ŁONO


Spojrzenie od wewnatrz | Źródło/Source


Mój przyjaciel z miasta położonego nad Brdą, dowiedziawszy się onegdaj o moich zmaganiach archeologiczno-matematycznych, zauważył rezolutnie: „umiesz liczyć; licz na archeologię”.  Geniusz, po prostu geniusz, pomyślałem, bo o ile wiem, z matematyką daleko poza słupki nie wyjechał, a z archeologią skończył jeszcze w poprzednim tysiącleciu. No, a mimo to, popatrzcie raz jeszcze jak on to zgrabnie poskładał: „umiesz liczyć; licz na archeologię”. Jakiś czas później wysłałem do moich przyjaciół po fachu pewien artykuł omawiający znalezisko gadżetu erotycznego sprzed 250 lat, wydobytego z latryny przy 18-wiecznej szkole fechtunku w Gdańsku. Skórzany był, wypełniony włosiem, z drewnianą główką, dwudziestocentymetrowy, ten gadżet oczywiście. Mój przyjaciej znad Brdy, archeolog z poprzedniego tysiąclecia, tak się napalił po tym artykule, że napisał do mnie co następuje: „umiesz pie...lić; pie...l archeologię). Co jest, wszystko Ci się kojarzy z archeologią?!”  Uff, zagrzałem się nieco takim podejściem do umiłowania staroci. Postanowiłem więc odpowiedzieć na zadane pytanie tak: nie, nie wszystko, ale wiele, bardzo wiele i dlatego zamierzam uzupełnić gdańskie znalezisko penisa, tracką cipką z Rodopów. Rzecz jest monumentalna i w sposób absolutnie przekonywujący dowodzi co tak na prawdę rządzi światem w każdym momencie jego istnienia. Otóż, we wschodnich Rodopach, w okolicy uścia Borovitsy do rzeki Arda, na wysokości siedmiuset metrów z kawałkiem nad poziomem morza natura umieściła, wedle nomenklatury amerykańskiej feministki, Eve Ensler, „splot mocy”, czyli waginę z detalami.  Zapraszam w okolice i do środka.

Źródło/Source

Penetracja jaskiń jest marzeniem każdego archeologa, zapewniam. Ta, o której opowiadam, zwana Utroba, po naszemu Łono, od tysięcy lat zachęcała do wejścia w jej 22 metrowy kanał, na końcu którego już 3000 lat temu Trakowie zbudowali ołtarz w miejscu przypominającym szyjkę macicy bogini płodności. Metrowej szerokości i 30-centymetrowej wysokości ołtarz ma na środku mały otwór, do którego raz w roku, na przełomie lutego i marca, dokładnie w południe, przez „okno” w sklepieniu jaskini wpada promień słoneczny, kreując falliczny cień, jaki dociera do domniemanego otworu szyjki macicy na ołtarzu, zapładniając symbolicznie macicę bogini przed wiosennymi siewami.

Biorę głęboki wdech i zastanawiam się czy mój przyjaciel znad Brdy, ten archeolog z poprzedniego tysiąclecia, mijajac srom Jaskini Łono sromałby się, truchtając dnem jakoby pochwy ku swojemu spełnieniu na onym trackim ołtarzu? Nie wiem i nie zamierzam dopytywać, ale że seksi figle były mu w głowie, wiem z autopsji. Byłem świadkiem jak przekonywał koleżanki z roku iż na mezolitycznym stanowisku archeologicznym, wśród drapaczy, skrobaczy odłupków i wiórów krzemiennych, odkopały mezolityczny kondom. Faktycznie odkopały, tylko że dzień wcześniej on go tam zakopał – mówił, że nieużywany, ale szczegóły to tylko on znał...no i do dzisiaj mówi to samo.

1. Dygresja lingwistyczna w nawiazaniu do detali zewnetrznych: pojecie „srom” w językach słowiańskich oznacza wstyd, hańbę i niesławę... Pytanie: dlaczego? aa
2. Pytanie z nadzieją na odpowiedź w komentarzach: o czym świadczą zwarte uda Wenus z Willendorfu? a
3. Droga czytelniczko, jeśli dobrnęłaś tutaj, to czy patrząc na ten liczący 28 tysięcy lat gadżet znaleziony w jaskini Hohle Fels, w pobliżu niemieckiego Ulm (poniżej, po lewej) 
a. strachasz się; 
b. radujesz się;
c. szukasz słów żeby wyrazić oburzenie;
d. w ramach równouprawnienia domagasz się wstawienia zdjęcia kompatybilnego urządzenia, na przykład takiego jakie eksponuje niemal 40-tysięcy lat licząca piękność z tejże samej jaskini Hohle Fels?

 

Ale to jeszcze nie wszystko, bowiem dodatkowy smaczek łona trackiej bogini - matki zawiera się w zestawie szarapanów wyrzeźbionych w litej skale, nieopodal jaskini. Szarapany, z tureckiego sharap – wino, to niecki skalne do produkcji napoju bogów, które spijano w trakcie obrzędów inicjacyjnych i pewnie przy wszelkich innych okazjach, szczególnie tych związanych z płodnością. Nota bene, do dzisiaj wiele par mających problem z poczęciem dziecka, udaje się tam z błagalnymi modlitwami. Foreplay trwa zazwyczaj 40-60 minut, o tak, tyle bowiem zajmuje dojście do momentu, kiedy można rozpocząć penatrację. Czas wewnatrz to rzecz barczo osobista, jedni się śpieszą, inni przedłużają pobyt z nadzieją na rewelacyjny finał, a rezultat często potwierdza niezwykłą moc trackiej bogini matki.

No to co? Zanurzamy się?

Akt - klik, potem najazd na prawą ikonkę na wideo, otwórz ściągnięty plik, ale uważaj bo może Ci się zakręcić w głowie....😏




 WIARYGODNOŚĆ

 czyli słów kilka o uczciwości i prawdomówności,

albo bajdy Bidena


Źródło


Zacznijmy od definicji pojęcia „plagiat” >>>>>>>>>>>
Według Słownika Języka Polskiego jest to „wykorzystanie bezprawnie cudzego dzieła, pomysłu pod własnym nazwiskiem; także taki przywłaszczony pomysł, dzieło lub zapożyczenie”. Obszerność znaczeniowa pojecia „plagiat” każe mi odesłać czytelnika do wyjaśnień dostępnych w kilku językach tutaj, co w krótkim komentarzu można streścić następująco: polityk, naukowiec, biznesmen lub osoba publiczna po udowodnieniu popełnienia plagiatu, z reguły zostają zwolnieni z zajmowanego stanowiska. Zostaje stygma, trudności w znalezieniu pracy, zrujnowana kariera, kara finansowa, a nawet więzienie.



W 1987 roku Joe Biden szykował się do walki o fotel prezydencki (cytuję za Wikipedią – tłumaczenie moje).

Kinnock - kontrowersje 
"""Kandydatura Bidena wywołała poważne kontrowersje, które rozpoczęły się 12 września 1987 r. głośnymi artykułami w The New York Times i The Des Moines Register. Biden został oskarżony o plagiat przemówienia Neila Kinnocka, przywódcy Brytyjskiej Partii Pracy. Przemówienie Kinnocka, wygłoszone 15 maja 1987 r. na konferencji Walijskiej Partii Pracy , a następnie re-emitowane podczas wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii w 1987 r. odnosiło się zarówno do pochodzenia jego osoby, jak i osoby jego żony, Glenys. Mówił on: 

Dlaczego jestem pierwszym Kinnockiem od tysiąca pokoleń, który poszedł na uniwersytet? [Wskazując na swoją żonę na widowni zapytał:] Dlaczego Glenys jest pierwszą kobietą w swojej rodzinie od tysiąca pokoleń, która mogła dostać się na uniwersytet? Czy to dlatego, że wszyscy nasi poprzednicy byli głupkamii?

Przemówienie Bidena odnosiło się do niego i jego żony Jill i brzmiało następująco:

Przyjeżdżając tutaj, zacząłem się zastanawiać, dlaczego Joe Biden jest pierwszym z rodziny, który poszedł na uniwersytet? [Wskazując na swoją żonę na widowni zapytał:] Dlaczego moja żona, która jest tutaj obecna, jest pierwszą w swojej rodzinie, która poszła na studia? Czy to dlatego, że nasi ojcowie i matki nie byli bystrzy? Cz y to dlatego, że jestem pierwszym Bidenem od tysiąca pokoleń, który poszedł na studia i zdobył i stopień magistra, bo byłem mądrzejszy od reszty?

Biden następnie powtarzał inne części przemówienia Kinnocka, odnoszące się do umiejętności czytania i pisania poezji przez jego przodków, do ich siły do pracy całymi godzinami pod ziemią w kopalni, po której szli jeszcze grać w piłkę nożną, a także do limitacji wynikających z braku „platformy”, na której można byłoby się oprzeć.

Biden faktycznie cytował Kinnocka jako źródło wypowiedzi przy poprzednich okazjach, jednak ani 23 sierpnia, podczas debaty Partii Demokratycznej w trakcie odbywającego się Festynu Stanu Iowa, o czym donoszono, ani w wywiadzie z 26 sierpnia dla National Education Association nie odniósł się do oryginalnego źródła. Co więcej, podczas gdy w przemówieniach politycznych pewne idee i język są często zapożyczane z innych przemówień bez zgody mówcy, to wypowiedź Bidena została poddana uważnej kontroli, ponieważ sfabrykował pewne aspekty pochodzenia swojej rodziny tak, aby zachować styl wypowiedzi Kinnocka. 

Idąc dalej za plagiatem z Kinnocka, w San Jose Mercury News pojawiły się doniesienia o przemówieniu Bidena, wygłoszonym 3 lutego 1987 r. do przedstawicieli Partii Demokratycznej Stanów Zjednoczonych stanu Kalifornia, w którym zostały ponownie wykorzystane bez cytowania fragmenty z przemówienia Roberta F. Kennedy'ego z 1967 r. oraz o wygłoszeniu przez Bidena w 1985 i 1986 roku przemówień, które zawierały fragmenty przemówienia Huberta H. Humphreya z 1976 roku. W sprawie Kennedy'ego, która przyciągnęła większą uwagę, ponieważ istniały materiały filmowe z obu wersji, które telewizyjne programy informacyjne mogły odtwarzać równolegle, Pat Caddell stwierdził, że ponowne wykorzystanie bez podania kredytu było jego własną winą, i że nigdy nie poinformował Bidena o źródle materiału. Poinformowano również, że przemówienie w Kalifornii zawierało krótkie zdanie z inauguracyjnego przemówienia Johna F. Kennedy'ego wygłoszonego w 1961 roku.

Po tym, jak Biden wycofał się z wyborczej walki, wyszło na jaw, że przy innych okazjach prawidłowo cytował Kinnocka, jednak nie zrobił tego w przemówieniu w stanie Iowa, które zostało nagrane i przekazane reporterom przez doradców finalnego kandydata, Michaela Dukakisa.  Zaprzeczył on jakiejkolwiek wiedzy na temat wideo Kinnocka, zwolnił Johna Sasso, swojego menedżera kampanii i wieloletniego szefa sztabu, ale kampania Bidena nie była w stanie już odzyskać straconej pozycji.

Rewelacje naukowe
Podczas kontrowersji z plagiatem z Kinnocka dyskutowano o incydencie jaki miał miejsce w czasie pierwszego roku studiów Bidena w Syracuse University School of Law w 1965 roku. Biden otrzymał ocenę „F” (dwója - dopisek mój: KO) na zajęciach wprowadzających do metodologii prawnej za napisanie artykułu opierającego się niemal wyłącznie na jednym artykule z Fordham Law Review, z zaledwie jednym cytatem.  Później Biden dostał pozwolenie na powtórzenie tego kursu, zdając go z dobrą oceną. Mimo, iż ówczesny dziekan wydziału prawa oraz były profesor Bidena wykazali, że Biden zaczerpnął „fragmenty ciężkiej prawniczej prozy bezpośrednio” z omawianego artykułu, to incydent został zbagatelizowany. Biden powiedział, że było to nieumyślne, ponieważ nie znał prawidłowych zasad cytowania (wow, podziwiam szczerość studenta – KO). Po zakończeniu kampanii prezydenckiej Biden zwrócił się do Rady d/s Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego stanu Delaware o ponowne rozpatrzenie sprawy. 21 grudnia 1987 r., po wycofaniu się Bidena, zarząd uznał, że senator nie naruszył żadnych zasad, chociaż Biden ujawnił to orzeczenie dopiero w maju 1989 r. (jasne, swój swego kryje – KO) 

Zapytany przez jednego z mieszkańców stanu New Hampshire o jego stopnie podczas studiów prawniczych, Biden odpowiedział: „Myślę, że prawdopodobnie mam znacznie wyższe IQ niż ty, tak podejrzewam” a następnie mijając się z prawdą powiedział, że ukończył studia w „górnej połowie studentów swojego roku, że studiował prawo mając pełne stypendium, i że otrzymał dyplomy koledżu w trzech dziedzinach. W rzeczywistości otrzymał tylko jeden dyplom licencjata z podwójnym specjalizacją z historii i nauk politycznych oraz połowę stypendium w oparciu o potrzeby finansowe z dodatkową pomocą bazujacą częściowo na wynikach w nauce. Studia faktycznie ukończył jako 76-ty na 85 studentów na jego roku. Biden opublikował również swoje stopnie licencjackie, które nie były nadzwyczajne. 

Aktywizm młodzieżowy
Przed i w trakcie kampanii Biden miał tendencję do wymyślania swojej przeszłości jako uczestnik marszu zorganizowanego przez ruch praw obywatelskich. W przemówieniu w New Hampshire w lutym 1987 roku powiedział: „kiedy maszerowałem z ruchem praw obywatelskich, nie szedłem z 12-punktowym programem. Maszerowałem z dziesiątkami tysięcy innych, aby zmienić nastawienie [odnośnie praw obywatelskich -KO]. I zmieniliśmy to nastawienie”. Oświadczenia tego rodzaju były składane przez Bidena co najmniej od 1983 r.  Niepokoiły one doradców kampanii wyborczej, którzy wiedzieli, że nie reprezentują one prawdziwego wspomnienia przeszłości Bidena. Ten ostatecznie przyjął do wiadomości uwagę, ale nadal historię swoja przedstawiał tak samo. (de facto, nigdy osobiście nie uczestniczył w takich marszach o czym pisze Richard Ben Cramer w swojej książce “What It Takes”, wydanej w 1993 roku – KO).

W następstwie ujawnienia rewelacji dotyczących plagiatu Kinnocka i kłamstw dotyczących studiów, reporterzy przycisnęli Bidena co do tych spraw. Wtedy przyznał, że jego działalność była w rzeczywistości ograniczona do jednego incydentu w trakcie letniej pracy, kiedy dorabiając jako ratownik na basenie, dowiedział się o problemach z nierównościami rasowymi i dołączył do czarnych ratowników tworzących pikietę wokół lokalnego kina, które stosowało politykę segregacji rasowej. Biden powiedział: „ruch na rzecz praw obywatelskich był dla mnie przebudzeniem, nie w wyniku mojego udziału, ale w konsekwencji uświadomienia mi tego, co się dzieje”. Rozmawiając z reporterami, sprzeciwił się całości ich linii pytań, mówiąc: „widzę, że wszyscy wracacie i pytacie:„ no cóż, powiedz gdzie byłeś wtedy, senatorze Biden? ” Wiecie, myślę, że to kuriozalne. ... Inni maszerowali. Ja walczyłem o urząd."

Rezygnacja
W dniu 17 września 1987 r. Biden zorganizował konferencję prasową na Kapitolu Stanów Zjednoczonych, próbując odpowiedzieć na niewygodne pytania i pozostawić problemy za sobą. Przyznał, „zrobiłem kilka głupich rzeczy i znowu zrobię głupie rzeczy”, ale obiecał pozostać w wyścigu mimo wszystko. Kilku kolegów Bidena z senatu wsparło go w sprawie kontrowersji, w tym wieloletni reprezentant Demokratów Robert C. Byrd i republikanin Alan Simpson , którzy zacytowali przemówienie Theodore'a Roosevelta „ The Man in the Arena”.

Kiedy większość opinii publicznej nie zwracała jeszcze uwagi na żadną z kampanii, rewelacje dotyczące sprawy Kinnocka i akademickich nieścisłości nabrzmiały jednak i nabrały znaczenia z powodu małej ilości innych wiadomości dotyczących wyścigu do partyjnej nominacji. W ten sposób Biden wpadł w to, co dziennikarz Washington Post, Paul Taylor, określił jako trend tamtego czasu, mianowicie „test medialnej męki”. Jak powiedziała później Valerie Biden Owens: „To było tsunami”. Bidenowi brakowało silnej grupy społecznej lub politycznej, która pomogłaby mu przetrwać kryzys. Kontrowersje uderzyły również Bidena w jego najbardziej czułe miejsce, poprzez wytyknięcie mu braku mentalnej i werbalnej dyscypliny."""

Konkluzja
W tej sytuacji ambarasujacy wydaje się być fakt, że w kwestii poruszonej w ostatnim zdaniu, nic się nie zmieniło - ba - jest chyba gorzej. Pytanie narzuca się samo: jeśli "brak mentalnej i werbalnej dyscypliny" obserwowano u 44-latka, to czego można się spodziewać od gościa trzydzieści kilka lat później? Jasności umysłu, neskazitelnej logiki bazujacej na mentalnej i werbalnej dyscyplinie oraz efektywnej wielozadaniowości? Nie sądzę, ale po niby-kartezjańsku, jeśli mylę się, to tylko dlatego, że jestem - erro, quia ego sum.
I druga myśl - za plagiat lecą ze stanowisk profesorowie uczelni, doktoranci dostają wilcze bilety, artyści płaca horrendalne kary pieniężne, a senator amerykański w poczuciu bezkarności obnosi swoje mizerne IQ latami po izbach najwyższego organu przedstawicielskiego i zasadniczego organu władzy ustawodawczej w Stanach Zjednoczonych, potem zostaje wiceprezydentem na osiem lat, a dzisiaj szykuje się na fotel prezydencki. 

Wniosek nasuwa się iście orwellowski:
"wszystkie zwierzęta są równe,
ale niektóre są równiejsze".

Wobec powyższego
ogłaszam koniec demokracji w Ameryce! 



Witajcie w PUSA!

(PEOPLE'S UNITED STATES OF AMERICA)

160 ROCZNICA




Przed pięciu laty napisałem artykuł (1), który chciałbym przypomnieć dzisiaj ponownie, a przy okazji zaproponować także przywołanie innych moich tekstów poświęconych Ignacemu Paderewskiemu. Uważam, że ponad pół wieku zaniedbań w docenianiu zasług współtwórcy porozbiorowej, odrodzonej Polski trzeba naprawić jak najszybciej. Od pewnego czasu dzieje się wokół osoby Ignacego Paderewskiego sporo dobrego, ale moim zdaniem wciąż nie na skalę jego wkładu w dzieło wskrzeszenia państwa. Animatorów działań odrodzeniowych było sporo i wielu poświęciło tej sprawie wszystko co posiadali, łącznie z ofiarą krwi, poniewierki, utraty majątku oraz życia. 

Sterników mieliśmy trzech – Piłsudskiego, Dmowskiego i Paderewskiego. Wszyscy trzej pracowali przez lata na rzecz restytuowania Polski i odegrali kluczowe role w nadawaniu Ojczyźnie kształtu. Na niwie politycznej wszakże, Paderewski „zdublował” współtowarzyszy, którzy wizerunkowo wypadali blado w oczach mocodawców nowego ładu narodów po wojnie, jaka miała zakończyć wszystkie wojny na świecie. Dla wersalskiego zgromadzenia strategów myśli politycznej, ustawiających w 1919 roku parówóz dziejowny na nowych torach, Paderewski, jako olimpijskiego kalibru artysta, emanujący wielką kulturą salonową i dziesiątki lat liczącymi przyjaźniami w pałacach, na dworach i w kuluarach politycznego establishmentu w Europie i Ameryce, był postacią wiarygodną. 

To jemu Konferencja zaufała w największym stopniu. To jemu Herbert Hoover dedykował pomoc rządu USA dla Polski w postaci 16 tysięcy wagonów i 550 barek rzecznych z towarami przywiezionymi do Gdańska już w lutym 1919 roku, a potem objęcie akcją pomocową ponad 300 tysięcy polskich dzieci oraz wspomaganie przez następne lata odbudowy życia gospodarczego państwa polskiego. Niech zatem ta 160 rocznica urodzin IJP przyniesie nowe, głębsze spojrzenie na wielowymiarowy walor działań Paderewskiego także w kontekście nadchodzącego w tym samym okresie Święta Niepodległości. 

Zapraszam do wspomnianych tekstów:











  NA POCZĄTKU BYŁA Foto - Krzysztof Onzol Biblijna Księga Rodzaju opowiada o powstaniu naszego świata. Wedle źródła, Ziemia w swoich początk...