CHLEB 2.0

Cmentarz Świętych Niewiniątek w Paryżu, około 1550 roku.* Domena publiczna

O chlebie już było na tych stronach. Wracam jednak do tematu bowiem lubię dobry, świeży, aromatyczny chlebuś z „pancerną” skórką i smakiem, dla którego opisania musiałbym posiadać szekspirowską zdolność słowotwórczą. Niestety, nie posiadam. Zatem, zamiast tego, oferuję makabrę pseudochlebną. Wszakże ostrzegam wrażliwych, a szczególnie ultra wrażliwych: rzecz dotyczy historii sprzed 400+ lat, ale może wywołać torsje i/lub zaniechanie spożywania chleba naszego powszedniego, co najmniej na jakiś czas. Mówię poważnie i oświadczam, że skarg nie przyjmuję.
Odważnych zapraszam do artykułu Emily Monaco z 29 października 2018 roku, opublikowanego na portalu Atlas Obscura < link do tekstu oryginalnego/link to original text. Tłumaczenie moje.




W 1590 roku głodujący paryżanie mielili
ludzkie kości na mąkę

Podczas oblężenia desperacja zmuszała ludzi do
wygrzebywania szkieletów na cmentarzach.

W dniach poprzedzających Rewolucję Francuską Paryż głodował. Kolejne lata słabych zbiorów doprowadziły do powszechnego głodu i zamieszek chlebowych. Królowa Maria Antonina rzekomo miała wówczas powiedzieć: „Cóż, jeśli mieszkańców Paryża nie stać na chleb, niech jedzą ciasto!” Nie powiedziała tego. Byłej królowej przypisuje się, żę powiedziała „ Qu'ils mangent de la brioche ” czyli „Niech jedzą brioszki”. Ale de facto tego też nie powiedziała. Było to popularne zdanie przypisywane arystokracji w XVIII wieku, o którym dość często wspominał szwajcarski filozof Jean-Jacques Rousseau. Taki zgryźliwe zdanie nigdy nie zostało wypowiedziane przez królową. Wskazuje jednak, jak ważny dla Francuzów był chleb.

W XV i XVI wieku przeciętna osoba we Francji zjadała od 1,5 do 2,5 funta chleba dziennie. Ludzie zamożni cieszyli się również mięsem popijanym każdego dnia dwoma litrami wina. Ale dla biednych chleb stanowił większość ich diety. Kiedy więc brakowało pszenicy, Francuzi grozili głodem.

W Paryżu ryzyko głodu było najbardziej dotkliwe podczas oblężenia miasta.

Paryż w swojej długiej historii przetrwał liczne oblężenia. Wikingowie oblegali miasto w 845. W 1429 byli to Karol VII i Joanna d'Arc, a w 1870 Prusacy. W tych czasach oszczędności Paryżanie uciekali się do jedzenia wszystkiego, od koni wojskowych po szczury uliczne i zwierzęta z ogrodów zoologicznych. A podczas jednego szczególnie kłopotliwego oblężenia jedli nawet chleb pieczony z ludzkich kości.

Droga do tego makabrycznego aktu pieczenia została wybrukowana po śmierci króla Henryka III, w 1589 roku. Jego daleki kuzyn, Henryk III z Nawarry, był następcą tronu francuskiego. Mimo że został ochrzczony jako katolik, król Nawarry został wychowany jako protestant. W tym czasie we Francji toczyła się wojna wyznaniowa. Trwający 36 lat okres konfliktu między protestantami a katolikami pochłonął około trzech milionów istnień ludzkich. Nic więc dziwnego, że sukcesja Henryka była daleka od łatwej, prostej i przyjemnej. Zanim Henryk mógł objąć tron, musiała przetoczyć się jeszcze czteroletnia wojna domowa z potężną Ligą Katolicką, antyprotestancką grupą sprzymierzoną z Koroną Hiszpańską.

Po zwycięstwie nad Ligą w bitwie pod Ivry, Henryk ruszył w kierunku Paryża. Zagrożeni zbliżającymi się armiami chłopi opuścili w pośpiechu swoje włości i schronili się w mieście. Z czasem będą jednak mogli zacząć żałować tej decyzji.

Henryk przejął kontrolę nad kilkoma pobliskimi miastami, w tym Nogent-sur-Seine i Provins, zagrażając paryskim dostawom żywności. Rozkazał także spalić przy okazji wszystkie wiatraki, co w zasadzie uniemożliwiło paryżanom produkcję chleba.

Nadchodził maj – paryżanie zaczęli głodować. Miejscowi zaczęli zjadać konie i muły, a następnie także psy i koty. Następnie przeszli do spożywania trawy w parkach, aż wreszcie, w sierpniu, paryżanie zaczęli zadawalać się „chlebem Madame de Montpensier”. Według zapisu paryskiego pamiętnikarza, Pierre'a L'Estoile, z 25 sierpnia 1590 r., chleb został wykonany z „kości naszych przodków” i nazwany tak, ponieważ Madame de Montpensier, potężna członkini Ligi Katolickiej, „wysławiała ten nowo opracowany wypiek, oczywiście nie mając nawet zamiaru by go spróbować.”

Kaplica na cmentarzu Świętych Niewiniątek w Paryżu (skład kości zmarłych). Domena publiczna

Jak robi się chleb ze swoich przodków? Większość relacji wyjaśnia, że zdesperowani biedacy wykopywali kości z masowych grobów na Cmentarzu Świętych Niewiniątek. Następnie mielili kości na mąkę i piekli z tej mąki chleb. Henrico Davilia, włoski historyk i naoczny świadek, opisał to jako „podłe i makabryczne”, „wstrętne jedzenie tak zaraźliwe, że substancja pochodząca ze zmarłych tylko pomnożyła ich liczbę o wielu następnych”.

Ta mąka kostna nie była oczywiście idealnym zamiennikiem pszenicy. Na przykład, brak glutenu wywoływał brak kleistości ciasta na kostny chleb. A poza tym wygrzebane kości zdecydowanie nie są super żywnością. Gabriel Venel, w swoim Précis de matière médicale napisał: „Pomysł zredukowania ludzkich kości do proszku […] mógł pochodzić tylko z umysłu zasadniczo ignoranckiego i opanowanego przez głód i rozpacz. Kości nie są mączne, a po długim przebywaniu w wilgotnej glebie nie zawierają żadnych składników odżywczych”.

Ale nawet podczas oblężenia te praktyczne trudności były mniej niepokojące niż wyobrażenie o ekshumowaniu zmarłych, by nakarmić żywych. „Ten chleb”, pisze Madeleine Ferrières w swoich Nourritures Canailles, „jest zły z jednego prostego powodu: ma posmak świętokradztwa i antropofagii. Dla wielu to ohyda spustoszenia wewnętrznego”.

Uważa się, że powszechny głód i wynikające z niego 40 000 do 50 000 zgonów były decydującym czynnikiem dla króla Henryka, aby zauważyć błąd swojego postępowania. Pozwolił więc swojej armii na zaopatrywanie Paryżan w żywność. Wkrótce potem całkowicie zniósł oblężenie i przeszedł na katolicyzm i, jak na ironię, przyjął wiarę Kościoła w przeistoczenie.

O swoim nawróceniu rzekomo powiedział „Paryż jest wart mszy”.

____________________________________
* - Ilustracje pochodzą z oryginalnego artykułu

 WSZAWE

OPOWIEŚCI
Zmumifikowany dorosły mężczyzna z kultury Ansilta, z Andów San Juan w Argentynie, sprzed około 2000 lat Universidad Nacional de San Juan

For English version, please scroll down 

Zgadzam się w pełni z astrofizykiem Hawkingiem: „Jesteśmy tylko bardziej zaawansowaną rasą małp na małej planecie orbitującej wokół bardzo przeciętnej gwiazdy, ale rozumiemy Wszechświat, co czyni nas wyjątkowymi.”

Moim zdaniem, wyjątkowość ta wynika również z faktu, że wśród naczelnych jako jedyni jesteśmy obdarzeni przywilejem współistnienia z dwoma gatunkami wszy, ba, jesteśmy ich gospodarzami. Na głowach gościmy wesz głowową, wysoce spokrewnioną z wszą rezydującą na szympansach. W okolicach łonowych zdarza nam się pasać mendoweszkę, której krewne hasają radośnie na gorylim gospodarzu. Ale to nie wszystko. Wesz głowowa była wyraźnie mniej głupia niż to się jej przypisuje. Bo oto, kiedy dziesiątki tysięcy lat temu człowiek współczesny ruszył z Afryki na obszary Eurazji, z wszy głowowej wyodrębnił się podgatunek weszki odzieżowej, wielkiej miłośnicy fałd i zakamarków odzienia, jakie trzeba było zacząć nosić w zimnej Europie i innych regionach świata. Od tamtych czasów na pewno, ale nie wykluczone, że nawet przez grube setki tysięcy lat, gdy neandertalczycy i denisowianie zamieszkiwali zimne stepowe obszary Eurazji, wszawwe paskudztwo wygrzewało się w cieple tych osobników i żłopiąc krew kolejnych pokoleń, dotrwało do dnia dzisiejszego, mając się dobrze. Tak dobrze, iż w trzeciej dekadzie naszego dwudziestopierwszowiecznego, ultra-cywilizowanego świata, nawet wysokiej klasy hotele nierzadko przegrywają z pasożytem. Jednakże zmierzam z tym wszawym tematem do czego innego – bo oto właśnie okazało się, że oprócz dokuczliwości, wesz jest wysoce naukowo-pomocna. Tak, wiem, wszawo to brzmi, ale zapewniam, że wesz na prawdę jest scjentyczna.

Ufających mi, jak i niedowiarków zapraszam do artykułu, 
który dowiedzie tę wysoce nieprawdopodobną tezę.


Swędzący skalp głowy pomaga sklecić kawałki starożytnej przeszłości 

Naukowcy znajdują na głowach południowoamerykańskich
mumii
 ludzkie DNA zachowane w wydzielinie kitowej wszy.


 
W fikcyjnym Parku Jurajskim naukowcy zasłynęli z ekstrakcji DNA dinozaura z komara przechowywanego w bursztynie przez miliony lat. W nowej pracy, opublikowanej 28 grudnia 2021 roku w Molecular Biology and Evolution, naukowcy donoszą o podobnym osiągnięciu w prawdziwym życiu, aczkolwiek dotyczy ono znacznie młodszego materiału genetycznego, mianowicie ludzkiego DNA, zachowanego w klejopodobnym cemencie przytwierdzającym jaja wszy do głów mumii.

Wydzielina kitowa jest lepką substancją wytwarzana przez wszy głowowe, aby przyczepić jaja do uwłosienia ludzi lub zwierząt, co utrudnia ich usunięcie. W trakcie badań zespół naukowców z Wielkiej Brytanii, Argentyny i Danii odkrył, że kit wszy znalezionych na ośmiu mumiach argentyńskich sprzed niemal 2000 lat zawiera komórki ludzkiej skóry głowy z zachowanym DNA mumii. Dzięki sekwencjonowaniu DNA zespół był w stanie określić płeć mumii, oraz ustalić dowody genetyczne wskazujące, że populacja, do której należały mumie, przybyła w argentyńskie Andy z zachodniej Amazonii – prawdopodobnie z południowych rejonów lasów deszczowych dzisiejszej Wenezueli i Kolumbii.

Zespół przeanalizował również mitochondrialne DNA gnid (jaj wszy) i wykazał, że one też pochodzą z amazońskich lasów deszczowych, potwierdzając kierunek migracji ustalonej w badaniach ludzkiego DNA. Co więcej, lokalizacja gnid – tuż przy skórze mumii – wskazywała, że gospodarze byli prawdopodobnie poddawani ekstremalnie niskim temperaturom w czasie ich śmierci. Współautorka badania, Alejandra Perotti, biolożka z University of Reading badająca bezkręgowce, mówi magazynowi  Smithsonian: „Piękno zbierania informacji z gnid polega na tym, że są one przechowywane przez tysiące lat, przyczepione do włosów lub odzieży.”


Ludzki włos z gnidą przyczepioną „kitem” - Reading University

Kit wszy z głów mumii zachował również DNA środowiska, które nie należało ani do ludzi, ani do wszy, w tym ślady kilku szczepów bakterii i poliomawirusa komórek Merkla , który powoduje agresywnego raka skóry. Autorzy piszą w swoim badaniu, że jest to „najwcześniejszy bezpośredni dowód na ten ludzki patogen wirusowy”, oraz że praca ta zwraca uwagę na możliwość, iż wszy są wektorem rozprzestrzeniania się wirusa.

„Badania te po raz pierwszy wykazują, że starożytne powłoki gnidowe stanowią niezawodne źródło genomowego DNA zarówno żywiciela jak i nie-żywiciela” – pisze zespół w swojej pracy. Naukowcy sugerują, że powłoki te mogą być alternatywą dla analizy DNA wyekstrahowanego ze starożytnych zębów i kości, ponieważ te konwencjonalne metody często uszkadzają ludzkie szczątki, mające znaczną wartość kulturową. Używanie kitu wszy, który powszechnie znajduje się na starożytnych szczątkach ludzkich i odzieży, pozwoliłoby uniknąć takich uszkodzeń.

„Dzięki genetycznemu charakteryzowaniu ludzkiego żywiciela przy użyciu zaledwie garstki gnid zapobiegamy destrukcyjnemu pobieraniu próbek kości i zębów, które uszkadzają lub niszczą unikalne starożytne próbki. Zapobiega to również konfliktom z pokrewna im ludnością rodzimą, ponieważ mumie lub szkielet pozostają nienaruszone; wystarczy zaledwie kilka włosów zawierających gnidy”, wyjaśnia Perotti dla The Guardian.

W oświadczeniu na temat badań, ich współautor, Mikkel Pedersen z Uniwersytetu Kopenhaskiego, badacz starożytnego DNA środowiskowego, wyraża zaskoczenie ilością ludzkiego DNA znalezionego w kleistym kicie pasożyta. W wywiadzie dla The Guardian wyjaśnia, że zachowane w gnidowym kicie DNA wydaje się lepiej chronione przed uszkodzeniami chemicznymi niż w zębach lub kościach. Niemniej jednak Pedersen utrzymuje, że potrzebne są dalsze badania, aby ocenić potencjał gnidowego kitu jako alternatywnego źródła dla pozyskiwania starożytnego ludzkiego DNA. David Reed, biolog z Muzeum Historii Naturalnej na Florydzie, który nie brał udziału w tych badaniach, w komentarzu dla Smithsoniana nazywa tę pracę „niezwykłą.” „Po pierwsze, autorzy byli w stanie zsekwencjonować genom z tak małego i pozornie nieistotnego materiału wyjściowego, a po drugie wszy na tych głowach przyczyniły się do naszego zrozumienia migracji ludzi” i dodaje: „Wygląda na to, że wszy mają coś jeszcze więcej do powiedzenia o naszej historii.”

____________________________________________________

English version

Lice Stories

I fully agree with the astrophysicist Hawking: “We are just an advanced breed of monkeys on a minor planet of a very average star. But we can understand the Universe. That makes us something very special.”

In my opinion, this uniqueness results also from the fact that we are the only primates with the privilege of coexisting with two species of lice, moreover, we are their hosts. On our heads we host a head louse, closely related to the chimpanzee louse. In the pubic area, we sometimes feed a crab louse whose relatives play happily on gorillas. But that’s not all. The head louse was clearly less stupid than we thought it to be. When Homo Sapiens moved from Africa to the areas of Eurasia tens of thousands of years ago, a subspecies of body lice emerged from the head lice; lovers of folds and recesses of clothing that had to be worn in cold Europe and other regions of the world. However, it is not impossible that the nasty louse has survived to this day for hundreds of thousands of years, enjoying the warmth of Neanderthals and Denisovans and gobbling up the blood of their subsequent generations after they inhabited the cold steppe areas of Eurasia. When Homo Sapiens arrived and cohabited with the older cousins, the louse tasted their blood and it turned out to be very good. So good that in the third decade of twenty-first century of our ultra-civilized world, even some high-end hotels manage to lose to the parasite. I know this is kind of second-rate subject, therefore I am going to move now a step up. It turns out that in addition to being annoying, the louse is highly scientifically helpful. Yes, I know, it sounds quite nonsensical, but I can assure you that this parasite is highly scientistic.

I invite both those who trust me and those
who do not believe me to read the article,
which will prove this highly improbable thesis.

Chloe Tenn


  NA POCZĄTKU BYŁA Foto - Krzysztof Onzol Biblijna Księga Rodzaju opowiada o powstaniu naszego świata. Wedle źródła, Ziemia w swoich początk...