CZYŻBY?



CZYŻBY?

ARTYKUŁ  POLEMICZNY




do tekstu W. Binieckiego






Obrona* Polski jest dzisiaj naszym najświętszym i najważniejszym obowiązkiem” pisał Waldemar Biniecki co tydzień na swoim blogu, począwszy od 2 października br. oraz w Kurierze Chicago, Nowym Dzienniku i w Gwieździe Polarnej, a ostatnio w Dzienniku Berlińskim (29/10/15) oraz w Polish Gazette (30/10/15). Cytował w ten sposób wypowiedź Karola Rozmarka z konferencji przygotowawczej przed powstaniem Kongresu Polonii Amerykańskiej w marcu 1944 roku, nadając jej tę samą wymowę w odniesieniu do Polski dzisiejszej. 
Zastanówmy się na moment nad słowami wypowiedzianymi ponad 70 lat temu, a w szczególności do jakiej Polski one się odnosiły. No właśnie, do Polski, której nie było. Do ukochanej i upragnionej Polski, po raz kolejny od kilku już lat zniewolonej. Do Polski, która istniała w marzeniach i nadzieji. Do Polski, o której Imię trzeba było walczyć z okupantem. Do Polski, wobec której obowiązkiem tamtego pokolenia było zrzucenie jarzma niewoli i obrona jej jako najświętszy obowiązek. Czy dzisiaj Polska jest w identycznej sytuacji? Autor tekstu uważa, że tak.

Hm, mieszkam w USA od niemal 30 lat ale w Polsce bywam często, w ostatnich latach zdarza się, że nawet dwa razy w roku, i nie na przysłowiowe „kilka dni”. Jako człowiek wykształcony kompletnie w czasach głębokiego PRL-u miałem okazję na bieżąco przeżywać mizerię tamtych czasów. Z racji obowiązków zawodowych miałem łatwy i praktycznie codzienny wgląd w życie środowisk wielkomiejskich, małomiasteczkowych, wiejskich i zaściankowych. Korzystałem ze wszystkich form transportu publicznego, jadałem w wyszukanych restauracjach metropolitalnych i w GS-owskich barach, sypiałem we wszystkich kategoriach hoteli i kupowałem w sklepach stojąc w kolejkach po niemal wszystko, w Modzie Polskiej, w Galluxie, w osiedlowej piekarni, w GS-owskim spożywczym, w monopolowym, przed warzyniakiem i po fajki w kiosku Ruchu, aha, i w meblowym po standardową meblościankę bowiem na ciężkawy Swarzędz nie było mnie stać. W siermiężnej telewizji wybierałem tylko rodzynki – na szczęście, oprócz zakalca w postaci „Niewolnicy Izaury”, było ich nieco, głownie w Teatrze TV. Tymi kilkoma przykładami chcę potwierdzić, iż doświadczyłem namacalnie Polski sprzed przełomu 1989 roku, a tę przemienioną obserwuję bacznie z perspektywy wielu lat życia poza jej granicami. Zawsze byłem dumny z mojej polskości, z naszej historii, kultury, osiągnięć naukowych i sportowych. Zawsze uważałem za mój obowiązek kreowanie dobrego wizerunku Polski, przede wszystkim w środowiskach obcych, ale także wśród Polaków.

Błędy, słabości i niedostatki były i są częścią naszego istnienia ale nigdy nie odniosłem wrażenia, iż zachodziła konieczność obrony Polski w sposób zgodny z intencjami wypowiedzi Karola Rozmarka, odnoszącej się do czasu okupacji hitlerowskiej.

Przecież nawet w kleszczach narzuconego nam od 1948 toku procesu sowietyzacji życia (utworzenie PZPR), toczyło się ono w Polsce innym trybem niż w latach 40-tych. Pomijając okres stalinowski, czyli do roku 1956, przez całe nastepne 40-lecie system nakłaniał słabych do współpracy, opozycjonistom groził, gnębił ich, niektórych wysyłano za granicę z biletem w jedną stronę, ale Polska istniała.

Uczono nas w języku polskim, uczono historii, którą trzeba było uzupełnić i wyprostować opowieściami dziadków i wujów, ale to wciąż była historia Polski. Czytaliśmy polską literaturę, chodziliśmy do polskich teatrów oglądać polskie sztuki oraz słuchać polskich kompozytorów w salach koncertowych. Słuchaliśmy też polskiego jazzu i big-beatu, bywaliśmy w polskich salach wystawowych, na wykładach słuchaliśmy polskich profesorów, kino polskie - z dzisiejszej perspektywy - miało się dużo lepiej niż wtedy je ocenialiśmy, i tak dalej, i tak dalej....

Czy dzisiaj to wszystko gdzieś się zapodziało? Czy znowu trzeba będzie o te dobra walczyć? Przed jakim wrogiem mamy znowu bronić Polski? Kto nas napada? Kto próbuje zniewolić?

Jeśli "obrona Polski jest dzisiaj naszym najświętszym i najważniejszym obowiązkiem", to chciałbym przynajmniej poznać wroga, do przeciwstawienia się któremu nawołuje Waldemar Biniecki, bowiem bywając w Kraju, widzę tam zawsze kolosalną zmianę na lepsze w stosunku do tego co znam sprzed wielu lat oraz wyraźny postęp w stosunku do każdego poprzedniego mojego pobytu. Barykad na ulicach nie widać, w lasach nie natknąłem sie na żadne obce ugrupowania zbrojne, radio i telewizja przed wrogiem nie ostrzegają. To kogoż to autor Biniecki ma na myśli, wzywając gromkim głosem do obrony Kraju?

Panie Biniecki, proszę sypać po nazwiskach i po przynależności bo o to chyba Panu chodzi...? _________________________________
* Obrona – zamierzony lub wymuszony rodzaj walki prowadzony po to, aby zapobiec opanowaniu przez wojska przeciwnika terenu i uniemożliwienia mu realizacji zakładanych celów, zadania mu maksymalnych strat, stwarzając w ten sposób warunki do działania zaczepnego.
(cyt. za:  https://pl.wikipedia.org/wiki/Obrona)

Komentarze

  1. Krzysztof, wklej temu Panu, proszę, twój link na jego blogu - może ci odpowie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

NR 1, NR 2 W ANTYKU

JAK DRZEWA KOMUNIKUJĄ SIĘ ZE SOBĄ

APOKALIPSA