CHARLIE KIRK
1993 - 2025
(Source: Wikipedia) |
Dwógłos po zabójstwie
Two Voices After the Murder
PL and ENG versions available
1.
Kiedy wymiana pogladów kończy się zabójstwem, ginie nasze przesłanie
Aaron „Buck” Burnett | Dyrektor Programowy | KKOB
(Aaron Buck Burnett ||| esotSpdnrou4rmeg2Y9:he4 M24i2y0tt1c30 9a2cuf4Ptlal s7icd3fgu)
Tłumaczenie: Krzysztof Onzol
Powiem to tak jasno, jak tylko potrafię: mamy poważny problem.
W środę Charlie Kirk został zamordowany podczas sesji pytań i odpowiedzi na kampusie uniwersyteckim w Utah. Niech to do nas dotrze. Komentator polityczny został zabity — nie na wojnie, nie podczas zamieszek — lecz w chwili, gdy mówił do mikrofonu i odpowiadał na pytania ludzi, którzy się z nim nie zgadzali.
Nie nawoływał do przemocy. Nie wzywał do rozlewu krwi. Robił dokładnie to, co deklarujemy, że chcemy widzieć i słyszeć w tym kraju: rozmawiał. Dyskutował. Pojawił się osobiście, by spotkać się twarzą w twarz z tymi, którzy patrzyli na świat inaczej niż on.
I za to ktoś go zabił.
To nie jest kwestia tego, czy lubiłeś Charliego Kirka. Mogłeś się z nim zgadzać albo uważać, że mylił się we wszystkim. To zupenie obojne. Bo w momencie, w którym czowiek ginie za to, że ma własne zdanie, przekraczamy granicę, spoza której możemy już nie wrócić.
Żyjemy dziś w kulturze, w której różnica poglądów bywa traktowana jak akt przemocy, a prawdziwa przemoc uchodzi za moralną odpowiedź. Coraz więcej ludzi chodzi po świecie jak samozwańczy mściciele, bo ktoś ośmielił się podważyć ich światopogląd. Pozwoliliśmy, by emocjonalna kruchość udawała odwagę, a chaos występował w roli sprawiedliwości.
Co się z nami stało?
Przecież fundamentem Ameryki była wolność sporu. Można przecież się spierać, protestować, debatować, a nawet obrażać nawzajem bez obawy o własne życie. Właśnie po to mamy Pierwszą Poprawkę do Konstytucji. Nie wolno ci zabić kogoś tylko dlatego, że powiedział coś, co ci się nie podoba. To nie jest aktywizm, to jest terroryzm.
Weźmy ludzi, którzy przylaskują takim czynom, a tak, są tacy, i przerzućmy ich do Syrii, Rosji czy Chin. W tych krajach nie potrzebują nawet powodu. Powiesz coś złego o rządzie i znikasz. Skrytykujesz niewłaściwego przywódcę , to wylądujesz w celi więziennej albo w worku na zwłoki. Tam ludzie marzą o wolnościach, które my tutaj marnujemy.
A jednak jesteśmy w miejscu, gdzie naród tak rozpieszczony przez swobody uważa dziś wolność słowa za zagrożenie, a uciszanie innych siłą za coś szlachetnego.
Charlie Kirk przyszedł i przyniósł nie broń tylko siłę swoich przekonań. Otworzył przestrzeń na pytania. Nie żądał milczenia ani posłuszeństwa. Nie przekrzykiwał oponentów. Pochylił się, przyjął wyzwanie i dał ludziom szansę, by spróbowali zmienić jego zdanie. Zginął, robiąc to, co wielu z nas powinno robić, czyli rozmawiać ponad podziałami zamiast przekrzykiwać się.
To, co wydarzyło się w środę, nie jest tylko tragedią. To ostrzeżenie.
Doszliśmy do miejsca, w którym wielu Amerykanów postrzega swoich politycznych przeciwników nie jako omylnych, lecz jako złych. Nie jako źle poinformowanych, lecz jako niebezpiecznych. A kiedy wmówisz sobie, że ktoś naprzeciwko jest niebezpieczny, to wtedy wszystko staje się usprawiedliwione, łącznie z morderstwem.
Tak demokracje nie są w stanie przetrwać. Tak się rozpadają. Nie z hukiem, ale poprzez powolny rozkładem kulturowy, z cenzurą udającą bezpieczeństwo, z tchórzostwem udającym przekonanie, z kulami zastępującymi głosy wyborcze. Jeśli nie zawrócimy tego okręt, i to szybko, to obudzimy się w kraju, który nie przypomina już Ameryki, jaką odziedziczyliśmy. A co gorsza, nasze dzieci nawet nie zauważą różnicy. Urosną w przekonaniu, że to normalne, że jeśli ktoś się z tobą nie zgadza, to trzeba go zniszczyć. Nie w komentarzach i nie poprzez głos wyborczy, ale w prawdziwym życiu. To powinno nas wszystkich przerazić śmiertelnie.
Musimy na nowo nauczyć się żyć z niezgodą. Musimy przestać idalizowć oburzenie i zamiast tego zacząć odbudowywać wzajemny szacunek - zwłaszcza wtedy, gdy nie patrzymy na świat tak samo. Bo bez tego nie jesteśmy narodem. Jesteśmy tylko beczką prochu z flagą na wierzchu.
Charlie Kirk powinien dziś wciąż żyć. Nie dlatego, że miał rację we wszystkim, lecz dlatego, że Ameryka wciąż powinien być miejscem, gdzie za wyrażenie swojego zdania nie grozi ci egzekucja.
Jeśli stracimy to … to stracimy wszystko.
When a Conversation Gets You Killed,
Let me say this as plainly as I can: we are in real trouble.
On Wednesday, Charlie Kirk was assassinated during a Q&A session at a university campus in Utah. Let that sink in. A political commentator was murdered—not in a warzone, not during a riot—but while speaking into a microphone and answering questions from people who disagreed with him.
He wasn’t inciting violence. He wasn’t calling for blood. He was doing exactly what we say we want in this country: talking. Debating. Showing up in person to engage, face-to-face, with folks who don’t see the world the way he does.
And for that, someone killed him.
This isn’t about whether you liked Charlie Kirk. That’s irrelevant. Agree with him, disagree with him—hell, think he’s dead wrong on every issue. Fine. That’s your right. But when we get to the point where people are gunned down for the crime of having an opinion, we’ve crossed a line we may not come back from.
We’ve become a culture where disagreement is treated as violence and actual violence is justified as some kind of moral response. People walk around like they're righteous vigilantes because someone dared to challenge their worldview. We’ve allowed emotional fragility to masquerade as courage and confusion to parade as justice.
What happened to us?
This country was built on the idea that we can argue, protest, debate, and even offend each other without fearing for our lives. We have the First Amendment for a reason. You don’t get to kill someone because they said something you didn’t like. That’s not activism—that’s terrorism.
Take the people who cheer this kind of thing—and yes, there are some—and drop them in Syria, or Russia, or China. In those countries, they don’t even need a reason. You say the wrong thing about the government, you vanish. You criticize the wrong leader, you wind up in a prison cell or a body bag. Over there, people dream of having the freedoms we’re squandering here.
And yet, here we are—a nation so spoiled by liberty that some now see free speech as a threat, and silencing others by force as noble.
Charlie Kirk showed up. He brought his voice, not a weapon. He opened the floor to questions. He didn’t demand silence or compliance. He didn’t shout down the opposition. He leaned in, welcomed the challenge, and gave people a shot at changing his mind. He died doing what more of us should be doing—talking across the aisle instead of screaming across it.
What happened Wednesday isn’t just a tragedy. It’s a warning.
We’ve reached a place where many Americans now view their political opponents not as wrong, but as evil. Not as misinformed, but as dangerous. And once you convince yourself that the person across from you is dangerous—then anything becomes justified, including murder.
This isn’t how democracies survive. This is how they collapse. Not with a bang, but with a slow cultural rot. With censorship disguised as safety. With cowardice disguised as conviction. With bullets replacing ballots. If we don’t turn this ship around—and soon—we’re going to find ourselves in a country that no longer resembles anything close to the America we inherited. And worse, our kids won’t know the difference. They’ll grow up thinking this is normal—that if someone disagrees with you, you destroy them. Not in the comment section. Not on a ballot. But in real life. That should scare the hell out of all of us.
We need to re-learn how to live with disagreement. We need to stop idolizing outrage and start rebuilding mutual respect, even when—especially when—we don’t see eye to eye. Because without that? We’re not a country. We’re just a powder keg with a flag on it.
Charlie Kirk should still be alive today. Not because he was right about everything, but because this is still supposed to be a country where you don’t get executed for speaking your mind. If we’ve lost that…We’ve lost the whole damn thing.
W środę Charlie Kirk został zamordowany podczas sesji pytań i odpowiedzi na kampusie uniwersyteckim w Utah. Niech to do nas dotrze. Komentator polityczny został zabity — nie na wojnie, nie podczas zamieszek — lecz w chwili, gdy mówił do mikrofonu i odpowiadał na pytania ludzi, którzy się z nim nie zgadzali.
Nie nawoływał do przemocy. Nie wzywał do rozlewu krwi. Robił dokładnie to, co deklarujemy, że chcemy widzieć i słyszeć w tym kraju: rozmawiał. Dyskutował. Pojawił się osobiście, by spotkać się twarzą w twarz z tymi, którzy patrzyli na świat inaczej niż on.
I za to ktoś go zabił.
To nie jest kwestia tego, czy lubiłeś Charliego Kirka. Mogłeś się z nim zgadzać albo uważać, że mylił się we wszystkim. To zupenie obojne. Bo w momencie, w którym czowiek ginie za to, że ma własne zdanie, przekraczamy granicę, spoza której możemy już nie wrócić.
Żyjemy dziś w kulturze, w której różnica poglądów bywa traktowana jak akt przemocy, a prawdziwa przemoc uchodzi za moralną odpowiedź. Coraz więcej ludzi chodzi po świecie jak samozwańczy mściciele, bo ktoś ośmielił się podważyć ich światopogląd. Pozwoliliśmy, by emocjonalna kruchość udawała odwagę, a chaos występował w roli sprawiedliwości.
Co się z nami stało?
Przecież fundamentem Ameryki była wolność sporu. Można przecież się spierać, protestować, debatować, a nawet obrażać nawzajem bez obawy o własne życie. Właśnie po to mamy Pierwszą Poprawkę do Konstytucji. Nie wolno ci zabić kogoś tylko dlatego, że powiedział coś, co ci się nie podoba. To nie jest aktywizm, to jest terroryzm.
Weźmy ludzi, którzy przylaskują takim czynom, a tak, są tacy, i przerzućmy ich do Syrii, Rosji czy Chin. W tych krajach nie potrzebują nawet powodu. Powiesz coś złego o rządzie i znikasz. Skrytykujesz niewłaściwego przywódcę , to wylądujesz w celi więziennej albo w worku na zwłoki. Tam ludzie marzą o wolnościach, które my tutaj marnujemy.
A jednak jesteśmy w miejscu, gdzie naród tak rozpieszczony przez swobody uważa dziś wolność słowa za zagrożenie, a uciszanie innych siłą za coś szlachetnego.
Charlie Kirk przyszedł i przyniósł nie broń tylko siłę swoich przekonań. Otworzył przestrzeń na pytania. Nie żądał milczenia ani posłuszeństwa. Nie przekrzykiwał oponentów. Pochylił się, przyjął wyzwanie i dał ludziom szansę, by spróbowali zmienić jego zdanie. Zginął, robiąc to, co wielu z nas powinno robić, czyli rozmawiać ponad podziałami zamiast przekrzykiwać się.
To, co wydarzyło się w środę, nie jest tylko tragedią. To ostrzeżenie.
Doszliśmy do miejsca, w którym wielu Amerykanów postrzega swoich politycznych przeciwników nie jako omylnych, lecz jako złych. Nie jako źle poinformowanych, lecz jako niebezpiecznych. A kiedy wmówisz sobie, że ktoś naprzeciwko jest niebezpieczny, to wtedy wszystko staje się usprawiedliwione, łącznie z morderstwem.
Tak demokracje nie są w stanie przetrwać. Tak się rozpadają. Nie z hukiem, ale poprzez powolny rozkładem kulturowy, z cenzurą udającą bezpieczeństwo, z tchórzostwem udającym przekonanie, z kulami zastępującymi głosy wyborcze. Jeśli nie zawrócimy tego okręt, i to szybko, to obudzimy się w kraju, który nie przypomina już Ameryki, jaką odziedziczyliśmy. A co gorsza, nasze dzieci nawet nie zauważą różnicy. Urosną w przekonaniu, że to normalne, że jeśli ktoś się z tobą nie zgadza, to trzeba go zniszczyć. Nie w komentarzach i nie poprzez głos wyborczy, ale w prawdziwym życiu. To powinno nas wszystkich przerazić śmiertelnie.
Musimy na nowo nauczyć się żyć z niezgodą. Musimy przestać idalizowć oburzenie i zamiast tego zacząć odbudowywać wzajemny szacunek - zwłaszcza wtedy, gdy nie patrzymy na świat tak samo. Bo bez tego nie jesteśmy narodem. Jesteśmy tylko beczką prochu z flagą na wierzchu.
Charlie Kirk powinien dziś wciąż żyć. Nie dlatego, że miał rację we wszystkim, lecz dlatego, że Ameryka wciąż powinien być miejscem, gdzie za wyrażenie swojego zdania nie grozi ci egzekucja.
Jeśli stracimy to … to stracimy wszystko.
*****
When a Conversation Gets You Killed,
We’ve Lost the Plot
By Aaron “Buck” Burnett | Program Director | KKOB
On Wednesday, Charlie Kirk was assassinated during a Q&A session at a university campus in Utah. Let that sink in. A political commentator was murdered—not in a warzone, not during a riot—but while speaking into a microphone and answering questions from people who disagreed with him.
He wasn’t inciting violence. He wasn’t calling for blood. He was doing exactly what we say we want in this country: talking. Debating. Showing up in person to engage, face-to-face, with folks who don’t see the world the way he does.
And for that, someone killed him.
This isn’t about whether you liked Charlie Kirk. That’s irrelevant. Agree with him, disagree with him—hell, think he’s dead wrong on every issue. Fine. That’s your right. But when we get to the point where people are gunned down for the crime of having an opinion, we’ve crossed a line we may not come back from.
We’ve become a culture where disagreement is treated as violence and actual violence is justified as some kind of moral response. People walk around like they're righteous vigilantes because someone dared to challenge their worldview. We’ve allowed emotional fragility to masquerade as courage and confusion to parade as justice.
What happened to us?
This country was built on the idea that we can argue, protest, debate, and even offend each other without fearing for our lives. We have the First Amendment for a reason. You don’t get to kill someone because they said something you didn’t like. That’s not activism—that’s terrorism.
Take the people who cheer this kind of thing—and yes, there are some—and drop them in Syria, or Russia, or China. In those countries, they don’t even need a reason. You say the wrong thing about the government, you vanish. You criticize the wrong leader, you wind up in a prison cell or a body bag. Over there, people dream of having the freedoms we’re squandering here.
And yet, here we are—a nation so spoiled by liberty that some now see free speech as a threat, and silencing others by force as noble.
Charlie Kirk showed up. He brought his voice, not a weapon. He opened the floor to questions. He didn’t demand silence or compliance. He didn’t shout down the opposition. He leaned in, welcomed the challenge, and gave people a shot at changing his mind. He died doing what more of us should be doing—talking across the aisle instead of screaming across it.
What happened Wednesday isn’t just a tragedy. It’s a warning.
We’ve reached a place where many Americans now view their political opponents not as wrong, but as evil. Not as misinformed, but as dangerous. And once you convince yourself that the person across from you is dangerous—then anything becomes justified, including murder.
This isn’t how democracies survive. This is how they collapse. Not with a bang, but with a slow cultural rot. With censorship disguised as safety. With cowardice disguised as conviction. With bullets replacing ballots. If we don’t turn this ship around—and soon—we’re going to find ourselves in a country that no longer resembles anything close to the America we inherited. And worse, our kids won’t know the difference. They’ll grow up thinking this is normal—that if someone disagrees with you, you destroy them. Not in the comment section. Not on a ballot. But in real life. That should scare the hell out of all of us.
We need to re-learn how to live with disagreement. We need to stop idolizing outrage and start rebuilding mutual respect, even when—especially when—we don’t see eye to eye. Because without that? We’re not a country. We’re just a powder keg with a flag on it.
Charlie Kirk should still be alive today. Not because he was right about everything, but because this is still supposed to be a country where you don’t get executed for speaking your mind. If we’ve lost that…We’ve lost the whole damn thing.
_______________________________________________________
___________________________________________
___________________________________________
2.
Post bez tytułu
Charlie Kirk, konserwatywny założyciel Turning Point USA, został zamordowany. Sprawcą jest Tyler Robinson, 22-latek, którego życie i poglądy są podręcznikowym przykładem tego, jak ideologiczna tresura potrafi zmienić młodego człowieka w maszynę nienawiści.
Znaleziono przy nim naboje z napisem „hej faszysto!”, „łap” oraz symbolem Antify. Jego własna rodzina powiadomiła policję o miejscu ukrycia się mordercy. To, że rodzina najwyraźniej nie wytrzymała presji i wydała własnego syna – kryje się symboliczny obraz współczesnej Ameryki: kraju, w którym nawet więzy krwi przegrywają z ciężarem lewackiej ideologii….
Robinson był dzieckiem epoki, w której media, influencerzy i popkultura systematycznie przedstawiają konserwatystów jako zagrożenie, a przemoc wobec „faszystów” – jako moralny obowiązek.
Historia Ameryki zna takie momenty; śmierć Kennedy’ego zmieniła oblicze zimnej wojny, śmierć Martina Luthera Kinga – ruch praw obywatelskich. Teraz mamy do czynienia z zabójstwem, które może również przestawić zwrot na dekady.
Najbardziej wstrząsające jest to, co stało się po tragedii 10 września. Internet zalały obrazy i nagrania ludzi otwarcie świętujących śmierć Kirka. Tysiąc osób wiwatujących z powodu tego, że ktoś zginął za słowa. To moment obnażenia – bo nie ma już żadnej maski „tolerancji”. Jest brutalna satysfakcja z zabójstwa. To właśnie jest ta chwila, gdy kurtyna opada. Gdy lewica zrzuca ostatnie przebranie i pokazuje swoje prawdziwe oblicze – oblicze triumfu nad trupem przeciwnika.
Lewica właśnie pokazała, że jej prawdziwym paliwem nie jest dialog, lecz przemoc. Wielu wyborców demokratów, widząc te reakcje, przechodzi na drugą stronę. Nie dlatego, że nagle pokochali konserwatystów – ale dlatego, że dostrzegli, iż obóz, któremu zaufali to ideologia nienawiści. To jest polityczny punkt zwrotny, chwila, gdy wyborcy zaczynają pytać samych siebie, czy naprawdę chcą być częścią ruchu, który klaszcze, kiedy ginie człowiek.
Ten zamach to punkt zwrotny. To cios samobójczy zadany przez lewicę samym sobie.
Dlatego coraz częściej słychać głosy, że Ameryka może wejść w nową epokę polityczną – epokę odwetu, przywracania elementarnego porządku, bezlitosnego rozprawienia się z ekstremizmem tak zwanych „liberalnych wartości”. To może być początek nowej ery.
Lewica chciała zlikwidować człowieka, a zlikwidowała własną przyszłość.
*****
Untitled Post
Translation: Krzysztof Onzol
Bullets were found on him stamped with phrases like “hey fascist!”, “catch!” and an Antifa symbol. His own family alerted the police to the murderer’s hiding place. The fact that the family apparently couldn’t stand the pressure and turned in their own son is a symbolic image of contemporary America: a country in which even blood ties lose out to the weight of leftist ideology….
Robinson was a child of an era in which the media, influencers, and pop culture systematically portray conservatives as a threat, and violence against “fascists” as a moral duty.
American history knows moments like this; Kennedy’s death changed the face of the Cold War, Martin Luther King’s death reshaped the civil rights movement. Now we are dealing with a killing that may also redirect the course of decades.
Most shocking is what happened after the tragedy on September 10. The internet was flooded with images and videos of people openly celebrating Kirk’s death. A thousand people cheering because someone died for his words. It’s a moment of exposure—there is no longer any mask of “tolerance.” There is brutal satisfaction in the murder. This is the instant the curtain falls. When the left drops its last disguise and shows its true face—the face of triumph over an opponent’s corpse.
The left has just shown that its real fuel is not dialogue but violence. Many Democratic voters, seeing these reactions, are moving to the other side. Not because they suddenly love conservatives—but because they have seen that the camp they trusted is an ideology of hatred. This is a political turning point, the moment when voters begin to ask themselves whether they really want to be part of a movement that applauds when a human being dies.
This attack is a turning point. It is a self-inflicted blow dealt by the left to itself.
That is why voices are increasingly heard saying America may be entering a new political era—a period of revenge, of restoring basic order, of mercilessly dealing with the extremism of so-called “liberal values.” This could be the beginning of a new epoch.
The left wanted to eliminate a man, and they eliminated their own future.