Atlantis

For English version, please scroll down under the Polish text

ATLANTIS

7 lutego 2008

Atlantis w oczekiwaniu na start (fot. Krzysztof Onzol)

Przylądek Canaveral kojarzy się każdemu tylko z jednym, a mianowicie z lotami w kosmos. Słusznie, bowiem od niemal 60 lat Przylądek jest miejscem testowania wszelakiego rodzaju rakiet i wynoszenia w przestrzeń załogowych pojazdów kosmicznych. Począwszy od prób ze zmodyfikowanymi niemieckimi rakietami V-2 w roku 1950, poleciały stamtąd na orbitę okołoziemską i na księżyc kapsuły Merkury, Gemini, i Apollo, a od 1981 r. także wszystkie promy kosmiczne. Jeśli nie zaistnieją nieprzewidziane okoliczności, za dwa dni bedę kibicował 121 startowi wahadłowca w orbitalną podróż. Będzie to 29 misja promu Atlantis. Jako ładunek poleci moduł Columbus, który po zespoleniu z Międzynarodową Stacja Kosmiczną stanie się centrum prac badawczych prowadzonych przez Europejska Agencję Kosmiczną na orbicie okołoziemskiej. Na wyrzutni 39A, znajdującej się niemal 20 km na północ od geograficznej lokalizacji Przylądka, zaczyna się odliczanie do startu.



T – 43 godziny
Dyrektor Testowania Promu wykonuje sprawdzian stacji obsługi lotu i wydaje polecenie rozpoczęcia odliczania. Od tej pory wielokrotnemu sprawdzaniu podlegać będzie każdy detal pojazdu, systemów napędowych i kontroli lotu. Ja zaś sprawdzam prognozę pogody dla Przylądka na 7 lutego – niestety, nie wygląda najlepiej bowiem nadciąga front niżowy z ciężkimi chmurami, deszczem i porywistym wiatrem. Na stronie internetowej NASA panuje optymizm jeśli chodzi o przygotowania techniczne, jednak ze względu na pogodę jest tylko 30% szans na start w zaplanowanym czasie. Pogoda jest najmniej przewidywalnym elementem w procesie przygotowań. W oknie czasowym planowanego startu wahadłowca musi ona spełnić szereg warunków co do pułapu i budowy chmur, siły wiatrów oraz temperatury powietrza w promieniu 35 km od stanowiska startowego, i być równie dobra w rejonie co najmniej dwóch z trzech lądowisk ratunkowych. Dla lotu promu Atlantis na aborcyjne lądowiska wyznaczone zostały bazy wojskowe w Hiszpanii, Francji oraz w USA. Żaden ze 121 poprzednich lotów jeszcze takiego lądowania nie wymagał.

T – 27 godzin
Zamiast dolatywać do Huston siedzę na lotnisku w Los Angeles i czekam na odlot mojego samolotu, opóźniony już o 3 godziny z powodu awarii silnika. Na stanowisku startowym promu Atlantis kończy się metodyczne sprawdzanie stanu wyrzutni i pojazdu. Pozostaje już tylko mała grupka techników nieodzownych do przeprowadzenia ostatnich testów i zapewnienia bezpieczeństwa startu. Zaczyna się operacja ładowania płynnego wodoru i tlenu do komór magazynowych, z których popłyną one później do głównych pojemników zewnętrznego zbiornika paliwa pojazdu.

T – 19 godzin
Trwają ostatnie przygotowania do tankowania paliwa oraz zaczyna się napełnianie zbiorników stanowiska startowego wodą, która zapewni wyciszenie ryku silników w momencie ich odpalenia. Kontrola kolejnych podzespołów kompleksu startowego zostaje zakończona. Mnie zaś pozostało jeszcze około 2,5 godzin lotu z Huston w Texasie do Orlando na Florydzie.

T –11 godzin
W czasie w jakim przyszło mi pokonać kontynent amerykański dolatuję z reguły do Warszawy. Mam nadzieję, że wyczerpał się już limit wszelkich możliwych opóźnień oraz niespodziewanych problemów z tropikalną fauną. Otóż bowiem, w chwili gdy mój samolot zaczął kołować na pas startowy w Huston, jeden z pasażerów katapultował się ze swojego siedzenia i wykonał jakiś dziwny taniec z przytupami i wojowniczo brzmiącymi okrzykami. Powodem były dwa sążniste dziabnięcia skorpiona, którego niechcący i na gapę przywiózł w swojej kurtce z Panamy. Trzeba było z powrotem podkołować do rękawa żeby medycy mogli zająć się pasażerem, a służba porządkowa usunąć truchło rozdeptanego pajęczaka. Jest czwarta nad ranem w Orlando i wreszcie kładę się spać. Na Przylądku, monstrualnych rozmiarów rotacyjna struktura serwisowa, służąca między innymi do dokowania ładunku jaki Atlantis zabierze w podróż do stacji kosmicznej „Freedom”, zostaje odprowadzona do pozycji parkowania. Zostają uruchomione zespoły pomiarowe i systemy komunikacyjne orbitera. Z terenu wyrzutni wyjeżdżają wszyscy technicy, z wyjątkiem niewielkiego zespołu specjalistów krytycznie niezbędnych do zapewnienia gotowości do startu. Uruchomione zostają systemy kontrolne pojemników na paliwo. Orbiter, spowity w kokonie nieustannego przedmuchiwania oczyszczonym powietrzem, przechodzi na oczyszczanie gazowym azotem.

T – 6 godzin
Ponura pogoda nie nastraja najlepiej. Nie leje ale niebo jest zaciągnięte ciężkimi chmurami. Komunikat NASA mówi, że na dzisiejszy start jest tylko 25 % szans. W języku angielskim sytuację taką określa się krótko jednym słowem: „bummer”, dodając kwaśną minę w towarzystwie rezygnacyjnego gestu ręki. Przygotowania do startu wciąż jednak trwają. Zespoły techniczne opuszczają teren wyrzutni i zaczyna się pompowanie paliwa do komór zbiornika, który będzie zasilał główne silniki orbitera. Rdzawy w kolorze, zewnętrzny zbiornik na paliwo ma 47 m wysokości i składa się z pojemnika na ponad 530 000 litrów ciekłego tlenu, komory na połączenia elektryczne oraz pojemnika na 1 500 000 litrów ciekłego wodoru. Ponad dwa miliony litrów ciekłego paliwa to jednak za mało żeby wynieść wahadłowiec na orbitę okołoziemską. Potrzeba jeszcze nieco ponad 900 000 kg paliwa stałego, substancji przypominającej gumkę na końcu ołówka i wypełniającej białe rakiety umieszczone po dwóch stronach zbiornika na paliwo ciekłe. Całkowita masa pojazdu gotowego do startu to sporo ponad 2 000 ton, z czego 96% stanowi paliwo. W przeciętnym samochodzie osobowym z pełnym bakiem benzyny, paliwo stanowi zaledwie 4% masy pojazdu. Ładowanie paliwa zakończone; zespół techników wraca na stanowisko startowe aby dokonać detalicznej inspekcji pojazdu i całej wyrzutni.

T – 3 godziny
Wjeżdżamy na teren Kennedy Space Center. Przechodzimy przez bramkę magnetyczną, podobną do lotniskowych. Oficer bezpieczeństwa prowadzony na smyczy przez potężnego wilczura sprawdza autobus. Psisko jest zadowolone wiec możemy ładować się z powrotem. Przyłącza się do nas przewodnik z NASA i powiada, że 15 minut temu oficjalny komunikat dawał wciąż mniej niż 30 % szans na start. Mamy cztery warstwy chmur na wysokościach do ośmiu kilometrów. Wiatr pomiędzy 3 i 4 warstwą wieje z szybkością 180 km/godz, a ponadto ogon mijającego frontu niżowego, z deszczem i chmurami grożacymi silnymi wyładowaniami atmosferycznymi, szybko nadciąga na południe, w kierunku 35-kilometrowej strefy szczególnego zagrożenia dla wahadłowca. „Bummer” słyszę z przodu i z tyłu. Sam mruczę coś podobnego po polsku ale wciąż nie mogę uwierzyć, że pech dopadnie mnie po raz drugi z rzędu. Podobnie było bowiem dwa miesiące temu, na początku grudnia 2007, kiedy Atlantis miał zaplanowany swój oryginalny start. Wszystko wydawało się dopięte na ostatni guzik aż do chwili kiedy zaczęto pompować paliwo. Zbiorniki się wypełniały, a czujniki poziomu paliwa mówiły, że go tam nie ma. Tym razem natura nie kooperuje. Bummer! Nie poddałem się! Spojrzałem na horyzont, tam gdzie niebo schodzi się z oceanem, i rzuciłem wyzwanie Strzybogowi[1], Thorowi[2], Neptunowi[3] i Re[4]. Jeśli jesteście tacy władni to wasz czas nadszedł teraz, Panowie Bogowie! Nie minęło 45 minut i pierwszy promyk słońca musnął las mangrowy porastający Wyspę Merritt, której część stanowi Przylądek Canaveral. Dzięki, szepczę, a w myślach dodaję: ciut więcej poproszę! Rozjaśnia się jak na zawołanie... Siódemka astronautów, dowódca Stephen Frick, oraz Rex Walheim, Leland Melvin, Alan Poindexter, Leopold Eyharts, Stanley Love i Hans Schlegel wyjeżdżają z kwatery. Instalują się w kokpicie i dokonują sprawdzianu komunikacji z ekipami kontroli startu i misji. Następuje sprawdzenie szczelności całego systemu.

Rakieta Saturn V (fot. K. Onzol)

T – 20 minut
W ciągu dwóch ostatnich godzin zwiedziłem Centrum Apollo-Saturn V, prezentujące m.in. oryginalną Księżycową Rakietę. Jest to jak dotąd najpotężniejsza rakieta jaką kiedykolwiek zbudowano i użyto. Saturn V mógł zabrać na niską orbitę okołoziemską (160-2 000 km) ładunek 118 ton, orbiter zabiera niespełna 29 ton, a rakieta Arian 5 jest w stanie podołać jedynie 10 000 kg. Płyną coraz bardziej optymistyczne wieści z kwatery NASA. Wygląda na to, że poleci! Wielki zegar naprzeciw naszych VIP-owskich trybun dobiegł wstecz do 20 minut. Zatrzymał się. Trzymanie trwa około 10 minut. Dyrektor lotu konsultuje się ze stanowiskami kontroli wszystkich zespołów odpowiedzialnych za start. Zrobiło się gorąco, wręcz chowam się przed palącym słońcem w cieniu trybun. Obliczam, że z mojego, najbliższego publicznego punktu obserwacyjnego, start promu kosmicznego będzie oglądało około 2 500 osób. Zegar wciąż trzyma 20 minut, zatem jest jakaś mała niepewność; oby nie natury technicznej bowiem z pogodą już raczej na mur załatwione. Jest komunikat. To jednak natura! Koniec ogona frontu niżowego wciąż pałęta się za blisko. Jeszcze nie skończyłem wzywać ponownie Strzyboga do pomocy gdy zegar rusza. Informują iż front niżowy nagle zaczął się rozpływać i odchodzić na północ oraz, że wiatr w górnych warstwach atmosfery wieje poniżej 40 km/godz. Następuje zamknięcie otworów wentylacyjnych kabiny orbitera, przygotowanie cieplne zbiorników paliwa, przeniesienie pokładowego systemu komputerowego oraz wtónego systemu kontroli lotu do pozycji startowej.

T – 9 minut
Zegar zatrzymuje się znowu. Dyrektorzy zespołów startowego i zarządu misji wahadłowca wywołują po raz ostatni stanowiska kontroli i gotowości do startu. Jeśli wszyscy zgodnie odpowiedzą „idź”, odliczanie zostanie przejęte przez komputer w Centrum Kontroli Lotu w Huston i zegar ruszy. Z wysokiej trybuny na brzegu Bananowej Rzeki widać znakomicie fantastyczną ażurową strukturę wyrzutni 39A. W prześwitach konstrukcji zarysowuje się większa część kształtów Atlantisa, wszakże z odległości ponad 6 km dopiero przez lornetke widać więcej detali. Zegar wciąż zatrzymany na dziewiątce. Z panoramy przede mną wymazuję w myślach elementy konstrukcyjne kompleksu wyrzutni rakietowej. Pozostaje niebiesko szarawa, pomarszczona wiatrem woda i zamykająca horyzont mangrowa zieleń, nad którą już tylko błękit nieba pociapany białymi obłokami. Ten sam, nudny obraz musiał zobaczyć w 1513 r. Ponce de Leon, poszukując w tej okolicy legendarnej „Fontanny Młodości”. Ponce zamiast rozglądać się za fontanną, musiał skupić się na uciekaniu przed mającym kanibalistyczne nastawienie ludem Aisów. Zdołał jedynie naczerpać parę kanek wody, co można było zrobić nawet w biegu, bowiem z wyjątkiem wodospadu i fontanny, występuje ona tam w obfitości rodzajowej równej zbiorowi słów określających wszystko co mokre. Hiszpańska nazwa Cabo Cañaveral czyli „Przylądek Noszących Trzciny” przyjęła się wkrótce po tym jak pewna liczba europejskich poszukiwaczy skarbów i przygód w Nowym Świecie przeniosła się w zaświaty po poczęstunku trzcinowymi strzałami Aisów. Wszelkie próby skolonizowania strategicznie położonego Przylądka przez Hiszpanów i Francuzów szczęzły na niczym aż do lat 40-tych dziewiętnastego wieku. Wtedy to kilka rodzin angielskich i irlandzkich twardzieli uparło się osiedlić na Przylądku i przetrwać na przekór brutalnym warunkom klimatycznym, pladze moskitów, atakującym wszystko co żywe aligatorom i w zupełnej izolacji od świata. „Dynamiczny” rozwój Przylądka przez następne 100 lat zaznaczył się powstaniem kilku mini wsi, z których największa, o nazwie DeSoto Beach, składała się z 15 domostw, hotelu, sklepu i burdelu. Dopiero okres II wojny światowej zmienił wszystko diametralnie, choć kompleks wyrzutni nr 39 wpisał się w moją panoramę dopiero w latach 60-tych ubiegłego wieku. Z zamyślenia wyrywa mnie burza oklasków – zegar ruszył, zostało 8 minut i 57 sekund do startu. Następuje odłączanie wszystkich fizycznych połączeń z orbiterem.
5 min. 0 sek. – uruchomione zostają zespoły wtórnego zasilania.
3 min. 55 sek. – dwa testy weryfikują prawidłową pozycje orbitera i głównych silników po odłączeniu ramion.
2 min. 0 sek. – załoga zakłada osłony ochronne na oczy.
50 sek. – orbiter przechodzi na zasilanie wewnętrzne.
16 sek. – 1 100 metrów sześciennych wody zalewa stanowisko startowe żeby chronić orbiter przed uszkodzeniem przez odbicie wyziewów z dysz rakiet na paliwo stałe i wyzwoloną energią akustyczną w czasie startu.
10 sek. - włączają się zapłony wodoru pod każdą z dysz silników aby zlikwidować zastałe gazy oraz uruchomione zostają turbopompy głównych silników żeby pompować paliwo do komór spalania.
6,6 sekundy – w odstępie 120 milisekund startują kolejno główne silniki orbitera; muszą w ciągu 3 sekund osiągnąć 100% mocy żeby nastąpił zapłon silników na paliwo stałe.

Start promu kosmicznego (fot. K. Onzol)

T – 0 minut
Ruszają silniki rakiet na paliwo stałe. Nie ma odwrotu, orbiter musi polecieć bowiem rakiety nie są w stanie zatrzymać swojej akcji dopóki nie wypali się całe paliwo. Spod wyrzutni buchają kłęby białych i szarych oparów oraz dochodzi mnie dźwięk przypominający rozstrojoną orkiestrę złożoną z setki kontrabasów, tub basowych, kotłów i puzonów. Pirotechniczne śruby cumujące orbiter zostają odpalone sygnałem radiowym i orbiter majestatycznie unosi się z wyrzutni niczym cesarz z tronu.

Bon voyage!
Chwilę później Atlantis znika na 2 sekundy w wacie cumulusa, by w momencie ponownego pojawienia się po przebiciu chmury, jeszcze bardziej dramatycznie objawić przyspieszenie z jakim pędzi w przestrzeń.

Atlantis wyżej i wyżej (fot. K. Onzol)

T + 2 minuty 4 sekundy
Dzięki lornetce widzę moment separacji rakiet – 900 ton paliwa poszło z dymem w dwie minuty, a Atlantis przeleciał już 54 km i pędzi z prędkością 4 900 km/godz., wciąż przyspieszając. Leci teraz na swoich trzech głównych silnikach, które w ciągu następnych 6 minut wprowadzą go na planowaną orbitę okołoziemską. W okresie pracy silników z maksymalną mocą, do komory spalania każdego z nich pompowane jest 27 000 litrów ciekłego tlenu i 71 000 litrów ciekłego wodoru na minutę, produkując w wyniku zapłonu temperaturę 3 315 stopni C, więcej niż trzeba do wyparowania stali. Takiej ewentualności zapobiega genialny system chłodniczy. Przez 430 kanałów w skorupie silnika, pod ciśnieniem równym temu jakie panuje w oceanie na głębokości 2,5 km, płynie ciecz chłodnicza. Temperatura każdej molekuły cieczy w ciągu 2 milisekund jakie przebywa w kanale silnika wzrasta o około 205 stopni C. Ilość ciepła pochłonięta przez płyn chłodniczy w czasie kilku minut pracy silników wystarczyłaby na zapewnienie całodziennej klimatyzacji w 70 drapaczach chmur. Z przeszło 2 metrowej średnicy dysz wydechowych wyrzucana jest z 14-krotną prędkością dźwięku para wodna o temperaturze ponad 3 000 stopni C, jednocześnie ich zewnętrzne powłoki grubości dwóch kartek papieru można byłoby spokojnie dotknąć gołą ręką. I jeszcze jeden kuriozalny fakt – do budowy każdej z dysz użyto 8 kg czystego złota.

Udanej misji! (fot. K. Onzol)

T + 8 minut 30 sekund
Wyłączone zostają silniki. Atlantis jest już 1 450 km od wyrzutni 39A na Przylądku Canaveral i po separacji zbiornika paliwa leci samodzielnie z prędkością 27 000 km/godz. na spotkanie z Międzynarodową Stacją Kosmiczną.
Za moimi plecami słyszę nagle rozmowę w j. polskim. Dr. Kabacik z grupą kilku doktorantów z Instytutu Telekomunikacji, Teleinformatyki i Akustyki Politechniki Wrocławskiej przylecieli tak jak ja kibicować startowi promu Atlantis, który zabierał ze sobą na orbitę wykonane przez nich anteny na pasmo L i S dla modułu Columbus. Miło jest spotkać krajan wrocławiaków w tak niezwykłym miejscu. Życzę zespołowi młodych naukowców sukcesów na kosmiczną skalę i jestem przekonany, że w przyszłości zaznaczą swoją i Polski obecność na orbicie jeszcze wiele razy.

T + 3 godziny
Na bankiecie wydanym przez NASA z okazji wysłania w przestrzeń kosmiczną orbitera Atlantis uśmiechy i wzajemne gratulacje splatają się z poczuciem dumy i głębokiej satysfakcji. 474 ludzi z 37 krajów świata odbyło podróż w przestrzeń kosmiczną i spędziło tam łącznie 78 lat ale każdy następny start jest wciąż tak samo spektakularny jak te pierwsze. Start promu Atlantis jest prawdziwym świętem dla wielu tysięcy tych, którzy przyczynili się do dzisiejszego sukcesu. Dla siódemki w kokpicie Atlantisa jest to wyzwanie w swoim wymiarze podobne do tego jakie stawiali przed sobą 500 lat temu odkrywcy Przylądka Canaveral. Bon voyage raz jeszcze!

T + 3 godziny i chwilę później
Przy kieliszku wina powiedzieli mi:
Steven Bouley, Menadżer Generalny Operacji Kalifornijskich, Pratt & Whitney Rocketdyne „Dzisiejszy start orbitera Atlantis w swoją misję STS-122 jest jeszcze jednym ważnym milowym krokiem w wysiłkach NASA ażeby skompletować Międzynarodową Stację Kosmiczną w zgodzie z bieżącymi wytycznymi USA w zakresie badań przestrzeni kosmicznej. Wyniesienie na orbitę modułu Columbus Europejskiej Agencji Kosmicznej jest kluczowym krokiem do zwiększenia możliwości technicznych Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i umacnia nasz związek z międzynarodowymi partnerami. Dla Pratt & Whitney Rocketdyne jest to jeszcze jeden wspaniały start naszych silników oraz demonstracja zobowiązania do zapewnienia 100% sukcesu misji. Nie jestem w stanie wymyślić wielu innych rzeczy, ktore byłyby tak ekscytujące jak obserwowanie tych niesamowitych maszyn gdy orbiter unosi się ze stanowiska startowego i pędzi w niebo aby po 8 i pół minutach osiągnąć orbitę”.

Steven Wafford, Główny Oficer d/s Bezpieczeństwa Misji, NASA – Centrum Lotów Kosmicznych im. Marshall’a: „Był to prawdziwie wspaniały start. Cały zespół ciężko pracował żeby zapewnić sukces i bezpieczeństwo startu, i choć pogoda zdawała się nie kooperować, ostatecznie chmury cudownie rozeszły się na krótko przed otwarciem okienka czasowego, w którym miał się odbyć start. Intensywne prace zespołu w grudniu i styczniu przy analizie problemów jakie spowodowały zaniechanie startu w grudniu 2007 roku, pozwoliły na zastosowanie nowej konfiguracji systemu, który poprzednio zawiódł i tym razem wszystko zapracowało bezbłędnie. Jest wielce satysfakcjonującym uczuciem obserwowanie przesuwającej się po nocnym niebie Stacji Kosmicznej, wiedząc ze jesteś członkiem zespołu, który pomógł ja tam umieścić. Jesteśmy szczególnie zadowoleni z bliskiej współpracy z naszymi partnerami z Europejskiej Agencji Kosmicznej, mogąc dostarczyć moduł Columbus do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej”.

Jim Paulsen, Menadżer Generalny Pratt & Whitney Rocketdyne w Canoga Park, w Kalifornii w oficjalnej wypowiedzi dla prasy,powiedział: „Jesteśmy dumni będąc częścią następnej fazy rozwojowej Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, pomagając Europie zrobić jeden krok więcej w kierunku stałego prowadzenia prac w przestrzeni kosmicznej. Wszyscy jesteśmy poświęceni tej samej misji, t.j. pełnemu sukcesu wysyłaniu ludzi dalej i na dłużej w kosmos i bezpiecznemu ich powrotowi do domu”.


[1] Słowiański Bóg wiatrów
[2] Nordycki Bóg grzmotów  i błyskawic
[3] Rzymski Bóg chmur, deszczu i wód
[4] Egipski Bóg Słońca

*******************
English 

ATLANTIS

February 7, 2008



Most people associate Cape Canaveral with space flights only. And that's quite accurate, because for almost 60 years, the Cape has been a place for testing all kinds of rockets and launching manned space vehicles. Beginning with the tests of modified German V-2 rockets in 1950’s, all American astronauts have launched from there for the flights to the moon and to orbit the Earth since 1961, using the capsules of Mercury, Gemini, and Apollo, and from 1981, the space shuttle obiters. If there are no unforeseen circumstances, I will be supporting the 121st start of the shuttle into an orbital journey in two days. It will be the 29th mission of the Atlantis, which will carry on board the Columbus Laboratory Module as a load. That module, when combined with the International Space Station, will become the center of research work conducted by the European Space Agency in orbit. On launch pad 39A, located approximately 12 miles north of the geographical location of Cape Canaveral, the take-off countdown begins.



T – 43 hours
The Shuttle Testing Director conducts a check at the flight service station and gives the order to start the countdown. From now on, every detail of the vehicle, propulsion systems, and flight control will be subjected to multiple checks. I am checking the weather forecast for the Cape on February 7. Unfortunately, it doesn't look good because a low-pressure front is coming with heavy clouds, rain and gusty wind. There is optimism on the NASA website when it comes to technical preparation, but due to the weather there is only a 30% chance to start as planned. The weather is the least predictable element in the preparation process. In the time window of the planned launch of the shuttle, it must meet a number of conditions regarding the ceiling and the condition of clouds, wind strength and air temperature within a 35 km radius from the starting position, and be equally good near two of three rescue landing airfields. Military bases in Spain, France and the USA have been designated for the orbiter Atlantis in the event that the flight has to be aborted. None of the 120 previous flights has ever required such a landing.

T - 27 hours
Instead of approaching the airport of Huston, I'm still sitting at LAX and waiting for my flight to leave after the three-hour delay due to engine failure. The methodical checking of the launch pad and the vehicle status ends at the departure platform. Only a small group of technicians remains, those necessary to carry out the last tests and to ensure a safe start. The operation of loading liquid hydrogen and oxygen into storage compartments begins - they will later flow into the main containers of the vehicle's external fuel tank.

T - 19 hours
The last preparations for refueling are underway. At the same time the open tanks under the launch pad begin to be filled with water, which should partially absorb the roar of the engines when they are fired. The inspection of all other components of the start complex is completed. I still have about 2.5 hours of flight from Huston, Texas to Orlando, Florida.

T –11 hours
During the time I had to spend flying across the American continent, I usually can cover the distance between Los Angeles and Warsaw. I hope the limit of all possible delays and unexpected problems with tropical fauna has already run out. Just as my plane began taxiing to the runway in Huston, one of the passengers in front of me ejected himself from his seat and performed some strange dance with bangs and belligerent sounds. The reason for his performance was due to two painful jabs of a scorpion, which he unknowingly brought in his jacket from Panama. The plane had to be rolled back to the ramp to allow the medics to get in and take care of the passenger; then the cleaning service removed the trampled arachnid's body.
OK, it's four in the morning in Orlando and I finally go to sleep. On the Cape, a monstrous rotational service structure, used, among other functions, to dock cargo that Atlantis would take on a journey to the Space Station "Freedom", is taken to the parking position. The control and communication systems of the orbiter are being gradually turned on. All technicians leave the Launch Complex 39A. Only a small team of specialists critically necessary to ensure readiness for take-off remains in the area. The control systems of the external fuel tanks are being activated. The orbiter, enveloped in a cocoon of uninterrupted blowing of purified air, switches to cleansing with nitrogen gas.

T - 6 hours
Gloomy weather is not a good sign. It is not raining, but the sky is covered with heavy clouds. The NASA announcement says there’s only 25% chance for today's start. Bummer, I growl internally, adding a sour facial expression accompanied with a resigning hand gesture. However, preparations for the start are still underway. The remaining teams of technical service leave the Launch Complex, and fuel pumping into the external tank chambers begins; it will power the vehicle’s engines. The rust-colored, external fuel tank is 47 m high and consists of a container holding over 146,182 gallons of liquid oxygen, a chamber for electrical connections and a container for 395,582 gallons of liquid hydrogen. However, almost 550,000 gallons of liquid fuel is not enough to bring the shuttle into orbit around Earth. The orbiter will need an additional load of 2,200,000 lbs. of solid fuel - a substance resembling an eraser at the end of a pencil, which fills up both white rockets placed on the sides of the liquid fuel tank. The total mass of the vehicle ready for takeoff is well over 2,000 tons, of which 96% is fuel. In an average passenger car with a full tank of gasoline, fuel accounts for only 4% of the vehicle's weight. Fuel charging completed; a team of technicians returns to the starting position to carry out a final detailed inspection of the vehicle and the entire Launch Complex.

T - 3 hours
We enter the Kennedy Space Center through a magnetic gate, similar to those installed at the airports. A security officer led on a leash by a mighty Alsatian checks the bus. The dog is happy so we can get back on the bus. A NASA guide joins us and says that 15 minutes ago the official announcement still gave less than 30% chance for the liftoff. There are four layers of clouds at altitudes up to eight kilometers. The wind between layers 3 and 4 blows at a speed of 112 mph. The tail of the passing low-pressure front carries rain and clouds with strong lightning strikes, which are quickly approaching the 35-kilometer zone of particular danger to the shuttle. I hear around me low voices uttering the word "bummer". I murmur something similar in Polish myself, but I still can't believe that bad luck will hit me for the second time in a row. It was just two months ago, at the beginning of December 2007, when Atlantis had its original start planned. Everything seemed to be buttoned up until the moment when the fuel was pumped. The tanks were filling up, and the fuel level sensors said it wasn't there. This time, nature does not cooperate. Bummer! I didn't give up! I looked at the horizon, where the sky meets the ocean, and challenged Strzybog[1] , Thor[2], Neptune[3] and Ra[4]. If you are so potent, your time has come now, my Lords! Less than 45 minutes passed, and the first ray of sunshine brushed the mangrove forest overgrowing the Merritt Island, part of which is Cape Canaveral. Thanks, I whisper, and in my mind, I add: a little more please! It brightens on demand ... Seven astronauts, Commander Stephen Frick, with Rex Walheim, Leland Melvin, Alan Poindexter, Leopold Eyharts, Stanley Love and Hans Schlegel leave the quarters. They position themselves in the cockpit and check communication with take-off and mission control teams. The entire system is checked for leaks.

T - 20 minutes
In the last two hours I visited the Apollo-Saturn V Center, presenting, among others the original Moon Rocket. It is by far the most powerful rocket ever built and used. Saturn V could take 118 tons of cargo to low Earth orbit (100-1240 miles), the orbiter takes less than 29 tons, and the Arian 5 rocket can only cope with 20,000 lbs. More and more optimistic news is coming from NASA headquarters. It looks like it will fly! The huge clock opposite our VIP stands reached back to 20 minutes. It stopped. Holding lasts about 10 minutes. The flight director consults the control positions of all teams responsible for take-off. No it’s getting hot, I even hide from the burning sun in the shadow of the stands. I calculate that from my nearest public observation point, the launch of the Space Shuttle will be viewed by about 2,500 people. The clock still holds 20 minutes, so there is some uncertainty; let it be not of a technical nature, because the weather is rather fixed for sure. There is a message. It's nature, however! The tail end of the low-pressure front is still too close. I haven't finished calling Strzybóg again for help when the clock starts. The Center informs us that the low-pressure front suddenly began to dissipate and turned north with the wind in the upper atmosphere below 25 mph. The ventilation holes of the orbiter's cabin are being closed, the fuel tanks are getting warmed-up, the on-board computer system and the secondary flight control system are moved to the starting position.

T - 9 minutes
The clock stops again. The directors of the shuttle team and the shuttle mission management call for the last time the control and take-off readiness posts. If everyone says "go", the countdown will be taken over by the computer at Huston Flight Control Center and the clock will start. The fantastic openwork structure of the Launch Complex 39A can be seen clearly from the bleachers on the bank of the Banana River. Most of Atlantis’s shapes are outlined in the construction clearances, however, from a distance of over 6 km it is only through the binoculars that more details can be seen. The clock is still on nine. From the panorama in front of me, I wipe out the structural elements of the rocket Launcher Complex. Closing the horizon, only grayish-blue, wind-wrinkled water, the mangrove greens, and the blue sky spotted with white clouds remain. In 1513 Ponce de Leon observed the same boring picture, while looking for the legendary "Fountain of Youth" in this area. However, instead of searching for the fountain, Ponce had to focus on running away from the cannibalistic Ais people, a Native American tribe of eastern Florida. He only managed to draw a few cans of water, which could be done even on the run, because in Florida there is a generic abundance of water, equal to the number of words describing everything wet. The Spanish name Cabo Cañaveral, or "Reed Wearing Cape", was adopted shortly after a number of European treasure and adventure seekers in the New World moved to the afterlife after being treated with Ais’s reed arrows. All attempts to colonize the strategically located Cape by the Spaniards and the French remained at bay until the 1840s. Then several tough English and Irish families insisted on settling at the Cape in total isolation from the world and surviving in spite of the harsh climatic conditions, mosquito plague, and snapping at everything alligators. The "dynamic" development of the Cape over the next 100 years was marked by the creation of several mini villages, the largest of which, called DeSoto Beach, consisted of 15 houses, a hotel, a store and a brothel. It was only during World War II that everything changed radically, although the Launch Complex 39 entered my panorama only in the 1960s. A storm of applause pulls me out of my thoughts - the clock has started, there are 8 minutes and 57 seconds to start. All physical connections to the orbiter are disconnected.
5 min 0 sec - the secondary power supply units are activated.
3 min 55 seconds - two tests verify the correct position of the orbiter and main engines after disconnecting the arms.
2 min 0 sec - the crew puts on protective eye shields.
50 seconds - the orbiter switches to internal power supply.
16 seconds - 1,100 cubic meters of water floods the starting station to protect the orbiter from damage by deflection of fumes from solid rocket nozzles and acoustic energy released during take-off.
10 seconds - hydrogen ignition switches on under each of the engine nozzles to eliminate stagnant gases, and turbopumps of main engines are started to pump fuel to combustion chambers.
6.6 seconds - the main orbital engines start in succession of 120 milliseconds; they must reach 100% power within three seconds for the solid fuel engines to ignite.

T - 0 minutes
Solid fuel rocket engines start. There is no turning back, the orbiter must fly because the rockets are unable to stop their action until all fuel has burned out. Puffs of white and gray fumes burst from under the Launch Pad and I hear a sound resembling an out of tune orchestra made up of hundreds of double basses, bass tubs, timpani and trombones. Pyrotechnic screws mooring the orbiter are released by radio signal and the orbiter majestically rises from the Launch Pad like an emperor from the throne.

Bon Voyage!
A moment later, Atlantis disappears for two seconds in the cotton of cumulus, to re-emerge with the acceleration, with which it rushes into space even more dramatically than when it appeared after puncturing the cloud.

T + 2 minutes 4 seconds
I can see with binoculars the moment of the rocket separation - 900 tons of fuel went up in smoke in two minutes, and Atlantis flew 33.5 miles. It rushes at a speed of 3,043 mph, still accelerating. Atlantis flies now on its three main engines, which in the next 6 minutes will bring it to the planned orbit around Earth. During the operation of engines with maximum power, 7,133 gallons of liquid oxygen and 18,756 gallons of liquid hydrogen are pumped into the combustion chamber per minute, producing an ignition temperature of 6,000 degrees F, more than needed to evaporate steel. A brilliant refrigeration system prevents this possibility. Cooling liquid flows through 430 channels in the engine shell, under pressure equal to that in the ocean at a depth of 1.6 miles. The temperature of each liquid molecule within 2 milliseconds that stays in the engine channel increases by about 400 degrees F. The amount of heat absorbed by the coolant fluid during a few minutes of engine operation would be enough to provide all-day air conditioning in 70 skyscrapers. From the 6.6-foot diameter exhaust nozzles, water vapor with the temperature of 5,400 degrees F is ejected at 14 times the speed of sound. However, the outer shell of the nozzles, as thick as two sheets of paper, could be easily touched with a bare hand. And one more odd fact – 17.6 lbs. of pure gold was used to build each of the nozzles.

T + 8 minutes 30 seconds
The engines are turned off. Atlantis is already 900 miles from the Launch Complex 39A on Cape Canaveral and after separating from the fuel tank, it flies on its own at a speed of 16,800 mph for a meeting with the International Space Station.
Behind my back I suddenly hear a conversation in Polish. Profesor Kabacik, with a group of several doctoral students from the Institute of Telecommunications, Teleinformatics and Acoustics of the Wroclaw University of Technology, came to second the launch of the Atlantis orbiter, which took into orbit the antennas they built for the L&S band for the Columbus module. It is nice to meet in such an unusual place a group of countrymen from Wroclaw in Poland – my birth town. I wish the team of young scientists’ successes on a cosmic scale with further contributions to the realm of communication and Poland’s presence in space exploration.

T + 3 hours
At a banquet issued by NASA on the occasion of sending the Atlantis orbiter into space, smiles and congratulations are interwoven with a sense of pride and deep satisfaction. 474 people from 37 countries of the world traveled to space and spent a total of 78 years there, but each subsequent start is still as spectacular as the first. The launch of the Atlantis is a real celebration for many thousands of those who have contributed to today's success. For the seven in the Atlantis cockpit, this challenge is similar in its dimension to that of the discoverers of Cape Canaveral 500 years ago. Bon voyage again!

T + 3 hours and a moment later
Over a glass of wine they told me:
Steven Bouley, General Operations Manager for California, Pratt & Whitney Rocketdyne "The recent launch of the orbiter Atlantis on the STS-122 mission is yet another important milestone in the NASA's efforts to complete the assembly of the International Space Station in accordance with current U.S. Space Policy. Lofting the European Space Agency's Columbus Module is a key step to increasing the capability of the ISS and solidifies our links with the international partners in the ISS. For Pratt & Whitney Rocketdyne, this is yet another great launch of our Space Shuttle Main Engines (SSME), and a demonstration of our commitment to continuing to fly with 100% Mission Success. I can't think of many other things that are as exciting as watching these incredible machines operate as the Shuttle comes off the launch pad and hurtles skyward reaching orbit after a little more than 8 and 1/2 minutes of flight."

Steven Wafford, Chief Mission Security Officer, NASA - Space Flight Center Marshall: "This was truly a great launch. The team worked very hard to ensure a safe, successful launch, and although the weather looked like it wasn't going to cooperate, things cleared up beautifully shortly before the window opened. The team worked very hard through December and January to analyze and explain the problem which caused the launch scrub in December. We implemented the new configuration for that system on this flight and it worked flawlessly. It's a very satisfying feeling looking up in the night sky and seeing the International Space Station pass and knowing that you're associated with the team that helped put it there. We were especially pleased to have worked closely with our European Space Agency partners to deliver the Columbus module to the International Space Station".

Jim Paulsen, General Manager of Pratt & Whitney Rocketdyne in Canoga Park, California in an official press release, said: "We are proud to be part of the next development phase of the International Space Station, helping Europe to take one step more towards continuous work in space. We are all dedicated to the same mission, i.e. successfully sending people further and longer into space and their safe return home."
______________________________________________________
[1] Slavic wind god
[2] The Nordic God of thunder and lightning
[3] Roman God of clouds, rain and water
[4] Egyptian Sun God

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

NR 1, NR 2 W ANTYKU

JAK DRZEWA KOMUNIKUJĄ SIĘ ZE SOBĄ

APOKALIPSA