszpanach, okrutnie straconych z oskarżenia o celowe rozprzestrzenianie zarazy. W przypadku cholery było tak samo - znana historyczna ilustracja pokazuje, jak gniewni obywatele amerykańscy próbowali bronić swojego kraju przed imigrantami, którzy mogli być zarażeni chorobą. Teraz, dzięki koronawirusowi, wyglądający na Chińczyków ludzie bywają obrażani werbalnie, a nawet fizycznie atakowani w wielu krajach.

DER SPIEGEL: Plaga dżumy stała się tak straszna, że ​​wielu ludzi straciło nawet wiarę w Boga. Co zatem robi koronawirus z przekonaniami, którym hołdujemy dzisiaj w naszym świeckim społeczeństwie?

Snowden: Myślę, że podważa to naszą wiarę w globalizację. Teraz zdajemy sobie sprawę, jak zależni jesteśmy od globalizacji. Myślę, że ta pandemia naprawdę dotyka największych obaw naszej psychiki, największych zmartwień, jakie odczuwamy jako ludzie. Ale globalizacja nie jest dziełem Boga. Stworzyliśmy to sami, kreując mit, że możemy rozwijać naszą gospodarkę w sposób wykładniczy i nieskończony, dla prawie 8 miliardów ludzi żyjących na ziemi, ekscesywnie podróżując, zanieczyszczając środowisko, a jednocześnie odsuwając przyrodę na coraz dalszy plan. W ten sposób przygotowaliśmy prawie idealne warunki do pojawienia i rozprzestrzeniania się koronawirusa, który uderzył w nas szczególnie mocno.

DER SPIEGEL: Czy coś pozytywnego może wyrosnąć z pandemii?

Snowden: Tak. Jesteśmy teraz na rozdrożu. Jeśli popadniemy z powrotem w nacjonalizm, tak jak to dzieje się obecnie, naprawdę pozbędziemy się szansy aby promować zmiany. Od ptasiej grypy po SARS, od Eboli po koronawirusa - wszystkie te choroby powstały w wyniku odzwierzęcych efektów ubocznych. Mamy kontakt ze zwierzętami w stopniu i rozmiarze, jaki nigdy wcześniej nie miał miejsca w historii ludzkości. Czy nie mieliśmy wystarczającej liczby przykładów? Ile razy musimy cierpieć, zanim powiemy: Och, tutaj jest pewien wzór postępowiania? Mianowicie taki, że musimy przestać poszerzać nasz habitat coraz bardziej.

DER SPIEGEL: Czy potrzebujemy zielonej gospodarki?

Snowden: Tak, wydaje mi się, że ekologia i zdrowie publiczne muszą iść w parze. Ale to wymaga nie myślenia jak narody. Drobnoustroje nie przestrzegają granic państwowych. Musimy myśleć jak gatunek - jako gatunek żyjący w świecie drobnoustrojów.

DER SPIEGEL: A co z nauką? Czy nauka nie może nas ochronić przed epidemiami?

Snowden: Bez wątpienia nauka poczyniła duże postępy i widzimy to każdego dnia podczas pandemii koronawirusa. W czasach zarazy ludzie myśleli, że choroba była karą bożą, co wywoływało prawdziwy terror. Jeszcze w 1973 roku, kiedy byłem w Rzymie z powodu epidemii cholery, włoski minister zdrowia był tak przesądny, że nie polegał wyłącznie na środkach higienicznych podczas wizyty w szpitalu cholery, i zrobił znak ręką za plecami, aby odpędzić zło. Czasy te już dawno minęły, a nawet w porównaniu z SARS przed siedemnastu laty temu, nauka poczyniła znaczne postępy.

DER SPIEGEL: Ale za mało?

Snowden: Problem polega na tym, że nie wykorzystujemy nauki w konstruktywny sposób. Po SARS można było zbudować platformę, która umożliwiłaby bardzo szybkie przygotowanie szczepionki koronawirusowej. Ale nie zostało to zrobione. Nie dlatego, że wiedza była nieodpowiednia, ale dlatego, że nie było na widoku profitów. W branży farmaceutycznej wszystko polega na osiągnięciu zysku. Jest to również problem sektora opieki zdrowotnej. Gotowość na pandemię nie przynosi zysków takich jak procedury inwazyjne. Dlatego nikt nie traktował poważnie przygotowania. W wielu krajach, także w USA, miliony ludzi nie mają dostępu do najlepszego standardu opieki medycznej. Widzimy teraz straszliwą konsekwencję tego stanu rzeczy. Jedną z lekcji tej pandemii jest to, że medycyna musi być prawem człowieka!

DER SPIEGEL: Czy zgadzasz się z Louisem Pasteurem, pionierem badań nad chorobami zakaźnymi, że drobnoustroje będą miały ostatnie słowo?

Snowden: Myślę, że będzie to zależeć od tego, czy chcemy uczyć się na błędach z przeszłości. Wiemy, jakie są nasze słabości, które torują drogę pandemiom takim jak ta, w czasie której teraz żyjemy. Mamy zdolność współpracy i narzędzia zapobiegające przyszłym pandemiom, a przynajmniej zmniejszające ich prawdopodobieństwo. Ale czy będziemy działać? Naprawdę mam taką nadzieję. Ale nie jestem pewien. Pomyślmy tylko, jak strasznie powoli postępujemy z ochroną klimatu!

DER SPIEGEL: Jednak w przeciwieństwie do skutków zmian klimatu, koronawirusa nie można tak łatwo zignorować.

Snowden: Masz rację. Być może zmienimy się teraz, gdy koronawirus tak bezpośrednio nas dotknął. Czyż nie jest istotą greckiego dramatu fakt, iż uczenie się jest możliwe, ale że zwykle dokonuje się poprzez cierpienie?

DER SPIEGEL: Profesorze Snowden, dziękuję za ten wywiad.

  NA POCZĄTKU BYŁA Foto - Krzysztof Onzol Biblijna Księga Rodzaju opowiada o powstaniu naszego świata. Wedle źródła, Ziemia w swoich początk...