KOKAETYLEN
V I
N
MARIANI
For English version, please scroll down.
Co łączy Ulyssesa Granta, Thomasa Edisona, królową Wiktorię, Henrika Ibsena, Julesa Verne'a i papieża Leona XIII? Wszyscy publicznie chwalili wino Vin Mariani z domieszką kokainy.
W 1859 roku włoski naukowiec, Paolo Mantegazza, opublikował artykuł na temat potencjalnych korzyści z mało zbadanej rośliny południowoamerykańskiej zwanej koka. Zainspirowany jego odkryciami, francuski chemik Angelo Mariani wynalazł silny tonik, czyli wino Bordeaux z dodatkiem dwudziestu jeden miligramów liści koki na 100 ml napitku. Zachwalał swój napój jako środek na poprawę trawienia, a także jako apertif, wzmacniacz energii i ogólną kurację, bezpieczną nawet dla dzieci (wystarczyło zmniejszyć o połowę standardową dzienną dawkę dwóch lub trzech szklanek).
Vin Mariani stało się rewelacją w Paryżu, a następnie rozeszło się po Europie i Stanach Zjednoczonych. Było to częściowo spowodowane agresywną kampanią marketingową Marianiego, która polegała na zleceniu zaprojektowania reklam słynnym artystom. Poparcie ze strony papieża również nie zaszkodziło: papież wręcz pochwalał skutki wzmacniania się winem tonikowym, „gdy modlitwa nie wystarczała”. Vin Mariani wychwalały tłumy celebrytów, a także prezydenci i lekarze. Magazyn Medical News z 1890 roku potwierdzał, że „żaden uznany preparat medyczny nie otrzymał silniejszego poparcia ze strony lekarzy”.
Nic dziwnego, że Vin Mariani miało swoich fanów. Chociaż spożycie doustne jest znacznie mniej uzależniające niż inne formy zażywania kokainy, to działanie napoju było bardzo silnie. Etanol w winie działał jako rozpuszczalnik, ekstrahując kokainę z liści koki. Kiedy kokaina i alkohol są wchłaniane razem, środki odurzające są metabolizowane w wątrobie i tworzy się trzeci związek chemiczny, zwany kokatylenem. Ta intensywnie psychoaktywna substancja jest bardziej euforyczna, silniejsza i bardziej toksyczna niż sama kokaina czy alkohol.
Ale imprezowanie musi się kiedyś skończyć. W 1906 roku Stany Zjednoczone poprzez ustawę Pure Food and Drug Act zaczęły egzekwować przepisy dotyczące etykietowania produktów. Ruchy na rzecz zakazu spożywania alkoholu zyskały na popularności, a niebezpieczeństwa związane z kokainą stały się powszechnie znane. Wszystko to ograniczyło podaż wina z koką na rynek. Na sprzedaż w Stanach Zjednoczonych została przygotowana wersja Vin Mariani bez koki, ale nie oferowała ona takiego samego pobudzającego działania jak konkurencyjny napój, który również był pierwotnie oparty na kokainie, czyli Coca-Cola.
Mariani walczył ze zmianami prawnymi prawie aż do swojej śmierci w 1914 roku - tego samego roku, w którym wojna przeciwko opiatom i koce oficjalnie rozpoczęła się wraz z ustawą Harrisona o podatku od narkotyków. Vin Mariani zniknęło z półek. W międzyczasie Coca-Cola nadal się rozwijała, oczywiście bez koki, aż stała się jedną z firm odnoszących największe sukcesy na świecie w produkcji napojów bezalkoholowych.
Wino przetrwało okres prohibicji; kokaina nie miała tyle szczęścia. Dobre Bordeaux możesz kupić w lokalnym sklepie z winami, ale Vin Mariani nie ma już w sprzedaży.
P.S. 1.
Jak już popełniłem to co powyżej, podłubałem nieco w sieci i znalazłem dwie perełki na ten sam temat, o których nigdy pewnie nie dowiedziałbym się gdyby nie Gastro Obscura.
Zachecam do lektury - nie przegrzewa bo czytanie krótkie ale treściwe.
1. Beatka 2. Rekowski
Koka i kokaina to dwa byty ze wspólnym mianownikiem, ale dość odległe od siebie w w skutkach użycia.
Liście koki - świętej rośliny Inków, zawierają w 100 gramach 20 razy więcej wapnia niż mleko i więcej fosforu niż ryby, ułatwiąją pobieranie tlenu, wspomagają trawienie i pomagają pokonać chorobę wysokościową. Niestety, problemem tej wspaniałej rośliny jest jednoprocentowa zawartość kokainy w jej liściach. Dla Indian Ameryki Południowej były one darem bogów.
Krasnodrzew pospolity, koka, krzew kokainowy (Erythroxylum coca) wyrósł ponoć z ciała pewnej zabawowej dziewki, którą zabili kochankowie, ale sa i tacy, którzy twierdzą, że roślina była darem Matki Boskiej dla biednych Indian. Nie wiem co wy na to, ale ja nie umiem się zdecydować, która wersja jest prawdziwa. Wolę pierwszą, ale drugiej nie wykluczam, ot tak na wszelki wypadek...
INTRO:
I dropped by the
Gastro Obscura for a moment - a section of the Atlas Obscura podcast that
offers a "short, daily celebration of strange and wonderful places in the
world." After reading the first sentence I immediately swallowed the topic:
wine in the company of the stewards of both the souls and the world, and artistic
gangs, crowned heads, and eggheads. I grabbed the glass and poured C2H5OH, very aromatic,
burgundy in color. Appeal, vintage, vineyard, winemaker, type of grapes -
everything is extremely important, but I sip only a little, since the excess
guarantees mood swings, anxiety, irritability, emotional indifference,
explosiveness, apathy and lack of energy, inability to feel pleasure, impaired
concentration, memory disturbances, difficulties in abstract thinking,
disturbed sense of responsibility and irrational perception of reality. However,
these are only the basic mental symptoms to which a set of physical symptoms
adhere, such as muscle tremors, hypertension, nausea, vomiting, tachycardia,
insomnia or sleep disturbances, pupil dilation, increased sweating, dry mucous
membranes, headache, general weakness and malaise. But it is not everything, because
these symptoms force the alcoholic to deliver another dose of alcohol to the
body to alleviate them.
OK, I tell myself,
I missed all that - moderation is the steward of my being!
So, I read on, because the author tempts with a different stimulant, one whose potency I have not known.
C17H21NO4 -
cocaine
As a psychoactive substance, which causes euphoria, joy, satisfaction, sharpening of perception, open-mindedness, increased physical and intellectual fitness, self-esteem, self-confidence, need for emotional contact with people, as well as the reduction of social anxiety and overall increase in activity including sexual arousal - wow, quite a positive WOW! - perhaps it is time to start "drawing the line"? However, what’s worrying, is that afterwards occurs inhibition of intestinal and gastric peristalsis, dilation of the pupils, and eyes bulging; later comes acceleration of heart rate and respiratory function as well as increased blood pressure, inhibition of salivation, insomnia and seizures, and even motor stereotypies appear. Ooh, the latter is shocking just with the way it sounds, let alone to experience such stereotypies - definitely negative wow! On a closer look, this cocaine acts like a good cop and a bad cop, isn't it – perhaps it's time to watch a few episodes of Lieutenant Columbo again. I know, I know, it has nothing to do with what we're talking about - just such associative meandering from under the hat..., and I swear, I didn't touch anything - cross my heart and hope to die .
But, what if we combine the powers of C2H5OH and C17H21NO4?
And it happened! In 1863, the Corsican Mariani, after several years of trials, launched a wine fortified with cocaine.
C18H23NO4 – cocaethylene
Drunk as a skunk
thanks to the power of two stimulants (sort of two-in-one), the liver produces cocaethylene in
vivo,
I have downloaded the story of the origin and use of cocaine wine from here and I am happy to throw it at your side wherever you are. I admit, I drank a little; however, not any cocaine-infused wine, but a great zinfandel from the famous Mokelumne River Appellation near Lodi, California.
this Cocaine-Infused Wine.
CLICK THE LINK ABOVE
PS 1.
As I have written the above, I searched a bit on the web and found two gems on
the same topic that I would never have known if it weren't for the Gastro
Obscura.
I encourage you to read these texts - they will not overheat you thanks to
being rather short; however, vey informative.
1. Beatka
2. Rekowski For those two articles, please use the
automatic translator.
PS 2
Coca and cocaine are two entities with a common denominator, but quite distant
from each other in the sense of effects.
Coca leaves, an Inca sacred plant, contain 20 times more calcium per 100 grams
than milk and more phosphorus than fish, facilitate oxygen uptake, aid
digestion and help to overcome altitude sickness. Unfortunately, the problem
with this wonderful plant is the 1% cocaine content in its leaves. For the
South American Indians, they were a gift from the gods.
Dwarf wood, in another words coca or coca bush (Erythroxylum coca) grew supposedly from the body
of a playful girl who was killed by her lovers, but there are also those who claim
that the plant was a gift from the Mother of God to poor Indians. I don't
know what you think, but I can't decide which version is true. I prefer
the first, but I don't exclude the second, just in case ...
był absynt, była poezja ;-)
OdpowiedzUsuńAbsynt wspierał wszelkie formy sztuki, nie tylko poezję...
UsuńZawierał normalnie 60-75 procent alkoholu zioła, w tym bylicę piołun, anyżek i koper włoski. Lali go na kostkę cukru i pijącym objawiała się zielona wróżka, wobec czego kaci alkoholowi wyrugowali trunek z rynku na wiele, wiele lat - w bogobojnej Ameryce przede wszystkim - ale teraz jest dostępny bez problemu.
Historia absyntu, hektolitrami pitego przez artystów maści wszelakiej w drugiej połowie XIX wieku, dla większości z nich skończyła się fatalnie, zważywszy, iż "elitarna grupka" zmagała się nie tylko ze skutkami ubocznymi taniego i toksycznego alkoholu, ale i z "francuską chorobą". Zaatakowany przez treponema pallidum w początkowej fazie odczuwał euforię, to jednak finiszował tragicznie, a przy jednoczesnym traktowaniu ciała absyntem zmiany postępowały w tempie presto prestissimo... :-(
UsuńDziękuję, Krzysztofie za dotknięcie tematu, którego nie byłam świadoma. Nie miałam pojęcia o istnieniu takiego trunku, aczkolwiek - przyznam się bez bicia i picia - chętnie bym go skosztowała. I widzisz, do czego doprowadza Twoje pisanie? :-D
UsuńSerdeczności!
Aneta
Piekielnie mocny, ale fikuśny, absynt wziął się tutaj za bary z fortyfikowanym winem, no i doskonale. Sporo absyntowych detali znajduje sie tutaj:
Usuńhttps://www.focus.pl/artykul/historia-absyntu-czyli-na-tropach-zielonej-muzy
Aneto, spod znaku „Nieznajomej”, całe szczęście, że taki trunek jest niedostępny i nie będziesz mogła go spróbować. Napitek grozi zmianą głosu na bas-baryton, blaknięciem kolorów i trzęsawką ręki powieściopisarskiej...
Jak zwykle "z pazurem"; pozdrawiam Iza
OdpowiedzUsuńPrzy pierwszym czytaniu aż mnie zatrzęsło... "pisane pazurem"? W drugin czytaniu zauważyłem "z" i to zmieniło mój nastrój diametralnie: "pisane z Pazurą"... Jednak po chwili znowu mną wstrząsnęło - jak to z Pazurą? Przecież sam pisałem i mam świadka... ha-ha-ha...
UsuńNo i ile taki "pazur" może człowiekowi napsuć krwi!