HF I EBU GOGO

EBU  GOGO
Model Homo floresiensis w D. H. Koch Hall of Human Origins w Smithsonian National Museum of Natural History.
Zdjęcie: Ryan Somma / Flickr


W rolach głównych: Ebu Gogo i Homo floresiensis
Czas akcji: późny Homo erectus do +/- dzisiaj
Miejsce akcji: górzyste partie wyspy Flores
Gatunek: legenda vs nauka

Rzekł Bóg:
„Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi.” Wyglądało na to, że spisaliśmy się nie najgorzej i wypełniając bożą dyrektywę, wygasiliśmy plejstocen żeby rozkwitnąć i popanoszyć się w epoce antropocenu. Nie tylko rozmnożyliśmy się, ale i sami zaczęliśmy latać, pływać pod woda i pełzać z warkotem po ziemi.
 
Ale oto między późnym Trumpem i wczesnym Bidenem nastąpiła faza covidova i udupione zostały latajła, podwodne i nawodne ekskursje oraz ograniczona do minimum radość pełzania z warkotem.
 
Pycha z poddania sobie ziemi przygasła.
Czyżby zatem Pan Bóg zapomniał o jakimś elemencie istnienia w swoim zaleceniu? Może nie zapomniał, ale po prostu zignorował wirusa, który nie będąc organizmem, omsknął się Stwórcy w wyliczance.
 
No cóż, tak bywa.

Wirus, przepraszam, koronawirus – niewidzialny, wszechobecny, żarłoczny, lubujący ujeżdżać jaskiniowy zwierzostan zaczął rządzić światem; pomnożywszy się błyskawicznie, zawładnął Ziemią i uczynił ją sobie poddaną, a my staliśmy się jego pożywką..., i to właśnie wtedy gdy planowałem polecieć na Flores na spotkanie z Ebu Gogo. Oczywiście, zakładając, że znalazłbym jędzulę.
 
Małe to, włochate, żarłoczne i od dawna nie widziane. Ebu – czyli prababka oraz Gogo – a więc ta, która je wszystko.
 
Przed 400 laty, pierwsi kupcy portugalscy raportowali widywanie Ebu Gogo wielokrotne, w tym także grupowe wcielenia tej istoty. Sto lat później zanotowano w kronikach następujące wydarzenie: lokalni wieśniacy, wkurzeni porwaniami dzieci, zebrali sporą ilość palmowych włókien i zanieśli je w podarunku dla Ebu Goo, żeby ci mogli sobie utkać przyodziewki. Podziękowawszy, Ebu Gogo zabrali prezenty do jednej ze swoich jaskiń, a kiedy byli już w środku, podstępni wieśniacy wrzucili za nimi żagwie, od których zajęły się ogniem palmowe włókna, a wraz z nimi zgorzała cała grupa Ebu Gogo.

No może nie cała, bowiem jednej parze podobno udało się wydostać z jaskini i umknąć wyżej, w góry. Byłoby to zgodne z prawdą o tyle, że widzenia Ebu Gogo zdarzały się ponoć przez następne dwieście lat, ale później ustały i przez długi czas było o nich cicho. Aż w 1977 roku jakby odżyły, dały znowu znać o sobie. A potem, na poczatku dwudziestego pierwszego wieku stało się coś, co zdumiało na dłużej nawet najtęższe paleoantropologiczne mózgi.

O tym wszakże, czy Ebu Gogo rzeczywiście stanowi element historii wyspy Flores, a przy okazji jest naszym kuzynem na drzewie życia, wspaniale opowiedziała Paige Madison, doktorantka w Instytucie Pochodzenia Człowieka Uniwersytetu Stanowego w Arizonie. Jej artykuł ukazał się w cyfrowym magazynie pomysłów, filozofii i kultury, Aeon. Tłumaczenie moje.







ROZWAŻANIA O HOMO FLORESIENSIS
I  LEGENDZIE  EBU GOGO
Paige Madison

Legenda z indonezyjskiej wyspy Flores mówi o tajemniczej, dzikiej babce z lasu, która zjada wszystko: czyli „Ebu Gogo”. Według ludowych podań, tacy drobni, włochaci ludzie jak ona żyli kiedyś obok współczesnych ludzi w tamtejszych tropikalnych lasach, jedząc ich plony, a czasem nawet ludzkie mięso. Przez dziesięciolecia etnografowie dokumentowali opowieść, zapisując szczegóły mowy Ebu Gogo, mamroczacej bełkotliwie w swoje obwisłe piersi, a wszystko to przy założeniu, że jest to po prostu mit. Jednakże, kiedy głęboko w jednej z jaskiń na tej samej wyspie odkryto kości równie małego, wcześniej nieznanego krewniaka człowieka, legenda stała się nagle postrzegana w zupełnie nowym świetle.

Ogłoszenie w 2004 o znalezieniu nowej gałęzi na drzewie ewolucyjnym człowieka było, delikatnie mówiąc, zaskakujące. Mierzący nieco ponad metr hominin nazwany Homo floresiensis miał mały mózg, oczywistą zdolność do pełnych trudu przepraw przez wody i bez wątpliwości doskonałe umiejętności produkowania kamiennych narzędzi. Większość anatomii tego naszego krewniaka wyglądała na prymitywną, ale zebrane dowody, dotyczące ich zachowań, wskazywały na zaawansowaną, ludzką istotę. Ten hominin był z pozoru tak dalece mityczny, że zespół badawczy sięgnął po jego przydomek do źródeł fikcyjnego świata JRR Tolkiena i nazwano go hobbitem.

Prawdopodobnie najdziwniejszym aspektem historii maleńkich homininów była sugestia, że przetrwali oni do czasów nieodległej przeszłości, żyjąc w lasach tropikalnych i na stokach starych wulkanów jeszcze 12 000 lat temu. Datowanie takie było zaskakujące nie tylko z powodu naukowego przekonania, że Homo sapiens był w tym czasie jedynym przedstawicielem gatunku Homo na planecie, ale także dlatego, że żyliby oni tam jeszcze długo po przybyciu współczesnych ludzi na ten obszar - w rzeczywistości przez dziesiątki tysięcy lat. Czy zatem przez cały ten czas hobbici po prostu żyli obok nas?

Skojarzenia między Ebu Gogo i H. floresiensis pojawiły się natychmiast po wybuchu medialnego szaleństwa hobbitowego. Od nagłówków wiadomości po spotkania naukowe, ludzie zastanawiali się: czy te dwa stworzenia mogą być jednym i tym samym? Czyżby miejscowi [H. sapiens] tylko wyobrażali sobie mitycznych, dzikich ludzi z lasu - czy może po prostu o nich informowali? Być może pozornie fikcyjna legenda od początku miała podstawy empiryczne. Media podchwyciły ten tok myślenia w pełni, ale i niektórzy naukowcy rozważali to także jako możliwe - podsycając nadzieję, że legenda mogłaby wskazywać, iż żywego, oddychającego H. floresiensis udałoby się znaleźć w jakiejś odległej części wyspy.

Proponowany związek między szczątkami kostnymi a mitem wywołał interesujące pytanie, zadawane przez antropologów w innych częściach świata: mianowicie, jak daleko w przeszłość tradycje ustne mogą precyzyjnie opisywać jakieś wydarzenia? Niektórzy badacze studiujący pamięć tubylczą sugerują, że tradycje ustne zawierają niezwykle wiarygodne zapisy prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce tysiące lat temu. Gdzie są więc granice między legendą, pamięcią, mitem i nauką? Czyżby mieszkańcy wyspy Flores zachowali do dzisiaj ustny przekaz o Homo floresiensis?

Etnograf, który pierwotnie udokumentował opowieść o Ebu Gogo, Gregory Forth z Uniwersytetu Prowincji Alberta w Kanadzie, argumentuje, że antropolodzy są zbyt skłonni do odrzucania przekazów ludowych jako wytworów wyobraźni, podczas gdy inni wskazują na liczne podobieństwa istniejące między opisami Ebu Gogo i H. floresiensis. Na przykład obie postacie były opisywano jako mające długie ramiona i niewielki wzrost. Wielu badaczy było zaintrygowanych ekstremalnymi szczegółami legendy; z pewnością żywy opis „obwisłych piersi”, które Ebu Gogo rzekomo zarzucała na ramiona, musiał być zniewalająco przekonujący. Forth nawet ubolewał, że „rozmiary kobiecych piersi są niestety jedną z wielu rzeczy, których nie można ocenić na podstawie dowodów paleontologicznych”.

Od początku istniały jednak słabsze ogniwa w proponowanym związku między prehistorycznymi kośćmi a mityczną legendą. Po pierwsze, te dwa byty związane są z zupełnie innymi regionami wyspy Flores. Mityczna postać Ebu Gogo należy do ludu Nage, który mieszka za zdradliwymi górami i w gęstej dżungli, ponad 100 kilometrów od miejsca odkrycia H. floresiensis w Liang Bua. Ponadto, rejon jaskini hobbitów jest środowiskiem odmiennej kulturowo i językowo grupy ludzi, znanych jako Manggarai. Chociaż jest wysoce prwdopodobne, że H. floresiensis mógł eksplorować także i te tereny, to całkiem zastanawiajacy wydaje sie być fakt, iż Ebu Gogo nie jest wymysłem ludu Manggarai. Szybkie spojrzenie na archipelag ujawnia również, że historie o małych leśnych stworzeniach nie są unikalne tylko dla wyspy Flores, co wcale nie musi być zaskakujące, biorąc pod uwagę, że obszar ten jest pełen jest żyjących tam człekopodobnych naczelnych. Na przykład powszechnie znane orang-pendek (w miejscowym języku: niscy ludzie) z pobliskiej Sumatry są uważane za opisy orangutanów. Co prawda, Flores nie ma orangutanów, ale jest tam mnóstwo makaków.

Te niedostatki nie zapobiegają jednak powracaniu opowieści i dyskusji o Ebu Gogo. Ekspedycje badawcze starały się znaleźć żyjących wciąż dzikich ludzi, mając nadzieję spojrzeć w ich zwierzęce oczy. Miejscowi mieszkańcy zaczęli również zgłaszać, że niektórych z nich zabili. Pseudo-dokumentalny film „zainspirowany prawdziwym odkryciem naukowym” - Kanibal w dżungli (2015) - opowiada o ludożerczym morderstwie w lesie, za które obwiniono zagranicznego badacza, który został uniewiniony dopiero po odkryciu H. floresiensis i uznaniu, że zbrodnia została popełniona przez Ebu Gogo. Bawiąc się faktami i fikcją, film łączy autentyczny materiał z wykopalisk hobbitów z ekscentrycznymi aktorami i fałszywymi nagłówkami gazet. Film zawiera nawet wywiady z prawdziwymi naukowcami i ekspertami, których komentarze na temat „wyjątkowego” odkrycia skamieniałości zostały wplecione w fikcyjną narrację.

Mit trwał nadal, nawet gdy prawdziwi naukowcy kpili sobie z niego. Ale ostatecznie oczka w tkance legendy kojarzącej Ebu Gogo z H. floresiensis stały się zbyt duże, aby można je było zignorować. Każda wyprawa badawcza, po doniesieniach o zaobserwaniu tej tajemniczej istoty, ujawniała pustą jaskinię lub makaka. Nowe dowody naukowe również sprawiły, że powiązanie to stawało się coraz bardziej nieprawdopodobne, zwłaszcza po korekcie datowania, które przesunęło zniknięcie hobbitów na czasy prawie 50 000 lat temu. Dla ekspertów Ebu Gogo była tak samo realna jak legendarna Wróżka Zębuszka.

Więc co mamy zrobić z mitem o Ebu Gogo? Dlaczego tak urzekła nas idea pradawnych dzikich ludzi z lasu?

Pewna wina leży w samych kościach. W ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci, przy gwałtownych postępach w paleoantropologii, odkrycia takie jak H. floresiensis obaliły podstawowe założenia dotyczące naszej przeszłości. Jednym z przykładów jest zmieniająca się świadomość, że zagadnienie różnorodności homininów w czasach istnienia Homo sapiens na tej planecie przedstawia obraz znacznie bardziej zatłoczony i zagmatwany, niż wcześniej sądzono – obraz, który w dużej mierze został „przemalowany” przez H. floresiensis, a następnie jeszcze udoskonalony przez dodatkowe odkrycia.

Być może więc znaczenie splecionych ze sobą historii H. floresiensis i Ebu Gogo polega na uświadomieniu sobie, że odkrycia naukowe - zwłaszcza te nieoczekiwane - mają moc zmiany sposobu myślenia. Stawiając naukowców wobec czegoś tak nieprzewidywalnego, te małe szczątki kostne otworzyły drzwi do wielkich spekulacji.

Odkrycie H. floresiensis ujawniło nam, że przeszłość była bardziej dziwaczna, niż sobie wyobrażaliśmy, pełna ewolucyjnych zygzaków, nieoczekiwanych migracji i życia w zaskakujących miejscach. I chociaż legenda o Ebu Gogo nie znalazła odniesienia do rzeczywistości paleoantropologicznej, to takie nieudane powiązania nie muszą być czymś niewłaściwym. Badacze, od geologii po paleontologię, zwracają się ku folklorowi, a wydarzenia, od erupcji wulkanów po odkrycia skamieniałości, pokazały że nauka może zyskać na obcowaniu z legendami. Nawet baśniowa postać z ciałem lwa i orlim dziobem, przedstawiana greckim podróżnikom jako gryf, była prawdopodobnie pochodną natkniecia się na kośći dinozaurów. Współzależność między nauką a mitem staje się coraz bardziej złożona i bardziej interesująca. W końcu, skoro hobbici mieszkali swego czasu na odległej indonezyjskiej wyspie, to należy zapytć, co jeszcze innego było kiedyś możliwe?





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

NR 1, NR 2 W ANTYKU

JAK DRZEWA KOMUNIKUJĄ SIĘ ZE SOBĄ

APOKALIPSA