N, D, HS I KTO JESZCZE?


N,    D,    HS
I KTO JESZCZE?




Model ewolucji rodzaju Homo w ciągu ostatnich 2 milionów lat (1)



Wyobraźmy sobie jaskiniową balangę grube kilkadziesiąt tysięcy lat temu. 
Lokalizacja: na  początek, Jaskinia Riparo di Mezzena,
nie więcej niż 40 kilometrów na północ od Verony (sic!). Mówi wam to coś? 
Oczywiście, że mówi...


Ogień płonie, przystojny homo-sapiens (HS) przedramieniem wyciera paszczękę po ostatnim kęsie pieczeni z antylopy i kieruje wzrok na wygrzaną ciepłem ogniska i ledwo przysłoniętą bobrowym futrem neandertalską damulkę z sąsiedniej jaskini, w której jakiś czas temu zamieszkała z grupą podobnych do niej osobników, przybyszy nie wiadomo skąd. HS nonszalancko czerpie z kamiennej niszy garść sfermentowanej pulpy owocowej, siorbie przeciągle, mlaska radośnie, po czym powtórzywszy tę czynność razy kilka, oblizuje się nieco sprośnie ale z wrodzonym sobie dostojeństewm, doznając uczucia jakie 50000 lat później określono mianem "rausza". Efekt tego stanu, zarówno dzisiaj jak i onegdaj, był identyczny, co w przypadku HS objawiło się zagajeniem w rodzaju „ejyyyYY-mała-yyyy?” Odpowiedź dostał wizualną w postaci zsuwającego się z biodra N bobrowego wdzianka. Wobec tak oczywistego aktu przyzwolenia, chwilę później doszło do czynności, w wyniku której mamy dzisiaj błękitne oczy, białą skórę, skłonność do niedożywienia białkowo-energetycznego, różne postacie keratozy skóry, ale w zamian za to zdolność zwalczania szeregu wirusów i kilka innych korzyści natury somatycznej oraz behawioralnej. 

No jak to, powiecie, przecież według Georga Wellsa „makabryczny lud” N, o cechach zbliżonych do pawiana oliwkowego, w pełni zasłużył na eksterminację jako naturalny adwersarz wczesnego HS. Natomiast niejaki Milford Wolpoff, emerytowany profesor antropologii, jeszcze niedawno temu utrzymywał, że monstrualny N był niegodziwą bestią, uosobieniem zwierzęcości, z którą szlachetny i pełen dostojeństwa człowiek musiał się zmagać. No cóż, odpowiedzialnym za taki pogląd przez długie dziesięciolecia XX wieku był osobnik o nazwisku Macellin Boule, francuski paleontolog. Nie mam w zasadzie żadnych uprzedzń do Żabojadów, ale nie pierwszy to przypadek w historii, kiedy Francuz rzecz spitolił lub wykoślawił. Onże Boule, jako pierwszy opisał N jako osobnika włochatego niczym goryl, z przeciwstawnym paluchem stopy i poruszajacego się na nogach przygiętych w kolanach oraz pozbawionego jakichkolwiek zainteresowań kwestiami estetycznymi lub moralnymi. Obraz ten rzutował na Wellsa, Wolpoffa i zwykłych czytelników historyjek z prahistorii przez wiele lat, aż do czasu kiedy to wykazano, że Boule pogląd swój oparł na skamieniałych szczątkach starca po wypadku, w wyniku którego zaszły u niego głębokie zmiany zwyrodnieniowe układu kostno-stawowego. Żabojad Boule namącił tyle, że takie dogmatyczne podejście do N funkcjonowało niemal do dzisiaj, no może do wczoraj. Bowiem, jak pisze Frank Ryan w Tajemniczym świecie genomu ludzkiego, teraz wiemy już, że „...istniały nader rzeczywiste różnice pod względem morfologii szkieletu między N a wczesnymi HS, ale badacze woleli skupiać się na cechach odmiennych, ignorując podobieństwa. W ciągu dwóch ostatnich dziesięcioleci coraz większa liczba paleontologów dokonywała powtórnej oceny społeczności i kultury N, dochodząc do wniosku, że przyjęte z góry poglądy mogły skłonić wcześniejszych badaczy do ignorowania rzeczywistych dowodów ich pomysłowości i zdolności tworzenia kultury. Ich mózgi miały duże płaty czołowe – ośrodki związane z inteligencją i kulturą. Ralph Holloway z nowojorskiego Uniwersytetu Columbia, badał setki odlewów mózgów, wykonanych na podstawie neandertalskich czaszek; wyniki potwierdziły, że ci ludzie mieli tak samo dobrze rozwinięty ośrodek mowy jak my. Stanowiska archeologiczne we Francji dowiodły, że N nie chronili się w jaskiniach i pod okapami skalnymi, tylko budowali miejsca schronienia, pozostawili bowiem ślady po podtrzymujących budowle drewnianych palach. Ich narzędzia ocenia się teraz jako trudne do wytworzenia, wymagające planowania, wizji i wielkiej biegłości. Coraz więcej danych dowodzi, że N nosili odzież i ozdabiali się symbolicznymi artefaktami, w tym przedziurawionymi, barwionymi muszlami. Grzebali zmarłych, zapewne ceremonialnie, a może nawet muzykowali. Chociaż polowali na potężne zwierzęta, takie jak nosorożce, mamuty i bizony, dostosowywali również swoje strategie do rozmaitych środowisk, polując na ptaki i zające lub chwytając je w sidła oraz zbierając owoce morza.” Autor dalej donosi o znajdowaniu na neandertalskich stanowiskach archeologicznych artefaktów interpretowanych jako zabawki dla dzieci, wyrobów świadczących o edukacji młodego pokolenia, oraz dowodów na zachowania emocjonalne, takie jak opieka nad chorymi.

Dalej pisze on „Erik Trinkhaus z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis w stanie Missouri w obliczu zgromadzonych dowodów konkludował: ””Jeśli się ocenić dane archeologiczne dotyczące neandertalczyków i ludzi współczesnych (...) [to widać] że byli oni bardzo podobni do siebie. Neandertalczycy byli ludźmi i prawdopodobnie dysponowali zdolnościami umysłowymi w takim samym zakresie jak my.”” Dodam od siebie, że od kilku lat wiadomo już także, iż N tworzył abstrakcyjną sztukę, czego dowodem są malowidła naskalne powstałe w hiszpańskich jaskiniach co najmniej 20 000 lat przed pojawieniem się tam HS.
Jednym słowen, N byli „cool”!
Do tego poziom ich „łóżkowej” figlarności był w pełni kompatybilny z lubieżnością rodzeństwa HS, o czym przekonują badacze z Uniwersytetu Liverpoolskiego. Okazuje się, że wszystko zależy od stosunku długości palca wskazującego do długości palca serdecznego, a decyduje o tym poziom androgenów obecnych już w życiu płodowym (2)!!
Wiem, wiem, i natychmiast odpowiadam na pytanie jakie wszyscy sobie teraz zadajecie: otóż im czwarty pałuch dłuższy od drugiego, tym wiekszy wigor pod pierzyną, dowodzi dr. Emma Nelson.

Teraz uważajcie >>> liczba i wielkość puli genowej decyduje o większej lub mniejszej skłonności do chorób. Innymi słowy poligamia jest lepsza od monogamii. Do niczego nie namawiam, bowiem na poziomie jednego życia niewiele można wskórać, ale jeśli planujecie na kilka tysięcy pokoleń naprzód, to już zupełnie inna mowa – proszę, tylko żeby nie było później na mnie, dobra?

Ale wracajmy wreszcie do naszych figlarnych wstępnych.
Z pewnością zdarzyło się więcej niż raz w życiu, że kuzyn kuzynkę uszczęśliwił potomstwem no i teraz większość z was i ja, mamy w sobie te ~2% neandertalczyka. W moim przypadku najpoważniejszym dowodem na to są plamy wątrobowe na białej skórze rąk, blond włosy (onegdaj), niebieskie oczy (także onegdaj, bowiem teraz raczej szare) oraz skłonność zarówno do markownia po nocy jak i przysypiania w dzień. Być może też cierpimy dzieki nim na zapalenie ucha zewnetrznego (ucho pływaka) oraz  nawet bardziej prawdopodobnie na chroniczne zapalenie ucha, szczególnie w dzieciństwie. Niewykluczone, że ci spośród nas, którzy przejawiają skłonności sprinterskie, posiadają jakiś większy udział N w budowie dolnej części nogi, sprzyjający zadaniom sprinterskim i wspinaczkowym, w przeciwieństwie do typowej dla HS sawannowej długodystansowności.
Ale w generaliach wygląda na to, że „rozpuściliśmy” w sobie genetycznne braterstwo – ich było mało, nas z dziesięć razy więcej, ale ich materiał podparł naszą zdolność adaptacjyjną w środowisku, które inaczej wykończyłoby nas. Oni, zostawszy w swojej oryginalnej formie, mimo dowiedzionej bystrości umysłu, nie tylko nie jeździliby rowerem, ale jak sądzę, pewnie wciąż nie znaliby metody wytapiania żelaza z rudy, a może nawet sposobów lepienia garnków z gliny.
Podobnie rzecz ma się z denisowianami (D). Bez ich 6-procentowego udziału w materiale budulcowym HS z rejonów południowo-wschodniej Azji, nie byłoby pewnie do dzisiaj zasiedlenia Nowej Zelandii, Tasmanii i innych wysp Pacyfiku.
 
N i D kombinowali chętnie i radośnie uprawiali tiki-tiki z HS, to już dowiedzione, ale czy zamkniecie kręgu mogłoby nastręczać jakieś trudności? Oczywiście że nie - przecież braterstwo takich przeszkód nie uznaje, szczególnie jeśli ostatni wspólny przodek łowił ryby około 350 000 lat wcześniej. Minęło potem pewnie z 12 do 15 tysięcy pokoleń i w uformowanej w sylurskim piaskowcu ałtajskiej jaskini kresowej, posadowionej na wysokim brzegu rzeki Anuj, ogień zafiglował, rzucajac cienie po ścianach, a kuzyn D niemniej figlarnie zabawiał się, czytaj: „bzykał”, kuzynkę N, w wyniku czego na świat przyszło dziewczę. Dziewięćdziesiąt tysięcy lat później, szczątkom znalezionym w komnacie głównej Jaskini Denisowa nadano imię Denny. Dziewka rosła szybko, ale około 13. roku jej istnienia stało się coś co przerwało delikatną nić życia Denny. Tym nie mniej, "dziewczyna była na tyle sprytna", że zdołała zabezpieczyć przed anihilacyjnym działaniem natury niemal dwu i pół centymetrowy kawałek swojej kości o wadze 1,68 grama, który jak się okazało zawierał niezmiernie dużo niezmiernie dobrze zachowanego mitochondrialnego DNA. Owe zasoby mtDNA, razem z kompletnym zsekwencjonowaniem DNA, dokonanym na tak oczywiście „soczystym” fragmencie materiału kostnego pozwoliły ponadto wejrzeć w głąb historii genetycznej tatusia D, ujawniając fakt o którym właściciel informacji nie miał zielonego pojęcia. Mianowicie, ktoś z jego wstępnych, ale jakieś 300 pokoleń wstecz, miał już romans z osobnikiem/-czką z puli kuzynostwa N – innymi słowy zgodnie z porzekadłem, historia brombrania po kuzynowsku powtórzyła się, tyle że +/-7000-8000 tysięcy lat później.
 
Cudownie, nieprawdaż!?

Hybrydyzacja, czyli krzyżowanie się osobników róznych gatunków lub podgatunków, to jeden z czterech głównych mechanizmów dających początek dziedzicznym zmianom genetycznym, umożliwiającym ewoucję”, powiada Frank Ryan w cytowanym już dziele. No fajnie, to teraz należy jeszcze tylko zapytać jakie hybrydy wygenerowane w laboratoriach w przyśpieszonym tempie, zaczną wkrótce śmigać po naszych ulicach? Jeśli będą to osobnicy o anielskich głosach i nieskończonej dobroci, to pół biedy, ale jeśli kreatury kibolskie na prochach, to co?


_____________________________________________________
 (1) By User:Conquistador, User:Dbachmann - updated version of File:Homo-Stammbaum, Version Stringer-en.svg, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=64917473

Komentarze

  1. Rewelacja, świetny tekst i doskonała "praca i analiza" - a przy okazji przypomniał mi się Jean Arp, który w wyjątkowy trafny sposób, umiał wykazać istotną więź łączącą (w osobie twórcy) sztukę i naturę. W trakcie czytania powyższego tekstu przeplatały się w mojej głowie jego słowa (ciekawe tylko dlaczego?):
    „ Dada zniszczyło rozsądne ludzkie szachrajstwo i odnalazło porządek naturalny i niedorzeczny. Dada zastąpiło logiczny nonsens współczesnego człowieka alogicznym bezsensem. Oto dlaczego waliliśmy z taką mocą w wielki bęben dada i trąbiliśmy pochwałę niedorzeczności. Dada dał lewatywę Wenus z Milo, a Laokonowi z synami- pozwolił ulżyć sobie po tysiącach lat walki z poczciwą kiełbaską, pytonem. Filozofowie mniej znaczą dla dada, niż zużyta szczoteczka do zębów. Dada odrzuca ich jak wielkich wodzów świata. Dada zdemaskowała piekielne pułapki oficjalnego słownika mędrców. Dada jest bezsensowna jak natura. Dada jest dla natury i przeciwko sztuce. Dada jest naturą...”

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryszard:
    Wow! Nie przyszłoby mi do głowy takie skojarzenie! Masz absolutnie rację. Włączenie przypadku w tworzenie dzieł sztuki to dokładnie ta sama idea, z tą różnicą, że życie na tym bazuje odwiecznie... Dzięki za znakomity komentarz i miłe słowo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Świetnie skonstruowany tekst. Mnie zawsze zastanawiało, skąd niebieskie i blond (sam podpadam :-) ) I dlaczego tak cenione, skoro biorą się z braku :-) A tak swoją drogą, to hybrydy dopiero nadchodzą, ja mam na razie okulary i aparat słuchowy, ale juz niedługo, niedługo... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za "Wow" - co do hybryd, to my sami nimi jesteśmy, i to w większym stopniu niż do niedawna jeszcze sądzono. Poza tym pytanie wraca o to małe słówko: "ja". Skóra wymienia mi się co 4 tygodnie, a w niektórych miejscach nawet częściej. Jak patrzę w lustrze na moje 176 cm wzrostu i wagę, której nie wypowiem, to zadaję sobie pytanie czy ten, którego widzę w odbiciu to na pewno cały ja, skoro tylko 25% masy stojącej przed lustrem ma czysto ludzkie pochodzenie - reszta to bagaż obcy, przybysze ...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

NR 1, NR 2 W ANTYKU

JAK DRZEWA KOMUNIKUJĄ SIĘ ZE SOBĄ

APOKALIPSA