GRZECHOTNIK Z NADZIENIEM


GRZECHOTNIK
Z NADZIENIEM

Grzechotnik teksaski

Jeśli tytuł zagrzechotał na waszych łączach neuronowych, to miło mi, bowiem jest szansa, że zajrzycie głębiej mimo, iż nie będzie to przepis na wężowinę jadowitą. 


Dawno, dawno temu
To, o czym chcę opowiedzieć, zdarzyło się wiosną lub wczesnym latem nieco ponad 1500 lat temu w pewnej jaskini w Teksasie. Cesarstwo Rzymskie zasadniczo już nie istniało, Słowianie szykowali się do zasiedlenia dorzecza Wisły i Odry, a Cedric właśnie kombinował jakby tu ustanowić Królestwo Wessex w Południowej Anglii. Wtedy to w rejonie Lower Pecos Canyonlands, w teksaskiej jaskini Conejo, pewien osobnik doznał ciśnienia na kiszki i postanowił sobie ulżyć. Jak czynili to zwyczajowo jego współplemieńcy, poszedł w boczną odnogę jaskini. Piętnaście stuleci później, grupa archeologów z Uniwersytetu Teksaskiego w Austin pobrała tysiąc z plusem koprolitów ludzkiego pochodzenia i nabożnie zapudłowała je na kilkadziesiąt lat w w magazynach, to jest do czasu gdy, całkiem współcześnie, doktor Elanor Sonderman (Texas A&M Uniwersity), postanowiła pogrzebać znowu w ludzkim paskudztwie sprzed wieków. Badaczka miała nadzwyczajne szczęście, sięgając już na początku pracy po opakowanie, które w wyniku analizy szczątków pochodzenia roślinnego i zwierzęcego w jednym z koprolitów, wręcz zaszokowało świat naukowy. To, czego dogrzebała się w tym wiekowym wyschnietym gówienku, wychodziło daleko poza horyzonty kulinarnej wyobraźni najbardziej ekscentrycznych mistrzów rondla i patelni.

Ząb jadowy zjedzonego grzechotnika
Grzechotnik teksaski plus
Otóż zasadniczym odkryciem, aczkolwiek nie ze wzgledu na pochodzenie przekąski, okazał się być grzechotnik teksaski, który w całości, łącznie z łuskowatą skórą i głową z zębami jadowymi przebył całą drogę układu pokarmowego pewnego dalekiego protoplasy ludu Coahuilteco z doliny Rio Grande. Mięso węża jadano, nawet jeśli nie powszechnie, to z pewnością okazjonalnie, ale przypadku zjedzenia całego, przypuszczalnie ponad metrowego okazu (oszacowano na podstawie wielkości zęba jadowego) w całości i na surowo, jak dotąd nigdy nie odnotowano w światowej literaturze naukowej, kulinarnej, a nawet fantastycznej. „Autor” koprolitu musiał przeżyć, co jest następnym ewenementem, bowiem grzechotnik teksaski jest nie tylko najbardziej jadowitym wężem Ameryki, ale nawet jako martwy potrafi zaaplikować jad przeciwnikowi. To jednak też jeszcze nie koniec szokujacych wieści. Onże koprolit zawierał bowiem także małe kości i fragmenty futerka jakiegoś gryzonia, zapewne polnej myszki, która bez żadnych zabiegów przygotowawczych została trawiennie przeprocesowana wespół z grzechotnikiem. Prawdopodobieństwo tego, że gość łyknął myszkę na przystawkę wydaje się oscylować blisko zera, bowiem dużo bardziej prawdopodobne jest iż grzechotnik krótko przed tym zanim został obiadem, sam zapolował na swój lunch, w związku z czym mieszkaniec jaskini Conejo skonsumował potrawę z nadzieniem. O tym, czy dzięki temu była ona smaczniejsza, raczej się nie dowiemy. Dzięki nowoczesnym metodom badawczym wiemy natomiast, że nasz smakosz nie był prymitywem żrącym wyłącznie mięcho. Jego „autorskie dzieło” zawierało pierwszorzędne dowody na obłożenie dania podstawowego sałatką z owoców opuncji (czyli żgającej gruchy) oraz agawy lechuguilla (mała sałata), będącej wspaniałym źródłem węglowodanów, soli i minerałów. Z tym, że tę lechuguillę aby była przyswajalna bez konsekwencji, trzeba było najpierw upiec w ziemnym piecu, a to po to żeby nastąpił rozkład toksycznych soków oraz długich łańcuchów złożonych cukrów, co jak się okazuje wcale nie wymagało pogłebionej wiedzy z chemii organicznej. Na surowo lechuguillę pałaszują pekariowce obrożne jako swoje podstawowe żarcie, natomiast dla bydła i owiec jest ona toksyczna – wiem, nie ma to wiele wspólnego z zasadniczym wątkiem tego tekstu, ale kuriozalne wydaje mi się, że jadowity wąż na surowo jest bezpieczniejszym pożywieniem od surowej „małej sałaty”, z której pekariowiec żyje; no ale może po prostu dlatego, że to taka mała świnia?

Przystawki
Była to tylko krótka dygresja dla zmęczonych koprolitem, do którego wszakże wracamy żeby rzecz elegancko zamknąć. Zatem, zielone było na zimno i na ciepło, a na deser były kwiaty jukki oraz szparagowce – które z nich, nie wiem i nie powiem, gdyż jest ich ponad 36 tysięcy gatunków, z czego 26 tysięcy należy do rodziny storczykowatych, a z innych mogłyby to być wszelkie jagody w sensie biologicznym oraz jadany już w mezolicie ziarnopłon wiosenny.

Pytanie na koniec
Co mogłoby popchnąć gościa do tak wykwintnej uczty? Niebezpieczeństwo zejścia śmiertelnego w trakcie konsumpcji wydaje się ogromne i jak mniemam, człek ten miał tego świadomość, ale od czegóż są jazgrza Williamsa? Kaktus ten jest natywny dla strefy Pustyni Chihuahua leżącej na pograniczu meksykańsko-teksańskim, dokładnie tam gdzie grzechotnik znalazł swoją myszkę i krótko potem sam dał się złapać. Właściwości substancji psychoaktywnych kaktusa pejotl (jeżowca albo jazgrza Williamsa) w latach 30. ubiegłego wieku przetestował dogłębnie Stanisław Ignacy Witkiewicz, czego niezbitym dowodem są liczne teksty i prace malarskie powstałe pod jego wpływem, co imć SIW skrupulatnie dokumentował. Może zatem w ramach rytuałów szamanistycznych nasz grzechotnikożerca przyswoił sobie przed posiłkiem solidną dawkę pejotla, w wyniku czego niepomiernie wrosła jego odwaga. Czując "power", spojrzał przeciągle w zaniepokojone oczy gada i wsunął go, jak mniemam ze smakiem, w swoje kiszki do powolnego przekształcenia na solidnych rozmiarów produkt typu kaka? Jestem w zasadzie prawie pewien, że tak to wyglądało, aczkolwiek gdybym kiedykolwiek miał możność przenieść się na chwilę w czasie w tamte okolice, to chyba poprosiłbym o lądowanie w sąsiedniej jaskini.

Lokalizacja Jaskini Conejo (Conejo Shelter)

Jaskinia Conejo w tracie badań w 1968 roku

Jaskinia Conejo 1969


_______________________
All external sources of information are linked to the original material

Komentarze

  1. Krzysztof,
    przebrnalem przez tekst, strasznie nie bylo zwazywszy na fakt, ze wiem (jak kazdy z nas)
    co potrafi uczynic sila glodu... Jeszcze jedno - w listopadzie 2002 roku, jadac z Chicago
    do Los Angeles, po drodze zatrzymalem sie u znajomego "Dzikiego" Mietka w Williams w Arizonie,
    swietny gosc (teraz mieszka ze swoja mlodziutka zona w Ameryce Poludniowej) szamana, ktory
    goscil mnie przez 3 dni. Podczas pierwszej kolacji, rozmawiajac wczesniej na temat miedzy innymi
    mojego zdrowia i zdrowotnych "przejsc" (jako mlody student mialem powazna operacje - rozumiesz,
    czlowiek mlody, glupi, szalony no i oczywiscie zakochany, za bardzo bagatelizowalem swoja diete,
    dorobilem sie wrzodu zoladka, o ktorego istnieniu dowiedzialem sie w chwili kiedy mi pekl! Polskie realia
    dopelnily swego - lekarz dyzurny w szpitalu byl w 3 dupy pijany, wiec musieli sciagac "zapasowego".
    a byl to weekend, wiec czekac trzeba bylo kilka godzin, co zaowocowalo zapaleniem otrzewnej - czyli
    mowiac doslownie prawie "zejsciem", ale sie udalo i przezylem) Przerazony Mietek powiedzial krotko
    ze mi pomoze i dal mi "cos" do wypicia - nie pytalem co to bylo przed spozyciem, uznalem, ze jestem
    gosciem i nie wypada od razu pytac (glupota)! Wypilem w calosci, bylo to obrzydliwe i paskudne w smaku.
    Po zagryzieniu golonka spytalem co to bylo - odpowiedz byla krotka i konkretna - wyciag i "wywar"
    z grzechotnikow! Przepis od Indian Navajo. Mowiac krotko dalem rade, choc walczylem - pamietam z
    mocnym powstrzymywaniem sie od torsji, tak wiec Krzysztof jak cos upolujesz, daj znac wpadne na wyzerke,
    - no problem,
    serdecznie pozdrawiam,
    Ryszard

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwała Ci, że przebrnąłeś!
      Miałeś łatwiej niż większość z nas, jesteś bowiem o krok do przodu po wypiciu wywaru z grzechotnika, do golonki oczywiście. Teraz czas na kawałek upieczonego ścierwa, w trzecim etapie będzie na surowo, a na koniec łykanie żywcem razem z kłami jadowymi.
      Zapraszam,
      Krzysztof

      Usuń
  2. Czytelnik JZ z miejscowości B w PL, z powodów zależnych wyłącznie od siebie, nie był w stanie wklepać tutaj swojego komentarza, więc przysłał mi tekst z prośba o wrzucenie go do sekcji komentarzy w Jego imieniu, co czynię pośpiesznie i z radością, jako że onże JZ dowodzi historycznego oszustwa na skale światową, popełnionego przez wschodniosłowiańskich pseudowynalazców.

    JZ komentuje: „No fajnie, ale nie mogę przejść obojętnie obok niechlujstwa badaczy owych koprolitów; przecież myszka też zapewne coś zjadła - np. jakiegoś owada - zanim stała się pokarmem dla węża, a ten posiłkiem człowieka. Zatem do porządnego zbadania rzeczy! Może się okazać, że to wcale nie Rosjanie wynaleźli ideę babuszki, a w niej mniejsza babuszka, a w niej jeszcze mniejsza....... Gówniana sprawa!”

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

NR 1, NR 2 W ANTYKU

JAK DRZEWA KOMUNIKUJĄ SIĘ ZE SOBĄ

APOKALIPSA